ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (133) / 2009

Mikołaj Marcela,

(NIE)REALNY ŽIŽEK

A A A
W 2009 roku, 200 lat po narodzinach Darwina i 150 lat po pierwszym wydaniu „O powstawaniu gatunków”, powracamy do teorii ewolucji szczególnie chętnie. W jednym z wydawnictw jej poświęconych („Darwin, Literature and Victorian Respectability”) angielski historyk literatury Gowan Dawson proponuje nowe spojrzenie na projekt badawczy Darwina, lokując go w kontekście zjawisk kulturowych charakterystycznych dla epoki wiktoriańskiej. W rozdziale „Darwinism, Victorian Freethought and the Obscene Publications Act” Dawson przytacza historię z podróży George’a Mivarta, katolickiego biologa i zarazem jednego z pierwszych zwolenników teorii ewolucji, który w jednym z listów do Darwina pisze o swoim zaskoczeniu, ale i przykrości, jaką zrodził fakt, że na jednej z włoskich stacji kolejowych „Stanowisko Człowieka w Naturze” Thomasa Huxley’a stało na półkach pośród „sterty nieprzyzwoitych publikacji” [„crowd of obscenities”]. Mivart wyraża swój lęk, ale przede wszystkim niesmak z powodu tego, że dzieło naukowe, jakim było wydawnictwo Huxley’a, mogło zostać postawione w takim sąsiedztwie i bazować ma na najniższych instynktach czytelników, którzy z naukowego dyskursu i uzupełniających go rycin, dotyczących ludzkiego ciała wraz z jego najintymniejszymi zakamarkami, mogliby czerpać przyjemność podobną do tej, jaką rodzą nieprzyzwoite broszurki.

Z racji podejmowanej tematyki dzieła Huxley’a czy Darwina musiały budzić silne emocje, a zarazem dyskusje na temat ich ewentualnej obsceniczności. Pytanie było proste: co możemy uważać za naukę, a co należy już uznać za nieprzyzwoitość – jakie ujęcie ludzkiego ciała, użycie jakiego języka i jakiej narracji przynależy do sfery obsceniczności, a jakie do sfery wiedzy. Wobec Aktu Nieprzyzwoitych Publikacji konieczne wydawało się rozgraniczenie pomiędzy obiektywnym spojrzeniem nauki a przeciwstawną wobec niego ekscytacją seksualną, jaką rodziła obsceniczność pornografii i nieprzyzwoitych wydawnictw. Aby stać się nauką, wiedza o człowieku musiała zostać wyegzorcyzmowana z jakiegokolwiek pożądania – niezbędnym było wyparcie poza jej obręb wszelkiej rozkoszy. W ten oto sposób ideałem nauki stał się wyobcowany transcendentalny podmiot, który nie odczuwa żadnych emocji wobec przedmiotu swoich badań. Zdystansowanie i neutralność zastępują pożądanie i przyjemność. Pomieszanie tych dwóch wzajemnie wykluczających się porządków musi rodzić opór i oburzenie, co znakomicie uświadamia nam nie tylko historia Goerge’a Mivarta, ale i… fenomen Slavoja Žižka.

Tony Myers tak rozpoczyna swoją książkę poświęconą słoweńskiej ikonie pop-filozofii: „Slavoj Žižek jest filozofem. A jednak filozofem dość niezwykłym, ponieważ myśli oraz pisze w zuchwale zabawny sposób, co grozi filozofii tym, że stanie się całkiem przyjemna. Błogo lekceważąc kojarzącą się z zakonem atmosferę myśli krytycznej, Žižek podchodzi do niej w gorączkowy i wybuchowy sposób” (s.14). Ta groźba przyjemności powinna być potraktowana jak najbardziej poważnie i budzić w nas naturalny niepokój. Myers ostrzega dalej: „Tego rodzaju podejście mocno kontrastuje z tymi odmianami filozofii, które opiewają w dość sztywnym i bezbarwnym tonie śmierć i ekstrema wysublimowanej poezji. Žižek intryguje jednak również sposobem, w jaki przesuwa granice dobrego smaku” (s.15). Niemniej według Myersa, choć autor „Wzniosłego obiektu ideologii” nie stroni od nieprzyzwoitego języka i zbereźnych przykładów poddawanych analizie, „dla chłodnego teoretyka, jakim jest Žižek, to przecież żadna obscena. Dla niego każdy okruch kultury, nieważne jak godzący we wrażliwość publiczności jest wodą na młyn teorii” (s. 16). Dzięki tego typu zabiegom, słoweński filozof robi to, czego nie powinien robić pod żadnym pozorem: czyni naukę czymś pociągającym i rozkosznym. „Žižek, który zna i podziela wrażliwość swoich czytelników, drży przed Žižkiem, dla którego liczy się tylko cel teoretyczny i do diabła z uprzejmościami. Cały trik polega na tym, że Žižek robi to za nas, w naszym imieniu, i tym samym pozwala nam całkowicie oddać się przyjemności tego rodzaju politycznie niepoprawnych uwag. Uwalnia nas od poczucia winy, które zazwyczaj wywołują takie stwierdzenia. (...) Tym samym Žižek sprawia, że w czytaniu jego książek znajdujemy po prostu przyjemność – zrzucił już z naszych ramion ciężar wyrzutów sumienia, które zazwyczaj wiążą się z tego rodzaju rozkoszami” (tamże).

Žižek jest obsceniczny także z powodu nadmiaru, jaki wprowadza wszędzie tam, gdziekolwiek się pojawia. Nadmiar ten jest irytujący, nieprzyjemny i rodzi raczej niechęć. Irytujących jest wiele rzeczy: 1) to, że w ciągu zaledwie kilkunastu lat wydał ponad 30 książek; 2) to, że przewodnik po jego teorii liczy sobie blisko 500 stron, choć Žižek w całej swojej twórczości jedynie miksuje i reinterpretuje innych myślicieli; 3) to, że przewodnik ten, pod względem objętości i formatu, z powodzeniem mógłbym służyć za narzędzie zbrodni na tradycyjnej nauce i filozofii; 4) to, że Žižka jest więcej w filozofach przez niego reinterpretowanych niż ich samych, a więc, że więcej jest Žižka w Lacanie, Heglu i Marksie niż samego Lacana, Hegla i Marska; 5) to, że choć miał to być przewodnik po jego twórczości, więcej jest tu samego Žižka niż Myersa, który po nim oprowadza (przewodnik Myersa liczy sobie 160 stron, podczas gdy cała reszta to pisma autora „Wzniosłego obiektu ideologii”. Nie mniej znamienny jest też fakt, że Žižek otwiera i zamyka przewodnik po sobie samym, a w jego środku przeprowadza wywiad sam ze sobą); 6) to, że interpretuje wszystko i wszędzie go pełno, a zatem, że wszędzie i do wszystkiego musi dodać swoje trzy grosze. Nie tylko dlatego, ale z pewnością również z tych powodów, Žižek nazywany jest „filozofem Realnego” – obsceniczny i niewymiarowy (ale i nadmierny), sabotuje i rozsadza dotychczasowy porządek symboliczny. Jest jak narośl znajdująca swoje miejsce w każdej szczelinie, dziurze, pęknięciu…

Žižek rodzi niepokój także dlatego, że zdaje się działać niczym „widmo, które nawiedza rzeczywistość”: „Žižek dowodzi, że (...) struktura binarna maskuje coś, co tak naprawdę ma troisty charakter. Punktem wyjścia jest dla niego twórczość Schellinga. Według Žižka Schelling pokazuje, że jakakolwiek całość składa się nie tyle z dwóch połówek (na przykład wnętrze/zewnętrze, życie/śmierć albo ciało/duch), ile raczej zawsze z dwóch połówek dopełnionych podwójnym suplementem, który zaburza tę organiczną jedność” (s. 105). Widmowy suplement, o którym pisze autor, jest tą częścią Realnego, która poddaje się symbolizacji (tym, co zostaje „pomiędzy”, w szczelinie między opozycjami binarnymi) i która pod widmową postacią nawiedza rzeczywistość. Podobnie Žižek wraz ze swoją teorią, niczym widmo, przemyka w szczelinach między dotychczasowymi dychotomiami, aplikując przejętą od Hegla metodę filozoficzną, marksistowską polityczną motywację, lacanowską terminologię i ramy pojęciowe do pozornie nieistotnej kultury popularnej oraz zajmując „widmowe” pozycje w sporach o podmiotowość, ideologię, płeć czy rasizm. Autor „Wzniosłego obiektu ideologii” wydaje się być ucieleśnieniem swojej filozofii, jej bezpośrednią aplikacją do rzeczywistości (porządku symbolicznego). Žižek zostaje stworzony przez teorię, którą się zajmuje, jednocześnie samemu będąc jej najbardziej niesamowitym praktycznym zastosowaniem.

Widać to także w wymiarze popkulturowych inklinacji słoweńskiego filozofa, który będąc produktem kultury popularnej jest jednocześnie jej najgłębszym krytykiem. Choć Žižek oferuje wiele niebanalnych rozwiązań kwestii fundamentalnych dla filozofii, z pewnością jednym z jego największych wkładów jest dostarczenie zestawu narzędzi, które znakomicie zaaplikować można do badań nad popkulturą, a więc dominującą i główną częścią dzisiejszej globalnej kultury. Autor „Wzniosłego obiektu ideologii”, jako zdeklarowany marksista, działa przede wszystkim na polu idei, a więc na poziomie nadbudowy – poprzez jej krytykę uderza w ideologię kapitalistyczną. Nic więc dziwnego, że jądro jego teorii oraz najszerszy obszar badań stanowi dla niego właśnie popkultura. John Storey we wprowadzeniu do „Cultural Theory and Popular Culture” zauważa, że popkultura jest formą kultury, która wyłoniła się na skutek procesów industrializacji i urbanizacji, a więc w powiązaniu z kapitalistycznym rynkiem ekonomicznym. Popkultura jest reakcją na powstanie kapitalizmu, ale i w pewnym sensie jest jego wytworem, stąd krytyka kapitalizmu na gruncie kultury musi skupić się przede wszystkim na krytyce kultury popularnej. Inna sprawa, że Žižek ze swoimi widowiskowymi wykładami i medialną ofensywą staje się nieodłącznym elementem popu, a nawet jedną z jego najosobliwszych ikon. Być może w przypadku słoweńskiego filozofa adekwatne byłoby zatem powiedzenie: z kultury popularnej powstałeś i w kulturę popularną się obrócisz…

W zakończeniu swojego przewodnika po teorii słoweńskiego filozofa, Myers pisze: „Wpływ Žižka na teorię odczujemy zatem ze wsteczną datą. Ale powrócimy do niego, podobnie jak on wraca do Lacana, a Lacan wraca do Freuda. Nie chodzi o moment, gdy wreszcie będziemy w stanie powiedzieć, że chodziło mu o to czy tamto, a jego wpływ widać tu i tu. Dla Žižka znaczenie jest poddane niekończącym się rewizjom. Nie chodzi o porównanie różnych interpretacji jego dzieła, ale zmianę tej twórczości za pośrednictwem czynu, nocy świata, która całkowicie zmieni horyzont recepcji Žižka. W tym sensie oddziaływanie i wpływ jego pracy mają znaczenie traumatyczne. (...) Mówiąc po prostu, czas Žižka dopiero nadejdzie” (s. 175). Žižek rzeczywiście jest traumatyczny, jest „filozofem Realnego”, ale jego twórczość to też w pewnym sensie „Realna filozofia”. W wydanym przez Krytykę Polityczną przewodniku po Lacenie Žižek pisał, że „według Lacana, Realne-Rzecz – to nie tyle bezwładna obecność, która zakrzywia przestrzeń symboliczną (wprowadza do niej luki i niespójności), ile raczej właśnie efekt tychże luk i niespójności”, a „traumatyczne wydarzenie zostaje obudzone, by wypełnić luki w uniwersum znaczeń”. Žižek byłby w takim ujęciu symptomem szczelin w sieci symbolicznej, ale także sinthomem – raną narzucającą spójność, bezwładną plamą, „która opiera się wszelkiej komunikacji i interpretacji, której nie da się włączyć do żadnego dyskursu, do żadnej sieci więzi społecznych, ale (która) jest zarazem ich pozytywnym warunkiem” (s. 122). Takie ujęcie potwierdzałoby w pewnej mierze zarzuty, jakie stawiane są Žižkowi w sprawie nieprzejrzystości i niejasności zajmowanego przez niego stanowiska. Istotą Žižka jest to, że nigdy nie ma go po którejś ze stron, pozostaje zawsze pomiędzy, egzystując jako widmo nawiedzające nasz porządek symboliczny… i w tym znaczeniu Žižek nie-jest.

Powracając do historii z książki Dawsona: Mivart widząc dajmy na to „W obronie przegranych spraw” czy „Wzniosły obiekt ideologii” wśród sterty obscenicznych broszurek, z pewnością nie zasmuciłby się tak, jak na widok tomu Huxley’a w podobnym sąsiedztwie. Co więcej, pewnie odczuwałby z tego faktu sporą satysfakcję, sądząc, że tam właśnie jest jego miejsce: pośród pornografii i nieprzyzwoitych historyjek. Najciekawsze jest jednak to, że chyba miałby rację, bowiem w Žižku jest coś obscenicznego, swoiście pornograficznego: dostarcza zbereźnej rozkoszy, jednocześnie czyniąc widzialnym i koncentrując spojrzenie na tym, co nie powinno być oglądane: na szparach.
Tony Myers, Slavoj Žižek: „Žižek. Przewodnik Krytyki Politycznej”. Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2009 [seria: Przewodniki Krytyki Politycznej, t. 10].