ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 listopada 22 (454) / 2022

Sławomir Iwasiów,

PO ILE TE TRUSKAWKI? (MIRON BIAŁOSZEWSKI: 'NA KAŻDYM ROGU TA SAMA TRUSKAWKA')

A A A
Chciałbym zaproponować dwa sposoby lektury publicystyki Mirona Białoszewskiego z tomu „Na każdym rogu ta sama truskawka. Teksty reporterskie z lat 1946–1950. Wybór”.

Pierwszy nazywam „przygodnym” – polegałby on na wybieraniu tych tekstów, które czytelnikowi/czytelniczce wpadną w oko, z takich czy innych powodów ujawnią się jako interesujące albo, po prostu, będą czytane dlatego, że książka akurat otworzyła się na tej, a nie innej stronie. I wcale nie próbuję ironizować, wręcz przeciwnie, traktuję tego rodzaju lekturę poważnie: to przecież głównie notatki prasowe, felietony, reportaże, genetycznie teksty krótkie, z jednej strony tworzące cykle, z drugiej strony niekoniecznie pozostające ze sobą w głębokich relacjach. Redaktor Adam Poprawa informuje w posłowiu („Na miasto po tekst”), że zgromadził ponad 1000 artykułów Białoszewskiego rozsianych w różnych tytułach prasowych – zdecydowana większość z nich została wydobyta spod grubych warstw bibliotecznego kurzu. Czytać przygodnie, a więc podążać w tym wypadku za poetyką i warsztatem dziennikarza, piszącego aktualnie, pod wpływem chwili, „na zamówienie” nieraz dziwniejszej niż fikcja rzeczywistości.

Drugi sposób czytania „Truskawki” miałby wymiar nieco bardziej „analityczny”. Wtedy trzeba spojrzeć na ten zbiór jako na pewną całość, skomponowaną fachowym okiem i piórem redakcyjnym Poprawy, filologa, autora między innymi prac o Białoszewskim, który jednocześnie sam ma duże doświadczenie publicystyczne oraz literackie książki w swojej bio/bibliografii (jak bardzo dobra „Kobyłka Apokalipsy” – miałem przyjemność pisać o tym zbiorze na łamach „artPapieru”). Lektura analityczna, biorąca pod uwagę teksty i konteksty, ujawnia takie zagadnienia, jak reprezentacja znaczącego okresu po 1945 roku, kiedy reportaże i felietony Białoszewskiego powstawały, łamów, na jakich były publikowane („Kurier Codzienny”, „Życie Warszawy. Wieczór”, „Wieczór Warszawy”, „Wieczór”, „Świat Młodych”) czy oczywiście postaci oraz biografii autora, w pierwszych latach powojennych zaczynającego karierę dziennikarską w stołecznych gazetach. Jeśli dodać do tego problematykę przemian mediów (czym jest prasa z lat 40. XX wieku wobec ekspansji współczesnych technologii cyfrowych i mediów społecznościowych?), o czym pisze świetnie we wstępie Grzegorz Piątek, to sam fakt wydania takiego zbioru wydaje się bardziej niż uzasadniony, nie tylko ze względów, nazwijmy to w ten sposób, historycznoliterackich lub też prasoznawczych.

Spróbujmy przez chwilę zabawić się w kombinację obu tych trybów lektury i połączyć przygodność z analitycznością. Na pierwszy ogień proponuję tekst „tytułowy”, czyli „Na każdym rogu ta sama truskawka, tylko cena nie ta sama – owocowa giełda rządzi Marszałkowską” (s. 190–191). To notatka z „Wieczoru”, opublikowana 13 czerwca 1947 roku; felieton-raport dotyczący cen warzyw i owoców. Błahostka, prawda? „Pomidory skaczą od 600 na bazarze do 900 złotych w sklepie, z wyglądu takie same. Najmniejsze wahadło stanowi cena ogórków. Tu mamy do czynienia z dziwnym zjawiskiem. W sklepie na Marszałkowskiej można je dostać za 320 złotych, bazar zaś bierze 350. Kalafiory – przysmak warszawiaków, kosztują od 80 zł do 120. Ten sam gatunek na bazarze po 70” – czytamy naoczną relację (s. 191). Przechadzający się ulicami stolicy młody dziennikarz łączy prozaiczność codzienności z sednem dziennikarskiej precyzji: jego zapiski dla ówczesnych miały zapewne wartość informacyjną (czego felieton do pewnego stopnia wymaga), a dzisiaj to kopalnia historycznej i antropologicznej wiedzy. Zastanawia tytuł, a właściwie nagłówek: rozbudowany, sensacyjny, przyciągający uwagę, choć dalej czytamy tylko o pomidorach i kalafiorach...

W tym drugim znaczeniu, to znaczy ukazywania tego, „jak było”, „Truskawka” ujawnia swoją wtórną funkcję. Czytane dzisiaj teksty Białoszewskiego – jeśli spojrzeć na nie przez pryzmat takich prac, jak Hansa Ulricha Gumbrechta „In 1926 Living at the Edge of Time” (1997) – są uobecnianiem Warszawy z lat 1946–1950. Skąd można się dowiedzieć o mieście więcej, jeśli nie od dziennikarza, piszącego o miejscach, ludziach, ich rytuałach, zwyczajach, problemach? Czy wiedzielibyśmy, że warszawiacy lubią kalafiory? Albo że pomidory były droższe od innych warzyw? Informacja łączy się tutaj z publicystyką; notatki prasowe – oparte na suchych faktach – wchodzą w interakcje z literacko wzbogacanym felietonem czy reportażem.

No, dobrze, ktoś mógłby rzec, to wszystko przecież jedynie nuda nieistniejącego od dawna świata, na siłę ożywianie zastygłych obrazów, reanimacja zatrzymanej akcji serca przeszłości – dyskutowałbym z tego rodzaju poglądem. Ten świat, który Białoszewski zapisywał, a my możemy go ewentualnie re-konstruować, wydaje się dzisiaj ciekawszy niż kiedykolwiek wcześniej; i dlatego, że inaczej w gruncie rzeczy trudno go zobaczyć (można choćby na filmach czy zdjęciach, ale jednak stale się „starzejących”, coraz słabiej przemawiających do zmysłów); i z powodów, o których wcześniej nadmieniłem: dziennikarski warsztat Białoszewskiego to symbol tej epoki w historii mediów, nazwijmy ją „papierową”, która dzisiaj ma zupełnie inne oblicze. Słusznie pisze Grzegorz Piątek we wstępie: „Przy wszystkich podejrzeniach o frilowanie (to fonetyczny zapis thrillowania, czyli „podkręcania” przekazu dziennikarskiego na przykład chwytliwym tytułem – przyp. S.I.) reportaże i notatki Białoszewskiego są świetnym dokumentem tużpowojennej rzeczywistości. Był to świat fascynująco przejściowy, który jeszcze nie nabrał stalinowskiej formy znanej z podręczników historii” (s. 15). Ujawniają się tutaj kompetencje autora słowa wstępnego: to krytyk i historyk architektury, który napisał między innymi książkę „Najlepsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944–1949” (2020).

Wróćmy jednak do „Truskawki” i tych niemal tabloidowych tytułów, które Białoszewski chętnie komponował. W tekście „Buty jak lustro za 30 zł – czyścibut może w Ameryce zostać milionerem – W Polsce jest biedny i zapomniany”, który właściwie ma postać minireportażu-sylwetki, dziennikarz przedstawia losy swojego bohatera: „Władysław Szczepaniak zajmuje się czyszczeniem butów zawodowo już od 10 lat. Po powstaniu dostał się na ciężkie roboty do Niemiec, gdzie stracił zupełnie zdrowie. Mimo to po powrocie do Warszawy powrócił do swego zawodu” (s. 93). Tekst pierwotnie opublikowano w „Wieczorze Warszawy” z 16 listopada 1946 roku. To zwyczajna historia, urzekająca prostotą, dająca do myślenia lapidarnością życiorysu czyścibuta (czy ktoś jeszcze ten zawód wykonuje?). Nie brakuje w publicystyce Białoszewskiego przedstawień trudów ludzi pracy: stolica się odbudowuje, brakuje podstawowych artykułów, każde zajęcie jest na wagę złota. „Dlaczego zawodu pucybuta nie uważa się za równy z innym?” (s. 94) – pyta retorycznie dziennikarz.

Warszawa z okresu 1946–1950 widziana okiem Białoszewskiego jawi się jako miasto złamanych życiorysów, straconych szans, zagruzowanych perspektyw. Trwa usuwanie zniszczeń wojennych. Jacek Cieślak napisał w recenzji z „Rzeczypospolitej”, że „Truskawka” to swego rodzaju prequel (a może też „sequel”?) do „Pamiętnika z powstania warszawskiego” („Na każdym rogu ta sama truskawka. Mariupol jak Warszawa”, rp.pl, 1 sierpnia 2022) – tym bardziej poruszający, gdy media codziennie informują o zniszczeniach miast w Ukrainie.

Jeden z dłuższych nagłówków tekstów Białoszewskiego głosi: „Dziś śpią już spokojnie – Koczownicy ruin opuścili Warszawę – Samochodami MZK do podstołecznych czystych domów i ogródków – Wszyscy są zadowoleni – Pierwsza przeprowadzka warszawiaków z zagrożonych domów do osiedli podstołecznych” (s. 316). Dziennikarz informował o przemianach społeczności stolicy; przypominał tym samym innych reporterów, lokalnych i regionalnych, którzy w tym okresie dokładali „cegiełki” do odbudowy miast. Jednym z nich był Franciszek Gil (1917–1960), reporter o rodowodzie przedwojennym, po wojnie opisujący modernizowanie Pomorza Zachodniego – Szczecina i okolic. Gil i Białoszewski, jako dziennikarze-budowniczy rzeczywistości, w tym zakresie mieli wiele ze sobą wspólnego. Gil zwracał uwagę na klasę robotniczą, co można prześledzić w zbiorze „Ziemia i morze” (1954), był wyczulony na perspektywę socjalistyczną; Białoszewski wykazywał zainteresowanie losami zwykłych mieszkańców Warszawy, będących w dramatycznym położeniu, nierzadko walczących o przetrwanie. Reporter dostrzegał zalety nowego systemu społecznego. Pisał na łamach „Świata Młodych” w lipcu 1949 roku: „Przed wojną rzadko kto mógł sobie pozwolić na wczasy w Zakopanem. teraz wyjeżdżają tam dzieci robotników. Płaca mało albo wcale. Poznają kraj, Mieszkając razem na obozie, uczą się życia w zespole. Powracają do domów zdrowsi, opalenia, radośni” (s. 352) – to zakończenie reportażu „Najpierwsi na wakacjach”.

Warszawiaków dopada jednak proza życia drugiej połowy lat czterdziestych: „Rekordy wszystkich zafałszowań pobili fryzjerzy. Z pobranych prób płynów dezynfekcyjnych używanych w zakładach fryzjerskich wszystkie okazały się zafałszowane, tzn. że ich zdolność odkażania jest najczęściej żadna” (s. 337) – czytamy w notce „Fe! Brudasy – włosy stają na głowie, tak niechlujnie i fryzjerów”, opublikowanej w „Wieczorze” z 18 grudnia 1948 roku, przy czym sam tytuł wystarczyłby za całą tę informację.

Pisanie Białoszewskiego ma jednocześnie tę specyficzną cechę, że łączy dziennikarski obiektywizm z literackim wyczuciem na moc słowa pisanego. Przypominam sobie „Bezpowrotnie utraconą leworęczność” Jerzego Pilcha, ale w gruncie rzeczy niekoniecznie dlatego, żeby obu publicystów ze sobą porównywać, a raczej ze względu na dwie przeciwstawne koncepcje pisania w tych tekstach zawarte. Z lektury „Leworęczności” można wysnuć i taką tezę: pisanie felietonu, w znaczeniu: publicystyki dyktowanej przez „tu i teraz”, to zadanie z gruntu niemożliwe. Nie sposób przecież uchwycić tego, co aktualne, zamknąć w kilku akapitach rozpadającej się teraźniejszości, pokleić tekstem pokawałkowaną realność. Pilch uciekał w związku z tym w autobiografię, w meandry ciągłego pisania o sobie, w „narracyjnienie” własnego doświadczania: pisania, dziennikarstwa, życia. Białoszewski jednak postępował inaczej. Być może wierzył, w okolicach tych pierwszych lat po wojnie, że świat mimo wszystko można nie tylko utrwalić, a nawet „skonstruować” w tak ulotnej formie, jaką jest informacja prasowa czy felieton, czy zaangażowany społecznie reportaż.

W posłowiu do „Truskawki” Adam Poprawa stwierdził, że coraz więcej wiemy na temat dziennikarskiego wątku w życiorysie Mirona Białoszewskiego, między innymi dzięki książkom biograficznym, takim jak „Miron. Wspomnienia o poecie” Hanny Kirschner (1996). To prawda, niemało napisano o twórczości oraz losach Białoszewskiego i sam Poprawa ma w tym zakresie bezdyskusyjne dokonania, jak wspólnie zredagowana z Wojciechem Browarnym książka „Białoszewski przed Dziennikiem” (2010), gdzie znalazły się artykuły Mariana Bieleckiego, Urszuli Glensk czy Joanny Orskiej. Trzeba wspomnieć także takie prace, jak: „Tętno pod tynkiem. Warszawa Mirona Białoszewskiego” pod red. Agnieszki Karpowicz (2013), Anny Śliwy „Sztuka – percepcja – język. Sfera wizualna w poezji i prozie Mirona Białoszewskiego” (2013) oraz Joanny Niżyńskiej „Królestwo małoznaczącości: Miron Białoszewski a trauma, codzienność i queer” (2018), a to wierzchołek góry lodowej badań w tym zakresie. Nie wspominając o tym, że o Białoszewskim pisze się przecież na poziomie „meta”, jak w dwutomowej rozprawie Piotra Sobolczyka „Dyskursywizowanie Białoszewskiego”: tom pierwszy „Teoria recepcji i recepcja krytycznoliteracka” (2013) i tom drugi „Dyskursy literaturoznawstwa naukowego i szkolnego” (2014).

Zbiór publicystyki autora „Pamiętnika z powstania warszawskiego” stanowi zatem nie tylko kolejny wpis do bogatej bibliografii Białoszewskiego i badań nad jego dorobkiem, ale także lekturę dającą poznawczą satysfakcję. Jednocześnie temat będzie rozwijany – Adam Poprawa zapowiedział monografię o Białoszewskim jako dziennikarzu.
Miron Białoszewski, „Na każdym rogu ta sama truskawka. Teksty reporterskie z lat 1946–1950. Wybór”. Opracowanie i posłowie Adam Poprawa, wstęp Grzegorz Piątek, Wydawnictwo Dowody na Istnienie. Warszawa 2022, Seria Reporterska.