ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (427) / 2021

Sylwia Zazulak,

NIE NISZCZ TEGO, CZEGO NIE ROZUMIESZ (TAŃCZĄCA Z REKINAMI - MILLENIUM DOCS AGAINST GRAVITY)

A A A
„Jeśli człowiek nie nauczy się traktować z szacunkiem oceanów i lasów deszczowych, wyginie” (Broderic 2003: 81) – powiedział niegdyś Peter Benchley, autor książki „Szczęki”, na podstawie której Steven Spielberg nakręcił w 1975 roku pierwszy kinowy blockbuster. Opowieść o ośmiometrowym żarłaczu białym terroryzującym nadmorski kurort Amity sprawiła, że rekiny zostały owiane złą sławą, co z kolei przyczyniło się do ich masowego połowu. Te niesamowite drapieżniki, zamieszkujące oceny już od dewonu, budzą respekt i szacunek, niesłusznie uchodząc za bezduszne maszyny do zabijania. Valerie Taylor – niegdyś łowczyni, dzisiaj ekolożka i aktywistka na rzecz ochrony oceanów, w dokumencie Sally Aitken w poruszający sposób pokazuje, że „rekin ludojad” to tak naprawdę archaiczny oksymoron. Obalenie go stanowi pierwszy krok do zmiany myślenia na temat tych morskich drapieżników oraz – miejmy nadzieję – podejścia do ich potencjalnego kontaktu z człowiekiem.

Historia „Tańczącej z rekinami” to właściwie wielka opowieść o szacunku i zaufaniu do natury. Valerie w kamerze Aitken staje się narratorką cudownej przygody, w której miała okazję osobiście uczestniczyć. Przygoda ta przesycona jest przede wszystkim nauką o ewolucji – zarówno w skali globalnej, jak i tej osobistej. Wraz ze zmianą podejścia Valerie zmieniają się także ogólnoświatowy rynek, przemysł i rybołówstwo. Zabawne, że w tym wszystkim niezmienne pozostają właśnie rekiny, które od ponad czterystu milionów lat wyglądają tak samo, będąc królami oceanów. Podczas gdy człowiek zawłaszczył sobie miejsce na czele łańcucha pokarmowego, zabijając rocznie prawie sto milionów tych przepięknych drapieżników, ich natura wciąż pozostaje dla nas tajemnicą. Sally Aitken głosem Valerie zwraca uwagę na fakt, że rekiny nadal są dla nas całkowicie nieodkryte – mnogość gatunków, różnorodność wyglądu, obszary występowania czy charakter – to wszystko nie jest (i zapewne nigdy nie będzie) dla człowieka jednoznaczne. Niestety wraz z kłusownictwem i degradacją środowiska wodnego planety sami pozbawiamy się szansy na bliższe poznanie tych fascynujących zwierząt, doprowadzając do ich stopniowego wymierania. Jak wylicza sama Valerie, od 1962 roku do 2016 roku 92% żarłaczy białych, 82% żarłaczy ciemnoskórych, 74% żarłaczy tygrysich odeszło, a ludzie wciąż polują na tę garstkę, która pozostała. W „Tańczącej z rekinami” wyraźnie i niezwykle dosadnie podkreślono, jak wielkie znaczenie ma traktowanie rekinów jako gatunków zagrożonych oraz obejmowanie ich (wraz z obszarami ich występowania) ochroną.

„Tańcząca z rekinami” przy tym wszystkim pozostaje dokumentem stroniącym od moralizatorskiego tonu. Prawdą jest, że uderza w widza jak piorun, pokazując, że zmiana zaczyna się od małego kroku i drobnego gestu, jednak dzięki potraktowaniu tematu przez pryzmat osobistych doświadczeń Valerie staje się wzruszającym opowiadaniem. Aitken świetnie wyważyła klasyczną, biograficzną formę dokumentu, łącząc ją z elementami filmu przyrodniczego. Dzięki temu „gadające głowy” zastąpione zostały przepięknymi ujęciami podwodnej fauny i flory z archiwum Valerie. Opowieści o trudach pracy związanej z nagrywaniem rekinów w ich naturalnym środowisku, gdy technologia i sprzęt stawiały ograniczenia, tym bardziej wskazuje na determinację, jaką od zawsze miała w sobie bohaterka dokumentu. Valerie mimo silnych przekonań i twardego charakteru (wyszlifowanego przez mierzenie się z barierami stawianymi przez mężczyzn w męskim świecie, do którego pragnęła się dostać) pozostaje osobą pełną spokoju, ciepła oraz pogody ducha. Niemniej jednak w obiektywie Aitken widać, że targa nią pewne rozgoryczenie i żal niemal nie do wychwycenia. Wszystko to spowodowane jest prawdopodobnie nieuchronną przemijalnością, na którą Valerie nie ma wpływu. Opowiadając swoją historię, z nostalgią łączy współpracę z mężem oraz narastającą fascynację rekinami. Błyskotliwie dostrzega, że o ile nieubłaganie upływający czas odebrał jej partnera, to, czy wyginą także jej ukochane drapieżniki, zależy bezpośrednio od czynnika ludzkiego.

Intrygującym punktem zaczepienia w całej opowieści są wspomnienia Valerie z pracy nad filmem „Szczęki”, kiedy to asystowała w kręceniu podwodnych scen. Chociaż nie była to ani pierwsza, ani tym bardziej ostatnia produkcja, w której uczestniczyła, wielkość, rozmach i sukces kasowy filmu niewątpliwie pozostają bezkonkurencyjne. Opowieści z planu, w tym wesołe wspomnienia czy mrożące krew w żyłach sytuacje, dodają „Tańczącej z rekinami” nutki rozrywkowości. Pozwalają przy tym odetchnąć, uśmiechnąć się i zabawić tym, jak szalona jest historia filmu, któremu nikt nie wróżył prawdziwego sukcesu, a który ostatecznie zapisał się na stałe w historii kinematografii.

„Tańcząc z rekinami” staje się wielowymiarową opowieścią o naturze, człowieku i zmianie. Wymiar dokumentalny przepięknie zapisuje wyjątkowe wspomnienia, jednak tak naprawdę to aspekty wizualne i edukacyjne są w nim najważniejsze. Podwodne ujęcia – czy to archiwalne, czy stworzone na potrzeby owej produkcji – zachwycają i zapierają dech w piersiach. Majestat podwodnego świata, tak innego od życia na lądzie, wzbudza respekt i fascynację. Te podwodne królestwo w obiektywie kamery przeistacza się w nową rzeczywistość, o której niewiele wiemy i w której my, ludzie, jako gatunek, pozostajemy jedynie gośćmi. Valerie staje się naszą ponadprzeciętną przewodniczką, umożliwiającą bliskie spotkanie z tym obcym dla nas światem. Nie tylko pozwala nam go zobaczyć w najdrobniejszych szczegółach, z werwą i figlarnością bawiąc się z rekinami oraz innymi zwierzętami morskimi jak z dobrymi przyjaciółmi (sama tak często je określa), lecz także poznać i zrozumieć. Nikt inny dotychczas nie sprawił, że te zapierające dech w piersi, przerażające drapieżniki wydały się tak przyjazne i otwarte.

Sally Aitken okiem swojej kamery pozwoliła Valerie wystosować poruszający, wzruszający i ważny manifest, zachęcający do zmiany nastawienia. Oprócz jasno antyłowieckiego podejścia ta osiemdziesięciopięcioletnia kobieta daje świadectwo prawdziwej mądrości tych pięknych stworzeń. Uczy, że to nie rekin jest najniebezpieczniejszym gatunkiem, tylko człowiek, który bezzasadnie rości sobie prawo do terenów nienależących do niego. W tym wszystkim rekin – ciekawy, bardzo inteligentny, wyjątkowo bystry – pozostaje bezbronny wobec kłusowników oraz powoli wymierającej podwodnej fauny i flory, stanowiącej jego miejsce schronienia czy źródło pożywienia.

Oglądanie „Tańczącej z rekinami” to równie poruszająca, co wielka przygoda, zawierająca w sobie wielowymiarowe przesłanie, przepiękne zdjęcia oraz niecodzienną historię. W tym wszystkim spokój, stateczność i czysta mądrość płynąca z Valerie skłaniają do refleksji na temat życia, ale nie tylko własnego, osobistego, lecz także tego globalnego, w każdym zakątku Ziemi. Zadając sobie pytanie, jak wielki jest człowiek wobec natury lub gdzie jest jego miejsce w akcie jej własności, zapewne nigdy nie znajdzie się konkretnych i satysfakcjonujących odpowiedzi. Jednak może dostrzeże się, że na pewno jako gatunek nie jesteśmy na szczycie i – co najważniejsze – nigdy nie będziemy, jeśli nie uszanujemy innych, czasami groźniejszych lub potencjalnie niebezpiecznych stworzeń żyjących obok nas.

LITERATURA:

Broderic J.F.: „Paging New Jersey: A Literary Guide to the Garden State”. New Brunswick 2003.
„Tańcząca z rekinami” („Playing with Sharks: The Valerie Taylor Story”). Scenariusz i reżyseria: Sally Aitken. Zdjęcia: Ron Taylor, Judd Overton, Toby Ralph, Michael Latham, Nathan Barlow. Obsada: Valerie Taylor. Australia 2021, 95 min.