ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (107) / 2008

Grzegorz Olszański,

WIERSZE

A A A
Coffee and Cigarettes

Zawsze piję sporo kawy nim położę się spać.
Dzięki temu mogę szybciej

śnić.



Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?
(wersja reżyserska)


Skoro nigdy w Ciebie nie wierzyłem.



Requiem dla snu

Co śni się słowom, kiedy idą spać?



Wiersz towarzyski

(0:0)


Traktory opuszczone jak porzucone kobiety stoją bezradnie na jezdni.
Przerwa na papierosa przerodziła się w przerwę na paczkę

i jeśli pójdzie tak dalej, to ta przydrożna knajpa, jak nic okaże się jedynym
wciąż działającym krematorium w okolicy. Widziołeś co te ciuloki

wcora robiły? Lotały choby gupie bez tych zagranicznioków i to - krystusie -
bez bali. Zakurzy się pan
? Mój ojciec usiłuje dowiedzieć się jak przebiegało

wczorajsze spotkanie Polaków z Finami. Wynik meczu podała co prawda dzisiejsza wyborcza, ale anorektyczny, gazetowy druk nie zawsze mówi

prawdę. Póki co, rozmowa ze szczytu schodów przenosi się do wnętrza
i zatacza coraz szersze kręgi. Fuzball to fuzball i tyla ci powiem, że jak groł

Lato z Lubańskim, to przynajmnij było na co popatrzyć i cowiek
tymi kurwami tyla nie ciepoł, co stołkami w barze. A tera co?

Som na som z bramkarzem i strzylo po ausach abo w lata, kij złamany.


(1:3)

Riplej pamięci sięga coraz bardziej wstecz mnożąc niewykorzystane
sytuacje przez krótkie piłki kolejnych kolejek. Czy podanie sponsorów

tego wiersza pomoże cokolwiek wyjaśnić? Jakoś w to wątpię słysząc
jak woda słów zalewa kolejne ogniska zapalne rozmowy. Choć za kilka

godzin większość gospodarzy spocznie na ławkach rezerwowych
pobliskiego skweru, póki co nasza obecność brana jest za dobrą monetę

z nieswojej kieszeni. A jednak, kiedy widzę jak jupiter słońca wydłuża
cienie ściemniając równocześnie czerwoną kartkę nieba niczym automatyczny

regulator kontaktów, zaczynam rozumieć, że tak naprawdę te rozśpiewane
trybuny stolików, samotne rajdy na pole karne bufetu i mistrzowski drybling

słowami na własnej połowie języka, mają jedynie odwracać uwagę.
W końcu wciąż przegrywamy, gdy reszka dnia dobiega końca

bez szans na dogrywkę.



Wiersz tylko dla dorosłych

W poniedziałek zrozumiała, że nie potrzebuje już jego ust.
We wtorek to samo poczuła jeśli chodzi o jego dłonie.

W środę upiła się z koleżankami, więc ten dzień trzeba by spisać na straty.

W czwartek bolała ją głowa, więc pożegnała się tylko z jego
a) oczami, b) kilkudniowym zarostem, c) kolczykiem w brwi.

W piątek pomyślała, że wcale nie miał tak umięśnionej klatki,
a jego plecom przydałaby się jednak depilacja.

W sobotę, po paru głębszych, powiedziała przyjaciółce,
że jego tyłeczek miał krótszą datę ważności niż jogurty w Lidlu.

W niedzielę ponieważ wielkość miała jedna dla niej znaczenie
już tylko z odrobiną żalu pomyślała o jego

penisie.