ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 grudnia 24 (456) / 2022

Grzegorz Marcinkowski,

EKSTAZA POZA JĘZYKIEM (GEORGES BATAILLE: 'O NIETZSCHEM. WOLA SZANSY')

A A A
W 1925 roku Georges Bataille rozpoczyna terapię u Adriana Borela. Do podjęcia leczenia zachęcają go przyjaciele, zaniepokojeni stanem, w jakim się znajdował. Bataille od jakiegoś czasu prowadził szalone życie, pełne hazardu i domów rozpusty, chaotyczne i wycieńczające. Przyjaciele wierzyli, że terapia naprowadzi Georges’a na właściwe tory. Borel pokazuje Bataille’owi różne fotografie; jedna z nich szczególnie porusza jego wyobraźnię: jest to zdjęcia chińskiej tortury, rozczłonkowania. Bataille’a szczególnie porusza twarz skazańca; wyczytuje na niej bezkresną ekstazę, pomieszanie bólu i zachwytu. Spotkanie z fotografią staje się istotnym czynnikiem wywołującym w dotychczas nieproduktywnym człowieku pisarską energię. I druga data: 1944, sam koniec wojny, finał niemieckiej okupacji Paryża. Bataille pisze jak szalony. Ciężar historycznej tragedii zmusza go do coraz precyzyjniejszego formułowania własnych myśli. Jego przewodnikiem, oprócz wspomnienia twarzy ofiary chińskiej tortury, jest Fryderyk Nietzsche. Owoc tego stanowi książka „O Nietzschem. Wola szansy”, której polski przekład, staraniem Instytutu Mikołowskiego, niedawno się ukazał.

Jaką książką jest „O Nietzschem”? Przede wszystkim to kontynuacja „Doświadczenia wewnętrznego”, pisana z perspektywy końca wojny, znacznie wobec niego wyostrzona i zradykalizowana. Jest to dzieło przedziwne, istna hybryda genologiczna: traktat sąsiaduje w niej z dziennikiem, ten przechodzi płynnie w poezję i medytację. Najtrafniej wypadałoby nazwać ten tom manifestem: płomiennym, zaangażowanym i z czysto estetycznego punktu widzenia pięknym, choć jest to przymiotnik, który przy dziełach dyskursywnych rzadko się pojawia. To nie tyle egzegeza, ile opis pewnego doświadczenia. Nie jest to rzecz do sumiennej deszyfracji, ale zaproszenie do przeżycia. Przeżycia przedziwnej ekstazy wymieszanej z trwogą, doświadczenia mistycznego w świecie pozbawionym transcendencji. Można by rzec, że podobnie jak Bataille prze-pisuje Nietzschego, umieszczając go w kontekście własnej grozy i zachwytu, tak my, czytelnicy, musimy przechwycić Bataille’a, wikłając się w jego pismo albo umieszczając go w sferze własnych lęków. Nie jest to propozycja lektury subiektywnej, raczej czytanie nakierowane na konieczne wyrwy i potknięcia, na jąkanie i niezborność. Wszak język nigdy nie nadąża za doświadczeniem, a doświadczanie nie jest czymś, co można przekazać. Zapis unieważnia przeżycie, czego Bataille jest boleśnie świadom. Dlatego zasługuje na miano pisarza radykalnego, pisarza bezdroży i pisarza, powiedzmy to wreszcie, skrajnie odważnego.

Trzeba sobie zadać pytanie: czym jest ekstaza bez przedmiotu? Albo inaczej: czym jest przeżycie mistyczne bez powodu, bez Boga? Zamysł Bataille’a okazuje się tym bardziej radykalny, że nie da się go żadną miarą podciągnąć pod teologię negatywną. Tym, czego dotyka tutaj negacja, nie jest sposób jawienia się absolutu, ale absolut jako obiekt kontemplacji; absolutyzacji ulega tu samo doświadczenie. Uzasadnić ekstazę w sferze czystej immanencji – toż to nie lada wyzwanie! Warto mieć na względzie różnicę pomiędzy praktyką mistyczną a doświadczeniem mistycznym. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z pewnym planem; ćwiczenia ascetyczne są środkiem do celu, jaki stanowi nawiązanie kontaktu z absolutem. Ekstaza jest tutaj wywoływana przez duchową praxis. Natomiast w doświadczeniu mistycznym, o które chodzi Bataille’owi, ekstazy nic nie poprzedza ani nic nie gwarantuje, żaden obiekt ani absolut nie stanowi jej poręczenia.

Na uwagi, że tak rozumiane doświadczenie mistyczne tonie w irracjonalności, Bataille w ślad za Maurice’em Blanchotem odpowiadał, że doświadczenie jest swoją własną gwarancją, a ma ono wiele do czynienia ze zbytkownym trwonieniem, z ekstatycznym wybuchem, który sytuuje doświadczającego na granicy nicości. Doświadczenie to sytuuje się pomiędzy pustką świata a pustką jaźni. Nie mamy tu jednak do czynienia z zaprzeczonym, podskórnym nijako, pulsowaniem absolutu. O ile nicość, w systemach teologii, stanowi wyróżniony sposób jawienia się bóstwa, dla którego jakiekolwiek przedmiotowe ekwiwalenty są zaledwie hipostazami, o tyle w doświadczeniu, o którym mowa, dyspersji ulega samo ontyczne umocowanie ekstatycznego skoku. Wiele to będzie miało wspólnego z promowanym, od Tertuliana do Kierkegaarda, „skokiem w absurd”, jednak bez sakralnych zabezpieczeń: dla egzystencjalisty „skok w absurd” to zaledwie środek do celu, jakim jest Bóg, w przypadku Bataille’a jednak doświadczenie jest suwerenne, w tym znaczeniu, iż nie prowadzi do niego żaden plan ani ono samo nie jest środkiem. Człowiek Bataille’a doznaje ekstazy nieprzygotowany, pozbawiony programu i ubezpieczającej obietnicy – zostaje wrzucony w „doświadczenie szczytu”, odpowiadając na „szansę” – na wynik gry, jaką jest jego bycie otoczone przez nicość, całkowicie wyzbyte „drugiego wymiaru”.

Czym są promowany przez francuskiego twórcę „szczyt” i prowadząca do niego „szansa”? Wiele mówiącym stwierdzeniem wydaje się teza Bataille’a, iż nie istnieje „moralność szczytu”; samo pojęcie „moralności” jako zestawu ujarzmiających procedur zorientowanych na wyraziście zarysowaną przyszłość (zbawienie) kłóci się ze „szczytem”, który jawi się niczym energetyczny wydatek, eksplozywna zatrata nieprogramowana i niewynikająca z wcześniej wykoncypowanych założeń soteriologicznych czy ascetycznych dyscyplin. Tak rozumiany „szczyt” nie może być oczekiwany – wydarza się w wyniku całkowitego oddania się grze, jaką stało się wyzbyte nadziei życie. Ekstaza wymieszana z trwogą stanowi odpowiedź na zetknięcie się z ostatecznością, dla Bataille’a będzie to erotyzm, spoza którego prześwituje śmierć; wszak wydatek sił, którego wymaga spotkanie kochanków, prowadzi oboje na granice unicestwienia. „Szansa” jest tym, co umożliwia osiągniecie „szczytu”; grymasem bycia, ekstremum, aktem wertykalnego wzmożenia egzystencjalnej energii. Oto mistyka bez Boga, radykalnie przeciwstawiona myśleniu finitywnemu, które zdaniem Bataille’a prowadzi do atomizacji i funkcjonalizacji w innym wypadku niedającego się ograniczyć bycia.

Tym, przeciwko czemu zorientowana jest retoryczna siła francuskiego pisarza, jest myślenie w kategoriach projektu, traktujące egzystencję zaledwie jako środek prowadzący do pewnego spełnienia – czy będzie to po świecku rozumiany „sukces”, czy teologicznie czytany absolut. Takie rozumienie życia ludzkiego radykalnie je spłaszcza, czyni martwym, jałowym. Należy przypomnieć o ekonomicznym wymiarze myśli Francuza: według Bataille’a pobieramy ze świata (ze słońca, bowiem solarność i wertykalność były istotnymi elementami wizji autora „Doświadczenia wewnętrznego”) więcej energii, niż jesteśmy w stanie spożytkować, stąd bierze się konieczność kumulowania zasobów, odkładania na później – innymi słowy, kapitalistycznie rozumianego czasu. Bataille przeciwstawia temu paroksyzm chwili i akt zbytkownej, ekscesywnej konsumpcji – takiej jak w starożytnych świętach i rytach ofiarnych. Pewna część zasobów ulega zatracie – tego nie może przyjąć do wiadomości ekonomia oparta na kumulowaniu zasobów. Mamy więc, pomimo programowych deklaracji autora, rodzaj etycznego postulatu: wydatkować i marnować energię w aktach samospalenia – wszak energetyczny wydatek ma charakter nieprzewidywalnej i niezaprogramowanej eksplozji. Jeszcze raz wracamy do problemu irracjonalności myśli Bataille’a. Jeśli mamy tu do czynienia z szaleństwem, to jest to szaleństwo zaprogramowane, wymierzone w syty i samozadowolony racjonalizm, który wszak wygenerował w swoim łonie demony, które światło ujrzały podczas wojny.

Jeżeli Bataille’a nazywać nihilistą, to należy jednocześnie zrozumieć, że był to nihilizm aktywny, próbujący rewindykować skostniałą tradycję filozofii, która w wyniku hekatomby wojennej straciła swoje umocowanie. Bataille będzie z całą mocą przeciwstawiał się moralistycznemu patosowi i świętoszkowatej masce, w jakiej występował funkcjonalizm. Takie myślenie, skąpe, wyrachowane i zorientowane na mgliście zarysowaną przyszłość, nazywał francuski twórca myśleniem służebnym. Żeby mu się przeciwstawić, wraca do Nietzschego. Jaki będzie Nietzsche według Bataille’a?

Przede wszystkim autor „Historii oka” przeciwstawia się tym interpretacjom, które z niemieckiego filozofa czyniły protoplastę nazizmu, propagatora „woli mocy”. Bataille’a będzie przede wszystkim interesował Nietzsche – piewca wolności, radykalny krytyk moralistycznego skrzywienia zachodniej myśli, twórca paradoksalny, niebojący się sprzeczności i antytezy, poeta i piewca życia, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Bataille podkreśla, iż Nietzsche jest filozofem bez uczniów, że za jego myślą nie sposób iść, że wyklucza ona kontynuacje. Tym samym nie jest ona zbiorem poglądów, dających się aplikować i rekontekstualizować – to rodzaj doświadczenia, o tyle paradoksalnego, że nieniosącego za sobą zobowiązania innego aniżeli podążanie za własnym pragnieniem. W „O Nietzschem” mamy do czynienia z dokonanym przez Bataille’a wyborem z pism autora „Tako rzecze Zaratustra”, ciągiem medytacji krążących wokół wybranych urywków, z próbą wpisania własnej myśli w myśl Nietzschego. Jako że Nietzsche był zdaniem autora „Erotyzmu” filozofem, za którym nie sposób podążać, omawiana książka staje się swoistym palimpsestem, osobliwym dziełem sztuki, w którym nakładają się na siebie niesprowadzalne do siebie języki.

Wizja egzystencji „bezgłowej” promowała będzie radykalnie materialistyczny ogląd ludzkiego bycia, nierafinowany przez wielkie całości, rozmaicie postrzegane zworniki absolutu. Już od czasu „Documents” Bataille przeciwstawia się idealizmowi we wszelkich jego upostaciowieniach – na tym ugruntowana będzie jego radykalna polemika z surrealizmem Andrégo Bretona, tym bardziej specyficzna, iż prowadzona nijako „od wewnątrz”; przy akceptacji podstawowych założeń programowych surrealizmu, Bataille nie godził się na rozpuszczenie radykalnie inwersyjnej siły ruchu w stanowiącej surogat religijnej pasji, dwuznacznej „poetyckości”. Spojrzenie, które będzie proponował Bataille, kierowało się w stronę tego, co odrzucone, do sfer zepchniętych w nieświadomość. Prawdziwy materializm musi zdawać sobie sprawę z ontologicznej bezdomności, z ufundowania bytu na podstawie nicości. Nie będzie to jednak nicość Jeana-Paula Sartre’a, zwycięska i zorientowana na przyszłość, opierająca się o wytwórczo-niszczycielski potencjał człowieka, ale nicość dana w doświadczeniu radykalnego ogołocenia i bezbronności. Bowiem to raczej stany świata nam się przydarzają, napotykają nas. Istotą bycia jest rana – to pojęcie klucz do pojęciowości filozofa-nomady, jakim był Bataille. Rana wiąże się z wystawieniem, z separacją z naruszeniem bytu. Rana odsłania, ale mediuje. Bowiem stawką wypracowanej przez autora „Erotyzmu” teorii była komunikacja. Komunikacja tym bardziej ożywcza, im bardziej ryzykowna. Tym samym Bataille stał się profetą bezradności, prawdziwym wyzwaniem dla naszego narcystycznego racjonalizmu.
Georges Bataille: „O Nietzschem. Wola szansy”. Przeł. Jakub Dąbrowski. Instytut Mikołowski. Mikołów 2022.