ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (107) / 2008

Monika Ruszało,

RE(AL)–KREACJA

A A A
Fotografie Edyty Potrząsaj pokazywane w krakowskiej Alchemii tworzą wystawę noszącą znamienny tytuł „POSTREALNA FRIDA, czyli?”, powracającą do postaci Fridy Kahlo, którą – poprzez inną osobowość artystyczną – możemy zobaczyć de novo. Patrząc na zdjęcia Potrząsaj odczuwamy pokrewieństwo obu postaci, odległych – zwłaszcza – pod względem czasowo-przestrzennym. Same fotografie nie stanowią jednak odwzorowania dzieł „mistrzyni”: inspirują się dziełami Kahlo, które zostają przefiltrowane przez osobę, podkreślającej, że w każdym obrazie pozostawia „coś swojego”, młodej artystki.

Najbardziej „dosłowna” w tym zbiorze prac wydaje się fotografia stanowiąca nawiązanie do obrazu Kahlo „Strzaskana kolumna” z 1944 roku Poza tym, mamy tu raczej do czynienia z trawestacjami, skojarzeniami, aluzjami. Zamiast „Dwóch Frid” (1939 rok) znajdujemy trzy, utrzymane w trzech barwach rytualnych: bieli, czerwieni i czerni. Czy mamy tu do czynienia ze zniesieniem opozycji: dwie przeciwstawne (natury) Fridy zostają zastąpione przez trzy, uzupełniające się postaci, a może – trzy oblicza jednej postaci? Fotografia ukazująca kobietę rozciągniętą na pokrytej srebrną folią powierzchni, dla której tłem jest zdjęcie warszawskiego Pałacu Kultury i pokrytego „obłokami” nieba (białe kłaczki na niebieskiej pasiastej tkaninie), stanowi swobodną interpretację obrazu powstałego w 1939 roku i zatytułowanego „Samobójstwo Dorothy Hale”.


Równie wolne od pokusy odwzorowania jest fotograficzne nawiązanie do obrazu „Co zobaczyłam w wodzie” (1938 rok): zdjęcie ukazuje stopy oraz dłoń, sprawiającą wrażenie odciętej, zanurzone w misce z ciemnoniebieską wodą, w której pływają pomarańcze. Interesujący wizualnie obraz dopełnia mała jaszczurka, umieszczona na jednym z owoców. Woda jako nośnik życia i synonim sfery śmierci jest żywiołem związanym z pierwiastkiem żeńskim. Te znaczenia są na obrazie Kahlo przedstawione bardziej naocznie, tu – zaledwie zasugerowane. Innymi inspiracjami dla tej pracy, i to nie tylko formalnymi, zdają się być, liczne w dorobku twórczym Fridy, martwe natury, należące do gatunku, którego realizacje były w dawnej sztuce nierzadko środkiem przekazu treści wanitatywnych.

Portret kobiety z rybą na tle liści palm, układających się na kształt tronu czy też – rozłożonego pawiego ogona jest „obramowany” czerwonymi kotarami. Ryba znów przenosi nas w sferę akwatycznych skojarzeń i jest obrazem przemiany: według Josepha Campbella („Potęga mitu”) idea przemiany ryby w człowieka należy do najstarszej warstwy mito-logik różnych ludów. Trzymana na rękach zamiast dziecka stanowi jednocześnie aluzję do życiowego dramatu meksykańskiej artystki, która kilkakrotnie poroniła. Ryba to zarazem istota niema, nie wydaje z siebie dźwięku, podobnie jak gipsowe usta, które, wraz z wykonanym w tym samym materiale biustem-gorsetem (Edyta Potrząsaj przyznaje, że jest to odlew z jej ciała), lewitują na tle czerwonych zasłon. „Drzewo nadziei” (rok 1946) zostaje przeformułowane w fotograficzny obraz ukazujący dwie (jedną?) postaci: leżącą, prezentującą na plecach głęboką szczelinę rany oraz, wspartą o nią i komunikującą się z nią (samą) za pomocą telefonu, silną kobietę w wojskowej czapce z komunistyczną czerwoną gwiazdą. Dwa oblicza kobiety, dwa pierwiastki męski i żeński, symbolizowane są także przez, zawieszone powyżej – słońce i księżyc. Nawiązywanie do uniwersalnych symboli, archetypów w wydaniu Jungowskim oddziałuje na widza jeszcze mocniej przez zastosowaną oszczędność szczegółów. Z drugiej strony można dostrzec tu zarówno sprowadzanie do funkcji znaku, jak i wykorzystanie pewnych „znaków”, które stały się synonimicznymi dla postaci Fridy. Takie „denotaty”: zrośnięte brwi, ludowe meksykańskie stroje, aztecka biżuteria, pojawiły się kilka lat temu, kiedy postać malarki zaistniała w mediach, a co za tym idzie w popkulturze (biografie autorstwa Haydena Herrery, Andrei Kettenmann, Barbary Mujici oraz film z Salmą Hayek z 2002 roku).

Tym, co w znacznym stopniu daje się uchwycić w pracach Potrząsaj, jest zwrócenie uwagi na problem komunikacji, czy może jej braku: niewyrażalności pewnych treści: stąd ryba, gipsowe usta, ten sam telefon, przez który próbują się porozumieć dwie „Fridy”. Może także, podkreślanej przez młodą artystkę, świadomości nieprzekładalności doświadczeń jej samej i meksykańskiej malarki. Traumatyczne przeżycia tej ostatniej objawiają się w ukazywaniu poszczególnych członków ciała jakby osobno: pokawałkowanie jest dowodem cierpienia fizycznego, które sprawiało jej własne ciało, stąd problem w postrzeganiu-odczuwaniu go jako integralnej jedności. Ten aspekt jest mocno uwypuklony w pracach krakowskiej fotografki.

Artystka zaznacza, że dla niej fotografia jest kreacją. Nie zajmuje się reportażem, relacjonowaniem stanu rzeczywistości – ona ją tworzy. Jednocześnie „realność” tworzenia zostaje silnie podkreślona: nie mamy tutaj do czynienia z efektem fotomontażu, jakkolwiek kształt fotografii może implikować takie skojarzenia. Wszystkie fotografie zostały wykonane w technice analogowej, co nadaje im rys szlachetności, a zarazem – w dobie powszechności wykorzystywania medium cyfrowego – nostalgiczności. Taka technika pozwala uzyskać większą głębię obrazu, osiąganą paradoksalnie w kompozycjach, które w zamierzeniu nie są wieloplanowe: wizerunek kobiety, czy też kobiet zostaje umieszczony na tle wielokolorowej płaszczyzny. Nie ma tu abstrahowania – na bazie realności, bodźców przez nią generowanych, artystka stawia przed sobą problem, który zaczyna badać i stara się rozwiązać.
Wyraźnie zaznaczają się związki z teatrem i prawami rządzącymi w nim budowaniu przestrzeni. Edyta Potrząsaj to scenografka, która metodycznie – rekwizyt po rekwizycie, forma po formie, kolor po kolorze – buduje scenę, na której rozegra się obraz. Metodą addytywną – dodając kolejne elementy, dopieszcza swoje kompozycje, w których pozorny chaos przedmiotów daje komplementarną całość. Scenografia jest budowana z elementów, które w pozornie naiwny sposób „odtwarzają” rzeczywistość, a raczej rzeczywistość obrazu meksykańskiej artystki, jednak taki zabieg zdaje się wzmacniać nośność sensów przekazywanych przez te dzieła.

Edyta Potrząsaj, uczennica Sylwii Kowalczyk, absolwentka krakowskiej Szkoły Kreatywnej Fotografii, pokazuje swoje prace w kontekście Miesiąca Szkoły Kreatywnej Fotografii, w ramach którego są wystawiane prace dyplomowe absolwentów z 2008 roku. Prócz tej wystawy, w czerwcu zobaczymy wystawy prac jeszcze wielu młodych fotografów, między innymi prace Roberta Morawskiego „nigdzieTU” (Camera Cafe Club); Viry Kosiny „Tato” (Otwarta Pracownia); Bartłomieja Lewickiego „DPS” (Galeria Longin Studio) czy Bartosza Kwoleka „CIAŁOPALENIE” (Eszeweria). Trwający (do końca maja) Miesiąc Fotografii w Krakowie uzyskuje zatem swoistą „odpowiedź” od bardzo młodych i świeżych fotografów-debiutantów, którzy pokazują to co udało im się do tej pory osiągnąć. Co osiągnęła Edyta Potrząsaj? Obok pozostającego w fazie kształtowania cyklu „Nakazy – zakazy”, który – jak zdradza artystka – ma nam uświadamiać istnienie wszechogarniających, gdyż atakujących nas ze wszystkich stron poleceń: wydawanych dyrektyw i ograniczających zakazów (o których obecności i wpływie na to, co czynimy, najzwyczajniej zapominamy), powstała seria fotografii „POSTREALNA FRIDA, czyli?”.

Jaka jest ta „postrealna Frida”? Realna, nie–realna? Witalność, której tak domagała się artystka – córka dwóch kontynentów, jakby wyjęta z ponowoczesności, w której wszystko (k)łączy się ze wszystkim; kipiące życie, bujne jak roślinność tropikalna; prześwietlenie każdej barwy ostrym słońcem, życio–dajność nie było jej dane zasmakować w pełni, wszystko to powraca, kiedy oglądamy prace w Alchemii. Dla tych, którzy „znają” Fridę, wystawa przywraca tej postaci życie, od-banalizowuje, a zarazem mocno dotyka spraw uniwersalnych – egzystencjalnych. Dlatego jednemu z post-portretów Fridy towarzyszy dekoracja kwiat, którego płatki otaczają wnętrze: ziemski glob. W Alchemicznej galerii kobieta nosi klucz do tajemnicy, którą przechowuje świat-kwiat, nonszalancko zawieszony na jej uchu niczym kolczyk.
Edyta Potrząsaj „POSTREALNA FRIDA, czyli?”; Alchemia, Kraków; 28 maja – 4 czerwca oraz 7 – 31 lipca 2008.