ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lutego 4 (100) / 2008

Monika Ruszało,

FAG-SYMILE

A A A
Wystawę „Koledzy” w krakowskiej Galerii ZPAF i S-ka tworzą zdjęcia rysunków i fotografii wykonywanych przez Kubę Dąbrowskiego i Karola Radziszewskiego. Karol Radziszewski, twórca „DIK Fagazine”, galerii Szuszu, autor pamiętnej wystawy „Pedały” (2005 rok) i Kuba Dąbrowski, socjolog i fotograf, są rówieśnikami (rocznik 1980), obaj też urodzili się w Białymstoku. Z rozmowy, przeprowadzonej przez Bognę Świątkowską dowiadujemy się, że łączy ich prawdziwa przyjaźń.

Ułożona na stole pośrodku niewielkiego pomieszczenia Galerii mozaika zdjęć: swoiste faksymile rysunków z zeszytów oraz „fotografie fotografii” nie pozwala w pierwszym momencie zidentyfikować ich autorstwa. Świadome pomieszanie prac obu artystów wprawia w konsternację oglądającego, który – naturalnie – poruszając się w obszarze metafizyki obecności i jej kategorii, stawia pytanie, który z dwóch artystów jest autorem poszczególnych prac. Pozorna nieodróżnialność obiektów zdaje się obrazować symbiotyczność, jaką mamy tendencję dostrzegać wobec pozostających w przyjaźni ludzi oraz skłonność do niejakiego ich utożsamiania. Po dłuższym obcowaniu ze zdjęciami, zaczynamy zdawać sobie sprawę, jak bardzo pierwsze wrażenie było mylące i odróżniać radykalnie inne prace Radziszewskiego i Dąbrowskiego – efekt odmienności osobowości obu młodych twórców? Jednocześnie foto-mozaika nie układa się w żadną hierarchię. Równorzędność, równo-ważność prac Dąbrowskiego i Radziszewskiego, wskazuje na doskonałe partnerstwo, koleżeństwo, gdzie nie ma strony dominującej i tej – podległej. Wcielona w życie zostaje idea przyjaźni doskonałej.


Brak jest tu punktu ośrodkowego, każda z fotografii jest centrum sama w sobie i jest tak samo istotna, gdyż przywołuje wspomnienia, i zarazem dodaje znaczeń. Znajdujemy tu wiele zdjęć z blokowisk – jak można się domyślić – białostockich, obrazków tego, co działo się po powrocie ze szkoły, czy w czasie wakacji. Na wpół pozowane, symulowane bójki chłopców z przypadkowymi bohaterami-statystami w tle, sytuują się na pograniczu rzeczywistości – dokumentacji realiów lat 90. – oraz kreacji. Sąsiadują one ze zdjęciami zeszytów pracowicie zapełnianych rysunkami elegancko ubranych modelek – ludzkich i zwierzęcych (lisica w strojnym kapeluszu), stworzeń w rodzaju „piessyrenki” – ozdobionej gustowną biżuterią oraz projektami sukienek dla lalek Barbie. Tworząc wspólny obszar – mikrokosmos przyjaźni Kuby i Karola, zdjęcia ilustrują kolejne etapy życia – twórczości. Zgodnie z regułami ludzkiej pamięci, wydarzenia łączą się w jeden nurt, w którym trudno uchwycić chronologię. Można tu znaleźć podwórkowe portrety kumpli, fascynatów deskorolek, obok studiów z natury, na przykład zmiętego opakowania po batoniku Bounty. Nieudane zdjęcie z Galerii w Sukiennicach (odblask flesza dodaje niespodziewanych walorów „Szałowi uniesień” Podkowińskiego) i pornograficzne gejowskie rysunki. Sportowy strój, piłka do koszykówki i trampek na tle zdjęcia Michaela Jordana – tak oto wygląda biurko w pokoju młodego chłopaka – codzienność, czy zaaranżowanie? Fotografia nóg w glanach – typowe ujęcie „imprezowe”, zdjęcie zrobione telewizorowi: w TVP 3 Białystok puszczono film z Matthieu Krassowitzem – jak możemy się dowiedzieć z pendant do ujęcia – zdjęcia rysunku-przerysu owej sceny z filmu (mężczyzna na tle palmy, podpisany „Zabójca”), syntetyczny rysunek markerem przedstawiający popiersie mężczyzny – „Marek”, przekalkowane rysunki misia na okładce zeszytu opatrzonego napisem „Rysunki Karol Radziszewski. Klasa II a. 1989/1990”, abstrakcyjne nieostre fotograficzne ujęcia fragmentów ciał…


Niewątpliwie wystawa jest nostalgiczną podróżą w przeszłość, do chłopięcych lat, w których zawiązała się przyjaźń Dąbrowskiego i Radziszewskiego. Małe pomieszczenie galerii, ułożenie fotografii na stole, który obchodzimy z dwóch stron, chcąc przyjrzeć się wszystkim zdjęciom, wzmaga nastrój dzieciństwa, kiedy – podczas odwiedzin rodziny czy znajomych – rodzice wyciągają prace dziecka, by pochwalić się jego osiągnięciami. Zarazem, jakże znamiennie, wpisuje się w tendencję do magicznych powrotów do dzieciństwa – mitycznej krainy, którą już ponad sto lat temu przewartościował Freud, zauważając, iż dziecko – delikatne i podatne na skrzywienia – nie jest bynajmniej istotą niewinną. Jest seksualne (kompleksy i popędy) i amoralne, wczesny okres ludzkiej egzystencji bynajmniej nie jest bajką. Owa tendencja „regresywna”, zauważalna w obecnej kulturze, nierzadko może przybierać formę nawet nie powrotu, ale wręcz nie wychodzenia z dzieciństwa. Wyrazem takiej inklinacji jest oszałamiająca kariera portalu „Nasza klasa” – zjawiska doskonale wpisującego się w tendencje przedłużania dzieciństwa w nieskończoność, popularności wszelkiej maści szkół dla dorosłych (jak „szkoła rodzenia”), kursów „fachowych”, i – już w tym momencie – „studiów” doktoranckich. Jak najdalsze odsuwanie dorosłego życia i odpowiedzialności na rzecz bytowania w symulakrach, bowiem szkoła jest pewnym symulatorem życia dorosłych, mającym przygotować dzieci do życia w społeczeństwie, jak więc inaczej nazwać „szkoły dla dorosłych”? Wydaje się, iż u podstawy stoi ucieczka wywołana niemożnością zdefiniowania siebie – proces ten powinien w dużej mierze dokonać się w dzieciństwie i młodości człowieka.
Odmienność zainteresowań, dostrzegalna w kalejdoskopie fotografii, nie ulega kwestii. Pojawia się jednak pytanie, czy to co proponują nam młodzi autorzy ma być tłumaczeniem ich obecnej pozycji, sytuacji życiowej, zainteresowań – ma wskazywać na impulsy, które pchnęły ich na tę drogę już we wczesnej młodości? Swoiste pre-destynowanie, a może to teraźniejszość tłumaczy przeszłość? Czy wreszcie, poprzez arbitralny wybór, świadomie i konsekwentnie konstruują oni spójną wizję swoich osób i życiowej drogi? Czy owa rejestracja codzienności, zachowań grupowych młodych mieszkańców blokowisk to prefacja do tego, czym będzie zajmował się za kilka lat Dąbrowski – absolwent socjologii UJ? Czy zainteresowanie rysowaniem lalek i ubranek przez Radziszewskiego – dość niezwykłe zajęcie małego chłopca – można interpretować jako zapowiedź jego orientacji seksualnej?

Jak zauważają Wojciech Józef Burszta i Waldemar Kuligowski („Sequel. Dalsze przygody kultury w globalnym świecie”): „dzieciństwo jako płeć kulturowa jest pewną abstrakcją, zawieszoną ponad zwyczajnym życiem, na które przyjdzie czas – oby jak najpóźniej i najbardziej bezkonfliktowo”.

I dalej:„Kultura, tworząc dzieciństwo w okresie oświecenia, do dzisiaj boryka się z tym dylematem, jak uchronić niewinność gender dzieciństwa, a jednocześnie przygotować dzieci do życia, w którym przyjdzie odgrywać im role, o jakich nie potrafimy im sensownie powiedzieć, bo ‘to przyjdzie naturalnie’. Czy więc od razu konstruować im płeć kulturową (przeciwko czemu protestują choćby feministki, a nad czym ubolewał już Barthes), czy też zadowolić się ową abstrakcyjną kategorią, w której ramach tkwią istoty od nas odmienne en bloc, ale których los jest przecież i tak przesądzony, o czym poucza nas logika obrzędów przejścia”.


Wyżej cytowani antropolodzy przypominają, iż ciągle aktualnym zagadnieniem jest pytanie o uwarunkowanie orientacji seksualnej: biologiczne albo też kulturowe, zaś zwolennicy tej drugiej opcji twierdzą, że to środowisko kulturowe predestynuje i utwierdza pewne odmienne od tradycyjnych zainteresowania. Możemy się nad tym zastanowić, tylko gdy spojrzymy na kulturę – także z punktu widzenia etymologii słowa (colere – uprawiać, kształcić, hodować) – „jako na kształtującą macierz, z której wyrastają struktury symboliczne i semantyczne” (Ellen Handler Spitz „Pierwotne obiekty sztuki”). To, jest właśnie pytanie, które – wychodząc rzecz oczywista poza kwestię stricte genderową – należy sobie zadać, oglądając ekspozycję w ZPAF i S–ce.
Kuba Dąbrowski / Karol Radziszewski „Koledzy”. Galeria ZPAF i S-ka, Kraków. 8 lutego – 8 marca 2008.