ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (443) / 2022

Magdalena Piotrowska-Grot,

WIEŻA Z KOŚCI SŁONIOWEJ? (JAROSŁAW IWASZKIEWICZ: 'WYBÓR POEZJI'. WSTĘP I OPRACOWANIE RADOSŁAW ROMANIUK)

A A A
Kilkukrotnie recenzowałam na łamach tego dwutygodnika publikacje Biblioteki Narodowej i muszę stwierdzić, że za każdym razem, kiedy mam w rękach kolejną BN-kę, myślę sobie bardziej nie o jej zawartości, ale o pewnym pomniku, jakim stała się ta seria. Nie ukrywam, równie często co z sentymentem, sięgam po książki Biblioteki Narodowej z przekonaniem, że robię to po raz ostatni, że właśnie ta ikoniczność, sentyment, pomnikowość, są tym, z czym należy jakoś we współczesnym literaturoznawstwie polemizować. Po czym zaczynam czytać wstęp i już zapominam o tych pierwszych afektywnych reakcjach.

Zatopienie się w jasnej i przejrzystej strukturze tekstu, w przewidywalności kolejnych elementów klasycznego opracowania, w biografii, pisarskiej filozofii, analizie ogólnej postawy pisarskiej twórczyni czy twórcy, któremu poświęcony jest tom, po których następuje przytoczona skrupulatnie geneza kolejnych tomów, analiza obrazów, nawiązań, inspiracji. Wszystko to zaś ma nas konkretnie, filologicznie przygotować do lektury poezji czy prozy, opatrzonej niezliczoną ilością rozbudowanych przypisów. To bowiem, czym na pewno jest ta seria, to próbka filologicznego warsztatu i krytycznego opracowania redakcyjnego tekstu najwyższej próby (nawet jeżeli w poszczególnych tomach zdarzają się jakieś błędy, przeoczenia, czy dominuje subiektywna opinia autorki/a opracowania).

Z okazji publikacji „Wyboru poezji” Jarosława Iwaszkiewicza w serii Biblioteki Narodowej, warto sobie zadać pytania właśnie nie o samą zawartość, a o ideę, ale także o szeroko pojęty problem polskiego czytelnika z poezją, o, czy tego chcemy czy nie – współwinnych owego problemu, czyli literaturoznawczynie i literaturoznawców. Przyznać trzeba, iż jest to seria elitarna, nie tylko ze względu na to, kto doczekał się przez lata swoich w niej zbiorów i wyborów, ale przede wszystkim ze względu na formę i jakoś przez lata pielęgnowane ogólne przekonanie, iż to lektury dla wybranych. Prawda jest jednak nieco odmienna – wszak jako wydania krytyczne, poręczne białe książeczki zawierają wyjaśnienia, odpowiedzi i obudowę, której w innym przypadku, czytelniczki i czytelnicy muszą poszukiwać samodzielnie. Docieramy więc do sedna, do debaty o tym, czy literatura owej obudowy potrzebuje, czy właśnie to tworzy specyficzny dystans między absolwentkami i absolwentami polonistyki, a kimś, kto czyta „na własną rękę” (choć w czasie dzisiejszej dostępności do informacji, nikt nie musiałby być na ową samodzielność skazany). Choć dotykam ogromnego zagadnienia niezwykle powierzchownie właśnie tutaj powrócę do swoich wątpliwości i pytania, czy BN-ki nie symbolizują właśnie owego podziału i dystansu, czy jakoś nie stają reliktem przeszłości i czy wydawane są poza tymi pytaniami o elitarność, pomimo tych pytań czy może właśnie na przekór tym, którzy kwestionują ich wydawniczą rację bytu?

Dlaczego jednak, poza sentymentem, który ze swej natury bywa i musi być poniekąd słodko-gorzki, wciąż zbieram książki z tej serii? Ponieważ zdecydowanie nie mają sobie równych w procesie edukacji polonistycznej. Wszystko, co powinny wiedzieć osoby studiujące o tekstach kanonicznych, znajduje się tutaj, w pigułce. Nikomu z nas nie są obce stwierdzenia, że wystarczy przeczytać wstępy z BN-ek (czasami na samą treść mogło już zwyczajnie zabraknąć czasu), żeby śpiewająco odpowiadać na zajęciach i egzaminach (odkładam na bok przerażającą myśl o tym, jak bardzo przewidywalny proces nauczania wyłania się z tych przekonań, miejmy nadzieję – nie do końca prawdziwy), wiemy także, że seria ma tyle samo zwolenniczek i zwolenników, co osób, które najchętniej, w performatywnym, symbolicznym akcie zerwania z owym kanonicznym sposobem opisu, rozpaliłyby przy pomocy tych tomów wielkie ognisko. I nie, nie będę oryginalna, twierdząc, że sprawa pozostanie nierozstrzygnięta, choć właściwie prowadzi nas do bardzo prostego wniosku: należy znać podstawy, zgłębić fundamenty, nawet jeżeli, a zwłaszcza wtedy, kiedy w owym edukacyjnym procesie rozwoju umiejętności krytycznej lektury tekstów kultury, wszystkie te podstawy odrzucimy. Niezaprzeczalnie, aby móc świadomie nie tyle odrzucić wartości, które niesie ze sobą nieco zmityzowana seria Biblioteki Narodowej, co ewoluować i dążyć do badawczych innowacji, należy wiedzieć, co na ów mit, a także strukturę omawianych tu książek się składa i jaka tradycja za nimi stoi.

Czas jednak przejść do samego Jarosława Iwaszkiewicza. Do ponownej lektury tych tekstów usiadłam z przekonaniem, że bardzo dobrze będzie tu wrócić, odciąć się na chwilę od tego, co na zewnątrz, zadać sobie ponownie kilka pytań o tę twórczość, może odszukać coś, co wcześniej nie przykuło mojej uwagi. Książka w swojej strukturze jest klasycznym opracowaniem Biblioteki Narodowej, to jednak tylko pozory. Autor wstępu, Radosław Romaniuk, to także biografista Iwaszkiewicza, któremu nie można odmówić jednego – umiejętnego pisania przełamującego schematy. Biografia Iwaszkiewicza autorstwa Romaniuka stawia wszystkie, dla jednych (niestety mam wrażenie wciąż) niewygodne, a dla innych konieczne i naturalne, pytania o tę postać. Przede wszystkim nie mamy tutaj do czynienia z chłodnym opisem historycznego tła powstania tych tekstów. Wstęp Romaniuka przepełniają analizy tekstów, rozszyfrowywanie wątków autobiograficznych, relacje emocje, słowem życie, które przecież w tej twórczości tak silnie wybija się na pierwszy plan. Biblioteka Narodowa, nie po raz pierwszy, ale na pewno wyrazisty przełamała schemat myślenia o tej serii. Wstęp doskonale uzupełniają wybrane utwory Iwaszkiewicza, ułożone klasycznie, chronologicznie, opatrzone odpowiednią filologiczną obudową, ale także tutaj, jak napisał w 2013 roku Marcin Król w recenzji biografii Iwaszkiewicza, której autorem jest Romaniuk: „Czasem metoda staroświecka sprawdza się lepiej od nowoczesnej.” (Król 2013)

Ten układ – od wierszy juwenilnych po „Muzykę wieczorem” oraz wieńczący wybór „List eschatologiczny” pozwala nam prześledzić nie tylko ewolucję poetycką, ale po prostu pokazuje niezwykłą poetycką drogę, pozwala na interpretacje afektywne, daje wgląd w niezwykłą twórczość i niezwykłą biografię. Przede wszystkim pozostawia nas z innym, niż mogłoby się wydawać, wrażeniem. Książka w serii Biblioteki Narodowej nie jest końcem lektury Iwaszkiewicza, domknięciem. Twórczość autora „Mapy pogody” wciąż czeka na kolejne odczytania, choć może się wydawać, że książki i artykuły między innymi, Jerzego Kwiatkowskiego, Piotra Mitznera, Adama Dziadka, Heleny Zaworskiej, Stanisława Burkota, Jacka Brzozowskiego, Alicji Matrackiej-Kościelny, Ryszarda Przybylskiego czy Krystyny Pietrych i wielu innych badaczek i badaczy, mogłyby wyczerpać temat, nie zostawiając nam zbyt wiele interpretacyjno-analitycznej przestrzeni lekturowej. Wybór poezji pokazuje, że ta droga wciąż pozostaje wyzwaniem, które można podejmować wciąż na nowo.

Moim celem w niniejszym omówieniu nie było przekonanie czytelniczek i czytelników do tego, że należy czytać książki Biblioteki Narodowej, nie zamierzałam także nikogo zniechęcić. Jedynie dotykam, nie po raz pierwszy, głębszego problemu polskiego czytelnictwa i dynamicznie ewoluującego statusu literatury w ogóle. Ten konkretny wybór poezji jest jednak swoistym i niezwykłym punktem przecięcia. Poezja nie jest niedostępna, niezrozumiała, nie ma „nerwów z tworzyw sztucznych”. Iwaszkiewicz staje się tutaj wielkim nieodgadnionym – klasyk, umieszczony w kanonie i na swoistym piedestale, który w tak nieklasyczny sposób wymyka się etykietom – i nie chodzi mi tylko o biografię pisarza, czy wieloletni (miejmy nadzieję zażegnany) kłopot krytyki i historii literatury z nazywaniem wielu zdarzeń wprost. Chodzi mi o zupełną nieprzewidywalność samej twórczości, o to, co kryje się w klasycznych i regularnych formach tych tekstów. Bardzo wymowna wydaje mi się w tym kontekście wada mojego osobistego egzemplarza omówionej książki – w drukarni nie porozcinano dokładnie stron, część wystaje poza okładkę, część zgięta na pół, zaszyta została do środka w taki sposób, że bez rozcinania kartek w domowych warunkach nie można przeczytać poszczególnych wierszy. Moim zdaniem nie ma i nie będzie lepszej metafory czytelniczych przygód z Iwaszkiewiczem. Czasami coś trzeba rozciąć, innym razem odpuścić i pozostawić w niedoczytaniu.

LITERATURA:

M. Król: Radosław Romaniuk, „Inne życie. Biografia Jarosława Iwaszkiewicza”, https://www.dwutygodnik.com/artykul/4210-radoslaw-romaniuk-inne-zycie-biografia-jaroslawa-iwaszkiewicza.html
Jarosław Iwaszkiewicz: „Wybór poezji”. Wstęp i opracowanie Radosław Romaniuk. Seria Biblioteka Narodowa. Zakład Wydawniczy im. Ossolińskich. Wrocław 2021.