ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 sierpnia 15-16 (447-448) / 2022

Magdalena Kempna-Pieniążek,

CIAŁO SIĘ NIE BRONI (WĘGIEL & KRZEM)

A A A
Podobno krzem jest drugim po węglu pierwiastkiem, który mógłby być zdolny do budowania złożonych struktur chemicznych wspierających rozwój życia. Póki co to tylko teoria – nie są nam znane żadne potwierdzające ją organizmy, nawet najprostsze. Nie szkodzi. Wiemy już przecież, jak bardzo krzem przydaje się w pracach nad inną skomplikowaną strukturą – inteligencją. Mathieu Bablet idzie tym tropem, konstruując swoją smutną opowieść o androidach szukających odpowiedzi na towarzyszące ludziom od wieków pytania w świecie doświadczającym (kolejnej?) apokalipsy. Stworzeni w Tomorrow Foundation przez profesor Noriko Ito Węgiel i Krzem wędrują zarówno w przestrzeni (przemieszczając się z jednego zakątka Ziemi do innego), jak i czasie (w stronę nieodgadnionej, ale zawsze mrocznej przyszłości). W drodze tej próbują zdefiniować siebie w odniesieniu do zmieniającej się rzeczywistości i, oczywiście, powielają błędy oraz bez końca obracają w myślach wątpliwości swoich twórców, z tą tylko różnicą, że mają większe niż ludzie możliwości w zakresie przedłużania swojej egzystencji albo przynajmniej – egzystencji własnej świadomości.

Węgiel i Krzem obierają różne drogi, które jednak prędzej czy później muszą się ze sobą skrzyżować. Kiedy ona chce się zadomowić, on cieszy się życiem nomady; gdy ona pragnie na powrót roztopić się w kolektywnej (nie)świadomości, on zabiega o zachowanie swojej podmiotowości; ona nieustannie zmienia ciała, on ciągle trzyma się swojej oryginalnej powłoki, choć tak trudno zdobyć zastępcze części. W kwestii fizycznego kształtu nie są zresztą zbyt wybredni – ciało męskie czy kobiece, w połowie męskie i w połowie kobiece albo ani męskie, ani kobiece – to nieistotne: anatomia nie wpływa zasadniczo na samoświadomość postaci. To chyba właśnie w stosunku do ciała przejawia się nieczłowieczy charakter bohaterów, a przy okazji dochodzi do głosu dyskusja dotycząca tego, jaką rolę (jeśli jakąś w ogóle) pełni/powinno pełnić/może pełnić dziś ciało w definiowaniu jednostkowej tożsamości.

W powieści graficznej Bableta cielesność ma negatywne konotacje: widok porozdzielanych członków starej Noriko to obraz ciała jako źródła śmierci; z kolei patchworkowy charakter kolejnych ciał Węgla i odnawiane za pomocą resztek ciało Krzema każą patrzeć na fizyczną powłokę jak na coś nie tylko niedoskonałego, lecz także ograniczającego i w sumie dość przypadkowego w swym kształcie. Owszem, ciało może być źródłem ekstremalnej rozkoszy, czego Węgiel zresztą doświadcza, częściej jednak jest więzieniem dla umysłu i źródłem niezliczonych cierpień fizycznych i psychicznych. Paradoksem okazuje się to, że posiadanie owego rozpadającego się, źle funkcjonującego i wybrakowanego ciała jest – tak dla androidów, jak dla ludzi – gwarantem zachowania podmiotowości.

Ciało u Bableta to już nawet nie „kawał mięsa”, lecz przedziwna i nieskładna mieszanina tkanek i kabli, na której jakimś cudem (a w zasadzie na prawie jakiegoś koszmaru) trzyma się świadomość. W niechęci do cielesności zdaje się tkwić źródło szczególnej estetyki „Węgla & Krzema”. Powieść graficzna Bableta zachwyca wysmakowaną paletą barw i precyzyjnymi rysunkami przestrzeni (zarówno miast, jak i pustkowi), a zarazem nie pozwala w pełni utożsamić się z postaciami o rysach z jednej strony niedokończonych, z drugiej zaś wyolbrzymionych, niemal karykaturalnych. Nawet doświadczenie miłości jest tu pozazmysłowe – w zasadzie nic dziwnego, że Węgiel i Krzem wolą się wymieniać bitami informacji niż pieszczotami, skoro zmysłowość w ich (naszym?) świecie została wyjęta z dyskursów miłosnych i ugrzęzła w strywializowanych dyskursach seksualności. Jedynie ludzka śmierć wciąż jest doświadczeniem bezwzględnie cielesnym i na swój sposób okrutnie zmysłowym.

„Węgiel & Krzem” to powieść graficzna stosunkowo obszerna i zaskakująca gęstością poruszanych w niej problemów. Kto chce się przekonać, na jak wiele ścieżek interpretacyjnych się ona otwiera, niech przeczyta elokwentne posłowie Alaina Damasio, naszpikowane odniesieniami do przeróżnych koncepcji, począwszy od idei samotalgii, przez estetykę saudade, po teorie Gilles’a Deleuze’a. Oczywiście: dzieło Bableta jest owocem czasów, w których relacje społeczne przenoszą się do sieci, zbiorowa inteligencja rozkwita, a idee transhumanizmu i posthumanizmu zagarniają kolejne obszary społecznych i politycznych dyskursów. Czy da się na te wszystkie tematy powiedzieć cokolwiek nowego? Bablet raczej tego nie robi, niekoniecznie jednak należy to stwierdzenie traktować jako zarzut. W gruncie rzeczy przecież nie o androidach jest ta powieść graficzna, a o ludziach – ci zaś, jak wiadomo, lubią się powtarzać, zwłaszcza wtedy, gdy w sposób nie zawsze uświadomiony, czasami tylko intuicyjny, próbują dotrzeć do istoty spraw dla siebie fundamentalnych. Czy pozbawieni ciała bylibyśmy jeszcze ludźmi? Jaką rolę w doświadczaniu siebie ma świadomość nieuchronności śmierci? Czy inni to piekło, czy też może nikt z nas nie powinien być samotną wyspą?

Patrząc na otwierające poszczególne części powieści duże kadry przedstawiające kolejne twarze Węgla, można pogrążyć się w zadumie. Bardzo sprytny to zresztą zabieg: w zmieniających się obliczach bohaterki każdy, bez względu na płeć, rasę czy narodowość, może dostrzec swoje odbicie. Porządek kadrów sugeruje, że Węgiel patrzy na otaczający ją świat, ewentualnie na oddalającego się bądź też powracającego Krzema; w praktyce frontalne ujęcia mogą być odbierane jako spojrzenia wycelowane prosto w nas. Czyje to jednak spojrzenia? Przecież nie androida! Jak to często w opowieściach o sztucznej inteligencji bywa, nie-człowiek jest tu swoistym medium, środkiem do przyjęcia perspektywy, która być może pozwoli nam spojrzeć na siebie z boku, z oddali, z czasowego i intelektualnego dystansu. Zastanawiam się jednak, co powie pierwszy android, który – jeśli spełnią się futurystyczne scenariusze – przeczyta powieść Bableta. Może: „Ludzkość jest wielkim problemem tej planety. Jedynym wyjściem jest zniszczyć ją całkowicie. (…) Taki scenariusz rysuje się w 738 dziełach różnych gałęzi kultury, od filmów po nowele literackie” (s. 11)? A może nie powie nic…?
Mathieu Bablet: „Węgiel & Krzem” („Carbone et Silicium”). Tłumaczenie: Katarzyna Gajewska-Wąsowicz. timof comics. Warszawa 2022.