ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lutego 4 (484) / 2024

Magdalena Piotrowska-Grot,

AMERYKAŃSKI SEN O WSPÓLNOCIE (EMILY TAMKIN: 'ŹLI ŻYDZI. O ŻYDOWSKIEJ TOŻSAMOŚCI W AMERYCE')

A A A
„Jak każde dzieło o tożsamości także ta publikacja jest niedoskonała i niepełna. Mimo to stanowi najlepszą próbę zmierzenia się z tym, co uważam za jedyną prawdę o tożsamości amerykańskich Żydów – w żaden sposób nie da się jej przyszpilić. W każdym okresie istnieją dominujące narracje definiujące, co znaczy być Żydem w Ameryce, lecz są tylko narracjami i kontrnarracjami, i kontrnarracjami wobec kontrnarracji. Historiami, które opowiadamy samym sobie” (s. 22).

Takimi słowami Emily Tamkin rozpoczyna książkę (a właściwie kończy wstęp) „Źli Żydzi. O żydowskiej tożsamości w Ameryce”, w której padają zasadniczo dwa kluczowe pytania. Co to znaczy (dziś) być Żydem/Żydówką? Co sprawia, że jesteś złym Żydem/Żydówką? Chociaż, szukając odpowiedzi na te pytanie, autorka rozmawia z ponad stu pięćdziesięcioma osobami o żydowskim i amerykańskim pochodzeniu, to przez cały czas czujemy, a i ona też tego nie ukrywa, że poszukuje przede wszystkim odpowiedzi na pytanie o swoją własną tożsamość, o sposób i możliwość zdefiniowania żydowskości w XXI wieku.

Żyd, czyli kto?

Do rąk czytelników i czytelniczek trafia więc reportaż, który jest jednocześnie, poza uporządkowanymi wywiadami z członkami i członkiniami żydowskiej społeczności, analizą sytuacji społeczno-politycznej i interpretacją najważniejszych wydarzeń najnowszej historii amerykańskich Żydów, stanowi przede wszystkim osobistą podróżą przez własną historię rodzinną i zapis procesu układania, odzyskiwania własnej tożsamości, a także prób zwalczenia przez autorkę autodestrukcyjnej myśli, że to ona jest najlepszym przykładem „złej Żydówki”.

Fundament omawianej książki zdaje się jednak krokiem co najmniej desperackim. Stawianie pytań o tożsamość, próby zdefiniowania czy przyszpilenia kondycji człowieka ponowoczesnego muszą bowiem sprawić, że osoba, która te działania podejmuje, stanie w obliczu jeszcze większej niewiadomej i zalana zostanie taką liczbą pytań „pomocniczych”, że prawdopodobnie przyjdzie jej się poddać lub zginąć w tym mentalnym labiryncie. Czyż to zagubienie i niepewność nie są tym właśnie, co tak świetnie wykorzystuje populistyczna prawicowa polityka, obiecująca przywrócenie ładu i możliwości zdefiniowania istoty ludzkiej przy pomocy kilku prostych etykiet (narodowych i nie tylko), przy jednoczesnym wykluczeniu wszystkich osób, które się w nie nie wpiszą lub na nie nie zgodzą? Oczywiście to Eldorado dookreśleń stać się może (i staje się na naszych oczach) z łatwością źródłem zniewolenia, ale tego już nikt nie dopowiada, karmiąc tych, którzy złaknieni są ładu, obietnicami przywrócenia stałego stanu skupienia temu wszystkiemu, co „nam” upłynniono.

No dobrze, uznajmy na chwilę, że postawienie tych pytań okazuje się potrzebne i możliwe. W przypadku Żydów i Żydówek sprawa nie będzie już nigdy (od początków żydowskiej diaspory, czyli od VI wieku p.n.e.) taka prosta. Dlatego właśnie, poszukując wsparcia w literaturze naukowej, natkniemy się na pierwszy podział – żydowską tożsamość definiuje się nieco inaczej w każdym kraju czy, szerzej, kręgu kulturowym, w ramach, którego osoby pochodzenia żydowskiego mieszkają. Spotykamy więc opracowania naukowe mówiące nam o tym, kim są amerykańscy, brytyjscy, polscy czy greccy Żydzi, kim byli wcześniej, kim stali się po II wojnie światowej, kim, wydaje nam się, są dziś. Już ten przegląd bibliograficzny udowadnia, że szukanie jednoznacznej odpowiedzi skazane jest na porażkę. Oczywiście podobne procesy można uruchomić w przypadku osób, które identyfikują się z każdym innym wyznaniem. Podobne, ale nie tożsame, ponieważ żydowskość, przede wszystkim ta ortodoksyjna, wykracza daleko poza ramy religii i szabatowych praktyk (nie twierdzę przy tym, że chrześcijaństwo, islam czy buddyzm nie determinują innych, pozaobrzędowych elementów życia, chodzi mi tutaj przede wszystkim o ciężar kulturowego obrazu Żyda, przez lata ewoluującego, często wypaczanego i wypieranego nawet przez te osoby, które miały żydowskie korzenie).

Właśnie, żydowskość – żeby odpowiedzieć na pytanie, jaki Żyd, to zły Żyd, najpierw należałoby zakreślić granice samej definicji i tego, kogo tym mianem w ogóle możemy określić. Alan Unterman zaznacza, że odpowiedzieć na pytanie o granice żydowskości można jedynie, biorąc pod uwagę cztery kategorie: „są to: pochodzenie biologiczne, wyznanie, przynależność do wspólnoty kulturowej oraz przynależność etniczna lub państwowa i język, jakiego się używa” (Unterman 2005: 19). Próby zdefiniowania żydowskości w kontekście historyczno-społecznym, referując całą niemalże historię diaspory, podejmuje się także Aleksander Klugman w książce „Żyd – co to znaczy?”. Żadne jednak z tych definicji i opracowań (bardziej lub mniej wyczerpujących) nie ułatwiają sprawy, co zresztą w swoim artykule syntetyzuje Irmina Jaśkowiak, pisząc: „W wyniku intensywnego ścierania się różnych obrazów tożsamości zbiorowej i jednostkowej Żyd żyjący w diasporze niejednokrotnie zadaje sobie pytanie, czy przynależy jeszcze do narodu żydowskiego, czy jest już wyłącznie obywatelem państwa osiedlenia. Z jednej strony, pragnie pełnej identyfikacji z ludźmi, z którymi żyje i pracuje, a z drugiej nie chce tracić swoich korzeni, nie może zaprzepaścić wielowiekowych starań gmin żydowskich o zachowanie odrębności. (…) Lek na swoje »by-cie pomiędzy« próbuje znaleźć w syntezie kultur i narodów, włączając w nią czynnik religijny lub – coraz częściej – zupełnie go pomijając. Buduje konstrukcję podwójnej identyfikacji społeczno-kulturowej i narodowej, ograniczając w ten sposób możliwe nieporozumienia z reprezentantami kultury dominującej, dla których zawsze pozostanie cudzoziemcem, gościem” (Jaśkowiak 2015: 172).

Bo to źli Żydzi byli…

Grupa osób utożsamiających się jako Żydzi/Żydówki jest więc nie tylko rozbita poprzez narodowość miejsc, w których te osoby żyją, jest także wewnętrznie sprzeczna i podzielona. Niestety, tym, co łączy badaczki i badaczy żydowskiej tożsamości, okazuje się ostatecznie stwierdzenie, że najważniejszym wyznacznikiem jej granic jest antysemityzm, a właściwie konieczność zmagania się z nim, która dotyczyć będzie wszelkich grup, religijnych czy też od religii odchodzących, które w jakikolwiek sposób dookreślają swoją żydowskość. (Jest to zresztą nawiązanie do myśli Jeana-Paula Sartre’a, co zaznacza Tamara Włodarczyk w artykule dotyczącym tożsamości świeckich Żydów w Polsce [zob. Włodarczyk 2013]).

Analizując około sto lat żydowskiej historii w Stanach Zjednoczonych, Emily Tamkin dochodzi do podobnych wniosków. Pisze o falach amerykańskiego antysemityzmu, ale konkluduje przede wszystkim, że, do tej pory utajony, znów staje się zjawiskiem jawnym i powszechnym. Nie jest to jednak już obraz „Żyda z pieniążkiem”, który, zgodnie ze stereotypem, zawsze wie, jak i na czym się dorobić. To nowe antysemickie narracje, oparte oczywiście na starych wyobrażeniach, wedle których Żydzi sprawują kontrolę nad notowaniami na giełdzie, kupują wyniki wyborów, sterują polityką i gospodarką w ramach wielkiego żydowskiego spisku: „Na skalę kraju bardziej znaczący od plagi szkolnych miotaczy monet jest chyba powracający motyw o Żydach kupujących wybory. Jeśli za jego manifestację w mikroskali można uznać uwagę rzuconą do kolegi z klasy, jak bardzo Żydzi kochają pieniądze, to przykładem w skali maro jest Kevin McCarthy, przywódca większości parlamentarnej w Izbie Reprezentantów, który przed wyborami połówkowymi w 2018 roku zamieścił tweeta: »Nie możemy pozwolić, żeby Soros, Steyer i Bloomberg KUPILI te wybory«. (…) Jednocześnie jest to przykład gry na wizerunku Żyda jako wiecznego outsidera czy obcego próbującego zinfiltrować naród, by go zniszczyć” (s. 164-165).

Krzywdzące stereotypy, które definiują Żydów jako „złych” w relacjach z nie-Żydami, są nam znane. Co jednak sprawia, że wspólnota ta jest tak wewnętrznie podzielona i sprzeczna? Kim dla Żyda jest zły Żyd? Autorki książki analizuje kilka przypadków – głównie tych rozłamów, które powstają na gruncie religijnym. Dla Żydów ortodoksyjnych źli będą ci, którzy nie przestrzegają postów i nie żyją zgodnie z kalendarzem świąt i obrzędów judaistycznych, dla innych to te osoby, które nie popierają polityki Izraela, dla pozostałych ci Żydzi, którzy pracują w czasie szabasu, nie jedzą koszernie, wchodzą w związki z osobami nieżydowskimi, mieszkają w oddaleniu od społeczności. Lista jest, jak zauważa autorka, długa, zróżnicowana, zależy od kontekstu i od osoby, która udziela odpowiedzi na stawiane przez nią pytania. Wniosek jest jeden, nie ma dobrych i złych Żydów/Żydówek, bo nie ma jednego przepisu na życie, które pozwala tak dookreślać swoją tożsamość. Tamkin rozszerza ramy tego pojęcia, ukazując niezwykle zróżnicowaną grupę osób, które łączą jednak wspólna historia i wspólne cierpienie, którego konsekwencje dźwigają do dziś.

Zmierzyć się z wyzwaniem

To, co może w trakcie lektury tej książki drażnić, to kolejny poziom izolowania pewnej grupy. Oczywiście, w szczegółach dzisiejsza sytuacja osób żydowskich w Ameryce będzie inna niż w Polsce, Francji czy Wielkiej Brytanii. Jednak wiele zjawisk, które opisuje Tamkin, to problemy globalne, w USA wyróżniające się przede wszystkim ze względu na zdecydowanie większą niż w Europie liczebność żydowskiej społeczności. Odnoszę jednak wrażenie, że autorka traktuje amerykańskich Żydów jak grupę wyjątkowo narażoną na antysemityzm czy polityczne manipulacje, tymczasem grudniowe wydarzenia w polskim Sejmie udowadniają nam, że, może na mniejszą skalę, to problemy nasilające się w ostatnim dziesięcioleciu w każdym kraju (a zdecydowaną ich eskalację obserwujemy w kontekście zaostrzonego konfliktu na linii Izrael-Hamas).

Warto jednak zauważyć, że to raczej nieświadome działanie autorki, w całej swojej książce stara się ona bowiem zwalczać stereotypowe wyobrażenie żydowskich społeczności jako tych, które nie asymilują się z narodem, w ramach którego żyją. Dlatego uważam, że tę książkę powinny przeczytać przede wszystkim osoby nieżydowskie, choć oczywiście niesie to za sobą ryzyko niezrozumienia i silniejszego osadzenia się w postawie antyżydowskiej – więc może osoby nieżydowskie, ale nie antysemickie. Książka ta pozwala bowiem zobaczyć historię Żydów i Żydówek, która nie jest zdominowana jedynie poprzez historię Holokaustu, choć ją uwzględnia. Możemy tu zobaczyć ludzi, którzy zmagają się także z nasza codziennością i bardzo bliską nam niemożnością znalezienia swojego miejsca i definicji własnej tożsamości. Tamkin pokazuje nam w swojej książce przede wszystkim to, że osoby żydowskie, z którymi rozmawiała, to Amerykanie i Amerykanki – podzielone/ni politycznie i społecznie jak pozostałe/li mieszkańcy i mieszkanki USA, żyjące/cy w bardzo odległych od siebie i odmiennych miastach, zmagające/cy się ze zróżnicowaną sytuacją ekonomiczną, popierające/cy, lub nie, politykę obecnego prezydenta albo oczekujące/cy powrotu Donalda Trumpa.

Kiedy Tamkin analizuje świat polityki czy działania żydowskich aktywistów, jest niezwykle wnikliwa, pokazuje zarówno działania szlachetne, jak i błędy czy czyny niemoralne. Przede wszystkim diagnozuje ogromne wewnętrzne rozbicie, udowadniając, że nie ma właściwie jednej wspólnoty, którą można określić mianem amerykańskich Żydów. Dlaczego więc autorka, wbrew tej świadomości, tak usilnie stara się zdefiniować, uchwycić i ujednolicić ową amerykańską żydowskość, z czego wynika ów upór? Najlepiej będzie oddać tu głos samej Tamkin: „myślałam o tym, że słowa matki (i w zasadzie cały ostatni rok) dały mi to, czego oczekiwałam od bycia Żydówką: poczucie przynależności, tradycji i sensu, choć zarazem poczucie dyskomfortu i mierzenia się z wyzwaniem” (s. 286).

LITERATURA:

Jaśkowiak I.: „Tożsamość żydowska na pograniczu kultur i narodów”. „Refleksje” 2015, nr 12.

Unterman A.: „Żydzi. Wiara i życie”. Przeł. J. Zabierowski. Warszawa 2005.

Włodarczyk T.: „Świecka tożsamość polskich Żydów jako żydowska tożsamość alternatywna”. „Studia Europaea Gnesnensia” 2013, nr 8.
Emily Tamkin: „Źli Żydzi. O żydowskiej tożsamości w Ameryce.” Przeł. Hanna Pasierska. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2024.