ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (426) / 2021

Anna Zagórska,

ROZMYŚLANIA PRZY REMONTOWANIU (WALDEMAR BAWOŁEK: 'FURTKA PRZY DOZORCY')

A A A
„Furtka przy dozorcy” Waldemara Bawołka to historia szczególna: na swój sposób osobna, pojedyncza. Warto zawiesić na czas lektury czytelnicze przyzwyczajenia i oddać się uważnej obserwacji świata, jaki wyłania się z opowieści narratora, zapominając na chwilę o tym, co realistycznie uprawdopodobnione lub fantastycznie wyobrażone. Pojedyncze, jakże mocno ugruntowane w codzienności i przyziemności frazy, łatwo zyskują u Bawołka głębię dobrej metafory. Przenoszą nas lekko z prozy życia wprost do jej poezji. Błahe spostrzeżenia, zapiski realności przeistaczają się na naszych (czytelniczych) oczach w egzystencjalne sądy. Bawołek lepi, łączy i inkrustuje, dając nam szansę odkrywania podwójnych znaczeń, wielości płaszczyzn. Kilka uwag, impresji na temat pętli autobusowej, która „wrze, jakby miała zaraz wykipieć” (s. 137), łatwo przeradza się w tej opowieści w refleksję o wiele poważniejszą od obserwacji ludzkiej ciżby stłoczonej przy autobusie: „Nie sposób powiedzieć, gdzie kończy się stały ląd. Granica jest rozmyta. Cała dzielnica jest moim zagubieniem i jako taka jest czymś niezniszczalnym” (s. 137). Pozorna błahość rejestrowanych przez narratora spostrzeżeń, niekończących się enumeratywnych wyliczeń, jest świadectwem ponadprzeciętnej uwagi, ale też nietuzinkowej umiejętności łagodnego przechodzenia od realnego do wyobrażonego. W tej narracji nie ma śladów po fastrygowaniu, nie ma blizn po sztukowaniu, zacierania smug i linii spoiwa: odmienność płaszczyzn doświadczenia (mimetycznej obserwacji i imaginacyjnej swobody) współgra, współistnieje, stapia się w jedno.

Czytając „Furtkę przy dozorcy” mamy wrażenie, że przenosimy się w rewiry znane z opowiadań Marka Hłaski, w rejony, które – w austriackim anturażu – odmalowywał Radek Knapp w „Ośle na ósmym piętrze”. Pierwsze rozdziały powieści Knappa są peregrynacją pomiędzy austriackimi mieszkaniami (narrator, melancholik o wyostrzonym zmyśle obserwacji, jest inkasentem firmy ciepłowniczej). Historia opowiadana w „Furtce…” natomiast to powieść – pisząc nieco przewrotnie – niekończącej się drogi, pomiędzy kolejnymi drzwiami krakowskich mieszkań. Waldi, narrator tej opowieści, jest robotnikiem remontowym, razem ze swoją ekipą pojawia się w kolejnych mieszkaniach, by wykonać niezbędne naprawy i modernizacje. Od początku Waldi wydaje nam się nieco inny, odmienny od reszty kompanów. Potoki wyliczeń, liczne opisy, rozbudowywane przez Waldiego od prostej obserwacji do nie zawsze realistycznych wybiegów imaginacji, kontrastują ze sposobem formułowania myśli oraz z treścią i charakterem wypowiedzi pozostałych bohaterów tej powieści. Narrator jest outsiderem w klasycznym rozumieniu tego terminu, według słów Colina Wilsona. Waldi ma wiele z bohaterów, których Wilson podsumowywał: „nurtujący ich problem – to nierzeczywistość życia. Uświadamiają ją sobie z bolesną wyrazistością, kiedy zaczyna im dolegać, lecz nie są pewni, jakie jest źródło tego bólu. […]. Pytają więc: kim jesteśmy? Co tu robimy?” (Wilson, s. 103). Wydaje się, że te pytania nie przestają pobrzmiewać w głowie narratora Bawołka. Co warte odnotowania, obserwujemy nie tylko jego outsiderskie poczucie odrębności, tę wewnętrzną siłę, która pozwala mu dostrzegać absurdy rzeczywistości i przez to ustawiać się w stosunku do niej nieco na uboczu, ale też jego przemianę w brygadzistę, co wzmacnia odrębność, dodając do jej wymiaru psychologicznego, uwewnętrznionego, element namacalny, dostrzegalny, bardzo wprost.

W pewnym momencie narrator dzieli się z nami refleksją, która otwiera wiele czytelniczych skojarzeń: „Ach, poczuć się wszędzie u siebie; widzieć świat, być w środku świata, a zarazem w ukryciu” (s. 59). Oto słodki (nie tylko) literacki paradoks, przywołanie tej ciemnej i fascynującej, immanentnej siły, która przyciąga outsiderskie fascynacje odrębnością, osobnością i marginesem, a jednocześnie prosi o uwagę, goni za zrozumieniem, za poczuciem przynależności do wspólnoty, do nas, do – jakże górnolotnie by to nie zabrzmiało – do świata. Na myśl przychodzą choćby bohaterowie „Najady” Zyty Oryszyn, którzy chcieli uciekać od świata, jednocześnie zdając sobie sprawę, że to ucieczka niemożliwa, ułuda, omamienie, utopia niespełnialna, bo przecież „żeby w świat uciekać, to trzeba być gdzie indziej niż on […], a on przecież nie jest gdzie indziej, tylko akurat tam, gdzie i ty jesteś” (Oryszyn, s. 133). Wydaje się, że narrator Bawołka podzieliłby ten głos (czy też: los): on też chciałby tej niemożliwej, utopijnej ucieczki od świata przy jednoczesnym poczuciu nieoderwalności od niego.

Świat rysowany słowem Waldemara Bawołka łączy w sobie uciążliwość dojmującej codzienności i eskapizm wyobraźni. Praca mięśni, którą wykonuje narrator tej powieści, przeplatana jest z – chyba jeszcze intensywniejszą – pracą jego głowy. Każde mieszkanie, w którym przychodzi mu wymienić rurę czy naprawić usterkę, jest tak naprawdę przyczynkiem do otwarcia drzwi imaginacji. Obserwowane miesza się tu z przemyślanym (wymyślonym?). Realne miesza się tu tak naturalnie, tak gładko, z niemożliwym (wyobrażeniowe zupy żółwiowe, przysmaki rakowe niemalże lądują na jednym talerzu z ogórkami kiszonymi kupowanymi w pobliskim Lewiatanie, sieciowym spożywczaku bardzo popularnym na południu Polski). Proste spostrzeżenia, oparte na wymaganiach ciała (sen, głód, pragnienie, zmęczenie), przeradzają się w minitraktaty, niemal filozoficzne rozmyślania: „I tak aż do fajrantu, do chwili, gdy na dworze zrobi się ciemno, a my, zmęczeni, pomyślimy o szybkim powrocie do domów […]. Każdy z nas wie, że w domu czeka ciepła kąpiel. […] Dosyć na dzisiaj! Po kąpieli zamieszkam w bezmiarze, w rozedrganiu, ruchu, w tym, co umyka, co jest nieskończone” (s. 59).

Ta książka otwiera się przed nami jako literacki obraz życia, a w zasadzie stanu posiadania i wyposażenia mieszkań, Polaków – mieszkańców krakowskiego osiedla Azory. Zanurzamy się w te – jakże charakterystyczne dla Bawołka – enumeratywne ciągi wyliczeń, podobnie jak przed laty zanurzaliśmy się w opisach Sławomira Shutego w „Cukrze w normie” czy Michała Olszewskiego w „Chwalcie łąki umajone” (a trochę też pewnie w „Zapiskach na biletach”, które odnotować warto o tyle, że Bawołka, Shutego i „Zapiski…” Olszewskiego łączy – przynajmmniej fragmentami – krakowsko-małopolski kontekst przestrzenny). Te miriady przedmiotów, sterty rekwizytów, które przepełniają mieszkania odwiedzane przez ekipę remontową, przywodzą na myśl koncept literatury reistycznej. Przemysław Czapliński, opisując prozę polską pisaną po 1989 r., celnie wszak wskazywał: „przybyło rzeczy, to znaczy jest ich coraz więcej, plenią się, mnożą, wychodzą z zakamarków pamięci, ze strychów, walizek, upodabniają się do siebie i różnicują między sobą” (Czapliński, s. 80). Rzeczy, przedmioty, rekwizyty duplikują się, nawarstwiają, zdają się bez końca zagęszczać, uszczelniać sobą ostatnie skrawki wolnej przestrzeni. Przy tym jednocześnie stają się tubą, swoistym głosem człowieka. Mówią o nim, a nawet za niego, uchylają więcej niż rąbka tajemnicy o ich właścicielach. Świat, jaki proponuje czytelnikowi Bawołek, wciąga jak zła ciekawość. To zaglądanie do zakamarków, pod łóżka, za szafy, pomiędzy regały, zerkanie na te gadatliwe, choć przecież milczące przedmioty. Wchodzenie – dosłownie – z butami w cudze, zaspane, niedoleczone, intymne życie domowe. Waldi i jego kompani stają się mimowolnymi świadkami najbardziej wewnętrznych, domowych spraw. Są lustrem, w których odbijają się ludzkie gusta, przekonania, marzenia, dążenia i porażki (czasem te dwie ostatnie trudno od siebie odróżnić).

Choć kontekstem tej opowieści jest praca mięśni, to nie ulega wątpliwości, że „Furtka przy dozorcy” jest przede wszystkim świadectwem niezwykle wytężonej pracy głowy. To zapiski-dowody niezwykle sprawnie działającej wyobraźni, którą (co tym bardziej fascynujące) napędzają siły pracy fizycznej, szarej codzienności i tej zwykłości spod znaku wyjścia do najbliższego sklepu spożywczego i obserwowania ruchu ulicznego w pobliżu wielkomiejskiego osiedla.

Literatura:

Czapliński P.: „Krytyka i literatura wobec nowej rzeczywistości”. Kraków 2003.

Knapp R.: „Osioł na ósmym piętrze”. Katowice 2017.

Oryszyn Z.: „Najada”. Czersk 2021.

Wilson C.: „Outsider”. Przeł. M. Traczewska. Kraków 1959.
Waldemar Bawołek: „Furtka przy dozorcy”. Wydawnictwo Nisza. Warszawa 2021.