ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 października 20 (452) / 2022

Ewa Ogłoza,

NOWA WYSTAWA W KAMIENICY 'POD KRUKI' ('DOMOWROTY. WŁODZIMIERZ PUCHALSKI')

A A A
„Łapał portrety gatunków, chwytał magię Natury, w którą się wtapiał na mocy najbardziej pierwotnego instynktu łowcy nad łowcami. Tropił latami obrazy i emocje, bez których nie mógł żyć. Polował zaciekle na tę wymarzoną chwilę o świcie, o każdej porze roku, we mgle, na otwartym polu i w gąszczu, na tle chmur, w słońcu i w deszczu” (Arkadiusz Szaraniec – 2009 rok; w 70. rocznicę urodzin i 30. rocznicę śmierci fotografa).
Zanim otwarto w krakowskim Międzynarodowym Centrum Kultury nową wystawę w lipcu 2022 roku, w mieście pojawiły się intrygujące plakaty, które wystawę zapowiadały. Na plakatach uwagę przykuwał mężczyzna – kim jest? ptak – jaki? i relacja między nimi - taka zażyłość i takie zaufanie? oraz neologizm – domowroty?

Oczywiście, na zadane pytania padły odpowiedzi podczas wernisażu, a wszystkie te kwestie zostały wyjaśnione na wystawie, bardzo ciekawej, chociaż nietypowej dla Centrum.

Autorem tytułowego neologizmu jest Łukasz Galusek, który połączył kreatywnie dwa słowa, co pozwoliło na ich metaforyczne rozumienie w kontekście i ptasich powrotów do gniazd, i powrotów ludzi w rodzinne strony z dobrowolnych wyjazdów i przymusowych emigracji.

Wystawa jest efektem współpracy MCK, Muzeum w Niepołomicach, gdzie zdeponowano negatywy i pamiątki po Włodzimierzu Puchalskim, oraz negatywy kuratora. Zwraca uwagę spójna koncepcja wystawy; wędrujemy przez kilka sal, gdzie są umieszczone rozmaite fotografie i pamiątki, mapy i krótkie wyjaśnienia Na wystawie poznajemy ludzi, miejsca i zwierzęta – najbliższe nie tylko znakomitemu przyrodnikowi, fotografowi przyrody i filmowcowi, autorowi ogromnej liczby albumów, filmów i opowieści o naturze, laureatowi konkursów fotograficznych, Włodzimierzowi Puchalskiemu, ale także kuratorowi wystawy, którym jest urodzony we Lwowie architekt i artysta – Andrij Bojarov.

Na wystawie prezentowane są trzy współczesne filmy wideo kuratora: z gniazdami bocianimi w Butynach, lwowskim domem Puchalskiego oraz Sarnim Uroczyskiem w Krakowie – piękną uliczką w Krakowie, z mnóstwem drzew i kwiatów, z drewnianym dworkiem Karola Estreichera, gdzie nagrywane były sceny do spektaklu „Stary dom”, według Hansa Christiana Andersena, w reżyserii Krystiana Lupy (1995). Obrazom towarzyszą nagrania ptasich głosów. W ostatniej sali duże wrażenie robią zdjęcia ratowanych zwierząt, wiersz oraz fotografia zniszczonej, rozpadającej się chaty, na dachu której przysiadł bocian. Ta część wystawy nie tylko zamyka wystawę Puchalskiego, ale także zapowiada wystawę fotografii dokumentalnej z Ukrainy, przygotowując do odbioru poruszających i przerażających zdjęć Justyny Mielnikiewicz.

Puchalski, z wykształcenia inżynier agronom, łączył w sobie przygotowanie przyrodnicze, doświadczenia długich obserwacji w terenie, zachwyt nad zwierzętami oraz roślinami i miłość do nich, siłę fizyczną, poczucie humoru, zmysł estetyczny, wiedzę o fotografowaniu i filmowaniu.

Patrząc na zdjęcia, odgadujemy, gdzie ukrył się ten, kto zrobił zdjęcia, jak dotarł tak blisko do dzikich zwierząt, nie oswajając ich, ale oswajając ze swoją obecnością. Oczywiście, na wielu zdjęciach artysta jest niewidoczny, ale są też takie fotografie, na których jest i on, i jakieś stworzenie, najczęściej ptak.

Wystawa i zgromadzone na niej eksponaty mogą zachwycać, uczyć i skłaniać do przemyśleń wokół wielu kwestii, takich jak na przykład relacje człowieka ze zwierzęciem, polowania, eksperymenty przyrodnicze, zwłaszcza kiedy chodzi o fotografowanie fauny, wartości estetyczne fotografii przyrodniczej. Zdjęcia czarno-białe mają dużą wartość dla odbiorcy, uwrażliwiają na kształty i detale, np. oczy. Zachęcają do odkrywania bogactwa barw w naturze. Puchalski był daltonistą, dlatego wyjątkowo fotografował w kolorze.

Wystawa zaciekawia kolejami życia fotografa, filmowca i przyrodnika, historią i polityką w tle, podróżami, kontaktami z ludźmi – rodziną, mistrzami, towarzyszami i pomocnikami działań w terenie. Podziw budzi konsekwencja fotografa w gromadzeniu, przechowywaniu, dokumentowaniu, popularyzowaniu własnego dorobku. Fotograf i jego mistrzowskie osiągnięcia są obecne we wspomnieniach i badaniach naukowych. Opowiada o nim na przykład Wojciech Plewiński, a zdjęcia Puchalskiego umieścił na swojej stronie w 2009 roku Artur Tabor.

Pierwszy fragment wystawy nosi tytuł „Collosse”, czyli Puchalski pokazywany jest, zgodnie z przydomkiem, jaki otrzymał na wystawie w Kairze tuż po wojnie – jako człowiek mocnej postury, jednocześnie artysta i przyrodnik, który bardzo wiele dokonał.

Widzimy zdjęcia wykonane przez samego fotografa, nieco surrealistyczne, z ptakami na głowie, twarzy czy ramieniu, ze zwierzętami w dłoni czy pod ramieniem. Fotograf z bliskiej odległości spogląda na zwierzęta z zainteresowaniem i czułością. Wydaje się, że do takich fotograficznych zadań podchodzi z humorem, bawi się nimi, nie krzywdząc oczywiście zwierzęcych modeli. Na jednym ze zdjęć trzyma w dłoniach sześć uratowanych przez siebie tchórzy stepowych, na innym – ma na ciele aż pięć ptaków i ssaków.

Fotograf wspominał po latach, że jego największą miłością w przyrodzie, przekazaną w dzieciństwie przez matkę, były ptaki, które nazywał „rozśpiewanymi klejnotami natury”. Mężczyzna z kilku fotografii patrzy na ptaka z zaciekawieniem i rozbawieniem, sympatią; w spojrzeniu są pozytywne emocje, nie ma lęku czy niepokoju.

Na zdjęciu Wojciecha Plewińskiego Puchalski siedzi w zimowej scenerii przy zabitym dziku, na pewno zastrzelonym przez siebie. Nie widać jednak dumy, głowę opiera na jednej ręce; drugą – położył na ciele zwierzęcia. Czyżby zastanawiał się nad niepotrzebnym zabijaniem? Nie czuł się z tym dobrze? Córka Anna wspominała jednak, jak ważne polowania były dla jej ojca, ale także i dla niej. Nie miała wątpliwości, że ojciec łączył polowania z ochroną przyrody, a podczas nich przestrzegał zasad etycznych. Poza kręgami łowieckimi trudno zrozumieć takie stanowisko. Ale… to właśnie Włodzimierz Puchalski popularyzował „bezkrwawe łowy”, w których nie chodziło o myśliwskie trofea, a o skarby „upolowane” aparatem czy kamerą.

Gdybym miała wskazać jeden, wybrany kontekst dla fotografii Puchalskiego i jego myśliwskiej pasji, wskazałabym grafiki znakomitego artysty ze Śląska. Jego dzieła można podziwiać w Muzeum Śląskim, które stanęło na miejscu dawnej kopalni katowickiej, gdzie przez lata pracował ów artysta – Jan Nowak. Na wielu grafikach – linorytach i suchej igle jest wiele pięknych ptaków w locie i wśród drzew, a także innych zwierząt. Są sceny z polowań, w których Jan Nowak uczestniczył, ale też z zachwytem i miłością opowiadał o swoich wielogodzinnych obserwacjach leśnej przyrody.

Wracając do wystawy, na biurku leżą zdjęcia, a na półeczce za szkłem umieszczono kilka kalendarzyków z notatkami, na przykład o tym, że pojawiły się jakieś ptaki czy jaka była pogoda. Tylko 1 września 1939 roku Puchalski niczego oprócz daty nie napisał. W czasie wojny Puchalski pracował w nadleśnictwie, a na kilka wojennych lat ukrył aparat.

Fotografii uczył się Puchalski we Lwowie u mistrzów: Henryka Mikolascha, który wykonywał barwne fotografie, i Witolda Romera. Zarówno barwne fotografie piktorialisty Mikolascha, jak i czarno-białe Romera pokazano na wystawie. Wyświetlany jest także film Romera „Woda” – z obrazami płynącej czy wzburzonej wody oraz pływaków i skoczków z trampoliny, aby pokazać wodę i ludzi „z lotu ptaka i okiem ryby”.

W kolejnej sali oglądamy takie ujęcia portretowanych zwierząt, aby pokazać ich wyraziste, osobnicze cechy, dzikość i piękno. Fotograf traktuje je z wyjątkowym podziwem i powagą. Liczą się ujęcia pojedynczych zwierząt, ich jednostkowość, tak jakby były jedynymi okazami gatunków, do których przynależą. Na zbliżeniach wyraźnie widać oczy zwierząt czy układ ptasich skrzydeł podczas lotu. W kolejnej sali z tematem „bocianich” eksperymentów w Butynach wisi znacznie powiększone zdjęcia bociana z rozpostartymi skrzydłami, lądującego na gnieździe, dodajmy, gnieździe na dachu chaty w Morusach pod Tykocinem.

W sali z portretami zwierząt, na przykład koguta, barana, żaby czy trzewikodzioba, wiszą także zdjęcia pingwinów na Antarktydzie. Podczas ich fotografowania Puchalski zmarł i tam został pochowany. Można przeczytać wzruszający tekst napisany na kilkanaście dni przed śmiercią, rodzaj pożegnania ze światem, testamentu. Poniżej fragment: „będzie mi bardzo żal opuszczać przede wszystkim swoich najbliższych a potem ten cudny świat przyrody, moje kochane kwiaty, motyle, aromatyczne łąki i pola, rozświetlone polany leśne i »rozpachnięte« żywicą bory sosnowe, wody, trzciny i ptaki i to cudne ciepłe słońce i cały nasz plener – no ale trudno, wszystko co ma początek musi mieć i koniec – głupie jest to życie, a raczej jego musowy koniec”.

Dodajmy, że na Wyspie Króla Jerzego na grobie Włodzimierza Puchalskiego stoi oryginalny pomnik, który zaprojektował Bolesław Chromy. Pomnik zawiera w sobie krzyż, statyw trójnóg oraz obiektyw czy oko kamery, a w klatkach, jakby negatywach, na bocznych ramionach są zwierzęta (żubr, jeleń, niedźwiedź, dzik i ptaki).

Interesująca wystawa poszerza wiedzę o fotografie, zwłaszcza o jego lwowskich korzeniach (zdjęcia ze Lwowa – domy, ludzie, parki, mgła). Prezentuje wycinek dzieła Puchalskiego (fotografie zwierząt, pejzaży, roślin, ludzi, miejsc i obiektów; w sumie 250 eksponatów). Uwrażliwia na piękno i kruchość zwierzęcych modeli.

Wystawa podejmuje wątki ważne i popularne współcześnie. Wpisuje się w nurt pogłębionych teoretycznie i praktycznie – refleksji ekologicznej, tzw. birdwatchingu, reportażowo-eseistycznych publikacji o rozmaitych ptakach (np. Stanisław Łubieński, Adam Robiński, Jacek Karczewski i wielu innych) oraz zainteresowań biografiami i fotografią, a także wpisuje się w kontekst tragicznych i okrutnych zdarzeń wojennych i związaną z tym wymuszoną migracją osób, które ocalając życie, pragnęłyby jednak wrócić do własnych domów w Ukrainie.

Cieszy, że zaproponowano wiele atrakcyjnych form poszerzenia wiedzy i działań edukacyjnych wokół wystawy, tym bardziej że wystawę zaadresowano do różnych grup wiekowych. Na wystawie zaprojektowano ścieżkę dla dzieci. Tropy prowadzą małych widzów do ciekawych, autentycznych eksponatów, jak gniazdo mewy śmieszki oraz wiewiórek i hibernakulum żaby. Odbywają się rozmaite oprowadzania po wystawie, w tym przez miłośników i znawców nie tylko fotografii, ale też ptaków. Można się było spotkać w Lasku Wolskim, aby bezpośrednio poznawać i obserwować przyrodę. Nagrano kilka podcastów „Przyroda na fali” z rozmowami Bartosza Panka ze znanymi uczestnikami i uczestniczkami wieloaspektowych dyskusji natury ekologicznej i ekokrytycznej. Wydano piękny, trójjęzyczny album o Puchalskim, z wieloma fotografiami jego autorstwa.

Literatura:

Włodzimierz Puchalski (1909 – 1979). [Prace Komisji Nauk Rolniczych, Leśnych i Weterynaryjnych, PAU, Nr 16]. Kraków 2012 [materiały z konferencji i wystawy].

T. Ogrodowczyk: „Zielona seria – cztery albumy Włodzimierza Puchalskiego”. [2015] https://www.studia.okl.lasy.gov.pl/documents/1004479/29199732/Ogrodowczyk.pdf/e301dc10-fd1c-4759-8924-1410300bff36.

A. Pisarek: „Chwytanie życia. »Bezkrwawe łowy« jako forma wytwarzania relacji poprzez fotografię”. „Kultura Współczesna” 2022, nr 2(118).
Domowroty. Włodzimierz Puchalski” od 22 lipca do 6 listopada 2022 roku w Galerii Międzynarodowego Centrum Kultury przy Rynku Głównym 25 w Krakowie.