ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 grudnia 24 (456) / 2022

Noel Jeżyk,

CZEKAMY NA SŁOŃCE (ANNA MALINOWSKA: 'OD KATOWIC IDZIE SŁOŃCE')

A A A
Można by powiedzieć o książce Anny Malinowskiej, że jest to biografia miasta, zbiór opowieści o jego mieszkańcach układający się w wielobarwną i wielowymiarową historię. Powiedzieć jednak coś takiego, to jak nie powiedzieć nic, ponieważ „Od Katowic idzie słońce” jest książką napisaną na obraz i podobieństwo swojego bohatera – miasta Katowice. Bohatera, a może bohaterki? Osoby bohaterskiej? Katowice są w końcu nienormatywne, niepoprawne, dziwne, a więc być może nawet queerowe? Są wybrykiem, lecz nie natury, a kultury lub naturokultury. Przesądny lub religijny czytelnik miasta wyczyta w rysach jego twarzy przekleństwo, grzech pierworodny.

Katowice rodzą się bowiem z oświeceniowego triumfu woli człowieka-mężczyzny. Oto trzech dumnych Germanów, których los rzuca na słowiańską wieś, postanawia tutaj, między rozlewiskami, lasami i polami, wznieść miasto, z całą jego demoniczną i morderczą maszynerią, której dziewiętnastowieczny Górny Śląsk zdążył już posmakować. Zaczynają się pomiary i podziały gruntów – zapowiedź nieszczęścia, jak wiedzą każdy czytelnik Marksa i ci, którzy zajrzeli do „Romantycznego antykapitalizmu” Katarzyny Czeczot i Michała Pospiszyla (Warszawa 2020). Ale grzech pierworodny Katowic to przede wszystkich zagłada lasów, rzek, potoków, kwiatów i zwierząt. Malinowska zdradza nam historię ludzi, którzy będą więc musieli się zmagać ze złością matki natury – na przykład, gdy zdradziecka Rawa zacznie zalewać kopalnie i podmywać ulice, a familoki pochłonie ziemia (zob. s. 27-28) – ale też konsekwencją własnych działań – gdy powietrze Szopienic zatrute zostanie na długie lata upiornymi dawkami ołowiu zob. (s. 37-38). Ale na ile „własnych”? Wszak to nie robotnicy huty odpowiadali za ekologiczną katastrofę. Mieszkańcy Katowic zaś nie będą mieli też wiele do powiedzenia, gdy władza zmieni nazwę miasta na Stalinogród (na szczęście to już minęło) albo placu Szewczyka na plac Kaczyńskich (to wciąż trwa).

Malinowska pisze więc o dramatach ludzkich, ale też ludzkich wyborach, o walce, ale również bezradności, czasem, a może najczęściej, uosabianych przez tych samych ludzi i te same wydarzenia. Jest więc Wilhelm Szewczyk, żołnierz Wehrmachtu, który pisze do nazistowskich władz, że pragnie dzielić losy swoich współrodaków „poza Niemiecką Listą Narodową” (s. 59), za co trafia do więzienia na Mikołowskiej. Ale to ten sam Wilhelm Szewczyk, który pod wpływem starszych kolegów pisze antysemickie teksty, a po wojnie wybiera nie zadzierać z władzą, za co przypięta mu zostanie łatka konformisty. Jest też bezradność Skiby, ostatniego sołtysa wsi Katowice, który nie zgadza się, by ze wsi stworzono miasto. Jest to jednak również historia zawziętości kilku Niemców, którzy dopinają swego i dzięki którym dziś Katowice nie są dzielnicą Bogucic, a stolicą metropolii.

Tak samo huta, która zatruwa i zabija, staje się jedyną szansą na przetrwanie, rozwój, lepsze życie. Katowice, niczym wiele innych pobliskich miast, wybierają zagładę, by przetrwać, szukają „mniejszego zła”, lawirują między jedną a inną władzą i starają się, by świat nie wypadł im z rąk.

Zanim jednak poniesie mnie fantazja personifikacji miasta, muszę się zatrzymać, bo książka Malinowskiej, zbiór niezależnych opowieści i esejów, składa się ze zwykłych biografii. „Zwykłych”, bo nawet wielkie historyczne postaci stają się w niej w pozytywny sposób zwyczajne, bliskie, prawdziwe w ten sposób, że można odnieść wrażenie, iż są na wyciągnięcie ręki.

Prawdziwość, czy może raczej szczerość, jest wielkim atutem tej książki. Historia Górnego Śląska skutecznie wymyka się wielkim narracjom, bo zbyt często dotyczy grup marginalizowanych lub wykluczanych. Chichot historii słychać teraz, gdy coraz częściej przypomina się, że Horst Bienek, ojciec górnośląskiej literatury, był osobą homoseksualną i zmarł na AIDS. Niemniej jednak w jego powieściach trudno to wyczytać, tak jakby życie na granicy, wojna, etniczne, narodowościowe i językowe zagubienie, poplątanie i zmieszanie samo w sobie stanowiły wystarczający problem dla pisarza, zapewniły wystarczający zasób tematów na wszystkie powieści. Dziś kolejne pokolenia próbują zrekonstruować historię, czy raczej skomponować ją z zachowanych dźwięków. Malinowska robi to w sposób wyśmienity, ale nie tylko dlatego, że „Od Katowic idzie słońce” to rzecz doskonale napisana, płynnie, potoczyście, wciągająca jak powieść. Także dlatego, że swobodnie, bezpretensjonalnie i gładko łączy historie pojedynczych ludzi z narracjami o mieście, wojnie, pokoju, państwie i obywatelach. I nie potrzebuje przy tym niczego maskować czy koloryzować, w jej bohaterach nie czuć fałszu literackiej postaci, lecz prawdziwości życiowego banału, a przy tym wielki tragizm minionego wieku.

Katowice potrzebują odzyskać historię, co oznacza konieczność podjęcia wytężonych studiów nad dostępnym materiałem i weryfikacji wielu mitów, nieścisłości czy przekłamań.. Mamy w mieście ulice Zofii Koniarkowej, której wytoczono proces za obrazę Michała Grażyńskiego i Józefa Piłsudskiego. Tych dwóch panów (obaj spoza Śląska) również patronuje naszym ulicom, z tym tylko, że chyba nie zapisali się oni w historii regionu szczególnie dobrze (Grażyński), jeśli w ogóle (Piłsudski). Zwłaszcza o Marszałku wie dzisiaj każdy obywatel Rzeczpospolitej, młody i stary, o Grażyńskim rzadziej, ale być może nadal częściej mówi się o nim niż o Koniarkowej, radnej Katowic, której Malinowska poświęca osobny rozdział (zob. s. 72-89). Być może wagę nadawaną postaciom i wydarzeniom już czas zmienić. „Od Katowic idzie słońce” to zbiór wyimków, zmuszających do refleksji, a jednocześnie bardzo intymna biografia miasta i jego problemów.

Miasta lub miast – bo w końcu wiele dzielnic dość długo zachowywało odrębność, a do Katowic nie zawsze włączano je za przyzwoleniem mieszkańców (o chęci nie wspominając). Warto podkreślić, że książka Malinowskiej to również historie dzielnic i zarazem dzielnicowe historie. Dlatego pod wieloma względami warto czytać tę pozycję jako historię zdecentralizowaną, lub zbiór historii – to słowo szczególnie dla Katowic ważne, a może i bolesne – autonomicznych.

Fakt, że na brak literatury o Katowicach i Śląsku narzekać nie możemy. Jedna z bohaterek książki Malinowskiej, Grażyna Barbara Szewczyk, podjęła się nawet redakcji antologii tekstów o Katowicach, wydanej pod tytułem „Katowice oczami Niemców i Polaków” (tomy 1-2, Katowice 2017). Poza tym dostępne na rynku pozostają liczne powieści, jak choćby bardzo świeże „Morderstwo w hotelu Kattowitz” Marty Matyszczak (Wrocław 2019) czy niszowe, wciąż nieprzetłumaczone na polski „Der grosse Janja” Arnolda Ulitza (Wrocław 1939), a także książki historyczne czy wspomnienia, by wymieć tylko „Katowice-Blues, czyli Kattowitzer-Polka” Henryka Wańki (Katowice 2010). Co więcej, krytycy pamiętają zapewne, że „chwilę” temu książka o Śląsku („Kajś” Zbigniewa Rokity) otrzymała nagrodę Nike, a w tym roku wydana została także w wersji śląskojęzycznej. A jednak czytając Malinowską, odkrywam dotychczasową lukę w tym zakresie – takiej książki bowiem nie było, a odnoszę wrażenie, że koniecznie należało ją napisać.

Wiele fragmentów tej książki raczej smuci niż wywołuje salwy śmiechu, ale też czego moglibyśmy się spodziewać po górnośląskich historiach? Kobiety zjeżdżające na dół kopalń jako jedyne żywicielki rodziny, spotykające się z szykanami i obelgami. Dzieci, które od ołowianego powietrza Szopienic tracą zdrowie zanim dobrze poznały życie. Mężczyźni wywożeni na Syberię i umierający w kopalniach Donbasu. Historie dziś może coraz częściej już dobrze znane, a jednak wciąż wymagające przypominania, uzupełniania, dopełniania.

Czy w Katowicach nie brakuje słońca? Powietrze u nas zawsze bezlitośnie filtrowało jego promienie grubą warstwą pyłu. Wydaje się, że wielu nadal czeka na światło, które padając na dobrze znane zakamarki, umożliwi im nowy początek.

LITERATURA:

Czeczot K., Pospiszyl M: „Romantyczny antykapitalizm”. Warszawa 2020.

Szewczyk G.B.: „Katowice oczami Niemców i Polaków”, t. 1-2. Katowice 2017.
Anna Malinowska: „Od Katowic idzie słońce”. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2022 [seria: Reportaż].