ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 maja 10 (442) / 2022

Zuzanna Sokołowska,

ARCHIWUM SPOJRZEŃ (WITOLD KANICKI: 'WACŁAW NOWAK. POLAROID - FOTOGRAFIA Z IMPORTU')

A A A
Publikacja Witolda Kanickiego „Wacław Nowak. Polaroid – fotografia z importu” przybliża postać krakowskiego artysty, który w latach 70. ubiegłego wieku jako jeden z nielicznych fotografów w Polsce, wykonywał zdjęcia aparatem Polaroid SX-70. Nowak był twórcą, który bez wątpienia poszukiwał nowych środków wyrazu. Ciekawy świata, głęboko zainteresowany zmianami, jakie nastąpiły w krajach zachodnich, był jednym z najbardziej intrygujących przedstawicieli fotografii subiektywnej w Polsce. Jego dwudziestoletnią działalność artystyczną zakończyła przedwczesna śmierć z powodu choroby nowotworowej.

Kanicki w swojej książce odsłania nieznane dotąd wątki biograficzne jak i twórcze Nowaka podkreślając, jak małym zainteresowaniem cieszyła się jego postać wśród historyków fotografii. Autor zaznacza, że być może miało to związek z dystansowaniem się artysty od środowiska fotografów, jak i podjęciem decyzji o wybraniu autonomicznej i skrajnie indywidualnej ścieżki twórczego rozwoju, dalekiej od narracji deklarowanej przez PRL. Kanicki przeprowadził intensywne badania związane nie tylko z biografią i działalnością Nowaka, akcentując polityczno-kulturalne wątki jego fotografii, ale również poświęcił sporo uwagi fenomenowi zdjęć natychmiastowych, co sprawia, że czytelnik zupełnie inaczej spojrzy na fotografie, które w prawdziwie magiczny sposób wydobywały się z aparatów marki Polaroid. Jak zaznacza autor, idea tego rodzaju kadrów, „skupiała w sobie te cechy pierwszych procesów fotograficznych, które nadawały obrazom wyraźnie mieszczański, kapitalistyczny czy wręcz konsumpcyjny status” (s.52). Co ważne, zarówno Polaroid, jak i coca-cola, jak pisze dalej Kanicki, były wytworem amerykańskiej kultury i technologii, w skrytości podziwianej przez społeczeństwa dawnego bloku wschodniego (s. 55). W trakcie lektury książki, nie sposób uciec od porównania zdjęć Polaroida do współczesnych kadrów wykonywanych smartfonem. „Natychmiastowość zaspokajania ciekawości użytkownika fotografii czyni z polarodiów przedmiot konsumpcji. Współuczestniczenie w procesie i zużywanie filmów odzwierciedla typowe konsumpcyjne spożywanie rzeczy. Do tego dochodzi jeszcze tak charakterystyczne dla współczesnej kultury konsumenckiej tu i teraz - pisze Kanicki (s. 59). Czy nie brzmi to znajomo w kontekście smartfonowej fotografii, również zachłannie nastawionej na szybkość, chwilowość? Warto też zwrócić uwagę na jeszcze inne podobieństwo, tym razem w sposobie robienia zdjęć – na kadrach wykonywanych Polaroidem, uwieczniano również jedzenie czy luksusowe gadżety, analogicznie jak w przypadku zdjęć ze smartfonów, zasypujących dzisiaj media społecznościowe. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z pewnego rodzaju foto-opowieścią, kreującą nowe praktyki widzenia i komunikowania się ze światem za pomocą obrazu. Kanicki dostrzega także haptyczny wymiar fotografii z Polaroida – zdjęcia te miały właściwą sobie strukturę, którą można było bezpośrednio poznawać za pomocą dotyku. Inaczej dzieje się oczywiście w przypadku kadrów ze smartfona, gdzie ich organoleptyczne doświadczenie zastąpione zostaje szybkim przesuwaniem palców po ekranie, co ze stymulowaniem sensorium ma niewiele wspólnego.

Nie będę ukrywać, że z twórczością Wacława Nowaka spotykam się po raz pierwszy w tak szerokim zakresie, jaki zaproponował Kanicki. Autor śmiało porusza się pomiędzy najróżniejszymi kontekstami, obszarami, omawiając twórczość krakowskiego artysty. Z jednej strony czytelnik ma do czynienia z analizą fotografii Nowaka, z drugiej, historią fotografii, z której bardzo silnie wybrzmiewa wątek chromofobii, tak charakterystycznej dla czasów, w których żył i tworzył polski fotograf. Wydawać by się mogło, że ten sposób prowadzenia narracji, będzie prowadził do rozmycia się głównego zagadnienia, jakim jest fotografia Nowaka. Jednakże Kanicki w ten właśnie sposób dokonuje wnikliwej, interdyscyplinarnej analizy twórczości tego artysty, na którą można spojrzeć wielowymiarowo. Kanicki poszukuje analogii pomiędzy zdjęciami Nowaka a nurtem deadpan phorography i snapshotem, rozkłada na czynniki pierwsze historię Polaroidu, twórczość amerykańskich hiperralistów, a także przyczyny lęków świata wschodniego przed zachodnimi wynalazkami, gdzie nawet słowo „color”, dezaktywujące propagowaną w czasach PRL-u szarość, wywoływało strach lub zdziwienie. Jak pisze Kanicki, „banalność i jarmarczna kolorowość zdjęć stanowiły bowiem przeciwieństwo czarno-białej, monumentalizującej temat konwencji fotograficznej” (s.110). Autor podkreśla także ulotność zdjęć natychmiastowych, które najczęściej nie były kolekcjonowane przez ich autorów, tylko rozdawane bliskim i znajomym. Być może dlatego tak niewiele fotografii z Polaroidów przetrwało do dnia dzisiejszego

Wacław Nowak podkreślał, że przede wszystkim był „picture-makerem, niż picture-takerem” (s. 22). Kanicki wyjaśnia, że użyte przez artystę angielskie zwroty „odpowiadają dualizmowi subiektywności i obiektywności medium”(s. 22). Nowak nie był tylko i wyłącznie przedstawicielem fotografii subiektywnej, był także doskonałym dokumentalistą. W jego twórczości obecne są silne związki ze wspomnianym tutaj wcześniej hiperrealizmem. Co warte podkreślenia, amerykańscy przedstawiciele tego kierunku, sami często posługiwali się Polaroidem w swojej twórczości. Kanicki trafnie zauważa, że na fotografiach artysty najczęściej obecne są obiekty, a ludzie schodzą na dalszy plan. Elementy, które fotografował artysta, a były to między innymi karoserie samochodów, kwiaty, warzywa, owoce i natura, przyjmują na kadrach Nowaka wymiar szalenie egzystencjalny, oparty na dychotomii. Artysta rejestrował pozornie zwykłe fragmenty rzeczywistości, nadając im jednocześnie status unikatowości. Nowakowi udało się dokonać tego, co pozornie niemożliwe - połączyć natychmiastowość, ulotność z tym, co trwałe, ostatecznie wymykające się czasowi, tworząc tym samym własne archiwum spojrzeń i pamięci. Autor opisuje szczegółowo jedno ze zdjęć Nowaka, na którym widać dwóch mężczyzn malujących pasy na przejściu dla pieszych. Kanicki dostrzega w nim metaforę twórczości artysty. „Rebelia w obszarze techniki fotograficznej, którą badacze wiązali z pojawieniem się fotograficznej barwy w przestrzeni sztuki czy też rewolucyjnej formuły polaroidowych technik, znajduje swoją wizualizację w zarejestrowanym geście malowania poprzecznego pasa”(s. 142) – podsumowuje autor omawianej publikacji, zaznaczając, że Nowak przy okazji przemycał w swojej twórczości „nieśmiałą i zręcznie ukrytą promocję kapitalizmu” (s. 143).

„Wacław Nowak. Polaroid – fotografia z importu” Witolda Kanickiego to pełne niuansów i historycznych smaczków studium, które gruntownie analizuje postać krakowskiego artysty. Jest to kolejna, po doskonałej książce tego autora „Ujemny biegun fotografii” publikacja, która odkrywa nowe, zaskakujące perspektywy w historii fotografii. Bogaty materiał ilustracyjny w postaci reprodukcji zdjęć Nowaka , a także angielska wersja tekstu autora to kolejne walory tego świetnie napisanego i zaprojektowanego wydawnictwa, które koniecznie trzeba przeczytać. Po skończonej lekturze, nabierzecie ochoty do przejrzenia domowych archiwów, w których być może zachowały się pojedyncze zdjęcia z Polaroidu. Warto ich dotknąć – takich fotografii już się nie robi. A ja już teraz czekam niecierpliwie na kolejną książkę Kanickiego, po której na pewno, po raz kolejny, zrewiduję swoje myślenie o fotografii. Właśnie takich publikacji powinno być jak najwięcej.
Witold Kanicki: „Wacław Nowak. Polaroid – fotografia z importu”. Wyd. Wolno oraz Uniwersytet Artystyczny im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu. Poznań 2021.