ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (119) / 2008

Anna Katarzyna Dycha,

ZACZYNA NOWE SIĘ

A A A
Pustki „Koniec kryzysu”. Agora SA, 2008.
Choć zmienił się skład zespołu, Pustki ciągle należą do czołówki krajowej sceny muzycznej. A jest to jakby nowy zespół. Bez wokalisty Janka Piętki (jednego z założycieli Pustek) i basisty Filipa Zawady. Ze starego składu zostali wokalistka i pianistka Basia Wrońska, gitarzysta Radek Łukasiewicz i perkusista Grzegorz Śluz. Do zespołu dołączył natomiast Szymon Tarkowski, który gra na basie. Pustki są teraz kwartetem, choć kilka utworów wykonują również we trójkę. Basia w książeczce wydanej razem z płytą (znalazły się w niej wszystkie teksty piosenek oraz komentarze muzyków do każdej z nich) opowiada o perturbacjach, które przeszli przez ostatnie dwa lata. Teraz „rany po rozstaniach się zagoiły” – przyznaje.

Rewolucji w składzie nie sposób nie odczuć w muzyce. Przede wszystkim brakuje charakterystycznego wokalu Janka i duetów, które wykonywał wspólnie z siostrą Wrońską. Teraz pierwsze skrzypce gra Basia (swoją drogą skrzypaczka z wykształcenia). Współkompozytorka materiału, śpiewa większość piosenek (czasem z towarzyszeniem Radka Łukasiewicza) i gra na przeróżnych rodzajach klawiszy. To w pewnym sensie złagodziło muzykę Pustek. Nie zrezygnowały one jednak z łamania rytmów, z eksperymentów z brzmieniem, z sięgania po różne instrumenty (pojawiają się smyki) i stylistyki. To ciągle inteligentny pop dla wymagających. Z niecodziennymi tekstami o codzienności. O gołębiach obsiadających dach („Żałobniki wynocha!”), o odcinających drogę złych myślach („Zawracanie głowy”), o nudnym popołudniu („Nuda”), o miłosnej przygodzie zakończonej w łóżku („Niezdrowy rozsądek”), o staniu w korku bez radia („Czerwona fala”), o próbie zaśnięcia po męczącym dniu („Atrament”). Autorem większości tekstów jest Radek Łukasiewicz, który nigdy nie napisał tak dużo na album Pustek. Wreszcie możemy rozkoszować się płytą zaśpiewaną po polsku bez popadania w banał. W parze z tekstową błyskotliwością idzie produkcyjny polot panów Macieja Cieślaka i Adama Toczko.

Zespół założył sobie, że utwory nie będą wesołe. Jak postanowili, tak zrobili. Dominują smutne, dość surowe piosenki. Nie od dziś wiadomo, że właśnie smutne piosenki są najlepsze. Mamy tu więc całkiem pokaźny zestaw uroczych ballad: „Nie tak miało być” (jakby wyjęte z płyty „Do mi no”), melodyjna „Pomyłka” z połamanym refrenem, ciągle zaskakująca czymś nowym: a to gitarowym jazgotem, a to smykami, a to jazzującym pianinem „Jesień (przyszło mi zwariować)”, przejmująca „Żałobniki wynocha!” (z aranżem Cieślaka i słownymi zabawami: „wieczór jak poczucie wina / z początku gorzki a potem mdli”) czy „Nie zgubię się w tłumie” (tu Basia „do głowy wcześnie rannej / przykłada tytoniu liść”). „Nuda” jest dla mnie przynajmniej o minutę za długa. Może rzeczywiście trzeba ją było skrócić? Ma jednak pewien urok i gdy słucham jej po raz kolejny klimat wokalu przypomina mi piosenki Kabaretu Starszych Panów. „Czerwona fala” obezwładnia hipnotycznym rytmem. Gitary eksplodują, Basia wyśpiewuje niebanalny tekst. Ten utwór mógłby trwać dłużej.

Pustki nie zapomniały też, jak pisać inteligentne, przebojowe piosenki. „Parzydełko” porywa szaloną melodią. Sami mówią, że jak z mangi lub zabawki tamagotchi. Jednak mój ulubiony kawałek na tej płycie to „Niezdrowy rozsądek”. Z szaleństwem instrumentów i końcówką pełną młodzieżowej, spontanicznej energii. To chyba najbardziej beztroski moment tego albumu. W zadziornym, rockowym „Zawracaniu głowy” słychać, że nowe Pustki stać naprawdę na wiele.