ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 czerwca 12 (108) / 2008

Agnieszka Kwiecień,

HORROR

A A A
„Postmodernizm ma tendencję do banalizowania wszystkiego, co dziwne. Posiadł sposób przemieniania tego, co niesamowite w coś trywialnego albo – używając słów Bretona – tego, co konwulsyjne – w zwyczajność”, napisał w książce „Koniec Sztuki” Donald Kuspit. Zanalizował rolę nieświadomości na przykładzie regresji do dzieciństwa i szaleństwa – „w postmodernizmie regresja staje się beztrosko destrukcyjna, a równocześnie rutynowa. Przede wszystkim jest zjawiskiem masowym, nie służącym już indywidualnej inwencji twórczej. Zamiast drogą do wyobraźni, sublimacji i współczucia, staje się boczną ścieżką kierującą na społeczne manowce – do chaosu, banalności i wypaczenia”. Autor przeciwstawia postmodernistyczną postawę, której wynikiem jest gabinet osobliwości – rozrywkę epatującą cierpieniem, tragedią i sadystyczną przyjemnością, sztuce nowoczesnej, gdzie twórcza regresja zwiększa tolerancję ja dla nieświadomości, co pozwala wykorzystać ją do twórczych celów. Nie przekonuje mnie jednak klasyfikacja Kuspita na dobre i złe. Radykalizm dialektycznej opozycji budzi momentami sprzeciw. Chaos jest zalążkiem twórczych działań, podobna moc może tkwić w destrukcji. Idealizacje życia i ciała (uświęcanie życia, wynikające z respektu dla niego) możemy potraktować jako wartą raczej zamknięcia we współcześnie gromadzonym gabinecie osobliwości, kolekcji ideałów. W postmodernistyczną sztukę wkracza ciało fizyczne, patologiczne, które odbiega od apologizowanego aktu. Czy jest to efekt niezdrowego ducha?

Bogna Burska czerwonym pigmentem, na płótnie, ścianie lub szkle maluje obrazy, które wyglądają niczym splamione krwią. Odczuwamy niemal fizyczną obecność członków, które pozostawiły te ślady. Obserwując białe korytarze instalacji tworzonych przez artystkę, ubrudzone czerwoną substancją, przypominamy sobie krwawą zbrodnię – scenę dobrze znaną z kina. Przywołujemy obraz dziewczyny umazanej we krwi, która ociera się o ścianę, pozostawia odciski dłoni, widzimy jak jest przerażona. Z drugiej strony, może modelka była wynajęta, pokryta czerwoną farbą jak w „Antropometriach” Ivesa Kleina, prężąc swoje zgrabne ciało, ocierała się o białe powierzchnie. Stłumione, wynaturzone wyobrażenia seksualne, stały się przy tym źródłem nieukrywanej przyjemności.

Artystka uczestnicząc lub tylko obserwując i dyrygując działaniem, doświadczała skrajnych emocji i odczuć, ewentualnie kierował nią wyrachowany dystans, ambiwalencja, która spodziewa się satysfakcji. Niewykluczone, że przywołana fantazja odpowiadała potrzebie sadystycznej przyjemności. Malarskie rezultaty stały się efektem wyobrażonego spektaklu. Podobne zjawiska w postsztuce krytykuje Kuspit, jako pozbawione uwewnętrznionego sanktuarium.

Bogna Burska estetyzuje cierpienie, krew, rany, zmasakrowane ciało. W swoich cyklach fotograficznych zestawia zdjęcia kwiatów z okaleczonymi kończynami („Algorytm” 2002, „Życie jest piękne” 2002) lub kobiece akty, które przeistaczają się w zdeformowane, silnie okaleczone ciała. Idealne piękno zamienia w rozpadającą się tkankę mięsną. Nowoczesne, uświęcone i wysublimowane życie, jak widzi je Kuspit, obraca się w zdeformowaną, zdegradowaną, postmodernistyczną realność. Jak pisał Friedrich Nietzsche „Z człowiekiem jest wszakże jak z drzewem. Im bardziej dąży ku wysokościom i jasnościom, tym silniej jego korzenie ciągną ku ziemi, w dół, w ciemność, głębię: w zło”.

Pusty korytarz hotelowy zalewa wzburzoną falą krew, splamione śnieżno-białe prześcieradło, płatki śniegu opadają na twarz, kobieta obmywa nagie ciało krwią, rany i okaleczenia, biała sukienka, po ciele powoli spływa strużka krwi, morze o czerwonej barwie – to są ujęcia z filmowych realizacji artystki, ale jednocześnie kadry ze znanych produkcji kinowych. Horror jest rozrywką, jednak sztuka, która ukazuje obecność horroru w życiu przestaje pełnić tę rolę.

W cyklu „Zabawa z przemieszczającymi się zwierciadłami” artystka wykorzystała fragmenty filmów fabularnych i skomponowała z nich nowe obrazy. We wszystkich najważniejszą figurą jest człowiek, jego namiętności, pragnienia, rozkosze, cierpienia. Prace tworzą opowieść o ciągłym powtarzaniu życia, sceny składają się na wspólny nurt życia, w którym odnajduje swoje miejsce jednostka. Z całości projektu wyłania się obraz, który ukazuje śmierć i narodziny, cierpienia i rozkosze. Człowiek zaś upojony własną żarliwością i pragnieniem lotu może jedynie poddać się łasce i niełasce pomyślnego wiatru. Człowiek jest wplątany w rozpętane namiętności i żywioły, w ciągłość powtarzalności, pozostaje mu jedynie marzenie o locie, które autentycznie doprowadza do szaleństwa.

Szczególnie niepokojące w pracach Bogny Burskiej są zestawienia przeciwstawnych jakości, czerwieni i bieli, piękna i brzydoty, dalej zdrowia i choroby, uporządkowania i chaosu, świętości i jej profanacji. Linia podziału odpowiada wskazywanej różnicy między sztuką nowoczesną i postmodernistyczną. Zespolone w jednym dziele stanowią efekt kondycji człowieka, jako wielowymiarowej i nieujarzmionej. Ujawniająca się w dziełach tragedia, nie może być ani banalna, ani rozrywkowa, będąc efektem choroby lub szaleństwa, czy jest tylko tej choroby lub szaleństwa grą?