ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (114) / 2008

Maciej Malicki,

TAKIE TAM (5)

A A A
105.
– Wszystko zjedli.
– Gnoje.
– I gnojówa.
– Co to?
– Na wsi.
– Tu gnojówa, a tam tatarak?
– Tak.

106.
Ta zupa parzy,
ale to parzy,
rezygnacja z niej?
Nie, nie sól.
To ziemi czarnej
efekt cieplarniany.
Więc,
nie zasłaniaj mi cienia.
[piosenka Antona, 29.03.2008]

107.
– Wiesz, Maciek, ja już nie miałem o czym myśleć.
[Ryba, 28.03.2008, po powrocie z emigracji (prawie trzy lata w Anglii)]


108.
Nowa tabliczka przy Małej Kasi: CAŁKOWITY ZAKAZ POŁOWU DO 31.V.2008. PRZEMIENNY OBRĘB OCHRONNY


109.
– Początkujący sokół.

110.
– Ci, którzy dobrze wyglądają, mają dużo gorzej.



111.
W Opolu były dwie synagogi. Nową spalili Niemcy, stara przetrwała. Ma w niej siedzibę regionalna telewizja.

112.
Pijany siedzi w Silesii. Odbiera telefon.
– Gdzie jestem? W Mikołowie.
– [...]
– Do domu? Jak mi zrobisz loda.

Połączenie zostaje przerwane. Pijany dzwoni.
– Sekretarka. W dupe se wsadź sekretarke.

Chowa telefon do kieszeni.
– Ober!

Kelner nie podchodzi. Pijany wyjmuje z drugiej kieszeni gwizdek. Gwiżdże. Pojawia się kelner.
– Rachunek i taksówkę.

113.
– Podobno wczoraj, we Fraku, był jakiś przegląd filmów.
– Tak. Byliśmy.
– Ja nie byłem.
– Tak, wiem.

114.
I
POLSKI SYSTEM RECYCLINGU
[reklama na ogrodzeniu zakładu kamieniarskiego specjalizującego się w nagrobkach. Duży plac z ekspozycją kilkudziesięciu kamiennych propozycji cmentarnych]
II
SAMARYTANIN
[przykościelny dom opieki, pod gigantycznym szyldem z nazwą pierdolą się psy]
[z okien autobusu z Legionowa do Warszawy]

115.
– Andrzeju, jak ty dzisiaj młodzieżowo wyglądasz.
– Bo jestem spocony.

116.
– Wychodzą dżdżownice i robaki.
– Czekają na nie szpaki.
– Na szpaki czyhają koty.
– Na koty polują psy.
– Na psy zasadzają się rakarze.
– Na rakarzy czekają grabarze.
– I robaki.

117.
1. POCIĄG DO ŻYWCA PRZEZ TYCHY, PSZCZYNĘ, BIELSKO BIAŁĄ, KTÓRY STOI PRZY PERONIE TRZECIM, ZDEFEKTOWAŁ Z PRZYCZYN TECHNICZNYCH
2. JEDNOSTKA, KTÓRA STOI PRZY PERONIE TRZECIM ZDEFEKTOWAŁA
[dwa komunikaty, które usłyszałem na dworcu w Katowicach, 30.04.2008]

118.
Kobieta wychodzi z toalety publicznej. Tej nieopodal rynku w Mikołowie. Trzyma w dłoni pęto kiełbasy. Je.

119.
Jeżeli czegokolwiek w życiu będziesz chciała, to sobie to kup.

120.
Nie bój się, nie stracisz zapachu i aromatu, dawno nie jadłem szparagów.
[sikając na kwiat, nie moje, niestety]

121.
Gdybym umiał to powiedzieć, powiedziałbym wam.

122.
– Gdybym widział, że tak to wygląda, nie pojechałbym.
[Tadeusz po „wycieczce” do Auschwitz. Mikołów, 2008]

123.
Na parterze wierzy ciśnień w Łaziskach Dolnych mieszkał mężczyzna z rodziną. W spartańskich warunkach. Brak prądu, wychodek na zewnątrz, brak łazienki. Do zbiornika woda była tłoczona ze Śmiłowic. Często zdarzało się tak, że zbiornik przelewał się. Wtedy mężczyzna biegł do telefonu z olbrzymią słuchawką i korbką. Krzyczał [po niemiecku]: „wyłączyć, przelewa się” [überlauf!]. Nadmiar wody spływał specjalną rurą do kanału, nim do świętej figury przy ulicy Mikołowskiej, i dalej – do Mikołowa. Woda spadająca rurą z wysokości trzydziestu metrów powodowała niewyobrażalny huk. „Jakby leciał odrzutowiec” – wspomina po latach syn mężczyzny.

124.
– Kurwa, Marcin chodzi w moich majtkach. A to prezent od mojej dziewczyny.

125.
– Boże, jak ja kocham zwierzęta – powiedziała.

Tuliła psa i jednocześnie miażdżyła stopą ślimaki wędrujące po chodniku.

126.
Poznałem faceta. Na oko około trzydziestki. Pracował siedem miesięcy w kurzej fermie.
– Codziennie zabijałem dziewięć tysięcy kurczaków. Podrzynałem im gardła ostrym kozikiem.

Ożenił się. Żona wniosła w posagu psa. Nie lubił. Pewnego dnia pies chciał go ugryźć. Rzucił w niego deską do krojenia mięsa. „Jeszcze raz, to go zabiję” – ostrzegł żonę. I tak się stało. Słowa dotrzymał. Zakatrupił psa siekierą.
– Zabiłem konia, owcę, kota, dużo zwierząt zabiłem. Chyba tylko jeszcze człowieka nie zabiłem.

127.
– Chcesz papierosa? Upadł mi – zaproponował znajomy koledze.