ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 maja 9 (465) / 2023

Anna Strzałkowska (Szumiec),

ŚWIĘTY NA CZTERY ŁAPY (CARYN RIVADENEIRA: 'BOSCY PRZEWODNICY. JAK ZWIERZĘTA UCZĄ NAS ŻYCIA')

A A A
Książki podejmujące temat szeroko rozumianych relacji świata nieantropocentrycznego i religii katolickiej cieszą się zainteresowaniem odbiorców i odbiorczyń. Jako przykłady „z naszego wydawniczego podwórka” dość wspomnieć choćby opublikowane kilka lat temu „Boskie zwierzęta” Szymona Hołowni czy „Nieboskie stworzenia. Jak kościół wyklucza” Tomasza Jaeschkego, Ireny A. Stanisławskiej i Doroty Sumińskiej. Wspomniana tematyka wymaga jednak nieustannych, często interdyscyplinarnych poszukiwań, dzięki czemu kolejne propozycje mogą wypełniać luki w opowieści o Bogu i zwierzętach. Jedną z takich prac jest książka Caryn Rivadeneiry, absolwentki filologii angielskiej, wieloletniej pracowniczki branży wydawniczej, autorki książek dla dorosłych i dla dzieci, zatytułowana „Boscy przewodnicy. Jak zwierzęta uczą nas życia”.

Książka została opublikowana nakładem Wydawnictwa Znak. „Boscy przewodnicy” wyróżniają się ciekawą szatą graficzną, która zwraca uwagę potencjalnego czytelnika czy czytelniczki. Okładka utrzymana jest w miłej dla oka wyrazistej kolorystyce, widnieje na niej rysunek z motywem zwierzęcym i roślinnym, kartki z grafikami wplecione są także pomiędzy poszczególne części książki. Wydawnicza estetyka to z pewnością jeden z walorów publikacji: kolejne strony przerzuca się z przyjemnością. Publikacja składa się z kilku niedługich rozdziałów, w których autorka interpretuje zasady funkcjonowania gatunków zwierząt lub ich konkretnych przedstawicieli w kontekście cnót boskich. I tak na przykład historia pitbula ze schroniska zestawiona została z przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie, losy suczki Sierry oczekującej na śmierć symbolizowały przenikanie światów ziemskiego i boskiego, a chiroptofobia autorki stanowiła punkt wyjścia do opowieści o wyzwaniach, jakie przed człowiekiem stawia Bóg. Książka kończy się krótkim rozdziałem przedstawiającym funkcjonowanie zwierząt w Piśmie Świętym oraz podziękowaniami.

Muszę przyznać, że narracja pisarki jest dla mnie nieco problematyczna. „Boscy przewodnicy” to książka napisana w sposób przystępny, zrozumiały dla odbiorcy, a clue opowieści Rivadeneiry stanowią przywoływane historie-przypowieści, często czerpiące z jej osobistego doświadczenia relacji ze zwierzęciem. Zdaję sobie sprawę z religijnego charakteru omawianej publikacji, jak również stwierdzenia, że o wielkich tematach (a wiara niewątpliwie do takich tematów należy) mówi się wielkimi słowami. Mimo tego niektóre frazy brzmią dla mnie nieco zbyt sentencyjnie, kaznodziejsko, co, w mojej opinii, tworzy także wypowiedź nie do końca stylistycznie spójną. Już pierwsze fragmenty książki Rivadeneiry podsumowane zostają następująco: „Miłość Boga jest jak miłość orlicy – oczywiście nieskończenie większa, głębsza, mocniejsza: doskonała. Nie opiera się jedynie na instynkcie, ale jest samą naturą Bożą. (…) Jak napisał trafnie Bob Goff »miłość działa«” (s. 33).

Przyjęta forma narracji skłania mnie ku myśli, że tytuł książki i blurb zamieszczony na tylnej okładce nie do końca pokrywają się z merytoryczną zawartością. Zbyt wiele tu dla mnie antropomorfizacji, za mało opowieści o tytułowych bohaterach. Książka nie uwzględnia też perspektywy postantropocentrycznej, na którą, przyznam, skrycie liczyłam. Odnoszę wrażenie traktowania zwierzęcia jako literackiego pretekstu do popularnoteologicznych refleksji. Nie chcę rzecz jasna powiedzieć, że dla Rivadeneiry owi „boscy przewodnicy” są jedynie figurantami. Widać autentyczne zainteresowanie autorki losem zwierząt, ich życiem, dostrzec można również troskę i wrażliwość, z jaką wypowiada się o zwierzętach – bohaterach rozdziałów. To jednak nie oni wysuwają się w tej narracji na pierwszy plan. Jak pisze autorka w dalszych fragmentach książki: „Wiele na świecie jest znaków i symboli Boga, a zwierzęta należą do tych najbardziej wymownych. Ze względu na istotną rolę w Biblii są od zawsze portalami i drogowskazami prowadzącymi do przestrzeni liminalnych, gdzie doświadcza się bliskości z Bogiem” (s. 183).

Zgadzam się zatem z widniejącą w serwisie Lubimy Czytać opinią użytkowniczki o nicku senga, że jest to „książka zdecydowanie nie o zwierzętach – a o miłującym każde stworzonko Bogu” (lubimyczytac.pl). Zwierzęta pojawiają się w niej bardziej jako alegorie boskich cech, są namacalną egzemplifikacją biblijnych teorii. Autorka pisze na przykład o jeżach: „Nie oznacza to, że w radowaniu się Bogiem nie ma żadnych niespodzianek. Bóg nieraz nas zaskakuje – tak jak zaskakują nas jeże. Isabel Houselander, dziesięcioletnia Brytyjka, z którą rozmawiali autorzy artykułu o jeżach, uważała te stworzenia za zmyślone, aż pewnego dnia ujrzała jedno z nich na nagraniu ze swojej ogrodowej kamery. Uwierzyła dzięki budowniczym dróg” (s. 83). Czy jeże są zatem dla Rivadeneiry „jeżami samymi w sobie”, czy raczej jedynie wyrazem – jednym z wielu – boskiego działania? Co zatem ze stworzeniem świata? Pisze autorka: „Morza wciąż dostarczają dowodów na to, że Boża kreatywność nie zna granic. Chociaż nieraz wydaje nam się zabawne, że starożytni – i całkiem nowożytni – wpatrzeni w oceany, rwące rzeki czy mroczne szkockie jeziora widzieli w nich smoki i syreny, stworzenia te bynajmniej nie są bardziej fantastyczne od tego, co wymyślił Bóg” (s. 158). Gdy przywołuję te fragmenty, nie chodzi mi oczywiście o podważenie zasad wiary czy też dowodzenie teorii ewolucji. Moim celem jest bowiem wskazanie nieadekwatności zapowiedzi do realizowanej treści. Już na wstępie czytamy: „Właśnie dlatego myślę o tej książce nieco zuchwale jak o opowieści o świętych z kłami lub piórami. Oczywiście, zwierzęta tak naprawdę nie są święte (…). Wierzymy jednak, że święci mówią nam coś o Bogu i ku Niemu nas kierują. Jako osoba, która od zawsze kocha zwierzęta i z nimi mieszka, która angażuje się w opiekę nad zwierzętami, pisze dla dzieci o psach dających wsparcie emocjonalne (…) i dzielnych pingwinach, nauczycielach ochrony przyrody (…), jestem przekonana, że zwierzęta pod niejednym względem są odzwierciedleniem świętych ludzi” (s. 15).

„Boscy przewodnicy” to lektura, która w moim uznaniu nie spełnia obietnicy zawartej na tylnej okładce (przypomnijmy: „Ta książka pozwoli ci zupełnie inaczej spojrzeć na zwierzęta i niebo. Gdyby święty Franciszek żył dzisiaj, na pewno by po nią sięgnął”). Zapewne słynny święty zechciałby przeczytać propozycję Rivadeneiry, jednak dla mnie najistotniejsza pozostaje pierwsza część obietnicy. Zapoznałam się z kilkoma nowymi informacjami, ciekawostkami dotyczącymi życia nieantropocentrycznej natury, poznałam drogę do odkrycia wiary przez autorkę, jednak publikacja nie przyczyniła się do zmiany mojej perspektywy związanej z relacją zwierząt i religii. Pragnę jednak docenić próbę przedstawienia tychże zależności w sposób, nazwijmy to, chrześcijańsko nietradycyjny, a zatem akcentujący istotę świata nieczłowieczego.

LITERATURA:

„Boscy przewodnicy. Jak zwierzęta uczą nas życia”. https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5034258/boscy-przewodnicy-jak-zwierzeta-ucza-nas-zycia.
Caryn Rivadeneira: „Boscy przewodnicy. Jak zwierzęta uczą nas życia”. Przeł. Anna Skucińska. Wydawnictwo Znak. Kraków 2022.