ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 marca 6 (54) / 2006

Kamil Dąbrowski,

CLAP YOUR HANDS SAY YEAH

A A A
„Clap Your Hands Say Yeah”. Wichita Recordings / Sonic Records, 2006.
Czuję wiosnę, słuchając debiutanckiego albumu nowojorskiego bandu. Czuję, jak topnieje śnieg pod butami, kiedy idę ulicami słuchając Clap Your Hands Say Yeah. I w trakcie, choćby, otwierającego płytę „Clap Your Hands!” mam ochotę klaskać jak szalony, słysząc te wesołe i skoczne melodie. I oczywiście krzyknąć zdecydowane… „yeah!”.

Tak, tak moi drodzy… Warto zwrócić uwagę na ten zespół, już choćby ze względu na sposób, w jaki wszedł na muzyczną scenę. Nagrywając i wydając własnym sumptem, trudno jest się przebić gdziekolwiek. Tym bardziej na rynek światowy. Los uśmiecha się do nielicznych szczęściarzy. Niedawno udało się Arctic Monkeys, teraz – CYHSY. Pięciu chłopaków z Nowego Jorku i Filadelfii (skąd pochodzi wokalista - Alec Ounsworth) postanowiło grać i nagrać muzykę odbiegającą od jakichkolwiek mód i trendów, a zarazem mocno wpisaną w dokonania takich, pochodzących z Nowego Jorku zespołów jak Talking Heads czy The Velvet Underground.

Począwszy od pierwszego utworu mamy do czynienia naprawdę z nietuzinkowym podejściem do muzyki. Początkowo pomyślałem, że słucham jakiejś grupy kabaretowej lub trupy cyrkowej. Płyta zmienia się w następnych utworach, w których pobrzmiewają echa wyżej wymienionych zespołów. Zresztą głos Ounswortha można by spokojnie zestawić z głosem Davida Byrne’a. Podobieństwo? Oj bardzo duże… Z kolei w „Details of the War” jako żywo mamy końcówkę lat 60. ubiegłego wieku i Velvet Underground. Gdybym miał podać jeszcze jakieś powinowactwa z wielkimi świata muzyki to służę uprzejmie: utwór „The Skin of My Yellow Country Teeth” mógłby być radośniejszą kompozycją Joy Division. Proszę się wsłuchać w bas czy gitarę.

Pomysł na muzykę tak prosty jak klaskanie. Pomysł na nazwę był również banalny. Wystarczyło znaleźć przypadkowo namalowany sprayem na murze napis, który posłużył za logo ansamblu. Sukces finansowy niejako zagwarantowali sobie sami sprzedając na początku płytę w myśl zasady do it yourself i handmade w ilości 50 tysięcy. I czy ktoś teraz zaprzeczy sloganom „dla chcącego nic trudnego” lub „pieniądze leżą na ulicy – wystarczy tylko po nie się schylić”. Ale pieniądze to nie wszystko… Najważniejsze to „Clap Your Hands”… Bawcie się dobrze!