ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 listopada 21 (429) / 2021

Magdalena Piotrowska-Grot,

'W KTÓREJ SPORO SIĘ KOŃCZY, A JESZCZE WIĘCEJ ZACZYNA' (ANNA GACEK: 'EKSTAZA. LATA 90. POCZĄTEK')

A A A
Niezwykle rzadko zdarza mi się sięgać po tak zwane książki czytane dla przyjemności – przyjemności pojmowanej jako coś lekkiego, przyjemnego właśnie, odrywającego od codzienności. Lekturowa przyjemność leży dla mnie zupełnie w innych aspektach czytanych książek – komentujących nieubarwianą rzeczywistość, przewrotnych, emocjonujących, diagnozujących, oryginalnych. Przyjemność „Ekstazy” to przyjemność oderwania, przeniesienia się w czasie, dla czytelniczek, czytelników z pokolenia X i Y to wspomnienie beztroskiej młodości, odkrywania nowego, wolnego świata, ale też dziś odbierana zupełnie inaczej diagnoza mechanizmów kapitalizmu i ich wpływu na branżę artystyczna (bo Gacek nie stroni od wycieczek poza ramy świata muzyków). Książka ta okazuje się więc przyjemna jedynie pozornie, wystarczy się w nią czytać, by odkryć, iż tytuł nie jest przypadkowy czy jednoznaczny.

Książka Anny Gacek „Ekstaza. Lata 90. Początek” nie jest zaskoczeniem. Nie jest zaskoczeniem dla słuchaczy jej audycji w radiowej Trójce, dla fanów jej działań w mediach społecznościowych po głośnym rozstaniu dziennikarki z tą właśnie stacją (choć, nie tylko ja zapewne, odnoszę wrażenie, że właściwie Gacek rozstawała się z zupełnie inną Trójką niż ta, w której spędziła lata swojej pracy i rozwijała swoją radiową karierę), nie zadziwi tych, którzy słuchali przeprowadzanych przez nią wywiadów, ani tych którym jej instastories towarzyszyły w czasie lockdownu. Dobór tematów, dziennikarska swada, swoboda poruszania się po mapie popkultury ostatnich trzydziestu lat nie są w tym przypadku zaskakujące ani odkrywcze. Przyjemność lekturowego obcowania z „Ekstazą” nie wynika z możliwości odkrywania nowego, z badawczej dociekliwości autorki, która oto niczym archeolog opowie nam o początku lat 90. coś, czego nie wiemy. Nie oznacza to także, że wszystkie opowiedziane w książce historie znamy na pamięć – każdy znajdzie tam jakieś fakty, na które wcześniej się nie natknął (dla mnie to choćby historia powstania zespołu Pearl Jam, reklama Pepsi z udziałem Madonny czy tajemnica ukrytej w cieniu twarzy jednej z supermodelek odpowiedzialnych za sukces teledysku do „Freedom” George’a Michaela). Skoro nie chodzi o odkrywanie, oryginalność i zaskoczenie, to o co może chodzić w książce, która bez wątpienia stanowi nie tylko ważną część powrotów do końcówki ubiegłego stulecia, ale i swego rodzaju wstęp do aktualizacji i retroaktywnego odczytania zdarzeń i procesów, które niezaprzeczalnie i bezpowrotnie ukształtowały kulturę lat dwudziestych XXI wieku (bo jak oglądać w pełni świadomie serial „Pose”, nie znając nie tylko utworu, ale teledysku „Vogue” Madonny)?

W kwestii swoistej zmiany formy przekazu nasuwa się nam pytanie, czy Gacek przekonuje bardziej jako dziennikarka na papierze niż w eterze. Moim zdaniem nie do końca, przyzwyczaiłam się do słuchania (ale już jest audiobook nagrany przez autorkę, więc można to szybko skorygować) jej głosu, intonacji, dygresyjności, dynamiki – i pozornie sposób narracji książkowej nie odbiega od tego, w jaki Gacek realizuje się dziennikarsko, w wywiadach, filmach towarzyszących kolejnym „Aksamitom” (które kiedyś dostawaliśmy w formie radiowej audycji, a dziś pojawiają się w każdy poniedziałek w formie playlisty dostępnej w serwisie streamingowym Spotify). Choć odpowiedź na pytanie, czy sama książka może stać się źródłem lekturowej przyjemności, zawarta jest w tej książce – i niezaprzeczalnie jest to odpowiedź pozytywna.

Co zmienia w naszym odbiorze inne medium, odmienna nieco forma przekazu i ciągłość opowieści? Dlaczego tak ważne jest napisanie książki, którą zapewne po części już słyszeliśmy w ramach audycji i wywiadów, spisanie historii, które nie są tajemnicą, przeprowadzenie znanych przedstawicielkom i przedstawicielom kulturoznawstwa czy nauk społecznych diagnoz? Napisanie książki jest w tym przypadku kwestią wyboru i pewnej ważkiej manifestacji (nawet jeśli nie była ona zamierzona) – polega ona nie tylko na opowiedzeniu o swojej dziedzinie, zebraniu wiedzy, przemyśleń i doświadczeń lat spędzonych jako obserwatorka branży muzycznej, ale także na odsłonienia kawałka siebie, swoich pasji, fascynacji (wszak nie bez powodu w książce dominują informacje o najsłynniejszych projektantach mody, fenomenie Nirvany czy niedocenianej Courtney Love). To też opowieść dziennikarki, która nie musi w końcu odpowiadać na pytania, jak to jest pracować z Wojtkiem Manem czy Markiem Niedźwieckim, która może swoim, indywidualnym głosem opowiedzieć o tym, na czym się zna. A niestety, niejednokrotnie właśnie takie redakcyjne „plotki” najbardziej interesowały osoby, które prowadziły rozmowy czy wywiady z dziennikarką. „Ekstaza” to także silny głos kobiecy; choć nie jest to książka w jakikolwiek sposób feministyczna, to nie tylko w książce, także w towarzyszącej jej kampanii promocyjnej słychać ów kobiecy głos, który niezaprzeczalnie może dziś wybrzmieć dzięki bohaterkom i bohaterom książki.

Skupmy się więc na chwilę na tych, którzy znaleźli się w gronie najistotniejszych postaci „Ekstazy”, zaczynając od kobiet właśnie. To oczywiście przede wszystkim inicjatorki zmian, torujące niejako drogę kolejnym pokoleniom, czasami zaś tkwiące w narzuconym przez lata status quo. Na kartach książki powraca więc Madonna, jej wzloty i upadki przewijają się przez całą publikację, ale Gacek nie pisze o królowej popu w poszukiwaniu sensacji, a raczej żeby zdefiniować, na czym polegała siła kobiety, która utrzymała się w branży tak długo, a mimo zmian i trudności przez lata zdawała się posiadać i wciąż aktualizować przepis na sukces (poświęcony głównie Madonnie rozdział 8, „Ten, w którym słowo fuck pada czternaście razy [i więcej]”,jest bodaj najlepszym w całej książce). To także, zapewne celowo umieszczone w książce, inne postaci kobiece, które okazały się na tyle silne, wytrwałe, biegłe w grze, w którą gra show business, iż w pewien sposób stały się nie tylko ikonami lat 90., ale wyznaczają do dziś pewne stałe punkty odniesienia w odczytywaniu popkulturowej mechaniki. Mam tu namyśli zarówno supermodelki oraz swoistą ewolucję, w wyniku której zmienia się ich społeczna rola (warto przeczytać historie o rozwoju kariery Kate Moss), jak i Annę Wintour czy Courtney Love. Nie oszukujmy się, Gacek pokazuje nam kobiety, które muszą przetrwać w świecie podyktowanym i wykreowanym przez mężczyzn, w wyniku czego nieco przypomina nam, co doprowadziło do stereotypowego, mszczącego się na współczesnym społeczeństwie do dziś, obrazu „silnej kobiety” – zimnej, bezwzględnej, kontrowersyjnej.

Nie chodzi jednak w książce Gacek tylko o głos, brzmiący jak dobre tło do rozmowy o równości kobiet w tej niezwykle wymagającej i ostatecznie przemocowej wciąż branży. Kluczem do odczytania nie staje się też pokazanie reportersko-komentatorskiej perspektywy kobiecej w polskim dziennikarstwie radiowym, także wciąż jakoś przez mężczyzna zdominowanej czy kształtowej, szczególnie zaś w przestrzeni muzycznej sceny alternatywnej. Choć to fakt w dzisiejszej Polsce dość istotny, to Gacek nie czyni ze swojej książki jakiejś branżowej manifestacji czy wendety. To jedynie kontekst, który w trakcie lektury i śledzenia towarzyszącej książce strategii promocyjnej można usłyszeć. Sprowadzanie jej jednak tylko do tego kontekstu byłoby nadużyciem. Niemniej książka ta, ale też zainteresowanie, które wywołała, stanowi ważne zjawisko na polskim rynku wydawniczym. Kilka istotnych elementów składa się na tę, nie bójmy się tego słowa, unikatowość i ważkość (choć teoretycznie nie brakuje nam podobnych książek) perspektywy narracyjnej, którą przedstawia nam Gacek.

Książka jest napisana niezwykle lekko – czyta się ją jak zbiór anegdot, okraszonych niejednokrotnie ironicznym, ostrym komentarzem („Próżny, narcystyczny Hutchence szczególnie boleśnie odczuł brak zainteresowania nową muzyką grupy. Nie był bez winy. W dobie nowych idoli, dość osobliwie definiujących higienę osobistą i styl, on starannie wystylizowany, elegancki, wyglądał jak ktoś, kto przespał rewolucję w ubraniach Najlepszych projektantów” [s. 154-155]), skomponowanych tak, by tworzyły swoistą całość, jednym razem zabawnych, innym – dramatycznych, niezaprzeczalnie oddających ducha tej minionej epoki. Nie ma tu wielkich diagnoz, ocen, ale nie brakuje interpretacji faktów. To przyjemna lektura, którą można właściwie przeczytać dwutorowo. Jedni po prostu uprzyjemnią sobie dzięki niej kilka wieczorów, inni – przyjrzą się temu, co pomiędzy, zadadzą tej książce i wydarzeniom, które zostały niej ukazane, szereg pytań nie tylko o to, co minione, ale także o to, jak kształtuje się dzięki temu teraźniejszość. Książka udziela kilku takich odpowiedzi, ale przede wszystkim działa trochę na zasadzie hipertekstu.

Warto bowiem czytać ją z odpaloną w pobliżu przeglądarką internetową, odświeżyć sobie zmieniające oblicze mody okładki „Vogue’a”, odtworzyć teledyski Nirvany, odsłuchać ponownie „Walk this way” Aerosmith, znając kontekst i atmosferę, w której zespół sięgnął po przymierze z rapem. Pośrednio więc książki tej słuchamy i ją oglądamy – uruchamiając szereg kolejnych linków. Towarzyszyć nam będą w tej lekturze także przełomowe zjawiska muzyczne, które utrzymywały się na światowych listach przebojów przez lata czy wręcz całe dekady. Gacek ma też specyficzna umiejętność zarażania – jestem przekonana, że po przeczytaniu tej książki większość odbiorczyń i odbiorców powróci do pierwszej serii „Miasteczka Twin Peaks”, posłucha najistotniejszych utworów Madonny czy sięgnie po ikoniczne modowe czasopisma. Z kultura popularną jest bowiem tak, że możemy nie przyznawać się do jakichkolwiek relacji z jej wytworami, ale nie jesteśmy w stanie przed nią uciec. To trochę tak, jak z niebieskim swetrem w scenie z filmu „Diabeł ubiera się u Prady”. Nawet jeżeli ściągasz z wieszaka pierwszą lepszą rzecz „w twoim stylu”, nie przygotowując się do zakupu i nie śledząc nowości największych domów mody, będąc nieco ponad ten niepotrzebny, konsumpcjonistyczny zgiełk i przepych – stajesz się częścią machiny: za tym niebieskim swetrem, jak za sceną muzyki alternatywnej, stoi także sztab ludzi mainstreamu.

To, jak już zaznaczałam, nie jest opowieść jedynie o artystkach i redaktorkach. Nie zabraknie w książce także mężczyzn – tych, którzy przyczyniali się do tworzenia świata pełnego sprzeczności, tych, którzy przewodzili kulturowej rewolucji. Wszystko to utrzymane zostało w formie i tonacji sprzymierzającej wzorcowe artykuły z najlepszych modowych i muzycznych czasopism świata z rozpoznawalnym stylem autorki. Znajdziemy tutaj historie wielkich przyjaźni, gorących romansów, uzależnień, układów, katastrof. I choć mogłoby się tak wydawać, to nie pozostajemy jedynie z kilkoma zlepionymi w całość kontrowersjami i sensacjami. Materiał, który stał się podstawą tej opowieści, składa się na kompleksowy obraz pewnej minionej, ale wciąż jakoś nas dotykającej epoki (choć naznaczony stygmatami subiektywnego wyboru i nie da się nie dostrzec w nich sympatii i antypatii autorskich).

Wychodząc poza ramy książki – podobne „powroty” do przeszłości kultura przeżywa już od dawna w zintensyfikowanej formie i nie chodzi mi tutaj o modowy i nieprzemijalny vintage. Filmowe remaki i kontynuacje, wznowienia kultowych seriali z lat 80. i 90. XX wieku, powroty zapomnianych gwiazd, niezwykłe natężenie artystycznych (udanych lub nie) procesów recyklingowych. Oczywiście na potrzeby tego krótkiego tekstu nieco upraszczam opis zjawiska, ale chodzi jedynie o nakreślenie ramy, w której kiedyś audycje, a dziś książkę Gacek należy osadzić. Przy czym powrót autorki do lat 90. nie jest po prostu marketingowym chwytem czy powrotem nieprzewidywalnym. Jako osoba, która od lat zajmuje się tym tematem, obserwując nie tylko branżę muzyczną, o czym właściwie miałaby napisać swoją pierwszą książkę Anna Gacek?

Choć swego rodzaju retrospektywność jest w kulturę po prostu wpisana (bez względu czy chodzi o jej elitarne gałęzie czy egalitarne nurty) – zarówno w modzie, muzyce, jak i w poezji wszystko już było – to część, którą określamy mianem popkultury, zdaje się tkwić w tym kołowrotku nieco silniej i trwalej. Jej powroty rzadko będą refleksyjną reinterpretacją. Pandemia jednak zdaje się w naturalny i zgodny z logiką sposób napędzać i intensyfikować to zjawisko. Trudno bowiem zaprzeczyć, kiedy teraz ktoś poprzez swoją działalność artystyczną, czy po prostu codzienną aktywność, potwierdza tezę, iż dawniej było lepiej. Trwanie w lęku przed zupełnie nieoczekiwaną, ale raczej rysującą się w dość ciemnych barwach, przyszłością, odsyła nas niezaprzeczalnie w ramiona idealizowanej przeszłości. „Ekstaza” jednak przypomina nam, iż ta nostalgia jest złudna. Jak zaznaczałam, tytuł nie jest ani jednoznaczny, ani przypadkowy. To bowiem nie tylko czas rewolucji, zmiany, wyzwolenia (co również sprawia, że tematyka okazuje się dla nas pociągająca), ale także ekonomicznego kryzysu, nieraz bolesnego doświadczania nowego porządku gospodarczego i artystycznego, bezlitosnych, wyniszczających, łamiących życia i kariery skutków sławy czy nieograniczonej niemal dostępności do środków odurzających. To więc także historie zależności, uzależnień i ludzkich dramatów.

Książka jest warta polecenia, choć moim zdaniem satysfakcję z jej lektury będą mieć przede wszystkim czytelniczki i czytelnicy, którzy w latach 90. wchodzili w nastoletniość czy dorosłość, więc końcowe roczniki tak zwanego pokolenia X i pierwsze pokolenia Y. Trzeba bowiem ten czas nie tylko znać, ale po prostu pamiętać, żeby poczuć atmosferę i fascynacje, które stoją za powstaniem tej książki i za opowiedzianymi w niej zdarzeniami. Można także przeczytać ją dość powierzchownie, ale nabiera ona prawdziwej jakości, kiedy jednak wzbogacimy ją o polityczno-społeczne, ekonomiczne i kulturowe konteksty, nie tylko tej minionej epoki, ale także czasów nam współczesnych.

To jednak przede wszystkim nie tylko książka, ale swoisty pakiet, który albo w całości kupimy, albo kategorycznie odrzucimy. Na ów pakiet składają się specyficzny styl autorki i jej estetyczne zamiłowania (uwidocznione już w kolorowej i nieoczywistej, celowo łączącej przenośne znaczenie, elegancję i kicz okładce), wydarzenia towarzyszące premierze książki (premierowe spotkanie fantastycznie poprowadziła Maria Peszek), określone gatunki muzyczne, modowe smaczki, mainstreamowe i, znajdujące się na przeciwnym biegunie, całkowicie niszowe filmy i seriale. Nie ma wątpliwości, że „Ekstaza” to właśnie taki czytelniczo-autorski układ – oparty na zasadzie „wszystko albo nic”.
Anna Gacek: „Ekstaza. Lata 90. Początek”. Wydawnictwo „Marginesy”. Warszawa 2021.