ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 czerwca 12 (132) / 2009

Bernadetta Darska,

SENTYMENTALNE ŚLEDZTWO

A A A
Książki Gerharda Gnaucka nie da się czytać bez zdziwienia. Powodowane jest ono kilkoma co najmniej czynnikami. Autor proponuje czytelnikom biograficzną opowieść o tzw. polskich latach Marcela Reicha-Ranickiego. Fakt przyjrzenia się związkom krytyka z Polską zostaje zresztą zaakcentowany w podtytule: „Marcel Reich-Ranicki. Polskie lata”. Tekst właściwy poprzedza przedmowa autorstwa Normana Davisa. Ten zaś zdaje się sugerować, iż będziemy mieli do czynienia z książką demaskatorską, ujawniającą to, czego dotychczas nie wiedzieliśmy, co spowoduje, iż wobec historii wszyscy wreszcie staną się równi. Davis pisze na przykład: „W 1958 roku Reich-Ranicki osiadł w Niemczech, gdzie zrobił karierę na ocenianiu cudzych dzieł. Ważne jest więc, aby czytelnicy dowiedzieli się, co ukształtowało jego osąd” (s. 13). Dość karkołomne to połączenie – zwłaszcza że krytycznoliterackie sądy nie rodzą się za sprawą mieszkania w danym kraju, lecz są efektem doświadczeń lekturowych. Podtekst przywołanego zdania brzmi nieco dziwnie, zwłaszcza że Gnauck buduje swoja narrację w dużej mierze wokół faktu współpracy Reicha-Ranickiego ze Służbą Bezpieczeństwa. Skoro więc podstawą demaskatorskiego opisu ma być powyższe wydarzenie, czynienie aktywności krytycznoliterackiej naturalną jego konsekwencją budzi niezdrowe, a przede wszystkim zbędne i zupełnie bezzasadne emocje.

Przedmowa Normana Davisa dziwi z jeszcze jednego powodu. Historyk trzyma się kurczowo tezy, iż oto dzięki biograficznemu śledztwu Gnaucka dowiadujemy się rzeczy, które wcześniej były skrywane. Natkniemy się przykładowo na następujące stwierdzenie Normana Davisa: „Tych, którzy zaprzeczali Holokaustowi, traktowano jak pariasów (być może słusznie), ale ci, którzy zaprzeczali gułagowi lub umniejszali jego znaczenie, mogli nadal zrobić nie najgorszą karierę na większości zachodnich uniwersytetów. Członkostwo w NSDAP wciąż postrzegane jest jako hańbiące piętno. Członkostwo w partii komunistycznej, nie wspominając o NKWD, zwyczajowo lekceważy się albo jako jeden z błędów młodości, albo jako kwestię bez szczególnych konsekwencji moralnych. Idea, że wszystkie systemy i wszystkich ludzi powinno się oceniać wedle tych samych kryteriów, jest zdecydowanie ekscentryczna” (s. 14). Trudno oprzeć się wrażeniu, iż słowa te – dążące do unifikacji w imię prawdy i sprawiedliwości – postulują jednocześnie nadmierne i krzywdzące uproszczenia. Zwłaszcza w kontekście Marcela Reicha-Ranickiego, bo jego osoby przecież pośrednio dotyczą.

Gerhard Gnauck nie pisze biografii nowej, odkrywczej, odsłaniającej fakty dotychczas przemilczane. Wręcz przeciwnie. Jego książka ukazuje się wtedy, kiedy znamy już autobiografię samego zainteresowanego – „Moje życie” Marcela Reicha-Ranickiego ukazało się w 1999 roku. Mogliśmy też czytać artykuły i książki, w których interesujące nas w tym wypadku „polskie lata” zostały przywołane i dość szczegółowo omówione. Wystarczy przywołać chociażby pozycję zatytułowaną „Marcel Reich-Ranicki »Moją ojczyzną jest literatura«” Norberta Honszy i Stephana Woltinga z 2007 roku. Książka Gnaucka wydaje się być w tym kontekście nieco wtórna i... nieco bardziej zbeletryzowana. O ile Honszę i Woltinga faktycznie interesuje połączenie biografii z rodzącym się, a potem świetnie rozwiniętym talentem krytycznoliterackim, o tyle Gnauck znajduje upodobanie w stawianiu hipotez oraz pytań w dość sentymentalnym stylu. Honsza i Wolting portretują fenomen twórcy „Kwartetu Literackiego”, odsłaniając siłę i słabości jego krytyki, pokazując drogę, którą przeszedł od pierwszych prób krytycznoliterackich do zawodowego zajmowania się krytyką i wreszcie – do rozdawania w Niemczech tych najważniejszych, najbardziej opiniotwórczych kart. Z kolei Gnauck cały czas usiłuje dać do zrozumienia, że żydowskość, polskość i niemieckość Reicha-Ranickiego znaczą o wiele więcej, niż samemu zainteresowanemu się wydaje. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż autor idzie fałszywą ścieżką. Nie zawsze przecież to, co ważne dla wielu, jest istotne dla wszystkich. Czytanie Reicha-Ranickiego miarą normy, powszechności doświadczenia i praktyk dążących do uniwersalizacji wydaje się, delikatnie rzecz ujmując, wątpliwe. Jeśli więc punktem odniesienia uczynimy książkę Honszy i Woltinga, z biografii autorstwa Gnaucka nie dowiadujemy się nic ponadto, co mogliśmy już tam wyczytać, i to – co ważne – bez wyczuwalnej i zaskakującej atmosfery śledczej. Co więcej, w książce, którą przywołuję, czytelnik znajdzie także interesujące komentarze praktyki krytycznoliterackieej Reicha-Ranickiego, a także zdjęcia z jego archiwum domowego. Tych ostatnich, jak czytamy na stronie redakcyjnej, odmówiono wydawnictwu przygotowującemu książkę Gerharda Gnaucka.

Nie znajdziemy tu więc faktów, których byśmy nie znali z innych lektur, natkniemy się za to na więcej domysłów, pseudopoetyckich komentarzy, pytań retorycznych niewnoszących do narracji nic nowego. Biografia autorstwa Gnaucka zaczyna się frazą „Chmura zawisła nad chłopcem (...)” (s. 17). Ponad 40 stron dalej autor cytuje Ludwika Hirszfelda, sugerującego, iż „tylko ludzie o stalowych nerwach zachowali prężność. Tylko ci byli w stanie wykonywać funkcje kierownicze, a ci twardzi zwykle nie posiadają czułego sumienia” (s. 60). Skoro więc Reich-Ranicki funkcję taka pełnił, a do tego przyjął znaczący – wedle rozumowania Gnaucka – pseudonim „Wiktor Hart”, być może, sugeruje autor, należał do tych „bez czułego sumienia”. Na stronie 134 czytamy, iż „Pył bitewny opadł”, a blisko 50 stron dalej autor parapoetycko usiłuje sportretować Teofilę, żonę Reicha-Ranickiego, jako „kobietę w cieniu męża, ale przecież nie tak głębokim cieniu, żeby nie można jej było dostrzec” (s. 181). Gnauck stosunkowo często zastanawia się, co czuł krytyk, czyni to jednak mało sugestywnie, przez co bywa niewiarygodny. Utrzymanemu w sentymentalnym tonie śledztwu towarzyszy wyraźnie polska perspektywa. Lustracyjny charakter narracji wydaje się być miejscami chybiony, zwłaszcza że – powtórzmy raz jeszcze – Gerhard Gnauck nie odsłania kart historii Reicha-Ranickiego dotychczas nieznanych. Jego książka stanowi raczej kolejną wariację na temat, rodzaj opowiedzenia tego samego z innym rozłożeniem akcentów. I chyba tak należy biografię tę czytać.
Gerhard Gnauck: „Marcel Reich-Ranicki. Polskie lata”. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2009 [seria: Fortuna i Fatum].