ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 września 17 (449) / 2022

Konrad Kopel,

INSPIRACJE BÖHMOWSKIE (ALEXANDRE KOYRÉ: 'FILOZOFIA JAKOBA BÖHMEGO')

A A A
Po 92 latach od pierwszego wydania nakładem Fundacji Augusta hr. Cieszkowskiego ukazała „Filozofia Jakoba Böhmego” autorstwa Alexandrea Koyrégo. Książka sygnowana jest więc nazwiskami dwóch cenionych filozofów (określenie to w stosunku do Böhmego stanowi uproszczenie) o ugruntowanej pozycji również w Polsce. Samo wydanie, jak zresztą wszystkie ukazujące się w seriach Biblioteka Kwartalnika „Kronos”, Miniatury Filozoficzne czy Klasycy Filozofii Niemieckiej, jest nie tylko estetyczne, ale i solidne – szyty grzbiet sprawia, że książkę czyta się wygodnie, pomimo jej pokaźnych rozmiarów. Ukazanie się pracy już wielokrotnie docenionej i to prawie stuletniej wymagało ode mnie zmienienia strategii względem wcześniejszych recenzji. Nie widziałem zbytniego sensu w tropieniu miejsc przez Koyrégo niedomyślanych, ślepych plamek czy niekoniecznie zasadnych ekstrapolacji. Zamiast tego, gdy zaczynałem czytać, byłem autentycznie ciekawy, czy „Filozofia Jakuba Böhmego” okaże się inspirująca dla mnie w perspektywie również współczesnych autorów, z którymi myślę. Odpowiadając od razu: tak, Koyré, Böhme i Krzysztof Rutkowski zaproponowali mi inspirujące pojęcia.

Truizmem jest stwierdzenie, że tłumacz to integralna część przekładanego tekstu, że jego sposób czytania kształtuje może nie sens pracy, ale jej wymowę. Przykład mogą stanowić chociażby rozbieżności w różnym potencjale pojęcia Michela Foucaulta dispositif w zależności od tego, czy zostaje ono przetłumaczone jako „urządzenia” czy „dyspozytyw” (zob. Nowicka 2011). Tłumacz może być jednak bardziej lub mniej widoczny, a jego ingerencje mogą kontaminować ze szkodą lub z pożytkiem dla tekstu. Rutkowski do głównej partii tekstu dodaje stosunkowo niewiele przypisów, uzasadniając zazwyczaj zastosowanie danego terminu lub incydentalnie korygując tłumaczenie tekstów Böhmego autorstwa Koyrégo. Wpływ tłumacza w tym przypadku ujawnia się jednak w odważnym przełożeniu kluczowych w „Filozofii…” pojęć. Tak na przykład qualificiren, które rozumieć można jako nabywanie jakości, cech, atrybutów lub spełnianie warunków danych określeń jakościowych (zob. conversations.de-academic.com) przełożone zostaje jako „macerowanie”. Do macerowania jeszcze powrócę, jednak pojęcie to uwidacznia duży wpływ tłumacza, co więcej jest to wpływ pozytywny.

Rutkowski nie tylko przełożył pracę Koyrégo, ale również opatrzył ją posłowiem, w którym rozważa wpływ Böhmego na Koyrégo, Hegla (oraz innych niemieckich idealistów) i Adama Mickiewicza, a także wpływ Koyrégo na francuską filozofię poprzez ponowne wprowadzenie do niej Hegla w odczytaniu podszytym Böhmem. Skutkuje to w pewnym stopniu zamierzonym, acz męczącym chaosem, bowiem – w moim odczuciu – niepotrzebnie wprowadzona zostaje biografia Alexandrea Kojèvea, jego wpływ na Koyrégo i zainteresowanie Heglem we Francji, a także próby tropienia w tekstach Mickiewicza Böhmowskich zapożyczeń. Z tego pomieszania wyłania się jednak ciekawa propozycja, by czytając Koyrégo, rekonstruującego myśl Böhmego, nie starać się rozdzielać ustaleń obydwu filozofów, ale myśleć z ich wspólnymi problemami – myśleć problemy, w polu których Böhme dookreśla Koyrégo, a Koyré – Böhmego. W posłowiu Rutkowski wykazuje, że ten sposób myślenia jest również myśleniem z Böhmem i Koyrém, włączeniem się w pracę w ramach myślanego przez nich pola problemowego, poprzez jego przekładanie na polski, ale i przekształcanie. Podążając za tym sposobem myślenia – skądinąd bliskim i mnie – uważam, że z innym tłumaczeniem książka mogłaby dużo stracić.

„Filozofia…” rozpoczyna się biograficznym szkicem o życiu urodzonego w 1575 roku Jakuba Böhmego. Koyré opisuje status niemieckiego mistyka, różne relacje z przełomowego wydarzenia, jakim było dla niego „[z]aproszenie przez Boga, objawienie, iluminacja” (s. 35), a także okoliczności towarzyszące wydawaniu kolejnych prac. Dowiadujemy się o sporach Böhmego z lokalnym proboszczem, stosunkowo szybko zdobytej popularności i niespełnionych nadziejach na wprowadzenie teozofii szewca w obiegi akademickie. To niejako wstęp do właściwej analizy metafizyki filozofa ze Zgorzelca, niewnoszący zbyt wiele, choć pozwalający na umiejscowienie jego prac.

Jak podkreśla bowiem francuski filozof, nie zajmują go pisma mistyczne czy alchemiczne Böhmego, zresztą ich całościowa analiza nawet w tak obszernej pracy nie byłaby możliwa. Koyré skupia się na rdzeniu myśli teozofa ze Zgorzelca – jego nie-systemie metafizycznym. W kolejnych trzech księgach śledzi ewolucję kluczowych pojęć, a także sposobów, w jakie teozof na przestrzeni lat uspójniał dane elementy koncepcji, doprecyzowywał je, inne zaś zarzucał lub celowo pozbawiał konturu. Używam pojęcia nie-system, ponieważ staraniem Koyrégo jest „przestudiować myśl metafizyczną Jakoba Böhmego tak, by nie zmienić jej w »system« lub w »doktrynę«” (s. 569). Niedomykanie myśli teozofa podyktowane jest jej specyfiką, w „Filozofii…” podjęta zostaje bowiem próba ukazania jej „krok po kroku, taką jaka ona jest: fantazmatyczną i fascynującą” (s. 569). Warto podkreślić, że to próba spełniona. Koyré opisuje i analizuje kluczowe elementy metafizyki Böhmego, jednak nie pozbawia ich dynamiki, rozedrgania, które dostrzegamy, przechodząc do kolejnych rozdziałów i ksiąg. W wyniku tego poszczególne pojęcia, jak i pomysły filozofa ze Zgorzelca ukazywane są jako posiadające spektra użycia, zmienia się ich myślowy potencjał.

Niezmienny pozostaje jednak fundament metafizyki Böhmego, którym jest dynamiczny świat. Nawet Bóg w jego ujęciu posiada dynamikę, ponieważ „odmawia [on – K.K.] uznania Deitas, bezwzględnie nieokreślonej »poza« wszelkim stawaniem się, obecnej od razu i całkiem” (s. 357). Istnienie każdego z fenomenów zależne jest od konstytuujących go procesów, te zaś uzyskują stabilność dzięki cykliczności przechodzenia w siebie i trwaniu opozycyjnych par kluczowych dla funkcjonowania świata. I chociaż zarówno Koyré, jak i Rutkowski kładą nacisk na ten drugi aspekt (szczególnie tłumacz zdaje się mocno przywiązany do perspektywy Heglowskiej), to podczas czytania „Filozofii…” najłatwiej myślało mi się o świecie Böhmego przy użyciu kategorii rekurencji. Kiedy bowiem przyjrzymy się, jak dynamiczny jest ten świat, w ramach którego „[k]ażde życie wymaga wydatkowania energii; każde życie jest nieustającą walką z rozpadem i ze śmiercią” (s. 140), co więcej, każdy fenomen jest niejako procesualną, witalną relacją nieustannie wyciskaną ku nie-sobie przez konstytuujące ją opozycje oraz niejako swoją własną opozycję względem całości niej w danym momencie, to okaże się, że samo wyznaczanie opozycji i ich ewolucji jest niewystarczające. Zauważają to Rutkowski, Koyré oraz sam Böhme, który wytwarza kolejne pojęcia i konstrukcje, by pochwycić ten ruch, nie zatrzymując go. Dlatego nawet jeśli Böhme opisuje procesy jako cykle wynikania, to podkreśla, że jest to jedynie „mówienie diabłem”, efekt tego, że „[j]ednoczesne momenty istnienia, »wszystkość« w wirowaniu, podobnie jak »cała jaskrawość« trudne, a nawet niemożliwe wydają się do uchwycenia rozumem” (s. 156). Dynamika i rekurencyjność świata są w tym ujęciu dodatkowo skomplikowane, ponieważ Böhme w całej tej wydarzeniowej nieokreśloności stara się uchronić przed monizmem i utrzymać określoność oraz celowość Boga bez nadawania ich światu.

Streszczanie tych prób – o ile jest w ogóle możliwe – mija się z celem, ponieważ doprowadziłoby to jedynie do zubożenia wywodu Koyrégo. A wyłanianie się kolejnych pojęć Boga, śledzenie przesunięć w rozumieniu duchotrysków czy Ungrundu (‘ni-coś’) i Abgrundu (‘otchłań’) jest wciągające. O bogactwie tego spotkania Böhmego, Koyrégo i Rutkowskiego niech świadczy wcześniej przywołana maceracja. Pojęcie to pozwala Böhmemu uciec od scholastycznej statyczności „jakości”. Qualität (jakość’) pojmuje on „jako moc, siłę działającą. [Jest ona – K.K.] czymś, co się zmienia, tworzy, dojrzewa, »maceruje« się pod wpływem ducha tryskającego ze źródeł mocy i sama »maceruje« rzeczy, których jest własnością lub jakością, to znaczy jest (nigdy nie jest, ale zawsze się staje i zmienia) czymś, co czyni, co powoduje, że rzecz jest taka, jaka teraz jest, czymś działającym przez wniknięcie i przeniknięcie” (s. 108). Jeszcze wyraźniejsze stają się więc powody moich skojarzeń z rekurencyjnością, a zatem i koncepcjami nowomaterialistycznymi. Uwidacznia się również to, że na pojęcie „maceracji” składa się praca Böhmego, Koyrégo oraz tłumacza. Dzięki decyzji Rutkowskiego zyskujemy pojęcie, którego termin zwiększa jego narzędziowy oraz inspirujący potencjał. Tym samym słuszna zdaje się decyzja, by „oddać Qualitäten Böhmego nie słowem »jakości« lub »właściwości«, ale słowem »maceracja«, bo dla Böhmego nic nie jest gotowe, nic nie jest stałe, (…) sprzeczne jakości (właściwości, wyglądy) cząstkowe walczą ze sobą i się zmagają, gryzą się, przegryzają, macerują, kiszą, kwaszą, fermentują, bulgoczą, przędzą, wędzą, jedna jakość cząstkowa chce górować nad drugą, chcą się wzajem zjeść, rozpuścić, zakisić , rozłożyć, schrupać, zemleć, połknąć, strawić, walka trwa, ruch nieustający” (Rutkowski 2021: s. 665).

„Filozofia Jakoba Böhmego” jest więc dynamiczną książką, pisaną o ruchu i dla ruchu, ale i z szacunkiem do niego, bez prób rozproszenia go w statycznych punktach. W tym właśnie dynamizmie odnalazłem radość z jej czytania – w dynamizmie, którego nie są w stanie wytracić nawet czasem irytujące heglizmy Koyrégo i Rutkowskiego.

LITERATURA:

Nowicka M.: „»Urządzenie«, »zastosowanie«, »układ«... – kategoria dispositif u Michela Foucaulta, jej tłumaczenia i ich implikacje dla Postfoucaultowskich analiz”. „Przegląd Socjologii Jakościowej” 2011, nr 2.

Rutkowski K.: „Posłowie”. W: Alexandre Koyré: „Filozofia Jakoba Böhmego”. Warszawa 2021.

„Qualificiren”. https://conversations.de-academic.com/30547/Qualificiren.
Alexandre Koyré: „Filozofia Jakoba Böhmego”. Przeł. Krzysztof Rutkowski. Fundacja Augusta Hrabiego Cieszkowskiego. Warszawa 2021 [seria: Biblioteka Kwartalnika "Kronos"].