ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 października 20 (452) / 2022

Zuzanna Sokołowska,

MAKSYMALNE ODDALENIE (JAKUB DZIEWIT: 'DESIRES OF MEANING')

A A A
W słynnym obrazie Michelangelo Antonioniego „Powiększenie” (1966) pojawia się scena, w której fotograf Thomas (w jego rolę wcielił się David Hemmings), robiąc zdjęcie z ukrycia parze kochanków w parku, przez przypadek kadruje leżące nieopodal zwłoki. Na trop martwego ciała wpada przez zupełny przypadek – na coraz większych powiększeniach dostrzega jego niepokojącą obecność. Ta symptomatyczna w swoim wyrazie scena pokazuje sposoby widzenia, ich niepewny konglomerat, naznaczony subiektywnością, potrafiącą patrzącego sprowadzić na manowce. Im więcej widzimy, tym mniej tak naprawdę dostrzegamy.

Jakub Dziewit odwraca porządek widzenia zasugerowany w filmie Antonioniego. Medium fotografii staje się dla niego pretekstem do rozważań w kontekście recepcji obrazu. I nie ukrywam, robi to w fascynujący i nieoczywisty sposób. Artysta maksymalnie powiększa fotografie, by stopniowo zapoznawać odbiorcę z całością kadru. Ten sposób patrzenia ilustruje publikacja Dziewita „Desires of meaning”, która solidnie zaburza optyczne konfiguracje.

Kiedy po raz pierwszy ją przeglądałam, spodziewałam się w niej wprowadzającego tekstu, który będzie budował narrację tego wydawnictwa. Jednak artysta porzucił ten pomysł i oddał do rąk czytelnika w pełni fotograficzną książkę, która podzielona jest na trzy części. Pierwsza z nich nosi tytuł „Camera”. Otwiera ją czarno-białe zdjęcie subtelnie uśmiechniętej dziewczyny, wykonane w całkowitym powiększeniu. Zamiast pikseli, obecne są na nim białe kropki, które, jak zaznacza Dziewit, mogą stać się sposobem łączenia znaczeń. Z każdą kolejną stroną poznajemy kolejnych bohaterów i szczegóły, które zaczynają stopniowo przerażać. Ostatecznie artysta odsłania tajemnicę w ostatnim zdjęciu, na które składały się wcześniejsze kadry w maksymalnych powiększeniach. Zebrani na placu ludzie robią fotografię wisielca, który ma związane ręce. Trzeba przyznać, że strategia wizualna zastosowana w tym wydawnictwie przez Dziewita kompletnie wytrąca czytelnika z równowagi, pozostawiając go w stanie skrajnej niepewności i dotkliwego niepokoju. Odbiór fotografii zamieszczonych w albumie artysty jest silnie afektywny. Egzystencjalny dreszcz zakłóca ontologiczne bezpieczeństwo, które wraz z pierwszym, pełnym łagodności zdjęciem nastolatki miało zostać naiwnemu czytelnikowi naturalnie zapewnione. Dlatego też tak istotna w kontekście albumu Dziewita staje się somatyczność. Pierwsze strony tej publikacji przewracało się zachłannie, z ciekawością, która była pozbawiona jakiegokolwiek lęku. Z czasem jednak czytelnik staje się ostrożniejszy: ruch jego dłoni jest powolniejszy, pełen zawahania i niepewności. Ostatecznie zwycięża zainteresowanie, jednak ma ono za każdym razem ten sam smak: gorzki, drapiący, nieprzyjemny, pozostawiający wrażenie posiadania piaskowego pyłu w ustach. Dalsze części tego wydawnictwa, czyli „Hands” oraz „Joy” oferują właśnie tego rodzaju eksperiencje. Nie będę spoilerować tematyki pozostałych zdjęć w publikacji Dziewita, bo tym samym odbiorę czytelnikowi unikalne wrażenia, jakie bez wątpienia generuje „Desires of meaning”. Tego wydawnictwa trzeba doświadczyć na własnej skórze i oczach. Co ciekawe, silne wrażenia, jakie pojawiają się podczas pierwszego oglądania zdjęć, nie ulegają stopniowemu zanikaniu w ponownym kontakcie z tą książką. Wręcz przeciwnie. Nawet powrót do niej po upływie czasu, wciąż jest bogaty w intensywne, gwałtowne doświadczenia. Być może dlatego autor zrezygnował z wprowadzającego tekstu. Kadry wybrane przez Dziewita mówią już na tyle dużo, że nie potrzebują dodatkowej, językowej oprawy. Artysta jednak kończy swoją książkę zdaniem, że czasem niemożliwe jest zrekonstruowanie kontekstu. Zresztą, czy zawsze musimy go znać? A może niektóre z nich podlegają prawom ineffabilizmu, na zawsze pozostając w strefie niewyrażalnego?

„Desires of meaning” to album niezwykły, totalnie angażujący już od pierwszej strony. Jego potencjał ma ogromną siłę rażenia, która sprawia, że o tym wydawnictwie trudno zapomnieć. Jego wizualne treści głęboko penetrują podskórną tkankę czytelnika, który, będąc na skraju fascynacji i strachu, wciąż pragnie do niego wracać. Za każdym razem publikacja ta pozostawia w nim dotkliwe obrażenia w postaci niełatwych emocji, które jednocześnie budują egzystencjalne sensy. Kropki łączą się w indywidualnie doświadczane całości, co służy badaniom tego, co istotne, a co powierzchowne, a także temu, co po kryjomu umyka nieustannie stymulowanemu widzeniu. W końcu pewne rzeczy można dostrzec w maksymalnym oddaleniu.
Jakub Dziewit: „Desires of meaning”. Fundacja unContemporary. Katowice 2022.