ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 marca 5 (53) / 2006

Anna Katarzyna Dycha,

SILVER ROCKET

A A A
“Unhappy Songs”. Sony BMG, 2006.
Okazało się, że płyta „Unhappy songs” Silver Rocket stoi w białostockim EMPiK-u wśród składanek. Niezorientowanego sprzedawcę mogła zmylić naklejka: „Na płycie m.in.: Ania Dąbrowska, Tomek Makowiecki, Kasia Nosowska, Artur Rojek”. Rzeczywiście – roi się od znanych nazwisk na tym krążku. Co ciekawe, ci „idole” i „wyjadacze” zgodzili się wystąpić w chórkach, dzięki czemu utwory zyskały niecodzienny wymiar. Dołączyli do nich też mniej medialni: Karolina Kozak, Bogdan Kondracki, Garstkowiak, Salecki, Szkudlarek z Old Time Radio, Maciek Cieślak ze Ścianki, Lala z Myslovitz, Novika, Marsija, Masha Qrella, Przemek Momot, Tomek Ziętek z Pink Freud.

Mariusz Szypura (wcześniej Happy Pills i Lizar) – pomysłodawca całego przedsięwzięcia – zgromadził więc wokół siebie pokaźne grono artystów. Postawił też na instrumentalną różnorodność i aranżacyjne bogactwo. Singlowe „Nothing is Forever” ozdabiają partie zagrane na jambo, „Eyes without a Face” Billy’ego Idola (murowany przebój, ale i naprawdę ładnie wykonany cover) i „So Close to Say I’m Happy” – zaskakująca trąbka, „Faraway” – dzwonki i flet Noviki, „Paradise” – harmonijka ustna Makowieckiego. W połowie utworów rozbrzmiewają rozbudowane sekcje smyczkowe.

Najmocniejszy rockowy akcent to „Grace” – z gitarami i mocnymi wybuchami perkusji. Dzięki falsetowi Rojka „Now” wymyka się przeciętności. Ten oryginalny wokal łagodzą: głos Dąbrowskiej i gitara akustyczna. Nie brakuje też elektroniki, zwłaszcza w „Encore” i „Emotionless”. Na całości zaważyły również przestrzenne kompozycje. Teksty schodzą na plan drugi (nie są tu najmocniejszą stroną), a w ruch idą dźwięki układające się w zacne, niekończące się melodie. Zwłaszcza dwa pierwsze kawałki należą do tych „rozwijających się”. Otwierające „Hello” trwa ponad 6 minut. Nieuchronnie kojarzy się to z muzyką Sigur Rosa czy Mum. Z tym ostatnim „Srebrna Rakieta” nawet koncertowała.

Płyta jest bardzo krótka (jako bonus dołączono wideo do „Nothing is forever”), ze skromną okładką (podziękowania zajmują tu dużą część), oczywiście w całości po angielsku, w subtelnym, popowym, ale nie szablonowym klimacie. Miła dla ucha. Może nawet ma szansę namieszać na muzycznym rynku.