ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (474) / 2023

Sara Nowicka,

BIGBITOWE STRATY (ANNA CIEPLAK: 'CIAŁO HUTY')

A A A
Opublikowaną dwa lata temu na łamach „artPAPIERu” recenzję „Rozpływaj się” Anny Cieplak skończyłam stwierdzeniem, że „rozbudza apetyt na kolejne publikacje prozaiczki”. Nie sądziłam jednak, że następna powieść pisarki okaże się tak pożywnym i wytrawnym posiłkiem. „Ciało huty” wyróżnia się przemyślaną konstrukcją fabularną, wieloosobową narracją i kilkoma płaszczyznami czasowymi. Przy obecnej modzie na powieści autobiograficzne, złożone z urywków, fragmentów czy wrażeń, tak spójnie stworzoną prozę czyta się z ogromną przyjemnością.

„Ciało huty” uzupełnia lukę we współczesnej polskiej literaturze – opowieści o regionie mniej obecnym w powszechnych narracjach niż pobliski Śląsk i okresie mającym znaczący wpływ na teraźniejszość, ale opisywanym w dziełach dzisiejszych pisarzy rzadziej niż czasy II wojny światowej czy transformacji. Cieplak opowiada symultanicznie dwie historie – pierwszą rozpoczyna w 1972 roku, drugą w 2014, by obie doprowadzić do roku 2022, kiedy łączą się losy bohaterów. Mamy tu Zagłębie, a nie Śląsk, hutę (konkretnie Hutę Katowice), a nie kopalnię oraz rozliczenie z PRL-em, szczególnie latami 70. i 80. – czyli wszystko, czego reprezentacji dotychczas brakowało. Struktura powieści opiera się na barkach trzech kobiet – pracujących w hucie od początku jej istnienia Ewy i Uli oraz córki drugiej z nich, Mai. Marzenia, aspiracje i rozczarowania przodowniczek pracy przeplatają się ze zmaganiami z dorosłością urodzonej w 1993 roku dziewczyny. Pół wieku temu i dziś ważniejsze od związków miłosnych zdają się dla bohaterek być kobiece przyjaźnie – trudne i zawiłe, oparte na wsparciu, ale też naznaczone goryczą.

Cieplak przyzwyczaiła czytelników do eksperymentów narracyjnych i przenikliwego oka, dostrzegającego mnogość znaczeń w najdrobniejszych gestach. „Ciało huty” rozpoczyna się narracją drugoosobową – nieczęsto używaną w prozie i ryzykowną, która tutaj sprawdza się doskonale. Powieść ma klamrową konstrukcję, pierwsza scena doczeka się rozwinięcia i wyjaśnienia pod koniec. Zastosowanie przez autorkę drugiej osoby budzi zainteresowanie odbiorcy – niewiedzącego, do kogo zwraca się narratorka, ale też od razu wrzuconego w nurt opowieści i węzeł mocno poplątanych relacji. Kolejny rozdział jest opowiadany w trzeciej osobie jak pozostałe segmenty poświęcone Ewie, Uli i hucie. Perypetie Mai są pisane w pierwszej osobie, co jest kluczowe – współczesna bohaterka opowiada sama o sobie, natomiast członkinie kombinatu „są opowiadane” z zewnętrznej perspektywy. Jak zwykle u Cieplak forma sama w sobie przekazuje ważne treści dotyczące postaci i ich pozycji w świecie. Nie sposób ominąć też oprawy graficznej książki. Strony rozpoczynające rozdziały są ozdobione korelującymi z treścią kolażami Katarzyny Janoty. Zadrukiem wewnętrznym jest archiwalna mapa Dąbrowy Górniczej, a okładka odwołuje się zarówno do estetyki PRL-u, jak i opisanych w książce mozaik z zeszytów nastoletniej Mai.

Wbrew tytułowi „Ciało huty” opowiada o wielu ciałach. Ciele przyrody, ograbionej i wyjałowionej przez hutę, ciele tytułowego zakładu, oddziałującego na środowisko i osoby w nim pracujące, ale przede wszystkim o ciałach kobiet, na których praca w zakładzie odcisnęła piętno, oraz ich dzieci, dziedziczących po nich więcej niż myślą. Cieplak błyskotliwie kreśli współdziałanie tych wszystkich organizmów – natury, huty i ludzi – wskazuje na symbiotyczne i pasożytnicze relacje. Jak pisze o wrażeniach Uli: „Możliwe, że wszyscy żyjemy inną historią niż ta, która się dzieje na naszych oczach, i nie jesteśmy w stanie dostrzec złożoności czasu historycznego, bo ogranicza nas ciało. Nie mają z tym nic wspólnego ignorancja czy wąski horyzont – czasami chodzi o czystą fizjologię, którą pominięto w Biblii i innych księgach założycielskich. Początek huty był fizjologiczny i mistyczny” (s. 59). Perspektywa ciała jest dominująca. Ciało jest nadużywane w relacjach władzy, wyraża to, co niedopowiedziane, ale też działa jak maszyna, co dosłownie pojawia się w jednej z rozmów. Cieplak jest daleka od ekologicznego aktywizmu – owszem te wątki pojawiają się, ale nie są ostentacyjne. Stanowią część naturalnej tkanki rzeczywistości, a nie są na siłę dodanym elementem publicystycznym. Mimo tego, że obrany przez pisarkę kontekst ciała można odnieść do prac istotnych współcześnie myślicieli, np. Paula B. Preciado uważającego, że w XXI wieku żywe ciało jest tym, czym w XIX wieku była fabryka (a w XX wieku huta? – przyp. S.N.) – głównym ośrodkiem walki politycznej, „Ciało huty” wymyka się kategorii zaangażowanej literatury. Pisarka z uwagą kreśli pejzaż określonego miejsca i wpływu, jaki wywiera na grupę ludzi, lecz unika komentowania i oceniania.

Naturalność jest jednym z największych walorów „Ciała huty”. Choć poruszonych jest tu wiele istotnych wątków, pojawia się historia przez duże i małe „h” to jednak podczas lektury byłam po prostu ciekawa, co stanie się za chwile i nie mogłam oderwać się od tej bezpretensjonalnie snutej opowieści. Język śląski, konsultowany z Grzegorzem Kulikiem, na kartach powieści wybrzmiewa wiarygodnie, podobnie jak jego stopniowe zatracenie przez Ślązaka, który wyprowadził się do Dąbrowy Górniczej. Metafory zakotwiczone w lokalności („dziewczyny wiją się pod sceną jak glony na Pogorii”) nie rażą sztucznością, podobnie jak skrupulatne prowadzenie symetrii pomiędzy dwoma porządkami czasowymi. Miejsca i tematy przenikają się, podkreślając nieuświadomione przez bohaterów konsekwencje lub koincydencje. Przy tej niebagatelnej pracy konstrukcyjnej „Ciało huty” jest książką, która płynie wartko i nie rozwarstwia się. Istotne w niej są drobne obserwacje, z których utkano portrety postaci. Szczególnie ujęło mnie zdanie opisujące Ulę znajdującą się w najszczęśliwszym momencie życia, która rusza stopami przed snem, by upewnić się, że to dzieje się naprawdę. Jestem przekonana, że wiele osób czytających w tym lub innych fragmentach odnajdzie własne doświadczenia.

Oprócz rzemiosła pisarskiego wrażenie robi research historyczny. „Ciało huty” powstało na podłożu ogromnej wiedzy na temat Huty Katowice i Dąbrowy Górniczej – nie tylko książkowej, ale też czerpanej od samych pracowników i mieszkańców, co ma duży wpływ na wiarygodności bohaterów i pejzażu historyczno-geograficznego. Część PRL-owska jest rzetelnie oddana, zarówno pod względem zarysowania obyczajowości, tła społecznego, jak i obecności popularnej wówczas muzyki czy przysmaków. Podkreślony jest ówczesny kolektywizm i wielkość przedsięwzięć, następująco opisana w drugiej dekadzie XXI wieku przez Maję: „Prawda była taka, że nigdy nie przebiłam swoimi planami życiowymi rozmachu huty, w której pracowali moi rodzice. (…) Moje plany były pojedyncze, drobne, rozłożone w czasie osobistym, podczas gdy oni od samego początku uczestniczyli w powstawaniu kombinatu, dzięki któremu dostaliśmy mieszkanie w bloku i działkę – tak jak wielu sąsiadów. Żyli czasem historycznym i linearnym, w którym więcej rzeczy przeżywało się razem, niezależnie od tego, czy były złe, czy dobre, fałszywe czy mityczne, z przewagą tych ostatnich” (s. 55).

Nie znajduję w „Ciele huty” fałszywych nut. To powieść ważna i przemyślana, mająca szansę rozpocząć wiele istotnych dyskusji w przestrzeni publicznej. Jednocześnie to książka z prawdziwymi, dalekimi od perfekcji bohaterami, w których można się przejrzeć i o których po prostu chce się czytać.
 

Anna Cieplak: „Ciało huty”. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2023.