ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (107) / 2008

Tomasz Jamroziński,

WIERSZE

A A A
niedogojony

chłopakom z Raju

Aureole wasze gotowe do odpalenia – meldują krótko,
przynosząc dary i skubiąc się bezwstydnie po kroczu.
Ludzi z sąsiedniego miasteczka zamienili w psy, a nas
oszczędzą.

Maski noszą brzydkie jakby z innej gliny. Nalanych,
pełnych twarzy nie widać. Podeszli tak blisko, chyba
patrzą



rozsypywanie draży kakaowych zawierających
śladowe ilości orzechów arachidowych (na replayu)


Najgorsze są numery wykręcane z zastrzeżonego telefonu.
Najgorsze są numery i daty, które zapuszczamy w pamięci.

Lepiej nie wiedzieć i zająć dłonie, lepiej sączyć kropelka
po kropelce, lepiej puszczać latawce na wietrze i czekać.

Są zachody i są wschody, oczywiste i całe jaskrawe jak te
z chińskiej bajki o smoku albo wężu z ogonem bez końca



żadnej zadyszki

Jak przy tysiącu innych zabaw, papier zachłannie
wciąga gumę arabską. Wprawdzie dużo się dzieje,
teraz, w tak zwanym przestoju. Prostujemy kręgi,
parząc herbatę i dłonie spękane od nieustających
mrozów. Wiszą podłogi jak na wyciągnięcie ręki,
wiszą jakby miały spaść i zaraz skoczyć do oczu.

Świeć Panie, żeby nie wyblakły zanadto na słońcu