ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 marca 5 (53) / 2006

Dominika Krzemień,

„NARZUCIĆ KRES NIESKOŃCZONOŚCI..."

A A A
O wydaniu „Rzutu kośćmi” Stéphane Mallarmégo
Wydanie „Rzutu kośćmi” Stéphane Mallarmégo jest wydarzeniem istotnym. Nie piszę: „nowe” wydanie, gdyż wszystkie wcześniejsze tłumaczenia (Jacka Trzandla, Adama Ważyka oraz Macieja Żurowskiego) nie wzięły pod uwagę podstawowego zamysłu poety, czyli „uprzestrzennienia lektury”. We Francji, przecież nie bez powodu, ukazały się dwie wersje poematu. Pierwsza – niekompletna i niezgodna ze wskazówkami autora – opublikowana została na rok przed śmiercią poety, czyli w 1897 roku, w czasopiśmie „Cosmopolis”, druga natomiast – z roku 1914 i w wydaniu książkowym – uwzględniała już szczegółowe informacje autora, dotyczące kształtu utworu.

Dla Mallarmégo owa „materialna”, namacalna strona dzieła była kwestią bardzo ważną. Pisał: „Książka, całkowita ekspansja litery, musi wprost z niej wydobyć ruchliwość i będąc przestrzenią, przez odpowiedniki, rozpocząć grę nie wiadomo jaką, która potwierdzi fikcję” (S. Mallarmé: „Kryzys wiersza”. Tłum. E. D. Żółkiewska. W: Tegoż: „Wybór wierszy”. Oprac. A. Ważyk, Warszawa 1980, s. 89). W „Rzucie kośćmi” owa gra ma miejsce także pomiędzy poszczególnymi stronami, wersami, słowami, literami. Jest to jednocześnie gra, która nigdy nie może zostać domkniętą, bowiem uchwycenie cząstki sensu nierozerwalnie łączy się ze zniesieniem sensu większej całości. Stąd interpretacja utworu, jak pisze we wstępie niniejszego wydania Michał Paweł Markowski, zasadza się na „Niczym” (s. 23 niniejszego wydania). Jednak owo „nic” nie wskazuje na nihilistyczną postawę poety. Wręcz przeciwnie: dla Mallarmégo nazwanie rzeczy łączy się zarówno z podważeniem ich istoty, jak i z destrukcją przyjemności lekturowej. Najczęściej stosowanym zabiegiem poetyckim jest więc sugestia, która służy raczej zakrywaniu, niż odkrywaniu. W znanej anegdocie, którą przytacza Paul Valéry (najwierniejszy uczeń mistrza), Mallarmé miał ponoć odpowiedzieć dziennikarzowi, który niecierpliwie oczekiwał na rękopis wiersza: „Niech pan przynajmniej poczeka, aż go jeszcze bardziej zaciemnię” (Cyt. za: H. Friedrich: „Struktura nowoczesnej liryki. Od połowy XIX wieku do połowy XX”. Przeł. E. Felisiak, Warszawa 1978, s. 169). Autor „Herodiady” zdawał sobie sprawę, że jego twórczość najczęściej spotykała się z niezrozumieniem. Valéry wspomina o pytaniu, które usłyszał od Mallarmégo po zapoznaniu się z fragmentami „Rzutu kośćmi”: „Czy Pan nie uważa, że to akt demencji?”. „Ciemność poezji” ma źródło przede wszystkim w pojmowaniu przez twórcę istoty języka poetyckiego, która zasadza się na unicestwianiu rzeczy. Nie bez powodu najczęściej pojawiającymi się słowami w „Rzucie kośćmi” są: „biel”, „cisza”, „pustka”. Truizmem jest przekonanie o „symbolicznej” naturze poezji Mallarmégo. Tak naprawdę mało w niej znajdziemy obecnych w sztuce symboli (inaczej niż u Charlesa Baudelaire’a); tworzy ona raczej siatkę odniesień do powtarzających się „nicestwień” słownych. W owym łańcuchu powiązań, które krążą w nieustannym ruchu („konstelacji”) czasu i przestrzeni (stąd tak istotny aspekt „zewnętrznego wyglądu książki”), próbuje poeta uchwycić ideał Księgi, którą definiowałoby „Nic Absolutne”.

Jacques Derrida poświęcił autorowi „Un coup de dés” aż trzy rozprawy („La mythologie blanche”, „La double séance” i „La dissémination”). Nawiązywali do „Rzutu kośćmi” i „Mimique”: Maurice Blanchot, Roland Barthes, Phillipe Sollers, Jacques Lacan, Raymond Queneau... Najważniejszym, można by żartobliwie wtrącić – „pośmiertnym”, wpisem Stéphane Mallarmégo do księgi teorii i historii literatury (mam na myśli przede wszystkim metaforę „czystej kartki”), pozostaje inspiracja dla tworzącego się w latach 60. ruchu krytyki tradycyjnego modelu lektury. Już zresztą przed Ferdinandem de Saussurem Mallarmé wskazywał na „dwoistą naturę słowa”, jednocześnie negując takie proste, dualne rozróżnienie. Pisał raczej o „szczątkach tajemnicy”, które „rozrzucone” za pomocą „czarnych liter, rozlewają się na powierzchni, w szparze, którą palec uchyli” (S. Mallarmé: „Kryzys wiersza”. dz. cyt., s. 85 i 88).

Polskie wydanie „Rzutu kośćmi” wiernie oddaje, w niemal każdym szczególe, publikacje francuskie. Należy bowiem zaznaczyć, że obie wersje poematu zostały przetłumaczone przez Tomasza Różyckiego. Format dzieła (25 cm x 32,5 cm), a także liczba stron (wraz z taką dbałością o detale, jak: rodzaj i wielkość czcionek, pozostawienie jednej „czystej kartki”) stanowią kalkę wydania książkowego z 1914 roku. Nowe tłumaczenie, oprócz zmiany poszczególnych słów (które notabene nie wnoszą do lektury odkryć oryginalnych), jawi się w zupełnie nowym świetle dzięki graficznej odsłonie tekstu. Redaktorami trzeciego już tomu z serii „Liberatura” są Katarzyna Bazarnik oraz Zenon Fajfer – niestrudzeni propagatorzy idei utworu, w który zostaje wpisane „pisanie-tworzenie biorące pod uwagę fakt fizyczności dzieła” (s. 122). Konsekwencją takiego spojrzenia na literaturę było ukazanie się antologii „Od Joyce’a do liberatury. Szkice z architektury słowa” pod redakcją Katarzyny Bazarnik w 2002 roku. Miejmy nadzieję, że utwory takie jak: „Arw” Stanisława Czycza, „Finnegan’s Wake” Jamesa Joyce’a, „Sto tysięcy miliardów poematów” Raymonda Queneau czy „Europa” Anatola Sterna przy współudziale Franciszki i Stefana Themersonów, dzięki działalności „liberackiej” obojga redaktorów, doczekają się polskich wydań w ich oryginalnych kształtach.

„Rzut kośćmi nigdy nie zniesie przypadku” stanowi ciągłe wyzwanie dla interpretatora. Pozorna niezrozumiałość poematu ustępuje miejsca maleńkim „prześwitom”, które każdorazowo odkrywa czytelnik. Nie stworzono dotychczas jednej, spójnej interpretacji utworu, choć próbowano mu różne sensy przypisywać. Wymienię tylko niektóre: alegoryczną (w duchu Edgara Allana Poe’a), która wskazuje na obrazy okrętu, mistrza i morza jako nawiązanie do samego „Księcia Poetów” (Adam Ważyk), następną, dla której słowem-kluczem pozostaje nicość (le néant) i wreszcie – derridiańską – opierającą się na kryzysie interpretacji... A może właśnie na tym polega enigmatyczność poematu? Na nieskończonej liczbie odczytań? Zgodnie ze słowami Valéry’ego: „Moje wiersze mają taki sens, jaki się im nadaje”? I każda interpretacja znajduje swoje miejsce? Wydaje się, że Stéphane Mallarmé przewidział ową cudowną trudność, kończąc swój poemat słowami: „Każda Myśl śle Rzut Kośćmi”...
Stéphane Mallarmé: „Rzut kośćmi nigdy nie zniesie przypadku”. Przeł. Tomasz Różycki, wprowadzenie Michał Paweł Markowski, red. Katarzyna Bazarnik, Zenon Fajfer. Korporacja Ha!art, Kraków 2005.