ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (427) / 2021

Bartosz Marzec,

SPRZEDAĆ SKÓRĘ (CZŁOWIEK, KTÓRY SPRZEDAŁ SWOJĄ SKÓRĘ)

A A A
Początek nowego filmu tunezyjskiej reżyserki Kaouther Ben Hani – znanej polskim widzom z dystrybuowanego u nas obrazu „Piękna i bestie” – jest bardzo obiecujący. Oto po białej, galeryjnej przestrzeni przechadza się ubrany na czarno artysta o mefistofelicznym obliczu, a przyklejona do jego pleców kamera świadkuje eksponowaniu pewnej tajemniczej pracy. Trwające przeszło minutę, płynnie poprowadzone ujęcie zostaje przerwane przez cięcie montażowe – wtedy kadr stopniowo wypełnia owa praca. Widz przeczuwa, że jest w niej coś szczególnie niepokojącego. Co dokładnie? Dyskretną podpowiedź można dostrzec w kolejnej scenie. Lecz nie ma potrzeby zdradzać szczegółów.

Należy natomiast poddać krótkiej analizie trzecią scenę, bezpośrednio wprowadzającą do akcji właściwej. Oto w bliskim planie oglądamy dwójkę bohaterów, którzy podróżują pociągiem. Gra ich spojrzeń jest porywająca: niebywale jasne, błękitne i roześmiane spojrzenie Abeer spotyka zachwycone, choć jednocześnie melancholijne spojrzenie Sama. Siadają. Sam obejmuje Abeer, ta jednak zwraca uwagę, że nie powinien tego robić, bo ktoś może donieść jej rodzinie. W tym czasie za plecami bohaterów widzimy… balony, które przewozi inny pasażer. Uziemione w zamkniętej przestrzeni, stają się alegorią pozycji zakochanych pochodzących z różnych klas społecznych. A poryw serca w Syrii Al-Asada – akcja rozpoczyna się w roku 2011, kiedy wybuchło antyrządowe powstanie, lecz reżyserka nie rozwija szerzej tego wątku – może oznaczać dla słabiej ustosunkowanego Sama konieczność ucieczki z kraju. I trwałą rozłąkę z ukochaną.

Warstwa metaforyczna filmu jest jednak nierówna. Subtelne, konsekwentnie budowane znaczenia sąsiadują z porównaniami wyłożonymi „kawa na ławę”: szczególnie razi dosłowność, z jaką zestawiono los syryjskiego uchodźcy z losem kurcząt hodowlanych (pomijam rozważania nad zasadnością takiej figury). Hani trudno więc odmówić inscenizatorskiego talentu, niemniej zdarza się, że podejmuje decyzje, które nie wydają się najszczęśliwsze.

Wartością „Człowieka, który sprzedał swoją skórę” jest natomiast wpisanie tematyki uchodźczej w nowe konteksty. Powiedzieć, że w filmie tunezyjskiej reżyserki Pedro Almodovar („Skóra, w której żyję”) spotyka Rubena Ostlunda („The Square”), byłoby nie tylko lichym efekciarstwem (jak to zwykle bywa z tego rodzaju figurami), ale gorzej: byłoby półprawdą. Hania łączy bowiem przenikliwość antropolożki ciała i trzeźwe spojrzenie krytyczki sztuki w konkretnym celu: aby opowiedzieć o doświadczeniu uchodźczym z nowej perspektywy. Jest to perspektywa bio artu, czyli sztuki, której twórcy wykorzystują różne formy życia jako tworzywo. „Niektórzy pesymiści twierdzą, że sztuka umarła. Ja uważam, że nigdy nie była bardziej żywa niż obecnie” – twierdzi wspomniany na początku recenzji twórca, kiedy cynicznie zapewnia, że jego interwencja artystyczna ma cel emancypacyjny, upodmiotawiający. Tymczasem ma ona charakter uprzedmiotawiający: sprowadza człowieka do pozycji obiektu galeryjnego – choć jednocześnie zapewnia mu lepszą pozycję w zachodnim świecie. Ot, iście mefistofeliczny paradoks. Szkoda, że zabrakło miejsca na pogłębienie postaci owego artysty, a także jego równie diabolicznej współpracownicy – szczególnie że w tej roli wystąpiła charyzmatyczna Monica Bellucci.

Uprzedzenia rasowe sytego Zachodu, jego konformizm i hipokryzja, pozostają na drugim planie. I słusznie, to przecież bolączki dobrze rozpoznane przez kino. Ale – uwaga. Niektóre ujęcia scen rozgrywających się w muzeum przywołują na myśl pełne przepychu kadry z „Młodego papieża”, w szczególności efektowną przechadzkę tytułowego bohatera z wprowadzenia do kolejnych odcinków. To nawiązanie można odczytywać na kilka sposobów. Ja widzę w nim swoisty prztyczek, który Hania wymierza Sorrentinowi. Wszak koniec końców wpływowy włoski reżyser w swoim serialu zrealizowanym dla HBO biadoli nad cierpieniami „na górze”. Czyli – z grubsza – jedzeniem (wykwintnych) posiłków, sadzaniem tyłka na (aksamitnej) kanapie, łykaniem (najkosztowniejszego) wina – kiedy ludzie giną.

Warto podkreślić, że reżyserka ani przez chwilę nie traci z pola widzenia swojego bohatera – to właśnie bohater w sytuacji ekstremalnej jest dla niej najważniejszy. I może dlatego trudno oglądać „Człowieka, który sprzedał swoją skórę”, nie mając przed oczami obrazów tego, jak polskie władze traktują Afgańczyków zmuszonych uciekać ze swojego kraju.
„Człowiek, który sprzedał swoją skórę” („L'Homme Qui Avait Vendu Sa Peau”). Reżyseria: Kaouther Ben Hania. Scenariusz: Kaouther Ben Hania. Obsada: Yahya Mahayni, Dea Liane, Koen de Bouw, Monica Bellucci, Saad Lostan, Darina Al Joundi. Gatunek: Dramat. Produkcja: Belgia, Francja, Niemcy, Szwecja, Tunezja. 2020, 104 min.