ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 marca 6 (54) / 2006

Grzegorz Wiśniewski, Anna Paprocka,

„NIEWINNA” ZABAWA PLASTELINĄ

A A A
Z Grzegorzem Wiśniewskim, reżyserem, zdobywcą nagrody publiczności na tegorocznych „Interpretacjach”, rozmawia Anna Paprocka.
Dużym modyfikacjom musiała ulec scena, ale jeszcze większym widownia, by w katowickim teatrze można było zaprezentować „Plastelinę” Wasilija Sigariewa z Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Ekipy montażowe pracowały bez wytchnienia całą noc przed spektaklem – z dobrym skutkiem. Silne wrażenie wywierała scenografia. Symetryczne i proste ściany skontrastowane z energiczną grą aktorów pozwalały przejmująco ukazać pogmatwany świat bohaterów.

Anna Paprocka: Nazwa festiwalu brzmi „Interpretacje”, czym dla Pana jest interpretacja dzieła literackiego?

Grzegorz Wiśniewski: Wydobywaniem z tekstu tego, co wydaje mi się najważniejsze.

A.P.: Jaką metodę przyjmuje Pan w pracy z aktorem?

G.W.: Boję się używać terminu metoda, bo to oznacza coś, co już mamy sprawdzone, tak zwany patent, który kiedyś skutecznie zadziałał. Realizując spektakl staram się jak najdłużej „nie wiedzieć”. Staram się być maksymalnie otwarty na to, co może mnie zaskoczyć i wytrącić z rutyny myślenia. Rutyny, która jest chyba największym wrogiem sztuki. Dlatego w pracy z aktorem szczególny nacisk kładę na improwizację.

A.P.: Powiedział Pan kiedyś, że lubi pracować z kobietami. Czy tak jest nadal?

G.W.: Z kobietami pracuje mi się po prostu lepiej. Są fascynujące, niesforne, kapryśne, nielogiczne, zaskakujące... Jest w nich mnóstwo sprzeczności i wiele emocji. To jest fantastyczne!

A.P.: Do spektaklu „Plastelina” przeprowadził Pan casting wśród amatorów. Czy to szukanie „świeżej krwi” na scenie?

G.W.: Potrzebni byli po prostu młodzi ludzie, o warunkach nastolatków, do zagrania małych epizodów: Onej, Spiry i Blokersa. Trudno znaleźć zawodowych aktorów w tym wieku. Taki casting jest dla mnie zawsze dużym przeżyciem, ponieważ zazwyczaj spotykam na nim zapaleńców, ludzi owładniętych pasją teatru, którą my „zawodowcy” po drodze często gubimy.

A.P.: Festiwal w Katowicach umożliwia wzajemne dzielenie się wrażeniami przez twórców i tych, którzy spektakle oglądają. Czego Pan oczekuje od relacji reżyser-widz?

G.W.: Bardzo lubię rozmawiać z ludźmi. Uważam, że podstawą każdej rozmowy jest umiejętność słuchania, a bardzo często nam jej brakuje. Staram się słuchać tego, co ludzie mówią o moich spektaklach, to dla mnie ważne. Miło jest oczywiście słuchać komplementów, ale opinie krytyczne bywają cenniejsze, pozwalają mi spojrzeć na moją pracę z innej perspektywy.

A.P.: Czym jest dla Pana „Plastelina” Sigariewa i ta, którą Pan stworzył?

G.W.: „Plastelina” Sigariewa opowiada o rosyjskiej prowincji, mnie natomiast zależało na stworzeniu historii o wiele bardziej uniwersalnej, która może się zdarzyć wszędzie. Pomogła w tym przestrzeń, która jest bardziej archetypiczna niż naturalistyczna. Starałem się także, aby mój spektakl nie dotyczył, tak jak u Sigariewa, ludzi tylko z marginesu, bo wtedy mniej się z nimi identyfikujemy i opowiadana historia jest dla nas mniej dotkliwa.

A.P.: Dziękuję za rozmowę.