ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (427) / 2021

Maja Baczyńska,

WIERSZE

A A A
Jest nas wielu, myślimy tak: chcę mieć swoją pustynię, po której będę biegać. Piasek, którego łatwo będzie się nauczyć. Stać się kolorem żółtym, użyźnić go złotem. Nocami wpuszczać niebo na dno oka. Domknąć wszystkie zmysły ciszą. Zasiedlić pragnieniami pustkowia. I długie lata czekać, aż przybędą szamani i wszystkie je rozkradną. Bo szamanom przebacza się wszystko. Nomadzi potrzebują szamanów. Chcą słuchać przepowiedni zanurzonych w szarości kamieni. I wypalać swoje umysły w świętym słońcu.

*

1.

Tak, to w tamtym mieście poznałam człowieka, który miał rozmyte kontury. W każdym szukał potwierdzenia, kim jest i dla kogo. Płynął więc wśród stóp i dłoni, zawsze tak samo beztroski i zarazem spięty, popękany i jednocześnie nieskazitelny. Pijany, niewidzący i nieśmiertelny. Nad ranem po omacku poszukiwał w gładkich ciałach kobiet duchów przodków. Okadzał je papierosowym dymem, uświęcał czułością.

*

2.

W tamtą noc jedna z kobiet poprosiła o szczyptę głębi w jasnej szparze pod zamkniętymi drzwiami. O dotknięcie, które zbyt szybko nie ześlizguje się z brzucha. O głos, który szepcze do ucha, a nie w brzuch. O neony, które nie zgasną nad ranem zbyt szybko. O szklankę, której kolor nie zmienia się wraz z whisky. I o szklane wieże, w których kobiety takie, jak ona dają się zamknąć, o wieże, które pną się w górę, bo same chcą.

*

3.

Siedział tam, patrzył. Śmiał się ze mnie. Że orzechy rozgryzam zębami, że językiem badam ich fakturę. Że potem starannie oczyszczam dziąsła. Że maluję usta dziwnym i trupim niebieskim kolorem. Że pióro w uchu traktuję jak totem. Że nie umiem się posprzeczać, ani nie umiem przestać mówić. Że taka jestem, jaka jestem. Z łatwością zasypiam, z trudnością sama. A potem płakał, że nie każdy to rozumie. Tylko taki jak on uliczny szaman.

*

4.

W szklanej wieży porcelanowa lalka śpiewała: „A koło zatoczą ptaki, a koło zatoczą ptaki i przez moje niebo przepłyną. I uwiją gniazdo w głowie człowieka skrytego pod moją jasną skórą. I będą tam żyć, będą się gzić, będą śnić. I po prostu będą. I gdy zły człowiek przyjdzie, i gdy zły człowiek przyjdzie lub ten dobry stanie się zły, ptaki zatoczą koło, a potem odfruną. A gdy nie uradzą czyichś drwin, z grzbietu je zrzucą. Ale czerpanej ze mnie czułości nie opuszczą, ukryją w piórach i przed wiosną żadnego nie zgubią”.

*

5.

Nie będzie złych nocy, gdy ulice rozpalimy niebem rozlewanym na butelki. I zbudujemy tipi z nigdy niewysłanych pocztówek, nieuważni w zabawie jak dzieci. I odgadniemy imię wilka, którego ktoś nie oswoił lub nieopatrznie pozostawił narysowanego kredą na murze. I weźmiemy wszystkie stare namiętności na plecy i ruszymy w świat, ograniczony nazwą miasta, pełen cudzych rytuałów odprawianych w zakamarkach.

*

6.

Wędrowali ulicami startymi jak podeszwy butów bardzo spracowanych ludzi; w ich zagłębieniach poszukiwali kołysek, w których uśpiono dusze nieukochanych dzieci – ich ciała wyrosły, lecz już nigdy więcej nie zamieszkał w nich żaden człowiek, gdy którąś z dusz odnaleźli, pukali cztery lub więcej razy w jezdnię, tak długo, aż zaczynała się mienić srebrem; potem wynosili te, które usnęły, z niewidzialności wydobywając z nich kszałty małej sikorki, żółtej ćmy i psa, który nie umiał ani lizać, ani warczeć na ludzi. Wypuszczali je na wolność, czyniąc tajemny znak miłości i zgody na jej brak, gdy ożywienie nie wystarcza.

*

7.

I widzę rzeczy, których nigdy być nie mogło i nie ma, a nawet te, które mogłyby być, a się nie zdarzyły. Tego chłopca, co bezmyślnie pił i całował. I tego, co palił i zapominał gasić niedopałki. I tę dziewczynę z motylem wytatuowanym na plecach, co bardzo pragnęła walczyć o swoje. I tę drugą, co tańczyła do reggae dla nieobecnego męża, nie zważając, że ta pierwsza raz płacze, raz z niej drwi. I widzę porcelanowe lalki w szklanych wieżach, co zamiast drinków sączą cudze łzy, a w kserokopiarkach kopiują podania o miłość, intonując plemienne pieśni o czułości.

*

8.

Szaman był tygrysem. Był tygrysem i węszył. O pewnych porach czaił się w duszy młodych dziewcząt, młodszych chłopców. Nazywał ich braćmi, nazywał ich siostrami. A potem wchodził w ich ciała i uczył pokory; że nie wystarczy kochać, że trzeba jeszcze umieć miłość opuścić, aby do niej powrócić jako wojownik, jako ten dorosły.

*

9.

Zostawmy tych drugich ludzi. Zostawmy ich i nie uczmy ich więcej prawd kamieni na pustkowiu. Nie wyrywajmy sobie piór za nich. Nie łapmy za skrzydła motyli w miejskich ogrodach, aby ktoś z nich mógł przemówić w obronie kwiatów. Nie rozlewajmy wody, o którą prosił nieznajomy starzec, spiesząc się na umówioną godzinę w gabinecie luster. Choć jego utyskiwania nas nużyły, jego jednego warto było napoić i dać sobie przepowiedzieć przyszłość.

*

10.

Zanurzam się w konsystencji błękitnego pióra, starannie sprawdzam układ lotek. Szaman powiedział, że wiatr mieszka w sprawach najlżejszych. Że tam, gdzie nic nam nie ciąży, tam odwiedza nas co i rusz jakiś Święty.

*

11.

Tymczasem duchy tych mniej chcianych przodków zjadają ludzi łyżeczka po łyżeczce, niektórych z trudem przełykają, żadnego nie połkną w całości. Zdolność parzenia herbaty drżącą ręką ością staje w gardle demonom przeszłości.

*

12.

Na mojej pustyni przesypuję piasek. Robię to systematycznie, starannie badając strukturę ziaren. Zakopuję miasta, odkopuję kurhany. Szkicuję plemiona, które nigdy nie opuściły słońca. Poszukuję istot spopielonych. Czuję zapach dzikich psów pod ziemią. Wszystkie wyśniły czyjąś samotność i w imię panów zostały jej złożone w ofierze. Gdy nadejdzie pustynna burza, zaśpiewam im pieśni nomadyczne. Będą pełne kochających ludzi. Wraz z deszczem spadną szamani, ożywią psy i po raz ostatni uwolnią je spod ziemi.

*

A kiedy rozpoznasz w tłumie błękitnego człowieka, nigdy więcej nie zalęgnie się w tobie płacz, którego nie umiałbyś wyrazić lub zaprzestać, ani żadne sprawy niewygaszone. Pozostanie niebo, który nie musi mieścić w sobie żadnego nieba. Pozostanie pustka, która nic nie wypełnia, bo jej tak naprawdę nie ma. A człowiek pokocha człowieka. A człowiek zniknie w czas zniknięcia. A świat przeminie, a błękit przetrwa.