ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

sierpień 15-16 (111-112) / 2008

Agnieszka Nęcka,

TAŚMY PRAWDY

A A A
„Ktoś, kto umie pisać (...) po prostu by usiadł i napisał opowiadanie, przemierzywszy przy tym najkrótszą z możliwych dróg od początku do końca. Nic by w tej historii nie zdradzało, że istnieje coś więcej niż opowieść, nie tak jak u mnie, w mojej opowieści, gdybym ją tylko napisał, w której jest wszystko poza samą opowieścią i która wciąż się rozsypuje” – powiada narrator przetłumaczonej właśnie na język polski prozy jednego z bardziej uznanych serbskich pisarzy – Davida Albahariego. Nie inaczej jest w przypadku „Mamidła” – bo taki tytuł nosi owa rzecz – które naśladując przesłuchiwanie taśm magnetofonowych, jest, najkrócej rzecz ujmując, zapisem trudów tworzenia opowieści. Oto bowiem mieszkający w Kanadzie pisarz, będący serbskim emigrantem żydowskiego pochodzenia, odsłuchując nagrania rozmów z matką, chce spisać historię jej życia. Sprawa nie jest tak prosta, jak mogłoby się pozornie wydawać. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że snucie narracji na temat bliskich sobie osób bywa zwykle bezwzględnie odarte z intymności i pozbawione dystansu, ale dlatego, że traumatyczne wspomnienia matki posłużyły jako bodziec do opowiedzenia o tragicznej historii Bałkanów oraz do formułowania ogólnych refleksji dotyczących dramatyzmu wojen, tkwiącej w człowieku woli walki o przetrwanie i siły odradzania czy rozmyślań na temat samotności i niemogącej zostać niczym wypełnionej pustki po stracie ukochanych osób.

Bohaterką „Mamidła” miała być matka pisarza – kobieta po przejściach, która mimo przeciwności losu (wybuch drugiej wojny światowej, najpierw śmierć pierwszego, a później drugiego męża oraz dwójki dzieci, walki na Bałkanach), próbuje odbudować swój świat. Jej heroizm przejawiał się w wypełnianiu codziennych obowiązków. Bez skargi nosiła więc mężowi w metalowym rondelku zupę, gdy ten wraz z innymi Żydami przymusowo sprzątał ulice, ale i bez sprzeciwu wyruszyła w poszukiwaniu nowego domu, nieustannie idąc naprzód. Żyła mimo powiększającej się liczby grobów bliskich sobie osób i zawirowań historycznych, z powodu których jej kraj „był posklejany jak stary rozbity dzban i póty wodę nosił, póki majstrowie sobie nie poszli, tyle że przed odejściem, gdy woda płynęła już strumieniami, potłukli również to, co dotąd nie było rozbite”. Żyła mimo bólu, który towarzyszył jej każdego dnia, a o którym przypominały nade wszystko dwa grube albumy ze zdjęciami, mające moc ocalania jej poprzedniego życia. Opowieść prostej (w pozytywnym sensie tego słowa) kobiety staje się w gruncie rzeczy opowieścią o kobiecie niezwykłej, która nie zgadzała się na kompromisy, by ocalić życie czy zapewnić sobie polityczne wpływy, która mimo straty męża i dwóch synów decyduje się na założenie nowej rodziny, bowiem wierzy, że „ból jest jądrem, które czyni nas tym, czym jesteśmy”.

Ale matka narratora nie jest jedyną bohaterką omawianej tu prozy Albahariego. „Mamidło” nie jest bowiem „czystym” zapisem zarejestrowanych na taśmach opowieści tragicznie doświadczanej przez los kobiety. „Zawsze mówię o sobie, gdy chcę opowiedzieć o kimś innym” – zwierza się pisarz. A w innym miejscu dodaje: „Zmuszając matkę do mówienia, chciałem ją mieć tylko dla siebie, przekuć jej poczucie straty w swoje poczucie zysku”. Niezwykle osobista opowieść o matce posłużyła mu przeto nade wszystko do podjęcia próby scalenia własnej tożsamości, która została rozchwiana po jej śmierci, zaś dodatkowo pogłębiona po opuszczeniu rodzinnego kraju. Wypełniające życie marazm, emocjonalne wypalenie oraz samotność zostają przełamanie słuchaniem nagrań. Ale walka z pustką polega także na oswajaniu rozmaicie pojmowanej „inności”, i tej związanej z żydowskimi korzeniami czy też wiążącej się z wychowaniem w odmiennych kulturach, i tej wynikającej z konieczności mieszkania pod jednym dachem z obcymi ludźmi lub z przymusu wyrzekania się swego pochodzenia i wierzeń. Bałkański temperament narratora pokazany zostaje na tle rzeczywistości kanadyjskiej. Dojrzałość i wiarę w nieprzezroczystość dziejących się spraw Europejczyków wygrywającą z pyszałkowatością i powierzchownością Amerykanów tłumaczyć może „realność naszej historii i patetyczność ich istnienia w nieustającej teraźniejszości, nasze poczucie pełni oraz ich fragmentaryczność, gotowość Amerykanów, by brać, i nasza chęć dawania” (cyt. niedokładny). Opowieść o matce pomyślana została nie tylko jako historia wyjaśniająca różnice dzielące mieszkańców obydwu kontynentów, ale także jako narracja mająca ambicje uniwersalistyczne. „Jeśli nie zrozumiesz tej drogi (...) tego zstępowania, które jednocześnie jest realne i symboliczne, a także tej drugiej drogi, wewnętrznej, którą wędrowała dusza, gdy wszystko wokół się rozpadało, próbując pozostać sobą, nieustannie poddając się próbom i przechodząc z jednej tożsamości w inną, jeśli tego nie zrozumiesz, nigdy nie zdołasz pojąć nie tylko tej kobiety, mojej matki, lecz także wszystkiego, co składa się na ten zakątek świata, a gdy choć jeden element świata wymknie się naszemu rozumieniu, wówczas wymyka się cały świat”.

Odmienność doświadczeń jeszcze dobitniej podkreśla poczucie bycia outsiderem i rozdarcie, wynikające także z niemożności mówienia o swoich doznaniach. Nieumiejętność adekwatnego przeistaczania słów w narrację jest źródłem traumy, która przeszkadza w snuciu (auto)terapeutycznej opowieści. Jedną z konsekwencji rozbicia kraju, ale i relatywizmu, jakim naznaczona jest nasza współczesność, stała się bezwzględna utrata wiary w słowo. Zbyt duża łatwość i swoboda w posługiwaniu się językiem sprawia, że używany bywa on jako narzędzie manipulacji. Opozycja między słowem mówionym a pisanym ma obnażyć ponadto złożoność rzeczywistości oraz pokazać różnice i podobieństwa w strukturach myślowych ludzi wywodzących się z różnych światów. Zapisywanie tego, co wypowiedziane, mówienie o tym, co zostało napisane, pozwala Albahariemu na prowadzenie z czytelnikami autoironicznej gry. Wielokrotne podkreślanie tego, że nie uważa się za pisarza, nie jest bowiem w stanie napisać o tym, o czym by chciał i w sposób najbardziej odpowiedni, pogłębia wyjątkowość i przejmujący wydźwięk czynionej konfesji.

„Od czego mam zacząć?” – brzmi pytanie matki, gdy po raz pierwszy jej syn włącza magnetofon. Taki dylemat leży jednak u podstaw snucia każdej dowolnej narracji, w tym również tej, która ma opowiedzieć o trudnym procesie budzenia się do życia pisarza, szukającego w literaturze miejsca dla siebie i utraconych bliskich. „Mamidło” da się tedy czytać jako autobiograficzne zwierzenia wrażliwego samotnika – artysty, który zastanawiając się nad pisaniem, staje „w obliczu samych pytań, nigdy odpowiedzi”. Ponowne zetknięcie z językiem ojczystym staje się pretekstem do rozważań na temat stylu, komunikatywności, języka, wolności zarówno tej realnej, jak i symbolicznej.

W książce Albahariego, bardzo mocno zakotwiczonej przecież w przeszłości, na próżno szukać rozrachunków z Historią, wskazywania winnych tragedii rodziców narratora. „Mamidło” nie jest więc próbą pogodzenia się z traumatycznymi kolejami losów jego rodziny czy też potrzebą wymierzenia sprawiedliwości, choć nie ma wątpliwości, że życie matki było jak otwarta rana, „a nóż trafił nie tylko raz, ale ciął bez przerwy”. Dzieje się tak nie tylko z powodu filozofii, jaką wyznawała, według której należy z godnością znosić ciosy wymierzane przez przeznaczenie, ale z powodu przeświadczenia o przeklętym kręgu zła. Zmieniają się nazwiska ofiar, miejsca zbrodni, ale potrzeba zadawania cierpienia (nawet, a może zwłaszcza, w imieniu sprawiedliwości i pomszczenia zmarłych) pozostaje ta sama. Wskazywanie winnych do niczego pozytywnego nie prowadzi. Przeciwnie – powoduje nowe konflikty, zmianę ról, a w rezultacie: powiększanie się listy zamordowanych. Cel pisania Albahariego jest wyraźnie określony. To chęć zatrzymania czasu, próba zrekompensowania sobie śmierci matki, potrzeba ocalenia jej w pamięci. „(...) wiem to już na pewno, że rana spowodowana tragedią nigdy się nie zabliźnia, że pustki nigdy nie da się wypełnić”. Odtwarzanie nagrań z jej głosem nie zastąpi jej samej, wbrew oczekiwaniom nie sprawi, że ból po stracie będzie mniejszy. Albahari ma jednak świadomość tego, że pragnienie zatrzymania się w przeszłości jest pewnym asekuranctwem i wentylem bezpieczeństwa. Częstokroć wolimy żyć przeszłością aniżeli teraźniejszością. „(...) nie chodzi tu o psychoanalityczne przeżywanie jakiegoś wydarzenia, by poznać jego prawdziwy sens, ale że przeszłość, życie w przeszłości, proponuje się jako substytut życia w teraźniejszości, że przeżyte życie uznaje się za jedyne realne, czyli wymaga się od życia, aby było ciągłym dreptaniem w miejscu, nieustannym odgrywaniem przeszłości, które staje się celem samym w sobie”. W efekcie narracja „Mamidła” jest momentami niezwykle sentymentalna. Ale czyż mogłoby być inaczej, skoro mamy do czynienia z intymnym wyznaniem na temat ukochanej osoby?

Głosy matki i narratora splatają się w jeden, tworząc wbrew pozorom optymistyczną narrację, w której jest wprawdzie mowa o „krachu serca”, ale i o owego krachu przezwyciężaniu. „(...) w każdej opowieści serce musi zostać złamane, nie tylko z powodu miłości, ale w następstwie wszystkiego, co może do tego doprowadzić, z powodu namiętności na przykład, albo wiary. Tam gdzie nie ma złamanego serca, opowieść pęka”. Matka narratora kochała i miłość traciła, a mimo zmęczenia wstawała, wierząc, że kiedyś będzie mogła porządnie się wyspać. Tą drogą, heroiczną ścieżką wyznaczoną przez matkę, chciałby – jak sądzę – podążyć pisarz, który dzięki taśmom, umożliwiającym mu pełniejsze zrozumienie matki, przeszłości, historii swej ojczyzny, dostaje szansę zrozumienia siebie, a tym samym scalenia własnej osobowości.

Prawdą jest, że „(...) opowieści tak naprawdę piszą się same”. Niestety, bywa często, że piszą się krwią i łzami. Taśmy pamięci, taśmy prawdy zostają nagrane i są odtwarzane ku przestrodze oraz ocaleniu nie tylko przeszłości, ale także – a może nade wszystko – przyszłości. Słuchanie ich nie przynosi wprawdzie zrozumienia ludzkich zbrodni, ale pomaga choć na chwilę ukoić ból i zaakceptować zmienność losu.
David Albahari: „Mamidło”. Przeł. Dorota Jovanka Ćirlić. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2008 [seria Don Kichot i Sancho Pansa].