ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (133) / 2009

Adam Pisarek,

ZWODNIK TURYSTYCZNY

A A A
Dla Barthesa bycie turystą jawi się jako wspaniałe alibi. Można widzieć, a nie rozumieć, podróżować, a nie poznawać i wnikać w głąb. Jest coś śmiesznego w turyście wydającym głębokie sądy na temat poznanego miejsca. To nie wiedza, a przedmioty stały się głównymi atrybutami współczesnych podróżników. Niezbędnym fetyszem jest cyfrowy aparat fotograficzny, który pozwala na oglądanie zapośredniczonej rzeczywistości już w sekundę po zrobieniu zdjęcia. Na pierwszym miejscu jednakże cały czas znajduje się przewodnik – kompendium wiedzy o obcej przestrzeni, w którą turysta niepewnie wkracza. To książka będąca podręcznym antropologiem, historykiem, geografem, logistą i opiekunem, który wychodzi z kieszeni, gdy tylko jest potrzebny. Służy oswajaniu obcej rzeczywistości, jest symulacją tłumacza i nauczyciela.

Inspirując się Peirce`owską koncepcją znaku, Charlotte Echtner stworzyła model, w którym pomiędzy miejscem (człowiekiem, zwyczajem) a turystą znajduje się mitotwórczy pośrednik. Produkuje znaczenia, przetwarza stereotypy wytworzone zarówno przez autochtonów, jak i przybyszów. Nadawca i odbiorca zaczynają uczestniczyć w nieświadomej grze, w której rzeczywistość, mimo pozorów obiektywności, zostaje zdeformowana.

W „zinstytucjonalizowanym akcie wizualnej konsumpcji” – tak o podróżowaniu wyrażał się John Urry w „Spojrzeniu turysty” – najistotniejszym pośrednikiem staje się przewodnik turystyczny. W dużej mierze konstruuje on sposób percepcji obcego świata. Znaki, metafory, czy też metonimie tworzą „spojrzenie turystyczne”, które pełni tak istotne funkcje, jak strukturalizacja kontaktu z Innym, czy oddzielanie tego, co zwyczajne od tego, co niezwykłe. Parafrazując, przewodnik jest książką, która wypełnia puste miejsca w umyśle turysty ściśle określonymi wyobrażeniami i ukrytymi ideami. W czasie podróży jego treści są konfrontowane z zastaną rzeczywistością, co w wielu momentach powoduje szok kulturowy – doświadczenie, które ujawnia, że nadal nie rozumiemy Innego, a informacje zawarte w podróżniczej Biblii są niewystarczające. Lecz na ile chodzi o same bezpośrednio przydatne uwagi, a na ile o wspomniany wcześniej przekaz, za którym znajdują się ukryte założenia?

Świat przewodnika
Już samo znaczenie słowa „przewodnik” odsyła do takich pojęć, jak dominacja i kontrola. Relacje, które konotuje są asymetryczne – wiedza i władza należy tylko do jednej ze stron. Odbiorca jest zdany na bierne przyjmowanie przekazu i co najwyżej może konfrontować go z rzeczywistością. Spróbujmy odnaleźć tropy, w których widoczna będzie metoda wpływająca na nasz sposób postrzegania innej kultury. Za egzemplifikację niech posłuży książka „Maroko” z serii Przewodnik Pascala. Poszukamy w niej tego, co jest i tego, czego nie ma w bezpośrednim przekazie.

Znacząca jest już druga strona tekstu. Zamiast spisu treści znajduje się na niej reklama: „Przewodnik Pascala – Podróże bez paniki”. Slogan zakłada, że podróż pełna jest pułapek i zagrożeń. Jednocześnie twórcy książki skupiają się na oswojeniu niebezpieczeństwa. Przewodnik ma zastąpić wrażenia i emocje zorganizowaną strukturą tekstu. Podróż w nieznane ma stać się wyprawą w uporządkowaną rzeczywistość. „Nawet w najdalszym zakątku świata nie poczujesz się obco. Nie wejdziesz w butach do meczetu, a stojąc na rozgrzanym piasku pod piramidami, poczujesz się jak rodowity Egipcjanin” – to ciąg dalszy perswazyjnego przekazu z drugiej strony. Przewodnik redukuje i porządkuje różnice kulturowe, przedstawia powierzchowny obraz zderzenia cywilizacji. Oferuje wiedzę o innej kulturze, która sprowadza się do miałkiego opisu kilku reguł zachowań. Tym samym powoduje, że faktyczne spotkanie z Obcym jest źródłem niezrozumienia. Racjonalistyczne i encyklopedyczne podejście do świata przenikające ideę przewodnika („Przewodnik to nie śmigus dyngus, jeśli lubisz lanie wody, będziesz zawiedzony. To, co znajdziesz w książce, jest konkretne jak rozkład jazdy lub książka telefoniczna, a przy tym nie nudzi” [s.7]) w konfrontacji z niewystarczającą próbą wyjaśnienia motywów działania Innego może powodować pojawienie się rozumowania opartego o władzę i dominację.

Tylko jedna strona przewodnika poświęcona jest różnicom kulturowym. Sprowadzają się one do kwestii dotyczących odpowiedniego stroju i możliwości fotografowania tubylców. Miejscowi są w tym opisie potraktowani w sposób instrumentalny, sprowadzeni do odbiorców zachowań turysty. Turystki za to doczekały się porady na temat patriarchalnego społeczeństwa, która sprowadza się do określenia „strategii na uniknięcie niechcianego zainteresowania” (s.92) i utwierdzenia, że islam potępia napastowanie seksualne, a „świadomość tego powinna zdecydowanie powiększyć poczucie bezpieczeństwa” (s. 92).
Wiedza oferowana przez przewodnik jest tyle konkretna, co pobieżna i wyrywkowa. Sami autorzy przyznają się do tego: „Nie musisz studiować opasłych tomów, aby poznać życie. Trochę historii, trochę geografii, coś o obyczajach, kulturze i ludziach ją tworzących, ciekawe opisy miejsc, do których trafisz”. Przepis na idealny przewodnik gotowy. Jak wygląda ten tygiel tematów dokładniej? Pierwsza część książki to informacje o kraju. W encyklopedycznym duchu autorzy opisują historię wodzów i bitew kraju (od powstania do współczesności na 10 stronach). Za chwilę zajmują się fauną i florą, by później prowadzić sprawozdanie dotyczące religii, muzyki, literatury i języka. Jeśli zatrzymamy się na chwilę przy podręcznym słowniczku, zobaczymy że najważniejsze zwroty dotyczą pozdrowień, orientacji w terenie i zakupów. Ten podział obrazuje dobrze wokół jakich zagadnień ogniskują się zainteresowania przewodnika.

Informacje praktyczne stanowią kolejny ważny element. Opierają się na założeniu, by oswoić przestrzeń i dziedziny, które wzbudzają niepewność podróżnika. Poza standardowymi danymi, jak dostać się do Maroka, opisują posiłki spożywane w tamtejszych restauracjach, warunki higieniczne panujące w poszczególnych regionach, czy też poziom komfortu miejsc noclegowych. Większość działu przypomina oswajanie nieznanego. Praktyczność informacji w nim zawartych oznacza, między innymi, że pozwalają one „ucywilizować” egzotyczne miejsce. To historie o tym, że gdzie indziej żyją ludzie, którzy wcale nie są tak inni od nas. Też jedzą, też śpią, może tylko w trochę odmiennych warunkach. Jednocześnie to wybiórczo dobrany materiał, który bardzo dużo mówi o potrzebach turysty. Przewodnik ostrzega i poucza kto jest tym dobrym, a kto złym. Wbrew pozornej sprawozdawczości, wartościuje zachowania z pozycji Europejczyka, co automatycznie lecz wbrew dobrym chęciom autorów, wpisuje go w dyskurs (post)kolonialny. Tworzy nieuniknioną opozycję między racjonalnym turystą a marokańskim autochtonem. Informacje o działaniach policji mają wzmocnić nasze poczucie bezpieczeństwa, ale za chwilę dowiadujemy się o naganiaczach, których napotkanie to prawdziwe piekło. Oczywiście można mieć marokańskich przyjaciół, ale jednocześnie nie można być wobec nich zbyt ufnym.

Narracja prowadzona jest z perspektywy konsumenta, który ma zamiar konsumować obce państwo, chcąc przy tym dokładnie wiedzieć, co znajduje się na jego półkach. Jednakże ten przekaz na temat metaforycznego towaru jest podwójnie ograniczany. Nigdzie nie dowiemy się, że haszysz jest w Maroku używką dorównującą popularnością alkoholowi w Polsce. Region, w którym uprawia się konopie uznany jest na stronach „Maroka” za niebezpieczny i nie wart zwiedzenia, choć znajduje się tam co najmniej jedno miasteczko o wielu „walorach turystycznych”.

Zwodzenie czy spojrzenie?
Większa część przewodnika to pomieszanie porządku historycznego, geograficznego i logistycznego. Podsuwając olbrzymi wybór miejsc do zwiedzenia, daje się czytelnikowi misję dotarcia do jak największej ich ilości. Mechanizm ten opisał dokładnie Dean MacCannell w „Turyście. Nowej teorii klasy próżniaczej”. Poradnik podróżnika staje się kompendium „oznaczników” – tekstów, dzięki którym poszczególne budynki, czy pomniki przyrody nabierają znaczenia. Często zdarza się, że sam ich widok nie ma żadnej wartości – tylko treści niesione przez oznaczniki mogą wtedy uratować od rozczarowania.

Z poziomu tej refleksji można zadać pytanie o to, czy przewodniki nie wpisują się w Baudrillardowską definicję symulakrum? Zapośredniczają rzeczywistość, stają się realnością, która przenika nasze spostrzeżenia zmysłowe. Mówią nam więcej o świecie niż bezpośrednie poznanie. Nie tyle zastępują rzeczywistość, co stoją u podstaw jej kreowania w umyśle turysty. Pomagają kolekcjonować wrażenia i kojarzące się z nimi przedmioty. Są przepustką do stworzenia uporządkowanego zbioru, który stoi u podstaw naszej kreacji podróży w opowiadaniach po powrocie do domu. Przedstawiamy wtedy relację z konsumpcji wrażeń, która zastąpiła dawny paradygmat imperialistyczny w kontaktach z inną kulturą. Przewodnik współtworzy tę relację, określa odbiór kultury, którą chcemy poznać i sposób, w jaki my sami o niej mówimy. Deborah Bhattacharyya twierdzi, że „język książki nigdy nie przyznaje się do tego, iż kształtuje i prezentuje pewien obraz – jeden z wielu, jakie mogłyby być przedstawione”.

W przypadku Maroka wyłania się przed nami państwo liberalno-islamskie z uśmiechem przyjmujące swą tradycję bycia kolonią. Ludzie je zamieszkujący są przyjaźni, ale jednocześnie ich relacje z podróżnikami często sprowadzają się tylko i wyłącznie do wymiany towarowej. Maroko jest zapełnione egzotycznymi miastami pełnymi hoteli, sędziwych zabytkowych budynków, meczetów i medyn. Ważną przestrzenią są związane z europejskim mitem powrotu do natury góry i pustynia. Są to jednakże miejsca poznane, zamieszkałe przez człowieka, a przez to bezpieczne i wpisane w porządek kultury. Maroko to również nadmorski kurort, instrumentalnie spełniający wszystkie zachcianki plażowiczów. Przewodniki Pascala gwarantują, że „dzięki niemu świat zawsze wydaje się znajomy, zrozumiały i przyjazny, gdziekolwiek byś nie jechał” (s.582). Tak brzmi kolejna narracja Zachodu stwarzająca pozory obiektywności.