ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 września 17 (473) / 2023

Sara Nowicka,

ŁĄCZENIE KROPEK (JULIA FIEDORCZUK: 'DOM ORIONA')

A A A
Julia Fiedorczuk od lat jest jedną z tych polskich pisarek, na których nową powieść lub zbiór wierszy się czeka. W tym roku cierpliwość publiczności została sowicie nagrodzona – niemal równolegle ukazały się prozatorski „Dom Oriona” (Wydawnictwo Literackie) i „Autostrada z girlandami” (Wydawnictwo Warstwy), tom podsumowujący ponad dwudziestoletni dorobek poetycki autorki. Zestawienie tych dwóch publikacji jest jak najbardziej uprawnione, nie tylko ze względu na kosmiczną nomenklaturę i szatę graficzną. W opisie wydawcy poetyckiego zbioru jest napisane: „książkę można czytać jako zapis pewnej drogi, tej rozumianej dosłownie, drogi przez bezkresny amerykański krajobraz, i tej metaforycznej – przez życie, odchodzącą młodość i coraz wyraźniej rysującą się na horyzoncie starość. Autorka przygląda się wydarzeniom, które dopiero z pewnej perspektywy nabierają znaczenia, albo odwrotnie, wraz z upływem czasu tracą swój pozorny ciężar. (…) to portret kobiety, matki, człowieka i wreszcie – żyjącego i doświadczającego organizmu. Podmiotka jest ciepłym, bezbronnym ciałem pod gwiazdami. (…) Wiersze Julii Fiedorczuk skupiają się na ludzkich detalach, jak i na całych ekosystemach. Na wnętrzu i kosmosie”. Przytoczone zdania równie dobrze mogłyby opisywać „Dom Oriona”. Trzonem powieści jest relacja dwóch przyjaciółek, Lou i narratorki Elizy, których losy przedstawione są z perspektywy świata pogrążonego w kryzysie klimatycznym, uchodźczym i degeneracyjnym patriarchacie.

„Dom Oriona” można traktować jako swoiste podsumowanie dotychczasowego prozatorskiego dorobku pisarki, która przeprowadza czytelniczki i czytelników ścieżką swoich ulubionych wątków. Znajdziemy tu imiona (Eliza to również bohaterka „Białej Ofelii” [2011]), miejsca (np. Ateny z „Nieważkości” [2015]) czy motywy (ekologia, feminizm, nomadyzm), które już pojawiały się w opowieściach Fiedorczuk. Najbardziej zaskakująca jest tu forma, fragmentaryczna i nielinearna. W zestawieniu z poprzednią książką pisarki, „Pod słońcem” (2020, Wydawnictwo Literackie), bardzo klasycznie napisaną, obszerną sagą, „Dom Oriona” może nawet budzić pytania o to, czy można w ogóle użyć wobec niego słowa „powieść”.

Podczas rozmowy z Marcinem Baniakiem i Waldkiem Mazurem na tegorocznym Festiwalu Góry Literatury Fiedorczuk powiedziała, że tym, co odróżnia poezję od prozy, jest czas. Liryka jest oparta na relacji z chwilą, to pisanie dla momentu, natomiast proza dzieje się w czasie, opowiada o tym, co wydarza się w dłuższych okresach. Pod tym względem „Dom Oriona” na pewno powieścią jest, a dokładniej powieścią składającą się z wielu mikro-opowieści rozgrywających się na kilku płaszczyznach czasoprzestrzennych. – relacja kobiet rozwija się od czasów szkolnych i wybrzmiewa nie tylko w Polsce, ale też m.in. w Grecji i Meksyku. To rozszerzenie ram czasu i miejsca pozwala autorce stworzyć spójny obraz świata, którego problemy są powtarzalne i zrozumiałe niezależnie od współrzędnych. Tytułowy Orion to gwiazdozbiór widoczny niemal z każdego miejsca na Ziemi, a problem migracji i nomadyzmu, jeden z głównych wątków książki, jest równie palący w każdym z opisywanych przez pisarkę miejsc. Jednocześnie konstrukcja książki, złożonej z wielu pomniejszych historii, pozwala odbiorcom na mniej oczywistą lekturę. Jak inspiruje pocztówka dodana do publikacji – kropki można połączyć dowolnie, a każda z osób czytających może zapoznawać się z narracjami w różnej kolejności.

Drzwi do mnogości tematycznej otwierają nie tylko osobowości bohaterek, ale też zawód narratorki. Eliza jest reporterką, a sprawy, którymi się zajmuje, często dotyczą kryzysu klimatycznego czy sytuacji kobiet we współczesnym świecie. Na „Dom Oriona” szczególnie rzutuje wywiad przeprowadzony przez dziennikarkę z Ligią Martinez, aktywistką z Ameryki Łacińskiej. Kobieta mówi wówczas, że „rzeki to my”, co Eliza komentuje następująco: „zastanawiam się dlaczego to ostatnie stwierdzenie brzmi jak poetycka metafora, podczas gdy Martinez po prostu mówi prawdę. Ludzkie ciało składa się głównie z wody, nie da się przeżyć bez wody dłużej niż kilka dni. Zdrowa rzeka oznacza życie wielu ciał. Zatruta rzeka to zatrute ciała” (s. 61). Paralele między przyrodą a ludzkim ciałem pojawiają się później wielokrotnie: kiedy bohaterka opisuje, że drzewa starzeją się jak ludzie, widzi tatuaże w ich korze czy porównuje swoje ramię do gałęzi. Pisarka podkreśla tym samym, że niszczenie przyrody jest jednocześnie niszczeniem ciał, a ubywanie wody skutkuje wymieraniem ludzkości. Istotną rolę rzek w błyskotliwy sposób podkreśla szata graficzna zaprojektowana przez Kirę Pietrek (również poetkę). Na początku „Domu Oriona” strony przedzielają zajmujące całą kartkę ilustracje rzek, które stopniowo zastępowane są przez kałuże, aż przy ostatnich stronach zostają tylko pojedyncze krople.

Ciała opisywane w „Domu Oriona” przynależą przede wszystkim do kobiet. Fiedorczuk, która podczas wspomnianej rozmowy na Festiwalu Góry Literatury przyznała, że nie da się mówić o kryzysie klimatycznym bez mówienia o patriarchacie, za jeden z głównych tematów rozważań obrała w swojej powieści systemową przemoc – wobec przyrody i wobec kobiet. Opowiada o wykręcanych rękach Elizy, nadużyciach, których ofiarą padła, ale też Lou, która „zachowuje się czasem, jakby zapomniała, że jest kobietą (…), jakby nie wiedziała, że nie może sobie tak po prostu sięgać po to, co jej się podoba, jakby w ogóle nie zdawała sobie sprawy z istnienia płci” (s. 76). Bohaterki prezentują przeciwstawne energie, podporządkowania i buntu, lecz jednocześnie obie są ofiarami własnej płci. W rozważaniach o kobiecości pisarka chętnie sięga do języka, np. analizując słowo „wyzywający”: „to ciekawe określenie, dosłownie: »zachowujący się zaczepnie, prowokujący innych, zwłaszcza erotycznie«. Słownik podaje standardowy rodzaj męski, choć prowokować w ten sposób może wyłącznie kobieta. »Wyzywać«, czyli zapraszać do pojedynku, ale w sposób powodujący zniewagę, obraźliwy dla odwiecznego porządku świata, bo kwestionujący uświęcone role: to, kto jest myśliwym, a kto zwierzyną łowną” (s. 37). Rozmyślania są poszerzone o kryminalny kontekst – opowieść o dwóch zabitych siostrach, o których materiały Eliza trzyma w folderze o znaczącej nazwie „Hypatia” (aleksandryjska uczona, która została zamordowana wskutek nagonki księży, którzy z ambon oskarżali ją o czary).

Powodem, dla którego czeka się na powieści Fiedorczuk, może być m.in. niezwykłe wyczucie pisarki w wyborze aktualnie istotnych tematów oraz rozważna reakcja na to, co dzieje się na świecie. W przypadku „Domu Oriona” są to fragmenty o pobycie bohaterki na Podlasiu, przy granicy, gdzie las jest tymczasowym domem dla migrantów. W tych opowieściach, obok narracji o kopalniach Kolwezi oraz reporterskich opisów innych przewin cywilizacji białego człowieka, kryje się największy ładunek emocjonalny książki. Tym bardziej że autorka pisze je bardzo świadomie, znając swoje miejsce w konstrukcji świata – jest kobietą, ale z paszportem europejskiego kraju.

„Dom Oriona” jest czymś w rodzaju świetnego językowo zbioru esejów o współczesności, luźno połączonego fabularną nicią. Ważność podjętych tu tematów jest niepodważalna, niestety w przypadku niektórych historii dominuje poczucie niedosytu, urwania intrygującego wątku. To samo zdanie można odnieść do samej książki – trudno jej cokolwiek zarzucić, jednak poczucie niedosytu po lekturze jest dojmujące.
Julia Fiedorczuk: „Dom Oriona”. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2023.