ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lipca 14 (110) / 2008

Monika Ruszało,

DOM NAUKI

A A A
„Wszak my od wczoraj jesteśmy / I nic nie wiemy. / Gdyż nasze dni są cieniami / na ziemi” – słowa, które stanowią wstęp i zarazem zwieńczenie ekspozycji Debry Pearlman „House of Children” są zapisane w trzech językach (polskim, hebrajskim i angielskim) w sali dawnego domu modlitwy na ulicy Meiselsa 18 na krakowskim Kazimierzu. Budynek ten to niegdysiejszy bet ha midrasz – po hebrajsku oznacza to „dom nauki”, gdzie studiuje się Torę i Talmud.
Forma
Z umieszczonych pod sufitem stalowych prętów zwieszają się liny podtrzymujące szklane tafle. Powstałe w ten sposób „huśtawki” są oświetlone z góry w taki sposób, że, znajdujące się na szybach, fotografie śpiących dziewczynek są rzutowane na usypane na podłodze warstwy soli. Wizerunki dzieci, umieszczone na szklanych huśtawkach-kołyskach, zdają się być wycięte z większych kompozycji fotograficznych, są niewyraźnie, z lekka rozmazane. Wrażenie potęguje ich tonacja barwna – sepiowa, nasuwająca skojarzenie ze starymi zdjęciami. Ukazane najczęściej z profilu małe sylwetki, odziane w nocne koszulki, czy piżamki, uderzają kruchością i bezbronnością. Z kolei „przekalkowania” fotografii – na warstwę soli, której powierzchnia przypomina białą, pofałdowaną pościel – generują obrazy dzieci, które leżą w swych łóżeczkach. Śpiące dziecko zdaje się jeszcze bardziej nieświadome niż śpiący dorosły. O czym śnią te małe dziewczynki? Czy to zwyczajny sen, czy może coś więcej?

Huśtawka / kołys(an)ka
Łagodny rytm kołyszących się tafli wprowadza w mantryczno-letargiczną atmosferę, granice między snem i jawą zostają zaburzone. Jak powszechnie wiadomo, rytm, stanowiący najbardziej pierwotne doświadczenie człowiek, jest czynnikiem służącym transcendowaniu. Dzięki powtarzaniu sekwencji słów, dźwięków, czy ruchów jest możliwe wyjście poza rzeczywistość. Huśtanie dziecka – w kołysce czy na rękach – miało za zadanie wprowadzić je w stan snu, który wszak jest stanem podobnym do stanu śmieci. „Sen jest bratem Śmierci” – Morfeusz i Thanatos są niemalże bliźniaczo podobni. Wsłuchując się w słowa kołysanek zauważymy, iż te z zasady smutne piosenki przypominają swoiste pożegnania przed podróżą do nieznanego celu. Kiedy umiera Ofelia, bohaterka „Labiryntu Fauna”, jej dorosła przyjaciółka Mercedes śpiewa dziewczynce kołysankę, przygotowując ją „do drogi” i zarazem żegnając się z nią.

Sól
Sól to substancja, która pojawia się często w Starym Testamencie i Tradycji, jest bowiem symbolem Przymierza Jahwe ze swoim ludem. Z jednej strony sól jest synonimem czystości – chroni substancje przed zepsuciem, oczyszcza je, jak ma to miejsce w, zapisanej w Drugiej Księdze Królewskiej, historii Elizeusza, który wrzuca ją do źródła mówiąc: „Uzdrowiłem tę wodę, nie wyjdzie z niej odtąd ani śmierć, ani poronienie”. Zarazem sól jest też operatorem zmian, przyspieszającym przekształcanie z jednego stanu rzeczy w inny i - symbolem przemijalności życia człowieka. Padając pod wpływem światła na warstwę soli fotografie faktycznie zmieniają swoje właściwości – zrazu odcieleśnione, tu stają się – cieniami cieni, nieuchwytnymi dla innych zmysłów niż wzrok, który odbiera tu – zaledwie - sugestie. Ukazane tu dzieci przekraczają granicę dwóch światów, pytaniem pozostaje, czy jest to droga w jedną stronę.
Przestrzeń i światło
Dla Debry Pearlman najistotniejszą rolę odgrywa materiał, z którego powstaje praca – on jest nośnikiem znaczeń i ma moc wpływania na odbiorcę. Siła oddziaływania tej instalacji jest tym większa w zderzeniu z miejscem, w którym się znajduje: ściany sali modlitewnej są udekorowane częściowo zachowanymi freskami, przedstawiającymi pejzaż Jerozolimy, miejsca, które konotuje pokłady sensów. Wyobrażeniowość ukazanego miasta i fragmentaryczność zachowania jego obrazów wzmagają ulotność, nie(ziemską)rzeczywistość. To wrażenie zdaje się też być wywołane dzięki naturalnemu światłu, które, wpadając przez umieszczone od wschodu i południa okna, zalewa pomieszczenie oraz miesza się ze światłem sztucznym padającym na fotografie. Jeszcze bardziej odrealnia to całość i intensyfikuje sensy instalacji-ekspozycji. Czynnikami formalnymi, które dodatkowo wzmacniają wyraz są ascetyczność, prostota i oszczędność. Nie bez przyczyny nasuwają się na myśl analogie z twórczością Christiana Boltanskiego. Znalezienie się „we wnętrzu” ekspozycji, pośród poruszających się „kołysek”, w świetlistości i – ciszy, nie tylko generuje odbiór treści, ale i niezwykle mocno oddziałuje na emocje oglądającego-przeżywającego.
Nie-poznanie
Instalacja „House of Children” została w Polsce pokazana po raz pierwszy w jesieni 2004 w ramach Biennale w Łodzi. Jednak nawet poznanie kontekstu powstania pracy, który znalazł odbicie w jej, wieloznacznym zresztą, tytule – nowojorską artystkę zainspirowała wizyta w budynku dawnego łódzkiego sierocińca – nie daje jednoznacznego rozwiązania kwestii: sen czy – śmierć? Gdzie leży ich granica? Pytania pozostają zawieszone w między-przestrzeni. „Wszak my od wczoraj jesteśmy…”.
Debra (Deborah) Pearlman „House of Children”. Dawny dom modlitwy “Chewra Tehilim“, Kraków, ul. Meiselsa 18. Wystawa towarzysząca 18 Festiwalowi Kultury Żydowskiej.