ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (431) / 2021

Przemysław Pieniążek,

BAJKOWA PSYCHODELA (PINOKIO)

A A A
Po latach Kultura Gniewu wznawia kultowego „Pinokia”, czyli opus magnum w dorobku Vincenta Paronnauda: francuskiego scenarzysty, rysownika i filmowca znanego także jako Winshluss. Powstający w latach 2003-2008 komiks (początkowo drukowany na łamach magazynu „Ferraille Illustré”) otrzymał główną nagrodą na festiwalu w Angoulême, do dziś nie tracąc nic ze swojej siły wyrazu. Pomimo przywoływania wątków, postaci oraz fabularnych rozwiązań znanych czytelnikowi z lektury klasycznego dzieła Carla Collodiego (czy z Disnejowskiej adaptacji datowanej na rok 1940), reinterpretacja Winshlussa wprowadza do prezentowanej opowieści totalitarny kontekst, wyraźnie wybrzmiewający nutą dekadencji oraz zepsucia.

W wersji zaproponowanej przez Francuza Geppetto jest dyplomowanym wynalazcą tworzącym w domowej piwnicy swoje arcydzieło. Cały wic polega na tym, że zamiast drewnianej, magicznie ożywionej marionetki mężczyzna buduje robota o posturze małego chłopca, będącego de facto śmiercionośną maszyną bojową, której prototypem chciwy konstruktor stara się zainteresować wojsko. Tymczasem Jiminy, zapijaczony karaluch „wprowadzający się” do metalowego czerepu Pinokia, doprowadza do zwarcia w obwodach protagonisty, w wyniku czego zyskuje on świadomość. Bezwolnie przyczyniając się do makabrycznej śmierci wyuzdanej Swietłany Geppetto, milczący robocik opuszcza dom, wyruszając w pełną przygód podróż. Śladem „potomka” podąża zdeterminowany wynalazca, którego z kolei tropi inspektor Bob Javer, podejrzewający mężczyznę o bestialskie zamordowanie żony.

W warstwie narracyjno-wizualnej Winshlussowy „Pinokio” przemyca elementy czarnego kryminału oraz bezkompromisowej satyry społecznej, sowicie podlanej sosem brudu, rozkładu, przemocy i ekscesu (drużyna siedmiu krasnoludków jako banda sadomasochistów redukujących kolejne Królewny Śnieżki do roli adorowanych fetyszy seksualnych jest tego dobrym, choć nie jedynym przykładem). Karykaturalna kreska – będąca turpistycznym wariantem poetyki ilustracji z książek dla dzieci – świetnie współgra z poważną problematyką komiksu, atakując zmysły odbiorcy z godną podziwu mocą.

Pomijając otwierający album ciąg delirycznych rozważań inspektora Javera, sporadycznie występujące napisy i onomatopeje czy (utrzymane w szkicowej, czarno-białej poetyce) rubaszne scenki rodzajowe z udziałem Jiminy’ego, Winshluss stara się dochowywać wierności konwencji komiksu niemego, kumulując ciężar znaczeń, metafor oraz tropów interpretacyjnych w sekwencjach kadrów bądź w pojedynczych panelach. Wspomniana konwencja współgra tu z (ciągle pokutującym w naszej kulturze) poglądem, że „dzieci nie mają prawa głosu”. Z drugiej strony jednak subwersywna figura dziecka wymykającego się z pułapek, niepoddającego się ograniczeniom ani działaniom aparatów kontroli czyhających w świecie dorosłych, znajduje w tej graficznej (o)powieści dość wszechstronne zastosowanie.

Dla przykładu: jednym z przystanków w eskapadzie protagonisty jest fabryka zabawek, gdzie przy taśmie produkcyjnej w pocie czoła pracują maluchy. Każdy z opieszałych pracowników (zasypiający ze skrajnego zmęczenia) zostaje natychmiast wypatrzony przez mechanicznego nadzorcę i żywcem wrzucony do pieca. Oczywiście Pinokio pracuje bez wytchnienia i słowa skargi, wyrabiając grubo ponad normę, stając się tym samym pracownikiem miesiąca. Niestety, samozadowolenie bezdusznego, żującego cygaro prezesa fabryki szybko ustępuje miejsca przerażeniu, gdy akcje przedsiębiorstwa zaczynają gwałtownie spadać: mnożą się bowiem ofiary zabawek zmontowanych przez Pinokia na jego militarny obraz i podobieństwo. A wyzwoleni po eksplozji fabryki młodociani pracownicy (przedstawieni przez Winshlussa jako dysząca żądzą mordu rozwścieczona tłuszcza) ruszają tropem znienawidzonego kontrolera.

Kolejnym przystankiem w eskapadzie długonosego bohatera staje się Zaczarowana Wyspa, na którą trafia w towarzystwie nieletniego cwaniaczka, mającego za sobą traumatyczne doświadczenia (patologiczna rodzina, ucieczka z opresyjnej instytucji karno-wychowawczej, bezdomność i zabójstwo w samoobronie). Ale w tym cudownym parku rozrywki wszystko jest w stanie fizycznego i moralnego rozkładu: odziany w mundur antropomorficzny kaczor wręcza młodocianym gapiom chorągiewki (do złudzenia przypominające nazistowskie proporce, aczkolwiek swastykę zastąpiły skrzyżowane cukrowe laski), by chwilę potem zaprowadzić ich do cyrkowego namiotu, gdzie bezgłośna – z punktu widzenia/słyszenia czytelnika – przemowa naczelnego klauna nie pozostaje bez wpływu na milusińskich, przemieniających się w sforę wygłodniałych wilków. Ubrane w uniformy i uzbrojone w karabiny monstra zasilają odtąd szeregi armii uzurpatora, dokonującego krwawego przewrotu w tym niegdyś baśniowym (ale czy na pewno?) królestwie. Jednak mesmeryczny czar umalowanego indywiduum nie wywiera oczekiwanego wpływu na Pinokia, który ostatecznie zostaje powieszony na olbrzymim łakociu, cierpliwie czekając na zbieg okoliczności, dzięki któremu znów odzyska wolność i wyruszy na spotkanie swojego przeznaczenia.

Konsekwencje chorobliwej chciwości oraz megalomanii, problem przemocy seksualnej i fizyczno-mentalnego ubezwłasnowolnienia, ale także pęd ku zagładzie drogą wyznaczoną przez konsumpcjonizm, fanatyzm (nie tylko) religijny i antyludzkie ideologie napędzające tryby samopożerających się rewolucji – to zaledwie wyimek z długiej listy problemów poruszonych przez Winshlussa w ramach tej „bajki dla dorosłych”. Bajki, która jest smakowita niczym dorodne jabłuszko skrywające w sobie robaka bądź – zgodnie z halloweenową miejską legendą – piekielnie ostrą żyletkę. Mocna, ale potrzebna lektura. Polecam!
Winshluss: „Pinokio” („Pinocchio”). Tłumaczenie: Katarzyna Koła-Bielawska. Kultura Gniewu. Warszawa 2021 [wydanie II].