
WIERSZE
A
A
A
niedogojony
chłopakom z Raju
Aureole wasze gotowe do odpalenia – meldują krótko,
przynosząc dary i skubiąc się bezwstydnie po kroczu.
Ludzi z sąsiedniego miasteczka zamienili w psy, a nas
oszczędzą.
Maski noszą brzydkie jakby z innej gliny. Nalanych,
pełnych twarzy nie widać. Podeszli tak blisko, chyba
patrzą
rozsypywanie draży kakaowych zawierających
śladowe ilości orzechów arachidowych (na replayu)
Najgorsze są numery wykręcane z zastrzeżonego telefonu.
Najgorsze są numery i daty, które zapuszczamy w pamięci.
Lepiej nie wiedzieć i zająć dłonie, lepiej sączyć kropelka
po kropelce, lepiej puszczać latawce na wietrze i czekać.
Są zachody i są wschody, oczywiste i całe jaskrawe jak te
z chińskiej bajki o smoku albo wężu z ogonem bez końca
żadnej zadyszki
Jak przy tysiącu innych zabaw, papier zachłannie
wciąga gumę arabską. Wprawdzie dużo się dzieje,
teraz, w tak zwanym przestoju. Prostujemy kręgi,
parząc herbatę i dłonie spękane od nieustających
mrozów. Wiszą podłogi jak na wyciągnięcie ręki,
wiszą jakby miały spaść i zaraz skoczyć do oczu.
Świeć Panie, żeby nie wyblakły zanadto na słońcu
chłopakom z Raju
Aureole wasze gotowe do odpalenia – meldują krótko,
przynosząc dary i skubiąc się bezwstydnie po kroczu.
Ludzi z sąsiedniego miasteczka zamienili w psy, a nas
oszczędzą.
Maski noszą brzydkie jakby z innej gliny. Nalanych,
pełnych twarzy nie widać. Podeszli tak blisko, chyba
patrzą
rozsypywanie draży kakaowych zawierających
śladowe ilości orzechów arachidowych (na replayu)
Najgorsze są numery wykręcane z zastrzeżonego telefonu.
Najgorsze są numery i daty, które zapuszczamy w pamięci.
Lepiej nie wiedzieć i zająć dłonie, lepiej sączyć kropelka
po kropelce, lepiej puszczać latawce na wietrze i czekać.
Są zachody i są wschody, oczywiste i całe jaskrawe jak te
z chińskiej bajki o smoku albo wężu z ogonem bez końca
żadnej zadyszki
Jak przy tysiącu innych zabaw, papier zachłannie
wciąga gumę arabską. Wprawdzie dużo się dzieje,
teraz, w tak zwanym przestoju. Prostujemy kręgi,
parząc herbatę i dłonie spękane od nieustających
mrozów. Wiszą podłogi jak na wyciągnięcie ręki,
wiszą jakby miały spaść i zaraz skoczyć do oczu.
Świeć Panie, żeby nie wyblakły zanadto na słońcu
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |