ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 listopada 21 (117) / 2008

Paweł Sołtysik,

GŁODNE KAWAŁKI

A A A
Nowości DVD
Lato. Dziki obóz na plaży tuż po zmroku. Płonie ognisko. Przy nim para podstarzałych hipisów, Jan (Catherine Keener) i Rainey (Brian Dierker). Naprzeciw nich siedzi Alexander Supertramp (Emile Hirsch) parafrazujący myśl Thoreau: „Raczej niż miłość, pieniądze, wiarę, sławę i sprawiedliwość – daj mi prawdę”… Mamy oto przed sobą amerykański film z ambicją pokazania prawdy, która będzie długo i boleśnie uwierała naszą naiwność.

Scenariusz „Into the Wild” (w Polsce rozpowszechnianego pod tytułem „Wszystko za życie”) Seana Penna bazuje na autentycznej historii opisanej przez Jona Krakauera w książce pod tym samym tytułem. Poznajemy oto kończącego college Christophera Johnsona McCandlessa i jego rodzinę: siostrę (bodaj najbliższą mu osobę) i rodziców, z którymi relacja układa się w myśl słów ojca pointującego krótko jedną z licznych kłótni: „wszystko musi być trudne”. I będzie – nawet trudniejsze niż można sobie wyobrazić… Syn genialnego fizyka, z 24 000 dolarów na koncie i możliwościami studiowania prawa na Harvardzie, wybiera podróż na Alaskę! Dlaczego? Dlatego, że czyta Tołstoja, Londona czy Thoreau, a może dlatego, że jest nieślubnym dzieckiem wychowywanym przez ojca, który nie rozwiódł się ze swoją żoną i nie poślubił jego matki, choć nieustannie budował iluzję idealnej amerykańskiej rodziny.

Jak się okazuje, poznajemy postać, która kieruje się czymś więcej niż tylko buntem i złością – Christopher to poszukiwacz przygód, który jako sześciolatek wybrał się na nocną eskapadę po mieście i wylądował w kuchni odległego sąsiada, wyjadając słodycze z jego szafki. Czego możemy się spodziewać po inteligentnym dwudziestotrzylatku, który podśpiewuje sobie standart Rogera Millera: „Old worn out suit and shoes, / I don't pay no union dues / I smoke old stogies I have found, / short but not too big around / I'm a man of means by no means, / king of the road”? Spodziewajmy się wszystkiego! Jak bowiem mówi Carine (Jena Malone): jeśli jej brat o czymś decydował, robił to z charakterystycznym dla siebie brakiem umiaru i pisał swoją historię… A „pióro” miał dobre. 24 000 dolarów, które miały umożliwić mu studia na Harvardzie, McCandless przekazuje organizacjom charytatywnym, oddaje klucz wynajętego mieszkania, zrywa zupełnie kontakt z rodziną i rusza w wielką podróż, której celem jest Alaska.

Opierająca się na motywie wielkiej drogi fabuła filmu, ujęta w trzy narracje, podzielona została de facto na dwie części: przemierzanie kraju (i wynikające z tego kontakty ze spotkanymi w trasie ludźmi) oraz pobyt w dziczy na Alasce. W retrospektywach poznajemy przeszłość Chrisa i jego motywację, dowiadując się jednocześnie sporo o „amerykańskim” stylu życia, specyfice lat siedemdziesiątych i historii jego ojca wpisanej w kontekst zimnowojenny. Podzielony na pięć rozdziałów film Penna pełen jest literackich aluzji, a rozpoczyna się mottem zaczerpniętym z Byrona: „There is a pleasure in the pathless woods / There is a rapture on the lonely shore / There is society, where none intrudes / By the deep sea, and music in its roar / I love not man the less, but Nature more…”. Dzieło wzbogaca się tym samym o romantyczne konteksty. Rozdarcie młodego indywidualisty między naturą a kulturą, konflikt pokoleń, niezgoda na fałsz otaczającej rzeczywistości, bunt, jednostka sprzeciwiająca się społeczeństwu, wielka wrażliwość, radość, piękno, ale i cierpienie – wszystko to znajduje właściwe sobie miejsce w podróży Chrisa na północ, w czasie której zmienia on swoje imię na Alexander Supertramp.

Wybór nowego imienia to zabieg polegający na czystej autokracji. W scenie, w której staje się Alexandrem (Wielkim?), bohater zapisuje nowe imię w publicznej toalecie na lustrze nad umywalką. Penn korzysta w tej scenie z trzech elementów – wieloznacznych i bardzo mocno osadzonych w tradycji symboli: pisma, lustra i wody. Wprowadza odbiorcę w tematykę norm społecznych, a także tożsamości i jej ciągłości w czasie oraz pamięci. Bez imienia nie można przecież „być w społeczeństwie”. W pewnym momencie zmęczony drogą Alexander decyduje się na chwilę powrócić na łono środowiska zurbanizowanego: chce skorzystać z miejskiej noclegowni, gdzie jednak wręcza mu się plik formularzy i proponuje alternatywną podróż – tym razem po urzędach – w celu uregulowania swojego statusu (bohater nie jest w stanie wylegitymować się żadnym dokumentem). Alex niechętnie zostawia plecak w skrytce i wychodzi na ulice miasta – i tam po raz drugi, być może z jeszcze większą determinacją, podejmuje decyzję o ucieczce od społeczeństwa.

W drodze przez kolejne stany Alex spotyka kilka ważnych osób, z którymi nawiązuje serdeczne kontakty. Wszystkie napotkane postaci mają swoje bolesne historie. Penn wyreżyserował film, w którym każda niemal sekwencja ma drugie – głębsze i ciemniejsze – dno. Przemierzająca Stany wozem campingowym para hipisów, Jan i Rainey, w ciszy przeżywa tragedię Jan porzuconej najpierw przez męża, a potem syna Reno, pamięć o którym zostaje ożywiona przez spotkanie z Aleksem. W południowo-wschodniej Dakocie zatrudniający „Superpodróżnika” przy żniwach Wayne (Vince Vaughn) ma kłopoty z prawem i przejęty jest tym, czego domyśla się o Roswell, jednak i on przedstawia się wykreowanym imieniem Mr. Happy. Wątek erotyczny pojawia się za sprawą Tracy T. (Kristen Stewart), szesnastolatki, piosenkarki w hipisowskim obozie, która zakochuje się w Aleksie. Ten jednak myśli tylko o Alasce. Najważniejszą postacią, którą bohater spotyka na swojej ścieżce, jest Ron (Hal Holbrook) – weteran wojenny, były alkoholik, który zaszył się na prowincji i odseparował od ludzi po tym, jak jego żona i dzieci zginęły potrącone przez pijanego kierowcę. Dzięki spotkaniu z Aleksem Ron ponownie „ożywa” i w kulminacyjnym momencie prosi chłopaka, żeby pozwolił mu się adoptować… Wszystkim osobom, które chciały się z nim mocniej związać, Alex odmawia bądź odkłada głębsze zaangażowanie w relacje z nimi na czas „po Alasce”. Nie docenia przyjaźni Jan i Raineya, odtrąca Tracy, zapomina o rodzicach i siostrze, a gestu Rona nie rozumie.

Właściwa akcja rozgrywa się już w dziczy i… samotności. Na łonie przyrody Alexander Supertramp nie czuje się jednak tak jak w snach, które roił. Przekonany o swojej miłości do natury i wstręcie do społeczeństwa, nie może zrezygnować ze społecznej kondycji psychicznej i przywiązania do cywilizacyjnych udogodnień. W dzicz wybiera się z odpowiednim ekwipunkiem, strzelbą i narzędziami. Zamieszkuje w „magicznym autobusie”, który niewiadomym sposobem znalazł się w środku pustkowia, zaadaptowanym na schronisko i wyposażonym w prymitywny piec, łóżko a nawet pulpit do pisania z lampą naftową, gdzie powstaje dziennik wyprawy (sic!). Chris chciał napisać książkę o swojej podróży, o czym wielokrotnie wspominał. Rekwizytorium, na które składają się książki, przybory do pisania, papier oraz wykształcenie i zamiłowanie do czytania, pozwalają dojrzeć w bohaterze ambicje literackie. Mieszkając w kabinie autobusu, Alex w niedługim czasie zaczyna powtarzać gesty znanych humanistyce rozbitków, stale udoskonalając swoją bazę. Konstruuje nawet prysznic z gorącą wodą! Przebywając w dziczy, której chciał być integralną częścią, zwraca pilną uwagę na zapas ryżu w folii, a kiedy ten się kończy, próbując zapewnić sobie dostęp do mięsa, zabija łosia. Niestety bez sprawności zabezpieczania zdobyczy Alex nic nie zyskuje. W mięsie zalegają się larwy i pada ono w całości łupem wilków (co bohater komentuje słowami: „z łatwością daje się odczuć obecność siły, która nie jest przychylna ludziom”). Nieco później Alex pisze o zastrzeleniu łosia jak o największej tragedii swojego życia. Innym razem, kiedy bohater chce opuścić „magiczny autobus”, napotyka wezbrane wody rzeki i omal w nich nie tonie. Uświadamia sobie w ten sposób, że jest uwięziony, a w swoim dzienniku zapisuje słowa: „samotny” i „przerażony”.

Sytuacja, w jakiej znajduje się bohater (zwłaszcza scena z wilkami!), wywołuje prawdziwy temat filmu – głód, rozumiany jako brak czegoś pożądanego, jako stan ciała, ale i duszy, wreszcie jako sytuacja egzystencjalna. Z głodem każdy mierzy się w samotności, zamknięty w swoim ciele i własnych ograniczeniach. Głodu nie można na trwałe przegnać, zawsze będzie wracał, żądał satysfakcji i być może on jedyny nigdy nas nie opuści. Głód jest potencją, motorem działań, żądzą, której zaspokajanie w fizycznym wymiarze nie różni nas od zwierząt. Głód jest człowiekowi wilkiem-towarzyszem. Alexander Supertramp był głodny wolności, jedności z naturą, drogi i przygód. Głód w pierwotnym charakterze objawił się w nim jako potrzeba stanięcia w obliczu natury i rzucenia jej wyzwania. Chris McCandless był głodny relacji międzyludzkich opartych na prawdzie. Obu łączyło to samo ciało i ten sam głód, który przyszedł w postaci wilka.

Bohater umiera trawiony samotnością, dochodząc za sprawą lektury dzieł Tołstoja do przekonania, że „szczęście jest tylko wtedy prawdziwe, kiedy się nim dzielimy”. Słowa te bohater wpisuje pomiędzy wiersze w książce, jakby chciał dopisać coś, czego wcześniej nie wyczytał w literaturze, która była dotąd jego przewodnikiem i użyczała mu głosu w kluczowych sytuacjach. Podróżnik w dziczy umiera z głodu! Mimo kierowania się atlasem roślin jadalnych, zatruwa się dzikim zielem powodującym paraliż, ustanie trawienia i w konsekwencji śmierć głodową. Choroba bez trudu uleczalna wśród ludzi, w dziczy stanowiła wyrok i dowód w sprawie przeciwko możliwości jednoczenia się z naturą, od której zbytnio się oddaliliśmy. W dzienniku Chrisa opisany niedługo przed śmiercią setny dzień pobytu w dziczy opatrzony zostanie słowami: „Dokonałem tego, ale w najgorszej kondycji życiowej”. Zatem zaledwie nieco ponad 100 dni (napoleońskich?)…

Skrócona historia pasji, siły, romantyzmu oraz głodu to tablica sporządzona w dwóch etapach: pierwszy z nich ma miejsce na chwilę po zamieszkaniu przez Aleksa w „magicznym autobusie”, a drugi – w ostatnich momentach jego życia. „Dwa lata chodzi po Ziemi, bez telefonu, bez basenu, bez zwierzaka, bez papierosów. Całkowicie wolny. Ekstremista. Ascetyczny podróżnik. Jego domem jest droga. Teraz po dwóch przewędrowanych latach nadchodzi największa i ostateczna przygoda. Przełomowa walka o pokonanie tego fałszu, który jest wewnątrz i zwycięskie zakończenie duchowej rewolucji. Żeby nie truła go więcej cywilizacja, on ucieka i odchodzi sam, krocząc przez Ziemię, by stać się zagubionym w dziczy” – pod tymi słowami podpisał się Alexander Supertramp w maju 1992 roku. Ostatnie słowa: „Miałem szczęśliwe życie i dziękuję Panu. Żegnajcie i niech Bóg Was wszystkich błogosławi” sygnował jednak Christopher Johnson McCandless, co poprzedzone zostało refleksją (w duchu niemal norwidowską), by wszystkiemu dać odpowiednie imię: „Into the Wild”.
„Wszystko za życie” („Into the Wild”). Scen. i reż.: Sean Penn. Obsada: Emile Hirsch, Catherine Keener, Brian Dierker, Jena Malone, Hal Holbrook. Gatunek: dramat. USA 2007, 148 min.