ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 kwietnia 8 (104) / 2008

Monika Ruszało,

GDZIE TE CHŁOPY?

A A A
Czym jest „sztuka ludowa”? W XXI wieku warstwa chłopska już nie istnieje, natomiast sztuka ludowa ma się doskonale. Klasyczne rozumienie terminu „sztuka ludowa” reprezentował Józef Grabowski, który w 1977 roku zdefiniował ją jako: „odmianę sztuki powstałą na bazie sztuki naturalnej, występującą jedynie w pierwotnej kulturze ludowej”, charakteryzującą się prostotą motywów i kompozycji, obecnością „efektów rytmicznych” i symetrią układu. Zgodnie z – odmiennym – poglądem Aleksandra Jackowskiego, wyrażonym w 2001 roku, „sztuka chłopska”, poprzedzająca pojawienie się „sztuki ludowej”, była tą dziedziną, która jako część szerzej pojętej kultury wsi, stanowiła jeden z najistotniejszych czynników integrujących wspólnotę. Jej następczyni – „sztuka ludowa” to produkt powojenny, wytwór miasta i jego dominacji. Represyjna „kultura miejska” potwierdzała swą tożsamość w opozycji do konstruowanej przez siebie „kultury ludowej”. Poddana kontroli Cepelii, sztuka wsi zatracała swój pierwotny sens, intencje i – w konsekwencji – prawdziwość. Zmianom funkcji towarzyszyła zmiana treści, substancji. Kolejnym etapem ma być, według Jackowskiego, powstanie „sztuki w stylu ludowym”, którą będą tworzyć dla mieszkańców wszelkich środowisk, ludzie posiadający odpowiednie w tym względzie wykształcenie, albo też będzie to półprzemysłowa produkcja, podejmowana przez ludzi z różnych środowisk społecznych.


Kultura ludowa czerpała niegdyś wzorce z dorobku warstwy szlacheckiej i mieszczańskiej. Na przełomie XIX i XX wieku doszło do odwrócenia tej zależności: artyści profesjonalni zaczęli czerpać z tradycji ludu, jakkolwiek zwykle były to zaledwie zapożyczenia „kostiumu” czy też portretowanie przedstawicieli warstwy społecznej, przechowującej narodowe wartości, moralnie zdrowej, a zarazem fascynującej swoją innością, nierozpoznaniem. Portretowanie „swojego-obcego”, którą to kategorię rekonstruowali Jan Stanisław Bystroń i Zbigniew Benedyktowicz, było w modernizmie domeną Vlastimila Hofmana, Władysława Jarockiego, Kazimierza Sichulskiego, Władysława Ślewińskiego. Ta młodopolska chłopomania stanowiła w gruncie rzeczy szokujący – jeśli się bliżej mu przyjrzeć – przykład naszego małego podwórkowego kolonializmu, a zarazem podglebie rozwoju koncepcji nacjonalistycznych. Lata międzywojenne również obfitowały w fascynacje tego rodzaju: Władysław Skoczylas, Zofia Stryjeńska, Jan Hrynkowski, Tadeusz Makowski. Wzrost rangi sztuki ludowej wiązał się z widzeniem w niej owocu poszukiwań zbieżnych z osiągnięciami formistów. Nie widziano jej zatem przez jej własny pryzmat, nie starano się odszukać kontekstów, w których właściwie można by odczytać jej znaczenia, ale punktem odniesienia była zawsze sztuka „wysoka”, „miejska”. W taki też sposób patrzyli (i – niestety nierzadko – nadal patrzą) na sztukę ludową historycy sztuki, tym samym dewaluując i deprecjonując jej znaczenie. Podobne zjawiska obserwujemy zresztą nie tylko w Polsce, czego przykładem jest chociażby „czytanie” afrykańskich masek jako wytworów sztuki – w jej „europejskim” rozumieniu. Jak zauważył James Clifford („Kłopoty z kulturą. Dwudziestowieczna etnografia, literatura i sztuka”), „sztuka prymitywna” została wynaleziona na początku XX stulecia nie tyle przez badaczy przemierzających afrykańskie dżungle i amerykańskie stepy, co przez artystów przemierzających paryskie targowiska. Po drugiej wojnie światowej sztuka ludowa i prymitywna fascynowała takich artystów jak Władysław Hasior, tworzący obiekty o randze totemów często z przedmiotów o znaczeniu użytkowym, kiczowatych, Edward Dwurnik z jarmarcznymi obrazkami miast, „piewca i prześmiewca Polski powiatowej” – jak nazwała go Anda Rottenberg („Sztuka w Polsce 1945 - 2005”), niewątpliwie nawiązujący do twórczości Nikifora Krynickiego, oraz rzeźbiarze: Antoni Rząsa, Antoni Kenar. Popularność zdobywali samoucy: Jędrzej Wowro, Edmund Monsiel.


Sztuka ludowa, wy-twórczość ludów prymitywnych, Art brut i sztuka naiwna, sztuka dzieci i chorych psychicznie, wszystko znalazło miejsce w wielkim postmodernistycznym kotle, z którego - niczym królika z kapelusza – wyciąga się i prezentuje to tę, to znów inną z kategorii. Powoli przenoszą się do wieczności artyści prymitywiści, jak chociażby bohater artykułu Pawła Goryla – Stanisław Zagajewski, a wraz z nimi kończy się epoka sztuki ludowej i prymitywnej. Odchodzi pokolenie artystów ludowych, świątkarzy, którzy po dniu pracy na roli czy też w fabryce, siedząc na zydlu w ubogiej kuchni strugali postaci świętych i diabłów… Na ich miejscu pojawiają się „autentyczni” twórcy ludowi, oferujący swe – bądź co bądź – usługi na wielkoformatowych tablicach reklamowych umieszczanych wzdłuż dróg szybkiego ruchu. Obraz malowany na szkle – proszę bardzo! Niemalże w każdej z kilkudziesięciu galerii zakopiańskich można nabyć taką oto pamiątkę dla bardziej ambitnych turystów. Nieudolnie wykonane – zapewne przez prawdziwego artystę-prymitywistę! – aniołki, „oryginalne maski afrykańskie”, łapacze snów, plastikowe lalki w strojach regionalnych, można dostać wszędzie, bo istnieje ogromne zapotrzebowanie na sztukę ludową i prymitywną. Przeformułowuje się korzystanie z dorobku sztuki ludowej i prymitywnej, a impulsem, który pobudza działania w tej materii jest znamienne zjawisko „poszukiwanie korzeni”. Przeplatające się motywy ludowe i elementy popkultury są obrazem naszego świata, w którym „nic nie ginie”, każde zarejestrowane zjawisko bytuje zawieszone gdzieś pomiędzy, i czyha na (p)obudzenie.



W pracach młodych artystów pojawiają się czytelne nawiązania do tradycyjnej sztuki ludowej, co można traktować jako efekt fascynacji tą formą i bezinteresownością, której zaczyna brakować. Sztuka poszukuje wyjścia „poza”, nie odnajdując się w przesyconej komercją rzeczywistości. Młodziutki Tomek Kowalski – o którym pisze w artykule Adam Andrzej Fuss, zaklina w swych obrazach światy wzięte jakby z obrazów malarzy z Janowa, śląskich okultystów z Teofilem Ociepką na czele. Kasia Kmita dała się już poznać jako autorka wycinanek sytuujących się pomiędzy tradycyjnymi tego rodzaju wytworami łowickimi a estetyką reklamy. Projektant mody Arkadius zasłynął w świecie mody kolekcją „Paulina”, w której wykorzystał motywy strojów góralskich i łowickich. Tkaniny, motywy i sposoby produkcji, jakie są charakterystyczne dla sztuki ludowej pojawiają się w masowym obiegu nie tylko w tandetnym wydaniu cepeliowskich podróbek, ale wzornictwie artystycznym, designie i wystroju wnętrz.

Sztuka ludowa jest trawestowana, przekształcana i nicowana we wszystkie strony. Jeśli sztuka ludowa ulega transformacji w „sztukę w stylu ludowym”, czy znajdzie się coś, co zapełni powstałą lukę? Takim „wypełniaczem”, może stać się grafficiarstwo, jako że ta sztuka uliczna pełni w jakimś stopniu funkcję identyfikacyjną i spajająca wspólnotę – a taki w końcu był sens istnienia sztuki i kultury ludowej. Dlaczego ta „zamierzchła” twórczość tak fascynuje współczesnych ludzi, nie tylko zresztą artystów? Etnolodzy twierdzą, iż artysta ludowy, wbrew powszechnemu przekonaniu wkładał bardzo wiele siebie w dzieło, które nie było mechanicznym powieleniem sztampy, ale indywidualnym zrozumieniem zadanego tematu, włączeniem w dzieło obserwacji dnia codziennego. Świat sacrum, który portretowano, był dla tych ludzi tak samo rzeczywisty, jak to, co ich otaczało. Sztuka ludowa jest „składanką rozmaitości”, a to szczególnie koresponduje z kondycją naszych czasów. Jeśli zgodzimy się z opinią Grabowskiego, który stwierdził, iż sztuka ludowa jest zjawiskiem historycznym, to przetrwanie ponad stu pięćdziesięciu lat jest nie lada wyczynem. Heroiczny Zagajewski, realizujący model artysty-ubogiego poświęcającego wszystko dla sztuki, i Jakub Adamek, o którym pisze Marta Lisok – piewca industrii, a zarazem badacz „ciemnej strony Księżyca”, to dwa światy, tak różne, że wydają się nam aż nieprzystawalne. Czy jednak – w warstwie głębszej – aż tak odmienne?