ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 marca 6 (438) / 2022

Grzegorz Marcinkowski,

TEORIA POZA TEORIĄ ('LYOTARD, DERRIDA, HILLIS MILLER I INNI. KALIFORNIJSKA TEORIA KRYTYCZNA. ANTOLOGIA TEKSTÓW')

A A A
Teoria stała się cokolwiek przestarzałym pojęciem. Wizja holistycznego oglądu coraz częściej ustępuje miejsca doraźnym interwencjom, a metodologiczna spójność, której wymóg podkreślały jeszcze nurty wywodzące się ze strukturalizmu, została posądzona o totalitarne i władcze uroszczenie, zapoznające wielość języków, w jakich układa się teoretyczny namysł. Jak mówić o szkołach teoretycznych, nurtach i konwencjach z jednoczesną świadomością, że wizja heurystycznej spójności to przestarzałe marzenie? Jesteśmy cynicznymi i rozczarowanymi beneficjentami zmiany, która nigdy nie nadeszła. Stąd próby ożywienia kulturowego fermentu ostatnich dekad XX stulecia zdają się jedyną drogą do zdania sobie sprawy, że teoretyczna wyobraźnia nie musi plasować w kłopotliwym zawieszeniu między interwencjonizmem a abstrakcją.

Dorobek Szkoły Krytycznej z Uniwersytetu w Irvine jest pokaźny i ukazujący w przejrzysty sposób recepcję filozofii kontynentalnej w USA, która przebiegała w opozycji wobec dominacji filozofii analitycznej i nowego historyzmu. Z kalifornijską uczelnią związani byli poprzez prowadzone seminaria myśliciele tacy jak Jacques Derrida, Jean-François Lyotard, Jean-Luc Nancy, J. Hillis Miller czy Murray Krieger. Prowadzone przez nich studia, wraz z instytucjonalizacją badań w postaci stworzonego Instytutu Teorii Krytycznej, oscylowały wokół szeroko pojętej teorii kultury, mediów, prawa, literatury. Niezwykle cenne były próby namysłu nad statusem nauk humanistycznych w kontekście bujnego rozwoju fizyki teoretycznej i biologii. Antologia pod redakcją Ewy Bobrowskiej, Moniki Murawskiej i Magdaleny Rudkowskiej wykazuje się daleko posuniętą reprezentatywnością, daje wyrazistą panoramę skali tematów i języków teoretycznych, którymi posługiwali się związani z kalifornijską placówką badacze. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że wiele tekstów debiutuje w polskim obiegu teoretycznym, co może dać asumpt do cennych nawiązań.

Mówienie tu o teorii krytycznej jako pewnej jedności zakrawa na paradoks. W przypadku „szkoły” z Irvine mówimy właściwie o recepcji dwóch myślicieli, których dorobek krytyczny pozostaje do siebie niesprowadzalny i których języki teoretyczne sytuują się na dwóch krańcach spektrum. Wystarczy porównać ze sobą dwa najsłynniejsze pojęcia stworzone przez filozofów: derridiańską „różnię” i lyotardowskie „poróżnienie”.

„Różnia” opisuje ruch samego pisania, które nigdy nie może się ze sobą pogodzić, żywioł nietożsamości tkwiący w samym tekście jako dokumencie pisanym, poddanym konieczności iteracji, powtórzenia i nietożsamości. Współobecność pisania i tekstu, znaku i performatywu ulega zakwestionowaniu, otwierając nas na całą gamę znaczeń „różni”, która jest jednocześnie odwlekaniem semantycznego spełnienia, jak i procedurą, za pomocą której procesualność pisania rozrywa znaczeniową jedność tekstowego artefaktu. Materialność znaczącego, podatność wszelkiego pisania na wewnętrzne sprzeczności, których nie sposób reintegrować w akcie jakiegoś uspójnienia, nieodłączne od aktywności ecriture opóźnienie, wyrwa między znaczącym a znaczonym świadczą o tym, co wielokrotnie podkreślał Derrida, że dekonstrukcja jest bardziej czymś, co przydarza się samemu tekstowi, niż metodologicznym narzędziem bądź spójnym procederem badawczym. Inaczej zdają się rozumieć dekonstrukcję jej rozmaici akolici, którzy traktują ją jako niezwykle podejrzliwą praktykę lekturową, w wyniku której pojęcia i obrazy proponowane przez sam tekst obracane są nijako przeciw niemu. Nie sposób ocenić, na ile taka zredukowana dekonstrukcja różni się od wnikliwej retorycznej analizy tekstu. Takie zresztą było przekonanie Paula de Mana i szkoły z Yale, która próbowała pojednać dekonstrukcję z analizą tropologiczną. Tak czy inaczej w kontekście dekonstrukcji nie sposób mówić o jedności metodologicznej lub teoretycznej spójności; to raczej ciąg interpretacyjnych interwencji, których nie da się pojednać w wizji jakiegoś kierunku, szkoły czy prądu.

Refleksja Lyotarda z kolei, jak wynika z jego głównego dzieła „Poróżnienie”, skupiała się na wittgensteinowskim pojęciu gier językowych, które jednakże u francuskiego filozofa podległo daleko idącym przeobrażeniom. Lyotarda interesowały krach idei jedności nauki i wzajemna niesprowadzalność do siebie dyskursów opisujących człowieka, takich jak prawo, filozofia, nauka, etyka czy estetyka. Przedmiot namysłu nad człowiekiem zniknął przy jednoczesnej proliferacji dyskursów, stanowiących, każdy z osobna, swoistą grę językową, opartą na tworzeniu się wspólnot interpretacyjnym, z których każda posługuje się innym kodem. Wiążący się z tym upadek wielkich narracji łączył Lyotard z wyłonieniem się kondycji ponowoczesnej, której opisowi poświęcił wiele energii. „Poróżnienie” to immanentny moment kultury, w której dyskusję zastąpiła grupowa identyfikacja, a propozycje konsensusu widmo kontekstualnej spójności. Nie ma chyba lepszego niż lyotardowskie odparcia habermasowskiej utopii komunikacyjnego rozumu, z jego postoświeceniową wiarą w intersubiektywny konsens. Jesteśmy bowiem rozdzierani przez wielość sprzecznych ze sobą uniwersów pojęciowych, a los człowieka ponowoczesnego to raczej lawirowanie pomiędzy dalekimi od finalności słownikami.

Prawdopodobnie wbrew woli redaktorek, ułożona przez nie antologia tekstów prowadzi do nader pesymistycznych konkluzji. Czy możliwa jest jeszcze dyskusja nad stanem teorii i czy takowa debata jest nam w ogóle potrzebna? Może epoka gorących sporów teoretycznych odeszła już bezpowrotnie do przeszłości i skazani jesteśmy na logikę pączkujących enklaw, przynależność do których będzie wiązała się z przyjęciem określonego kodu? Jednak większość tekstów zamieszczonych w książce to dzieła nad wyraz ważkie, dobrze przetłumaczone i na pewno ze wszech miar kluczowe dla współczesnej autorefleksji dziedziny. Może skazani jesteśmy na pesymizm, a rojenia, strukturalistyczne z ducha, o uniwersalnej metodologii zastąpi pragmatyka negocjacji pomiędzy różnymi językami. Tak czy inaczej, chcąc nie chcąc, jesteśmy upośledzeni kondycją ponowoczesną, naszym właściwym stanem. Tylko czy warto nad tym boleć?
„Lyotard, Derrida, Hillis Miller i inni. Kalifornijska Teoria Krytyczna. Antologia tekstów”. Red. Ewa Bobrowska, Monika Murawska, Magdalena Rudkowska. Instytut Badań Literackich PAN. Warszawa 2019 [seria: Nowa Humanistyka].