ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (435) / 2022

Marek S. Bochniarz,

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA DZIECI ('DZIECI SŁOŃCA' - 39. MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL FILMÓW MŁODEGO WIDZA ALE KINO!)

A A A
Majid Majidi w „Dzieciach słońca” – jednym z najbardziej poruszających i emocjonujących tytułów 39. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmów Młodego Widza Ale Kino! – dość zdecydowanie zmienił poetykę swojego kina, pozostając jednocześnie wiernym artystycznym ideałom i założeniom, które towarzyszyły mu przy realizacji „Dzieci niebios” czy „Kolorów raju”. Nowe podejście przyszło wraz z ewolucją i „umiędzynarodowieniem” jego kariery. Wielka, wieloletnia produkcja „Mahomet: Posłaniec Boga” i zagraniczny, indyjski projekt „Poza chmurami”, które zajmowały go w ostatniej dekadzie, wpłynęły na to, że zaczął zajmować się bardziej widowiskowymi aspektami filmu, a jego perspektywa na podejmowane problemy stała się bardziej globalna. Nadal jednak w centrum jego zainteresowań pozostaje dziecko jako najbardziej intrygujący i inspirujący go protagonista. Bo z pomocą swych młodych aktorów nieprofesjonalnych Majidi może eksplorować problemy egzystencjalne i społeczne w sposób, który byłby niemożliwy, jeśli patrzyłby na świat wyłącznie z perspektywy dorosłych. W „Dzieciach słońca” powraca do współczesnej irańskiej rzeczywistości, by podjąć problem jak najbardziej uniwersalny, by nie rzec – globalny. W statemencie filmu objaśnia go następująco: „»Dzieci słońca« to opowieść o dzieciach, które muszą pracować, by utrzymać swoją rodzinę. Obecnie w tej sytuacji znajdują się 152 miliony dzieci. Międzynarodowe organizacje prowadzą rozpaczliwą walkę, by pomóc tym młodych ludziom, którzy są ofiarami znęcania się i zostali pozbawieni prawa człowieka do edukacji. Przesłaniem »Dzieci słońca« jest to, iż my wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za te dzieci, z których wiele jest niezwykle utalentowanych, a wszystkie są wartościowe. Zwyczajnie nie można tolerować tego, że ich status społeczny i ekonomiczny skazuje je na przyszłość niewielu możliwości i marnych szans” (Majidi 2020).

Głównym bohaterem filmu jest chłopiec Ali, którego gra dwunastoletni, charyzmatyczny naturszczyk Rouhollah. Jego matka przebywa w zakładzie dla osób chorych psychicznie. Kolejne próby podejmowane przez Alego, aby móc się z nią choć na krótko spotkać, spełzają na niczym. Chłopiec odbija się od instytucji już na poziomie portierni, reprezentowanej przez przepracowaną i sfrustrowaną pielęgniarkę, skrajnie zirytowaną jego ciągłymi staraniami. Osamotniony Ali jest dzieckiem ulicy – nie ma własnego domu i wraz ze swoim „gangiem” chłopaków trudni się między innymi drobnymi kradzieżami. Jego drobne interesy i uliczny spryt zwracają nań uwagę lokalnego gangstera – starszego mężczyzny, który prowadzi działalność kryminalną pod przykrywką hodowli gołębi. Powierza Alemu odzyskanie skarbu. Aby dostać się do niego poprzez tunel, chłopiec musi zapisać się do Szkoły Słońca – instytucji charytatywnej, w której dzieci ulicy mają szansę na edukację. Mężczyzna kusi Alego tym, iż mając pieniądze, będzie mógł pozwolić sobie na mieszkanie i dzięki temu zabierze matkę z zakładu.

Przyjaciółką chłopca jest dziewczynka Zahra, która wraz z rodziną opuściła Afganistan. Jest zmuszona do drobnego handlu, który prowadzi w metrze – licząc się z tym, że w każdej chwili może zatrzymać ją policja. Z jednej strony Ali bardzo ją lubi, chce jej pomóc i stąd daruje jej w prezencie spinkę do włosów, a z drugiej pragnienie zdobycia skarbu jest tak silne, że nakłania on brata dziewczynki, Aboulfazla, do zapisania się do Szkoły Słońca, aby mu pomógł. Gdy dowiaduje się o tym Zahra – wpada w rozgoryczenie. Próbuje wyjaśnić Alemu, o jaką grę toczy się stawka – o to, że jej rodzina może zostać deportowana.

Pod względem metaforycznej drogi – podróży bohatera, jaką mają do pokonania protagoniści – „Dzieci słońca” wiele łączy z filmami, które Majid Majidi zrobił przed zajęciem się olbrzymim projektem o proroku Mahomecie. W „Wierzbie” niewidomy Youssef – zajmujący się literaturą wykładowca akademicki – w poetyckiej formie zwraca się do siły wyższej z prośbą o odzyskanie wzroku, który stracił jako chłopiec. Nieoczekiwanie pojawia się niewielka szansa na przywrócenie widzenia. Youssef przechodzi operację za granicą i już jako osoba widząca powraca do kraju. Odzyskanie wzroku odmienia go – lecz na gorsze. Na miejscu nie przypada mu do gustu wygląd żony, tak dotąd darzonej przez niego szacunkiem i miłością. Bardziej interesuje go urodziwsza od małżonki młoda studentka. Swoim niepoważnym zachowaniem rozbija własną rodzinę i zostaje sam. Rozgoryczony dotychczasowym życiem, postrzeganym przez niego jako beznadziejne i zmarnowane na pozbawione sensu działania, odsuwa się od uniwersytetu, unika uwielbiających go studentów, porzuca karierę zawodową i w desperacji pali nawet prywatną bibliotekę. Gdy czyta we wzburzeniu list od przyjaciela poznanego w europejskiej klinice, zdającego mu relację ze stopniowej, nieubłaganej degeneracji widzenia, nagle ponownie traci wzrok. Odnajduje wtedy napisaną wcześniej „prośbę do boga” i zbyt późno uświadamia sobie, iż zmarnował wybłaganą, drugą szansę na inne życie. Gdy był niewidomy – był tak naprawdę szczęśliwy, lecz nie potrafił tego dostrzec i na tym polegała jego prawdziwa ślepota. Z kolei w „Pieśni wróbli” biedny wieśniak Karim traci pracę na farmie strusi. Próbując naprawić zepsuty aparat słuchowy córki, wyrusza do Teheranu, gdzie z przypadku zaczyna zarabiać przewożąc ludzi na swoim motorze. Mijając plac budowy, zauważa, że ludzie wyrzucają niepotrzebny złom, i pyta, czy może coś sobie zabrać. Odtąd zaczyna gromadzić składowisko śmieci, obrastając w pozorne i marne bogactwo materii. Karim nie chce się przy tym niczym dzielić z sąsiadami, nie pozwala też swoim dzieciom dotykać zgromadzonych przedmiotów z odzysku. W pewnym momencie wpada między stosy złomu, który go przygniata. Przeżywa ten wypadek i kolejne miesiące spędza poobijany z nogą w gipsie. Z tej perspektywy zaczyna dostrzegać popełnione błędy – w tym i to, w jak przemocowy i okrutny sposób traktował własnego synka. Odsunięty od codziennych zmartwień Karim uczy się na nowo bycia człowiekiem – w tym i tego, że powinien zdobyć się na wsparcie innych, gdy przydarzy się im nieszczęście. Czasem pomoc może polegać choćby i na zaśpiewaniu piosenki.

W „Dzieciach słońca” śledzimy z kolei, jak wszelkie starania Alego i otaczających go ludzi zwracają się przeciw nim. Zdobycie skarbu zdaje się pod tym względem bardzo iluzorycznym i niemożliwym do zrealizowania marzeniem o szczęściu – ponownym zamieszkaniu z chorą psychicznie matką. Chłopiec zostaje po kolei opuszczony przez swoich przyjaciół – w tym i Zahrę, gdy grupa migrantów podejmuje wspólną decyzję o powrocie do Afganistanu. Co może czekać dziewczynkę w rozdartej konfliktem ojczyźnie? Podobnie tragiczny los dotyka pracowników i wychowanków Szkoły Słońca. Dyrektora i nauczycieli trapią problemy ekonomiczne, przez co placówka zalega z opłatami za budynek. Próbują za wszelką cenę uniknąć eksmisji i organizują przedstawienie artystyczne, zapraszając dotychczasowych sponsorów, aby przyszli i im raz jeszcze pomogli. Nie udaje im się jednak uzyskać oczekiwanego zainteresowania i „grają” do prawie pustej publiczności. Ostatnia szansa okazuje się tak naprawdę gorzkim pożegnaniem. Podobnie jest w przypadku samego dyrektora, który w tajemnicy planuje karierę polityczną, przygotowując kandydaturę na urzędnika miejskiego, aby – jak przekonuje jednego z nauczycieli – w ten sposób móc zdobyć środki dla szkoły. Mężczyzna odpowiada mu jednak chłodno: „Tak właśnie mówią na początku kandydaci”.

Krytycy z jednej strony zwrócili uwagę na to, że Majidi w „Dzieciach słońca” zajmuje się rzeczami dla niego nietypowymi – budowaniem napięcia niczym w thrillerze i elementami wizualnej widowiskowości – i taki charakter dostrzegli w pełnej dynamiki scenie kradzieży, która otwiera film. Z drugiej strony zarzucili Irańczykowi słabą reżyserię i to, że jego film jest bardzo przewidywalny – wskazując niemniej na świetnych aktorów, „ratujących” tę produkcję. To dość dziwne, wręcz schizofreniczne zarzuty – pokazujące zupełny brak zrozumienia dla procesu realizacji filmu. Majidi spędził większość czasu preprodukcji na castingu, przesłuchując przez cztery miesiące ponad trzy tysiące dzieci, by odnaleźć odpowiednie osoby do obmyślonych przez niego postaci. Potem przygotowywał swoich naturszczyków, budując obopólne zaufanie. Charyzmatyczny Rouhollah – tak, jak odgrywany przez niego Ali – jest osobą, która ma w sobie bardzo dużo determinacji i chce dać z siebie więcej niż inni. To naturalny lider, który dominuje na ekranie, przykuwając uwagę widza. Z kolei Shamila i jej brat Abolfazl również w rzeczywistości są afgańskimi imigrantami – dziećmi ulicy dzielącymi czas między pracę i szkołę. Do filmu wnoszą własne doświadczenia, przydając ekranowej prawdy. Aby jednak ci dziecięcy aktorzy tak dobrze zagrali, musieli być odpowiednio poprowadzeni. Z kolei sam przebieg wydarzeń, który dziennikarze uznali w „Dzieciach słońca” za dość przewidywalny, mnie jednak zaskoczył. Co prawda znając inne filmy Majidiego, łatwo było odgadnąć brak jednoznacznego, szczęśliwego (i przez to fałszywego) zakończenia tej opowieści, ale droga wiodąca do finału oferowała wiele dość nieoczekiwanych sytuacji. I na tym właśnie polega jakość „Dzieci słońca” – że w trakcie seansu nie wiemy, co za chwilę może się wydarzyć, lecz gdy ma to w końcu miejsce – zdaje się to nam jak najbardziej realistyczne, wręcz „jedynie możliwe”. Inne rozwiązania poszczególnych wątków należałyby raczej do sfery marzeń Alego i Zahry. Fantazje i nadzieje reżyser pozostawia jednak w sferze potencjalności – aby tym silniej mógł poruszyć widza. Nie chodzi przy tym wyłącznie o zbudowanie empatii i wzbudzenie współczucia do postaci, ale także o odwołanie się do naszego sumienia. Bo Majidi został adwokatem sprawy pracujących dzieci ulicy i – podobnie jak nauczyciele Szkoły Słońca – poczuł, że ma do wypełnienie pewną misję. W „Dzieciach słońca” nie stworzył – tak, jak do tej pory – pięknej, poruszającej przypowieści o ludzkim losie. Tym razem zajął się eksperymentem na pograniczu kina gatunkowego i kina niefikcjonalnego. Nic dziwnego, że zmiana podejścia i wybranie nowej estetyki trochę zaskoczyła (i zraziła?) krytyków.

Międzynarodowy Festiwal Filmów Młodego Widza Ale Kino! to jedno z nielicznych wydarzeń kulturalnych w Polsce, które regularnie prezentują nowe kino irańskie (innym jest Warszawski Festiwal Filmowy). Jako że tak charakterystyczne dla tej kinematografii jest duże zainteresowanie reżyserów i reżyserek bohaterami dziecięcymi przejawiające się w częstym wybieraniu ich na protagonistów i protagonistki, polska premiera „Dzieci słońca” właśnie na tym festiwalu wydała mi się dość naturalnym miejscem prezentacji nowego, jakże wspaniałego i poruszającego filmu Majida Majidiego.

LITERATURA:

„Sun Children Press Book”. France 2020.
„Dzieci słońca” („Khorsid”). Reżyseria: Majid Majidi. Scenariusz: Majid Majidi, Nima Javidi. Obsada: Javad Ezati, Ali Nassirian, Tannaz Tabatabayi, Roohollah Zamani i inni. Iran 2020, 99 min.

39. Międzynarodowy Festiwal Filmów Młodego Widza Ale Kino! 5-12.12 (online).