ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 stycznia 2 (98) / 2008

Anna Katarzyna Dycha,

ZEROVA

A A A
“We all Hum Sometimes/ Acoustic Apples. Home.Pop.Records, 2007.
Muzyka białostockiego trio Zerova brzmi najlepiej w czasie długich zimowych wieczorów. Tym razem przygotowali porcję akustycznych utworów.

Miniony rok był dla nich wielce udany. Sporo koncertowali: Ryga, Berlin, Kraków, Warszawa. W rodzimym Białymstoku zorganizowali festiwal muzyki elektronicznej z udziałem Old Time Radio, So Quiet, Level, Tomka Bednarczyka i Emitera. Różni artyści zaprosili ich do swoich projektów i tak ich utwory znalazły się na składankach: „Home.Pop.Compilation” i przygotowanej przez Novikę i Beats „Friendly”.

Kto by pomyślał, że pierwszy oficjalny koncert zagrali dopiero w styczniu przed dwoma laty. Wszystko zaczęło się jednak od pewnego warszawskiego występu grupy Mum. Wtedy postanowili założyć zespół. Łatwo nie było. Kompletowanie instrumentarium, potem rozwijanie go. Jednak zaangażowali się w granie. Próby organizowali w odludnych okolicach Turośni Dolnej, Baciut, Barszczówki. W domu często słychać było hulający wiatr. Wkrótce zaczęli występować w lokalnych klubach. Wydali też własnym sumptem płytę, którą rozsyłali pocztą i sprzedawali na koncertach. Kolejnym etapem w historii zespołu było podpisanie kontraktu ze szkocką wytwórnią Herb Recordings. Wydana przez nią płyta „I Think we’ve Lost” była dostępna w formacie cyfrowym w internetowych sklepach m.in.: iTunes oraz imusiclabel. Szykują jej reedycję na CD, a na późną jesień nowy krążek.

W międzyczasie „zapragnęli odejść na chwilę od elektronicznych brzmień i nagrali kilka utworów całkowicie na żywych instrumentach”. Efektem jest właśnie ta epka wydana pod koniec listopada zeszłego roku przez niezależny, założony przez Tomków Bienia i Bednarczyka label Home.Pop.Records specjalizujący się w alternatywnej muzyce elektronicznej. Znalazło się na niej pięć piosenek utrzymanych w delikatnym popowym klimacie. Trzy z nich: „I’ll Wait up for You”, „You’re so Fine” i „Love Song #1” pochodzą z dema sprzed kilku lat (tu oczywiście na nowo zaaranżowane), dwie pozostałe to nowości. Wszystkie tworzą jednak spójną całość.

Już przy pierwszym słuchaniu wyróżnia się gitara akustyczna. Często prowadzi całą linię melodyczną utworu, jak w „Come Undone”, „Lower” czy „Love Song #1”. Innym razem chowa się i „plumka” w tle. Takiej Zerovy jeszcze nie słyszeliśmy! Muzyczną tkankę uzupełniają klawisze, melodyka, smaczki w postaci katarynkowych dźwięków i akordeon. Jak to na piosenki przystało, nie mogło zabraknąć klasycznie zbudowanych – zwrotka-refren-zwrotka – wokali. Pierwszy plan wypełnia głos Pawła, łagodnie wtóruje mu Maja. Chcieli pokazać, że potrafią grać na gitarach, śpiewać i komponować piosenki. Równie ważne były teksty. Wcześniej wycofane, składające się z powtarzalnych słownych sekwencji, raczej podkreślających melodię, tutaj wysunięte do przodu. Liryczne, pełne wyznań („You’re so Sweet and so Fine/ Anything is in Your Heart”) i tęsknoty („I’ll Wait up for You”).

Wprawdzie główny nurt twórczości Zerovy to przetworzone, oparte na charakterystycznych bitach kompozycje, jednak czują się dobrze również w melancholijnej, pełnej harmonii i oszczędnych, ale wyrafinowanych dźwięków, avant-popowej muzyce.