ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (445) / 2022

Paweł Majcherczyk,

AGLOMERAT W AGLOMERACJI (VICTOR FICNERSKI: 'W TYM MIEŚCIE')

A A A
Victor Ficnerski — młody poeta, prozaik, animator urodzony w Berlinie, obecnie mieszkający we Wrocławiu, ostatnio zadebiutował tomem poezji: „w tym mieście” (papierwdole) wydanym przez coraz prężniej działającą oficynę. Tytuł książki mógłby sugerować tropy związane ze stolicą Dolnego Śląska, ale okazuje się, że ani jeden z tekstów składający się na zbiór, nie został napisany w mieści mostów. Dlatego odrzucam pryzmat wrocławski, pamiętając, że jest jeszcze berliński, ale i ten odrzucam, traktując opisywane miasto jako uniwersalne miejsce. Miasto jako miejsce życia, pierwszych miłosnych doznań, mała ojczyzna. Ficnerski w swych poetyckich tekstach opisuje pracę w fabryce, brak tu jednak kunsztownych opisów „żywych” maszyn, jak w „Ziemi obiecanej” Władysława Reymonta, brak tu wielkich doznań, są natomiast „ziewający nieudacznicy” (s. 16), którzy są ubrani w „niebieskie uniformy” (s. 16).

W tomiku oprócz miasta, ważnym motywem jest ciało. Autor się „ściera” (tę piękną metaforę przemycam z poezji Michała Mytnika) 1) „ w tym mieście w którym nie umrę / w tym mieście którego nie opuszczę” (s. 33); 2) z ciałem, z nadwagą; bo trzeba je nosić „to zardzewiałe rusztowanie” (s. 18), „wybudzać” (s. 18) i „obmywać” (s. 18); ale niekiedy Ficnerski wyjawia, że owe ciało jest „bardzo kruche” (s. 35), aby znów było (stało się) „kupą mięsa” (s. 17) z „neurologicznym okablowaniem” (s. 17). W zasadzie ciało to taki „aglomerat” (s. 17). Owemu ścieraniu towarzyszy ambiwalencja. Wiersze z tomu „w tym mieście” nie mitologizują, są zapisem brudnej rzeczywistości, odrętwiałej codzienności, dominują sprawy przyziemne: klepnięcie w tyłek, otwarte wino czy „fiaska erekcji” (s. 23). Poeta berlińsko-wrocławski czuje się dobrze w krótkich tekstach poetyckich, które nie są nasycone językowymi grami czy awangardowymi wstawkami, to raczej surowa poezja, surowy opis dnia, jak proza — Andrzeja Łuczeńczyka. Ficnerskiego poezja nabiera jeszcze większych sensów przez niego recytowana.

Z tych tekstów wypływa młodzieńcza buntowniczość, czyli dobry symptom tworzenia wierszy. Czy, powiedzmy, „wojaczkowy" styl bycia Ficnerskiego uważam za fałszywą figurę stworzoną do autokreacji? Nie, raczej ufam w jego „rozchwianie”, które jest niezbędne, aby tworzyć wiersze. „Bo gdy wjeżdżam do tego kraju chce mi się pić / chcę się zakrztusić tanią wódką / za każdym razem / gdy stoję na granicy” (s. 8).

Wiersz „palcem o ławkę” (s. 11) poeta rozpoczyna „utknąłem / w tym mieście”, ja bym sparafrazował na potrzeby tej recenzji te dwa wersy w taki sposób: utknąłem / w tym ciele. Synonimicznie traktuję ciało jako miasto. Poeta nie potrafi się wydostać z miasta i ciała. Aglomerat w aglomeracji. Zlepek w wielkim mieście. Przytoczę jeszcze wiersz na kopercie, jak możemy odczytać w spisie treści „stanowiący integralną część książki: »potem zacząłem przemawiać do samego siebie / w trzeciej osobie // zbierałem skrawki resztki ścinki // i znowu próbowałem skleić«”.

Nie jest to tom konceptualny (oprócz lejtmotywu, frazy „w tym mieście”), i uznaję, przyjmując filozofię Witkacego, że niekończenie cała fabuła jest istotna, to dygresje są ważne. Mnie wystarczy kilka wierszy bardzo dobrych, abym książkę polubił. Moda na konceptualność ma już swoich adoratorów, krytyków i jurorów. Niewątpliwie — poezja Victora Ficnerskiego nie jest jeszcze dojrzała i ostateczna, ona się ostrzy, zaostrza — jest już dobrze, ale mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.
Victor Ficnerski: „W tym mieście”. Papierwdole. Lgota Mała 2022.