
(BEZ)SIŁA RODZINY (PETRA SOUKUPOVA: 'SPRAWY, NA KTÓRE PRZYSZEDŁ CZAS')
A
A
A
Petra Soukupová to jedna z najciekawszych współczesnych czeskich pisarek. Dużą popularność zyskała również w Polsce. W swoich powieściach („Pod śniegiem”, „Najlepiej dla wszystkich”, przeznaczonej dla młodzieży „Bercik i niuniuch”) czy opowiadaniach („Zniknąć”) bezkompromisowo obnaża kondycję współczesnej tradycyjnej rodziny. Nie inaczej jest w jej najnowszej książce: „Sprawy, na które przyszedł czas”.
W pierwszym rozdziale poznajemy parę młodych ludzi. Byli już na trzech randkach, teraz wybierają się na pierwszy wspólny weekend. Spędzają go w Beskidach, choć ze strony Alice jest to pewne ustępstwo: „Alice entuzjastycznie się zgodziła, żadna z niej alpinistka, ale tego Richard nie musi wiedzieć, poznali się właśnie w górach, bardzo możliwe, że wtedy coś naplotła, jak to uwielbia wędrówki (skapnęła się, że Richard je kocha, i chciała zrobić na nim wrażenie), więc teraz jadą i już”. Choć wyjazd miał być udany, szybko ujawniają się drobne rysy: podróż pociągiem się dłuży, spodziewany hotel okazuje się kwaterą, w pokoju nie ma małżeńskiego łóżka, poranny pośpiech wyklucza romantyczne przytulenia, Alice jest nieprzygotowana na wycieczkę – przeszkadza jej zimno, czasem głód, nieprzemakalna kurtka nie chroni przed deszczem, buty obcierają, a wędrówka nie sprawia większej przyjemności (bohaterka wyrzuca sobie: „W życiu tam nie zajdę. Idiotka, po co w ogóle jechałam, co ja tu robię, po co to wszystko? Dla faceta? Mogłam zostać w domu, leżeć sobie w cieple, czytać albo oglądać serial, ale nie, po co”). Emocje oscylują tu wciąż między ciekawością, radością, irytacją i zniechęceniem. Tak będzie wyglądać życie tej pary, osadzone wśród drobnych radości i nieważkich codziennych konfliktów.
Czytelnik obserwuje bohaterów przez blisko dwie dekady: od pierwszego spotkania – w retrospekcjach – przez wspólne zamieszkanie, początki małżeństwa, rodzicielstwo, dorabianie się, aż po czas największego z licznych kryzysów. Richard i Alice wpisują się w tradycyjny model rodziny – on pracuje, ona także ma pracę, choć przede wszystkim zajmuje się domem i dziećmi. Ten swoisty podział obowiązków sprawia, że niekiedy małżonkowie funkcjonują w dwóch odrębnych światach, osobni i sfrustrowani, lecz te światy muszą się ścierać, co prowadzi do małych i większych kolizji (przykładowo kiedy on narzeka na dzieci, ona kwituje: „Welcome to my world, pomyślała Alice, niech Richard się cieszy, że w ogóle może chodzić do pracy, bo dla niej kołowrotek układania lego, odgrzewania paćki z marchewką i prania ubranek zakończy się dopiero, kiedy mała pójdzie do przedszkola”). Richard i Alice mozolnie budują własne szczęście – tylko czy naprawdę można nazwać to szczęściem?
Kolejne zdarzenia przedstawione są z czterech perspektyw (później do dwojga głównych bohaterów dołączą ich dzieci: syn Kajá i córka Lola). Co ciekawe, właściwie nie ma tu postaci pobocznych – rodzice Alice i Richarda, przyjaciele, współpracownicy, usługodawcy, nauczyciele, koledzy i koleżanki dzieci funkcjonują gdzieś na trzecim planie, przeważnie pojawiają się tylko na moment, nie absorbując uwagi czytelnika (więcej przestrzeni dostaje jedynie kochanka Richarda). Czeska pisarka pokazuje rodzinę Sommerów głównie w sytuacjach codziennych, trywialnych, w rozmowach łatwo przeradzających się w kłótnie. Czy w weekend jechać na wycieczkę rowerową, czy raczej do Ikei, aby wreszcie kupić lampy do wynajmowanego mieszkania? Na co komu kuchenny dywanik (niby ciepły, ale tylko zbiera okruchy). Czy w taki upał na obiad – choćby uroczysty – koniecznie trzeba podawać steki? Gdzie jest motorek, bez którego dziecko nie wyjdzie z domu?
Autorce „Pod śniegiem” udaje się przekonująco przedstawić zadrażnienia, narastające napięcia, tłumione pretensje i żale, prowadzące do kolejnych rozczarowań. Małe wojny przeplatają się tu z okresami przygniatającej obojętności, kompromisy są wymuszone, pojawiają się drobne i większe kłamstwa, a także niedopowiedzenia, złośliwości. Każde z tej pary na swój sposób szuka ucieczki. Richard pływa lub jeździ na rowerze, to daje mu poczucie wolności i wytchnienia. Z kolei ignorowana przez męża Alice znajduje zrozumienie u kolegi z pracy: „kontakt z mężczyzną, który okazuje nią zainteresowanie, który ją docenia, to strasznie przyjemna rzecz”. Próby załagodzenia stanu rzeczy zazwyczaj pozostają daremne – jak przy okazji wyjazdu na urlop: „Richard chciał też chyba trochę naprawić ich relację, może nie tyle naprawić, ile choć przez chwilę poudawać, że spędza wakacje z nimi, skoro cały rok przesiedział w pracy, wow, chciał poświęcić rodzinie cały długi tydzień swojego cennego czasu. Ale nie poświęca”. Alice narzeka: „ich życie przez ostatni rok, jeśli nie dłużej, przypomina relację przypadkowych współlokatorów, których jedynym tematem są dzieci”. Jest przekonana, że „między nią a Richardem nigdy nie będzie lepiej, że zawsze będzie właśnie tak, jak teraz po co ratowała ten związek, po co właściwie ratowała”. Ta sytuacja dotyka również dzieci. Kái i Loli teoretycznie niczego nie brakuje, a jednak pozostają emocjonalnie pogubieni – i oni muszą sobie radzić z konfliktami rodziców. Gdzieś między tymi drobnymi zdarzeniami dni powszednich przemykają gorzkie refleksje, choć i one są zanurzone w banalnej codzienności. Richard skarży się na żonę: „jej wiecznie mało, zawsze mówi, że nie ma sensu mu niczego tłumaczyć, a i tak, wciąż i wciąż, po raz setny musi wypominać te same sytuacje, jakby nie starał się być dobrym mężem, ojcem, jakby na nich nie zarabiał, jakby miał jakiekolwiek własne sprawy albo prawo do pomysłu na to jak spędzić weekend czy życie, jakby cokolwiek z tego, co robi, robił dla siebie”. Alice fantazjuje: „życie toczy się dalej, dzieci rosną, Alice je kocha, Richard zresztą też, na swój sposób, ale nie jest powiedziane, że ona i Richard muszą być razem do końca życia. Alice pierwszy raz od dłuższego czasu czuje się wolna i szczęśliwa”. W końcu wszystko sprowadza się do trwania przy sobie, swoistego uwięzienia w rodzinie, którą Sommerowie są już tylko z przyzwyczajenia. Richard „od lat nie miał kawałka czegoś swojego. O ile w ogóle kiedykolwiek. Może dawniej, w młodości. (…) Teraz ma rodzinę, volvo, domek letniskowy i pięć tygodni urlopu w roku, no, może jeszcze rower. Przejażdżka rowerem w dzień wolny od pracy, jedyny kawałek czegoś swojego w tym życiu”. Rozgoryczona Alice zauważa: „oboje są koło czterdziestki, dopadła ich rutyna, dzieci przestały być słodkie, są już tylko wkurzające, Alice ma swoją pracę, swój świat, rozmawiają ze sobą już tylko o praktycznych sprawach, trudno to nazwać szczęściem”. Jak wspomniałem na początku niniejszego szkicu, czeska pisarka w swoich kolejnych książkach porusza podobne problemy – Alice i Richard stają się odpowiednikami Blanki i Libora z „Pod śniegiem” („ich związek przerodził się raczej w monotonne i smutne »jakoś razem wytrzymamy, nim dzieci dorosną«, ale każde już chodziło własnymi ścieżkami”).
Przełom nadchodzi, kiedy Richard angażuje się w romans, odnajdując utracone spełnienie („jego życie znów ma sens, po długich latach przetrwanych w rytmie pobudka-praca-powrót do domu, w którym nawet dzieci już z nim nie gadają-telewizja-sen”). Rodzina zostaje rozbita, a zarazem ujawnia się siła więzi, które łączyły Sommerów. Każde z tej czwórki buduje sobie świat na nowo i cierpi w poczuciu bezradności (dotyczy to w pewnym stopniu także kochanki Richarda). Bliskość – choćby okupiona złością, frustracją – okazuje się jedną z najważniejszych wartości. Petra Soukupová jest zbyt inteligentną pisarką, żeby proponować czytelnikowi jednoznaczne zakończenie takiej historii. Zostawia swoich bohaterów w życiowym i emocjonalnym zawieszeniu.
Siłą pisarstwa Petry Soukupovej jest jego porażające zanurzenie wśród błahych codziennych spraw, z jakich składa się egzystencja jednostki. To doskonała literatura paradoksalnie pozostająca daleko od literatury (chciałoby się kolokwialnie powiedzieć: to nie literatura, to samo życie). Problematyka jest uniwersalna, fabuła niewymyślna, nie ma tu sztucznych zwrotów akcji, język pozostaje celowo niewyszukany. Są tu ludzie z całą swoją złożonością, mądrzy i bezmyślni, okrutni, gdy wchodzą w role katów, godni współczucia, kiedy stają się ofiarami. Ich problemy, dramaty, rozczarowania zostały przedstawione z wiwisekcyjną skrupulatnością. Rodzina trwa w wiecznym konflikcie, a potem się rozpada ze wszystkimi trudnymi konsekwencjami – ten temat brali na warsztat rozmaici pisarze i pisarki, reprezentujący najróżniejsze gatunki literackie. Trzeba mieć ogromny talent, aby z tak w gruncie rzeczy banalnej i wyeksploatowanej literacko historii stworzyć tak doskonałą powieść, jak „Sprawy, na które przyszedł czas”. Petra Soukupová niewątpliwie go ma!
LITERATURA:
Soukupová P.: „Pod śniegiem”. Przeł. J.Różewicz. Wydawnictwo Afera. Wrocław 2016.
W pierwszym rozdziale poznajemy parę młodych ludzi. Byli już na trzech randkach, teraz wybierają się na pierwszy wspólny weekend. Spędzają go w Beskidach, choć ze strony Alice jest to pewne ustępstwo: „Alice entuzjastycznie się zgodziła, żadna z niej alpinistka, ale tego Richard nie musi wiedzieć, poznali się właśnie w górach, bardzo możliwe, że wtedy coś naplotła, jak to uwielbia wędrówki (skapnęła się, że Richard je kocha, i chciała zrobić na nim wrażenie), więc teraz jadą i już”. Choć wyjazd miał być udany, szybko ujawniają się drobne rysy: podróż pociągiem się dłuży, spodziewany hotel okazuje się kwaterą, w pokoju nie ma małżeńskiego łóżka, poranny pośpiech wyklucza romantyczne przytulenia, Alice jest nieprzygotowana na wycieczkę – przeszkadza jej zimno, czasem głód, nieprzemakalna kurtka nie chroni przed deszczem, buty obcierają, a wędrówka nie sprawia większej przyjemności (bohaterka wyrzuca sobie: „W życiu tam nie zajdę. Idiotka, po co w ogóle jechałam, co ja tu robię, po co to wszystko? Dla faceta? Mogłam zostać w domu, leżeć sobie w cieple, czytać albo oglądać serial, ale nie, po co”). Emocje oscylują tu wciąż między ciekawością, radością, irytacją i zniechęceniem. Tak będzie wyglądać życie tej pary, osadzone wśród drobnych radości i nieważkich codziennych konfliktów.
Czytelnik obserwuje bohaterów przez blisko dwie dekady: od pierwszego spotkania – w retrospekcjach – przez wspólne zamieszkanie, początki małżeństwa, rodzicielstwo, dorabianie się, aż po czas największego z licznych kryzysów. Richard i Alice wpisują się w tradycyjny model rodziny – on pracuje, ona także ma pracę, choć przede wszystkim zajmuje się domem i dziećmi. Ten swoisty podział obowiązków sprawia, że niekiedy małżonkowie funkcjonują w dwóch odrębnych światach, osobni i sfrustrowani, lecz te światy muszą się ścierać, co prowadzi do małych i większych kolizji (przykładowo kiedy on narzeka na dzieci, ona kwituje: „Welcome to my world, pomyślała Alice, niech Richard się cieszy, że w ogóle może chodzić do pracy, bo dla niej kołowrotek układania lego, odgrzewania paćki z marchewką i prania ubranek zakończy się dopiero, kiedy mała pójdzie do przedszkola”). Richard i Alice mozolnie budują własne szczęście – tylko czy naprawdę można nazwać to szczęściem?
Kolejne zdarzenia przedstawione są z czterech perspektyw (później do dwojga głównych bohaterów dołączą ich dzieci: syn Kajá i córka Lola). Co ciekawe, właściwie nie ma tu postaci pobocznych – rodzice Alice i Richarda, przyjaciele, współpracownicy, usługodawcy, nauczyciele, koledzy i koleżanki dzieci funkcjonują gdzieś na trzecim planie, przeważnie pojawiają się tylko na moment, nie absorbując uwagi czytelnika (więcej przestrzeni dostaje jedynie kochanka Richarda). Czeska pisarka pokazuje rodzinę Sommerów głównie w sytuacjach codziennych, trywialnych, w rozmowach łatwo przeradzających się w kłótnie. Czy w weekend jechać na wycieczkę rowerową, czy raczej do Ikei, aby wreszcie kupić lampy do wynajmowanego mieszkania? Na co komu kuchenny dywanik (niby ciepły, ale tylko zbiera okruchy). Czy w taki upał na obiad – choćby uroczysty – koniecznie trzeba podawać steki? Gdzie jest motorek, bez którego dziecko nie wyjdzie z domu?
Autorce „Pod śniegiem” udaje się przekonująco przedstawić zadrażnienia, narastające napięcia, tłumione pretensje i żale, prowadzące do kolejnych rozczarowań. Małe wojny przeplatają się tu z okresami przygniatającej obojętności, kompromisy są wymuszone, pojawiają się drobne i większe kłamstwa, a także niedopowiedzenia, złośliwości. Każde z tej pary na swój sposób szuka ucieczki. Richard pływa lub jeździ na rowerze, to daje mu poczucie wolności i wytchnienia. Z kolei ignorowana przez męża Alice znajduje zrozumienie u kolegi z pracy: „kontakt z mężczyzną, który okazuje nią zainteresowanie, który ją docenia, to strasznie przyjemna rzecz”. Próby załagodzenia stanu rzeczy zazwyczaj pozostają daremne – jak przy okazji wyjazdu na urlop: „Richard chciał też chyba trochę naprawić ich relację, może nie tyle naprawić, ile choć przez chwilę poudawać, że spędza wakacje z nimi, skoro cały rok przesiedział w pracy, wow, chciał poświęcić rodzinie cały długi tydzień swojego cennego czasu. Ale nie poświęca”. Alice narzeka: „ich życie przez ostatni rok, jeśli nie dłużej, przypomina relację przypadkowych współlokatorów, których jedynym tematem są dzieci”. Jest przekonana, że „między nią a Richardem nigdy nie będzie lepiej, że zawsze będzie właśnie tak, jak teraz po co ratowała ten związek, po co właściwie ratowała”. Ta sytuacja dotyka również dzieci. Kái i Loli teoretycznie niczego nie brakuje, a jednak pozostają emocjonalnie pogubieni – i oni muszą sobie radzić z konfliktami rodziców. Gdzieś między tymi drobnymi zdarzeniami dni powszednich przemykają gorzkie refleksje, choć i one są zanurzone w banalnej codzienności. Richard skarży się na żonę: „jej wiecznie mało, zawsze mówi, że nie ma sensu mu niczego tłumaczyć, a i tak, wciąż i wciąż, po raz setny musi wypominać te same sytuacje, jakby nie starał się być dobrym mężem, ojcem, jakby na nich nie zarabiał, jakby miał jakiekolwiek własne sprawy albo prawo do pomysłu na to jak spędzić weekend czy życie, jakby cokolwiek z tego, co robi, robił dla siebie”. Alice fantazjuje: „życie toczy się dalej, dzieci rosną, Alice je kocha, Richard zresztą też, na swój sposób, ale nie jest powiedziane, że ona i Richard muszą być razem do końca życia. Alice pierwszy raz od dłuższego czasu czuje się wolna i szczęśliwa”. W końcu wszystko sprowadza się do trwania przy sobie, swoistego uwięzienia w rodzinie, którą Sommerowie są już tylko z przyzwyczajenia. Richard „od lat nie miał kawałka czegoś swojego. O ile w ogóle kiedykolwiek. Może dawniej, w młodości. (…) Teraz ma rodzinę, volvo, domek letniskowy i pięć tygodni urlopu w roku, no, może jeszcze rower. Przejażdżka rowerem w dzień wolny od pracy, jedyny kawałek czegoś swojego w tym życiu”. Rozgoryczona Alice zauważa: „oboje są koło czterdziestki, dopadła ich rutyna, dzieci przestały być słodkie, są już tylko wkurzające, Alice ma swoją pracę, swój świat, rozmawiają ze sobą już tylko o praktycznych sprawach, trudno to nazwać szczęściem”. Jak wspomniałem na początku niniejszego szkicu, czeska pisarka w swoich kolejnych książkach porusza podobne problemy – Alice i Richard stają się odpowiednikami Blanki i Libora z „Pod śniegiem” („ich związek przerodził się raczej w monotonne i smutne »jakoś razem wytrzymamy, nim dzieci dorosną«, ale każde już chodziło własnymi ścieżkami”).
Przełom nadchodzi, kiedy Richard angażuje się w romans, odnajdując utracone spełnienie („jego życie znów ma sens, po długich latach przetrwanych w rytmie pobudka-praca-powrót do domu, w którym nawet dzieci już z nim nie gadają-telewizja-sen”). Rodzina zostaje rozbita, a zarazem ujawnia się siła więzi, które łączyły Sommerów. Każde z tej czwórki buduje sobie świat na nowo i cierpi w poczuciu bezradności (dotyczy to w pewnym stopniu także kochanki Richarda). Bliskość – choćby okupiona złością, frustracją – okazuje się jedną z najważniejszych wartości. Petra Soukupová jest zbyt inteligentną pisarką, żeby proponować czytelnikowi jednoznaczne zakończenie takiej historii. Zostawia swoich bohaterów w życiowym i emocjonalnym zawieszeniu.
Siłą pisarstwa Petry Soukupovej jest jego porażające zanurzenie wśród błahych codziennych spraw, z jakich składa się egzystencja jednostki. To doskonała literatura paradoksalnie pozostająca daleko od literatury (chciałoby się kolokwialnie powiedzieć: to nie literatura, to samo życie). Problematyka jest uniwersalna, fabuła niewymyślna, nie ma tu sztucznych zwrotów akcji, język pozostaje celowo niewyszukany. Są tu ludzie z całą swoją złożonością, mądrzy i bezmyślni, okrutni, gdy wchodzą w role katów, godni współczucia, kiedy stają się ofiarami. Ich problemy, dramaty, rozczarowania zostały przedstawione z wiwisekcyjną skrupulatnością. Rodzina trwa w wiecznym konflikcie, a potem się rozpada ze wszystkimi trudnymi konsekwencjami – ten temat brali na warsztat rozmaici pisarze i pisarki, reprezentujący najróżniejsze gatunki literackie. Trzeba mieć ogromny talent, aby z tak w gruncie rzeczy banalnej i wyeksploatowanej literacko historii stworzyć tak doskonałą powieść, jak „Sprawy, na które przyszedł czas”. Petra Soukupová niewątpliwie go ma!
LITERATURA:
Soukupová P.: „Pod śniegiem”. Przeł. J.Różewicz. Wydawnictwo Afera. Wrocław 2016.
Petra Soukupová: „Sprawy, na które przyszedł czas”. Tłum. Julia Różewicz. Wydawnictwo Afera. Wrocław 2022.
Książka ukazała się pod patronatem medialnym "artPapieru".
Książka ukazała się pod patronatem medialnym "artPapieru".
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |