ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 marca 6 (438) / 2022

Sara Nowicka,

PIĘŚCI I DŁONIE (SARA MARCUS: 'DO PRZODU, DZIEWCZYNY! PRAWDZIWA HISTORIA REWOLUCJI RIOT GRRR')

A A A
Dla Darii (1988-2021), stuprocentowej Rebel Girl
Sara Marcus otwiera reportaż „Do przodu, dziewczyny! Prawdziwa historia rewolucji Riot Grrrl” osobistą perspektywą. Czuję, że zanim przejdę do sedna recenzji, powinnam postąpić podobnie i zaznaczyć, jak na moje życie wpłynęła opisywana przez pisarkę rewolucja sprzed trzydziestu lat. Zgodnie ze słowami autorki Bikini Kill i inne zespoły przedstawicielek Riot Grrrl naznaczyły soundtrack towarzyszący mojemu dorastaniu. Jednak ważniejsza okazała się idea tworzenia kobiecej społeczności opartej na wzajemnym wsparciu. Od kilku lat należę do dziewczyńskiej grupy na Facebooku, której członkinie wykorzystują swoje supermoce do wzajemnego wzmacniania się. Platforma daje możliwość wygadania się, ale też znalezienia pomocy psychologicznej, prawnej, wzbogacenia sieci kontaktów, ułatwienia dostępu do usług medycznych, samorozwoju przez proponowanie kursów czy usług z szerokiej palety dziedzin. Każdego dnia obserwuję inne działania ułatwiające zmaganie się z różnego rodzaju problemami, od dramatów rodzinnych, przez postawienie strony po mobbing w pracy. Właśnie w tej grupie widzę pokłosie ruchu Riot Grrrl, feministycznej rewolucji, która rozgrywała się oddolnie – na koncertach i spotkaniach. Częściej w dziewczęcych sypialniach niż na tłumnych demonstracjach i widocznej bardziej w podawanych sobie pomocnych dłoniach niż pięściach zaciskających się do walki.

Kilka miesięcy przed koncertem zespołu Bikini Kill na Off Festivalu w Polsce nareszcie ukazuje się książka, która w najpełniejszy sposób pokazuje, na czym polegała rewolucja Riot Grrrl. Dziś, kiedy playlisty na Spotify opatrzone tą nazwą składają się z utworów zespołów zupełnie niezwiązanych z ruchem, przedstawienie jego historii od A do Z wydaje się koniecznością. Marcus nie wyczerpuje tematu tylko w ramach podgatunku muzycznego, ale przede wszystkim analizuje ruch jako jedną z gałęzi trzeciej fali feminizmu. Postulaty emancypantek działających na początku lat 90. są zestawione z dążeniami ich poprzedniczek. Autorka pogłębia kształtowanie się myśli Riot Grrrl o kontekst czasów – wyglądu sceny muzycznej, politycznej i sytuacji społecznej.

„Do przodu, dziewczyny!” rozpoczyna burza dookoła praw kobiet, jaka rozpętała się w Stanach Zjednoczonych na początku dekady. W kwietniu 1992 roku odbyła się „największa demonstracja w obronie praw kobiet w historii Ameryki” (s. 25) na rzecz Życia Kobiet i prawa do aborcji. Oprócz tego przedwyborcza gorączka spowodowała radykalizację poglądów pełniącego wówczas funkcję prezydenta George’a H.W. Busha, który konkurując z młodym demokratą Billem Clintonem podejmował coraz bardziej konserwatywne decyzje mające przysporzyć mu więcej wyborców. Wchodzące wówczas w dorosłość kobiety stąpały po dość grząskim gruncie – dotychczasowa walka feministek o równouprawnienie nadal nie była wygrana, a postulaty ruchu coraz mniej odpowiadały nowemu pokoleniu. Jak wskazuje Marcus, dla nastolatek i dwudziestokilkulatek ekonomiczne czy ideologiczne dążenia feminizmu były zbyt odległe – dla nich istotne były codzienne problemy, takie jak molestowanie seksualne, dyskryminacja ze względu na płeć czy realizowanie swojej seksualności bez społecznego ostracyzmu. Bohaterki rewolucji „wiedziały, że dziewięćdziesiąt pięć procent gwałtów nigdy nie kończy się wyrokiem skazującym, a jeśli kobieta wniesie oskarżenie, obrońcy będą postępować z nią jak szakale” (s. 214). Sytuacja w świadomych młodych dziewczynach musiała budzić gniew, a jego najlepszym wentylem było działanie, które stanęło u podstaw powstania w Olympii Riot Grrrl – zorientowanego dookoła punkowej sceny muzycznej i takich zespołów jak Bikini Kill i Bratmobile ruchu, który połączył subkulturowe idee (DIY – zrób to sam, aktywizm polityczny i społeczny, działania kolektywne, publikowanie i kolportaż zinów) z feminizmem.

Podstawową różnicą, jaką Marcus dostrzega między Riot Grrrls a ich starszymi siostrami, jest sposób działania: „(…) w odróżnieniu od swoich radykalnych poprzedniczek z lat siedemdziesiątych – nie wypracowały wspólnego stanowiska w postaci manifestu ani nie przeprowadziły głosowania nad rezolucjami, jak zwyczajowo postępowały organizacje feministyczne z początku lat dziewięćdziesiątych. Stworzyły natomiast forum, na którym wypowiedzieć się mogła każda z nich, a ich oświadczeniem był zbiór tych indywidualnych opinii” (s. 232). Najważniejsze socjologiczne uwagi pisarki dotykają właśnie tej cechy opisywanych bohaterek: „ten indywidualizm (…) z pewnością wyrażał postmodernistyczne uwielbienie różnorodności, lecz również odzwierciedlał drogę, jaką przeszła Ameryka przez ostatnie dwadzieścia lat. (…) Hasło »To, co osobiste, jest polityczne« ustąpiło miejsca sloganowi »To, co polityczne, jest osobiste«. (…) W Ameryce w 1992 roku niektóre rewolucjonistki stwierdziły, że mogą zmienić tylko siebie, bo na zmianę czegokolwiek innego nie ma nadziei. Riot Grrrls były przesiąknięte tą formą »osobistej polityki«, lecz jednocześnie z nią walczyły. Chociaż uznawały za istotne wyrażanie siebie jako jednostki, chociaż ważny był aspekt międzyludzkiego wsparcia, liczyło się dla niech to, że Riot Grrrls był ruchem; na wielu stronach zina mówiły wprost o marzeniu, o zbiorowości, posługując się typową dla manifestów pierwszą osobą liczby mnogiej” (s. 233-234).

Również w tak spójnej zbiorowości wyróżniały się jednostki. Najbardziej rozpoznawalna aktywistka Riot Grrrl, liderka Bikini Kill Kathleen Hanna w „Do przodu, dziewczyny!” zgodnie z kolektywną ideą ruchu jest jedną z wielu tworzących go uczestniczek, która nie dostaje od autorki więcej uwagi niż inne przedstawicielki. Marcus ma wyczucie, dzięki któremu tworzy opowieść nie tylko o ruchu, ale też spójną z ruchem. W przypadku tak ważnego dla sceny alternatywnej nazwiska, jak Hanna oraz przyjaźni wielu Riot Grrrls z Olympii z muzykami Nirvany trudno uniknąć sensacyjnych smaczków, jednak ani przez chwilę nie przyćmiewają one idei, które stały za działaniami wszystkich dziewczyn. Wokalistka Bikini Kill to postać istotna dla ruchu nie ze względu na relację z Kurtem Cobainem, ale na wsparcie i pomoc, jakie oferowała (najczęściej młodszym od siebie) członkiniom ruchu. Jak pisze Marcus: „dziewczyny były wdzięczne Kathleen, która dzięki swojej samoświadomości potrafiła bez trudu umieścić ich konkretne doświadczenia w szerszym kontekście” (s. 132). Siostrzeństwo jest wartością akcentowaną przez autorkę jako najistotniejsza dla ruchu. Co znaczące, Marcus nie przemilcza trudnych kwestii – choć trzecia fala feminizmu dotykała tematów rasy i wykluczenia, to jednak faktem jest, że szeregi Riot Grrrl stanowiły przede wszystkim białe przedstawicielki klasy średniej, a próby poruszania przez nie tematów związanych z rasizmem czy klasizmem były dość kłopotliwe.

„Do przodu, dziewczyny!” to opowieść o rewolucji, która ma miejsce pod koncertową sceną oraz w damskich toaletach, gdzie młode studentki wieszają listy „randkowych gwałcicieli”, ostrzegając się przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Marcus, która sama była nastolatką, gdy powstawał ruch, doskonale rozumie sposób myślenia i przyczyny działań portretowanych dziewczyn, co sprawia, że czytelnik może wsiąknąć w opowiadaną przez nią historię i, na czas lektury, stać się jedną z marzących o rewolucji amerykańskich nastolatek. Jednak to nie koniec zalet wydawnictwa – oprócz wspomnianych wcześniej kontekstów „Do przodu, dziewczyny!” wpisuje się w jeszcze jeden (niezamierzony przez autorkę) – psychoanalityczny koncept uwolnienia kobiecości.

„Wiele z przyszłych riot grrrls słyszało od kogoś – jeśli nie rodziców, to od wspierających je nauczycieli lub trenerów – że mogą robić, co chcą, i że nie ma żadnych barier. A potem odkrywały, że to nieprawda. Hej, coś tu nie gra! Okazało się, że mogą robić wszystko, o ile nie będą przechadzać się korytarzem obok pracowni, w której odbywają się zajęcia praktyczno-techniczne, o ile nie przestaną golić nóg, o ile nie założą na imprezę tej właśnie sukienki, o ile nie będą grać na perkusji (…), o ile nie będą uprawiać seksu (chyba, że chcą zyskać opinię zdziry)” (s. 124). Fragment opowiadający o społecznym ograniczeniu kobiet skojarzył mi się z bardzo podobną myślą przedstawioną w „Uzależnieniu od doskonałości” Marion Woodman, psychoanalityczki jungowskiej: „Najtrudniejszym do pokonania smokiem jest jednak gad społeczny, który z uśmiechem zapewnia: »Tak, moja droga, możesz zrobić cokolwiek tylko zechcesz«, równocześnie sabotując jej postępy ograniczaniem możliwości, niskimi wynagrodzeniami, niewystarczającym wsparciem w wychowywaniu dzieci i powolnymi ścieżkami awansu. W rzeczywistości ma on na myśli: »Tak, moja droga, możesz zrobić cokolwiek tylko zechcesz, dopóki jest to coś, co my chcemy, żebyś robiła«”. Praca badaczki pojawiła się dekadę przed działaniami Riot Grrrl, jednak wrażenie płynące z relacji ze światem i krytyczne podejście do patriarchatu jest takie samo.

Książce pod względem rzetelnego i wielowątkowego opisania tematu nie sposób niczego zarzucić – to znacznie więcej niż publikacja o muzyce, jak i znacznie więcej niż reportaż społeczny o rewolucyjnym ruchu. Jednak tym, co uwiera podczas lektury, jest styl pisarki – wzorowany na sensacyjnym dziennikarstwie, gdzie autor często miesza porządki czasowe i chętnie wybiega w przyszłość, stosując takie formy jak: „nie mogły wtedy wiedzieć, że…”; „riot grrrls z pewnością nie miały o tym pojęcia”. Wybór wszechwiedzącego narratora trochę gryzie się z tak intymnym tematem, z czym związany jest też mój drugi zarzut – bohaterki za rzadko dopuszczana się do głosu. Mniej jest wypowiedzi aktywistek niż opinii autorki, które często są trafne, ale czasami za bardzo pozbawione są obiektywizmu. Szczególnie w zakończeniu przez Marcus przemawia serce fanki ruchu, które każe w zgorzkniały sposób skomentować zdewaluowanie idei ruchu w twórczości „miałkich wokalistek” takich jak Fiona Apple i Alanis Morissette oraz zmienienie istotnego feministycznego hasła „girl power” wypromowanego w zinie „Bikini Kill” w „przyśpiewkę cheerleaderek” (s. 335). Być może fragmenty rozmów z członkiniami ruchu dodałyby książce tego, czego brakuje mi najbardziej – dystansu i poczucia humoru. Nie odebrałoby to powagi działaniom Riot Grrrl, a uczyniło lekturę jeszcze ciekawszą, tym bardziej że członkinie ruchu, na czele z Hanną, znane są z soczystych anegdot i błyskotliwych żartów.

Wspomniane wątki i konteksty nie wyczerpują bogactwa zawartego w „Do przodu, dziewczyny!”. Co szczególnie przygnębiające, wiele tematów podjętych przez ruch i Marcus, szczególnie dotyczących molestowania seksualnego i dyskryminacji, nadal stanowią dotkliwy problem dla wielu kobiet, o czym świadczą, m.in. powstały kilka lat temu ruch #MeToo czy nagradzana produkcja „Obiecująca. Młoda. Kobieta” (2020) Emerald Fennell. Czasy nie zmieniły się tak bardzo, jak chciały ówczesne feministki, dlatego publikację Marcus można traktować nie tyle jako historyczny reportaż, ile nawołanie do nowej, niezbędnej rewolucji.
Sara Marcus: „Do przodu, dziewczyny! Prawdziwa historia rewolucji Riot Grrrl”. Przeł. Andrzej Wojtasik. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2022.