ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (109) / 2008

Paweł Lekszycki,

NA PRZEŁAJ

A A A
1. Zacznijmy od „Słynnych i świetnych”,

książki wydanej z edytorskim rozmachem. To potężne, interesujące, ale i częściowe tylko kompendium poetów Wielkopolski. Niewątpliwie też spektakularny popis umiejętności promocyjnych jej twórców.

Oczywiste wydają się być kryteria, jakimi kierowali się redaktorzy antologii – związek z Wielkopolską, aktywność poetycka pisarza i poziom artystyczny tekstów stanowić miały o udziale w projekcie poetów ubiegających się o bilet do tego literackiego przedsięwzięcia. Ale od subiektywnej oceny redaktorów, Macieja Gierszewskiego i Szczepana Kopyta, zależna była liczba prezentowanych wierszy poszczególnych autorów i w ogóle ich udział.

Igor Stokfiszewski na skrzydle okładki odkrywa powody, dla których projekt tej publikacji uważa zarazem za oryginalny, jak i bezczelny. Otóż, według niego: „poezja Wielkopolan staje się w tomie tym poezją polską w ogóle”. Dzieje się tak głównie dlatego, że konstruując szkielet zbioru, co zauważa krytyk, Gierszewski i Kopyt „przywłaszczyli” sobie twórców dobrze już rozpoznanych, w kilku ostatnich latach dyktujących krój wiersza i nadających rytm temu, co na krajowej scenie literackiej się dzieje. Zatem, konstatując z podziwem przebiegłość autorów książki, przyznać należy, że wszystko lub prawie wszystko, co dobre i w polskiej poezji minionych dwóch dekad się zadziało, musiało otrzeć się, albo co lepsza, mieć związek bezpośredni z ziemią poznańską! Zaiste, sprytny to zabieg redaktorski, tym bardziej, że w snującym się za liderami obecnej klasyfikacji peletonie (Podgórnik – 10 wierszy, Wiedemann – 11 wierszy, Pasewicz – 10 wierszy plus obszerny poemat, Grzebalski – 10 wierszy, Sośnicki – 11 wierszy), podążają zawodnicy młodsi, i to tacy w dodatku, których warsztat poetycki nie pozwala ich jasno sklasyfikować w jednej kategorii. Mamy zatem w tej stawce: neolingwizm Mueller, czy – jak widzi to Stokfiszewski – wcielenia wiersza cybernetycznego w prezentacjach Bromboszcza, pop-poezję Kaczanowskiego, lingwistyczny feminizm Grunwald i Roszak a także nostalgiczny klasycyzm Kuciak i Fijałkowskiego. Poetyka prezentowana przez któregoś z wymienionych – sugeruje niebezzasadnie Stokfiszewski – ma szansę zawładnąć niebawem sercem czytelnika i stać się wiodącą.
Sprytnie i szczwanie, Panowie.
I Panie.

2. Po drugie – Śliwka

Z poezją Krzysztofa Śliwki po raz pierwszy zetknąłem się podczas lektury „Niepogody dla kangura” i było to spotkanie dla mnie niezwykle istotne. Porwała mnie wtedy brawura, werwa i wigor, z jakimi – ocierając się o dosłowność – Śliwka kreślił ironiczne komentarze do doświadczanej przez jego bohatera rzeczywistości. Rzeczywistości szarej, do której nijak nie przystawał, od której odcinał się, której się wyrzekał i stawiał się poza jej zachłannym marginesem. To, co wzbudzało we mnie, czytelniku wykarmionym, sytym wtedy marmurami Herberta, podziw i podgrzewało krew w żyłach, to autentyczność i prawdziwość kontestacji idącej w parze z głęboką wrażliwością, kamuflowaną zawadiackim poczuciem humoru rodem z wersetów awanturnika Villona. W drzewie genealogicznym Śliwki – pisarza, poza Francuzem, znalazło się ponadto miejsce dla całej gamy poetów, dla których osiągnięta poprzez sztukę i dzięki niej wolność oraz odmienność stały się imperatywem. Byli to zatem: Federico Garcia Lorca, Rafał Wojaczek, Andrzej Bursa i Kazimierz Ratoń. Mix łotrzykowskiego życiorysu funkcjonującego w ciągłym ruchu podróżnika-prześmiewcy i myśliciela dał efekt niebanalny, wręcz porażający. Do tego wezbrana, potoczna i potoczysta, szeroka fraza, skrząca się naturalną, niewymuszoną metaforyką i dowcipem pozwala wracać do książek Śliwki z prawdziwą przyjemnością.

Jubileuszowy tom: „Dżajfa & Gibana” prezentuje wybór wierszy ze „Spokojnego miasta” (1989), „Rajskiej rzeźni” (1993), „Niepogody dla kangura” (1996), „Gambitu” (1998), „Rzymskiej czwórki” (1999) oraz „Sztuki koncentracji” (2002). Ale to, co najbardziej urzekło mnie dzisiaj, znalazłem w „wierszach nowych”, w „Lucky man” czy tryptyku trymestralnym, gdzie stoi, co następuje: (cytat pierwszy) „Zmieniają się priorytety. Rośnie lista imion, jakie skrupulatnie / wybieramy dla naszego Dziecka: Olga, Filip, Iga, / A może Mateusz lub Tatiana. Gubimy się”, i (cytat drugi) „Kurczy się przestrzeń małżeńskiego łóżka: / Leżę na skraju materaca, przyparty do ściany / Arsenałem twojego brzucha.” Zgadza się wszystko za wyjątkiem płci Szczęścia.

3. I jeszcze jeden jubileuszowy…

W maju w Biurze Literackim ukazał się także wybór wierszy Krzysztofa Jaworskiego pt.: „Drażniące przyjemności", zawierający utwory pisane w latach 1988-2008 i wydawane w książkach: „Wiersze” (1992), „Kameraden” (1994), „5 poematów” (1996), „Jesień na Marsie” (1997), „Hiperrealizm świętokrzyski” (1999), „Czas triumfu gołębi” (2000) i „Kapitał” (2000). W tomie nie uwzględniono utworów rozproszonych, drukowanych w pismach ani też z ostatniej książki, zatytułowanej „Dusze monet” (2007).

Nie trzeba było publikować wyboru, by stwierdzić, że wiersze Jaworskiego drażnią. To, co dla nich charakterystyczne, to prześmiewczość, z jaką poeta traktuje przedmiot opisu, cytaty „z” i konkret zapisywanej codzienności. To także czarny humor, smutek i swoista melancholia. Sarkazm i autoironia bardzo wyraźna w wierszu zatytułowanym „W prosty sposób”: „Polski rząd w skomplikowany sposób / pierdoli o swojej polityce, a ja chciałbym w prosty sposób / mówić do wszystkich skomplikowanych ludzi tego doskonałego / świata, albowiem czuję się zespolony z ludzkością. / Taka to i moja polityka. / Chociaż najbardziej to chciałbym się czuć zespolony / z takimi dwiema z wielkimi. // Serce bym sobie dla was wydarł, gdybym je tylko miał. // Nie pozwólcie mi pisać wierszy, bo to mi szkodzi.”

Dosadność, potoczność i kolokwialność pozwala sytuować poezję autora „Hiperrealizmu świętokrzyskiego” obok wierszy Andrzeja Bursy czy Charlesa Bukowskiego. Tak samo jak pesymizm i nihilizm bohatera lirycznego, dla którego nie istnieją tematy tabu. Jaworski bez patosu, za to z kamuflowanym nonszalancją dramatyzmem stawia fundamentalne pytania. I nie odpowiada na nie.

Tym bardziej warto zaznać przyjemności, jakie serwuje nam w ostatniej książce Krzysztof Jaworski, o których Karol Maliszewski, sekundujący zmaganiom poety od lat, wyraża się następująco: „Te wierszyki są jak „rybie ości w odbytnicy ratlerka”, wciąż jątrzą i śmieszą. Wcale się nie zestarzały”.
„Słynni i świetni. Antologia poetów Wielkopolski”. Pod redakcją Macieja Gierszewskiego i Szczepana Kopyta. Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu. Poznań 2008. Krzysztof Śliwka: Dżajfa & Gibana. Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu. Poznań 2008. Krzysztof Jaworski: „Drażniące przyjemności”. Biuro Literackie. Wrocław 2008.