ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 września 17 (137) / 2009

Paweł Sołtysik,

PAMIĘĆ DŁUGOTRWAŁA

A A A
Wrzesień 1939 - nieobecna mitologia?
A ona

- ojczyzna nasza - także przez cieślę sklecona,
niezdarna w swych granicach jak niezwrotny korab,
kołysząca się nazbyt i jak zawsze chora
czeka tych, co potrafią płynąć, zabić - nie mdlejących
u progu sypialni carskiej…


(Ernest Bryll, „Lekcja polskiego – Słowacki”)

W migawkowej i mozaikowej rzeczywistości, w jakiej żyjemy, wszystko dzieje się szybciej. Nie szybko – wtedy działoby się w tym samym ciągle tempie – ale szybciej, bo świat stale przyśpiesza. W środowisku przekraczającym nasze zdolności percepcyjne rozwijamy pamięć sensoryczną i pamięć krótkotrwałą, które pozwalają reagować na bodźce. Pamięć długotrwała stanowi o naszej tożsamości i charakterze. Obejmuje ona wszystko, o czym pamiętamy dłużej niż kilkadziesiąt sekund, także to, czego uczymy się o przeszłości, o wydarzeniach, które miały miejsce przed naszymi narodzinami. Pamięć długotrwała wymaga ćwiczeń. Literatura staropolska znała formułę abecedariusza i wiele innych strategii mnemotechnicznych. Współcześnie wynajdujemy wymyślne nośniki pamięci – nigdy jednak nie będzie lepszego niż „bezcenny kapitel ciała”.

Kalendarium, podobnie jak abecedariusz, pomaga w zapamiętywaniu. Pierwszy września, nawet bez uzupełnienia o rok, jest datą mocno wytłoczoną na kartach polskiej historii. Niemniej pamięć o związanych z nią wydarzeniach przekazywana z pokolenia na pokolenie zmienia się zależnie od jej depozytariuszy – każde pokolenie ma prawo napisać „swoją” historię i każde coś do niej dodaje. Ciągłość pokoleń, tożsamość społeczeństwa i świadomość obywatelska budują pamięć długotrwałą narodu. W tej pamięci 1 września 1939 roku jest kluczem do doświadczenia II wojny światowej.

Pokolenie kolumbów a pokolenie ‘89

Stanisław Pigoń pisał o poetach Krzysztofie Kamilu Baczyńskim i Tadeuszu Gajcym, którzy zginęli w czasie II wojny światowej: „strzelaliśmy do wroga diamentami”. To zdanie na stałe weszło w obieg dyskusji na temat tamtych czasów. Kolumbowie w dniu wybuchu wojny mieli około 19 lat. W niemal tym samym wieku są dzisiaj urodzeni w roku 1989, wyznaczającym najnowszy okres w historii Polski. W 1918 roku odzyskaliśmy pełną niepodległość, w 1989 – faktyczną suwerenność. Kolumbów, którzy przeżyli wojnę, czekał komunizm. Co czeka pokolenie czasów post?

Niedawno Jurek Owsiak na XV Przystanku Woodstock (31 lipca – 2 sierpnia) krzyczał do młodych ludzi, że 70 lat temu tacy jak oni walczyli o Polskę, a gitarzysta Perfectu, Darek Kozakiewicz, zagrał na scenie hymn narodowy. Czy naprawdę doczekaliśmy się kolejnego pokolenia diamentów?

Zmieniło się rozumienie patriotyzmu: akcenty zostały przesunięte z elementu nacjonalistycznego na obywatelski. Zmieniła się epoka. Dzisiaj, w „rzeczywistości ciągłej sprzedaży, gdzie «być» przestaje cokolwiek znaczyć”, powstaje pytanie, czy ktokolwiek walczyłby o Polskę, a jeśli tak, to z jakiego powodu. Publicysta Ryszard Holzer na łamach „Tygodnika Powszechnego” zwraca uwagę, że pojęcie nacjonalizmu zostało w pewien sposób wykradzione przez język perswazji i organizacje polityczne o charakterze szowinistycznym lub stało się kategorią retro. Współczesność w niewielkim stopniu jest „narodowa”, co niweluje potencjalne tarcia, z których natrząsał się Jacek Kaczmarski w „Limerykach o narodach”. Czego miałaby bronić woodstockowa młodzież? Prawa do wolności… konsumpcji i zabawy, własnego zdrowia i prawa do samorealizacji. Oddając sprawiedliwość poprzednim pokoleniom, zauważmy, że sztafaż symboli narodowych i poczucie patriotyzmu niewiele różni się dziś od utożsamienia się z daną subkulturą czy środowiskiem zawodowym. Myślenie symboliczne nie jest ani zbyt wyraźne, ani na czasie.

Odkrywając urodę kategorii honoru oraz wartości dzisiaj już o mniejszej wadze, takich jak przywiązanie do ojczyzny i silna tożsamość narodowa, filmowcy stworzyli serial „Czas honoru” (2008). Czy jest to opowieść o cichociemnych, która ma być konkurencją dla „BrzydUli”, czy element realizowania przez telewizję publiczną misji programowej? Koniunktura na filmy dotyczące II wojny światowej trwa już zresztą od pewnego czasu. Bogusław Wołoszański rozpoczął tę tendencję w 1983 roku „Sensacjami XX wieku” i przez wiele lat samotnie opowiadał o najnowszej historii. Obecnie mamy do czynienia z modą na pokazywanie na ekranie II wojny. Warto wspomnieć o „Tajemnicy twierdzy szyfrów” (2007), parodii „Stawki większej niż życie” zatytułowanej „Halo Hans” (2007), a nawet o sławnym „Katyniu” (2007) Andrzeja Wajdy. Niezależnie od gatunku (sensacja, parodia, dramat), realia wojny są wciąż inspiracją dla filmowców.

W piątek nad ranem

Trzecią cześć książki „Kolumbowie rocznik 20”, zatytułowaną wbrew dwóm poprzednim („Śmierć po raz pierwszy”, „Śmierć po raz drugi”): „Życie”, Roman Bratny rozpoczyna zdaniem: „Najdziwniejsze było poczucie bezpieczeństwa”. Podobny temat odnajdujemy w filmie „Jutro idziemy do kina” w reżyserii Michała Kwiecińskiego, który wyprodukowała i 1 września 2007 roku wyemitowała TVP1. Bohaterami są maturzyści z rocznika 1938, a dokładniej trójka przyjaciół: Jerzy Bolesławski (Jakub Wesołowski), Andrzej Skowroński (Mateusz Damięcki) i Wacek Dołowy (Antoni Pawlicki). W tle pozostają ich dziewczyny: Krysia (Anna Gzyra), Basia (Marta Niklińska), Zosia (Julia Pietrucha) oraz rodzice i nauczyciele. Film opowiada o młodości, radości życia, pierwszych miłościach, zawodach i podłościach, o szkole, wojsku, medycynie i Polsce tamtych czasów, o dorastaniu. Jerzy, Andrzej i Wacek wznoszą toast „za bijatykę, oszustwo i kradzież; za oszustwo, żeby oszukać śmierć, za bijatykę, żeby bić się za przyjaciela, za kradzież, żeby skraść kobiecie serce”; spełniając go, nie mają pojęcia, co wydarzy się jeszcze przed końcem lata.

Wybuch wojny przerywa realizację wszystkich planów młodych bohaterów. W jednym z epizodów pojawia się Daniel Olbrychski. Grany przez niego właściciel zjawiskowego kabrioletu pyta Jerzego, czy będzie wojna, a ten odpowiada beztrosko: „Tak mówią”. Spędzając ostatni dzień wakacji na plaży, Wacek dostrzega samoloty Luftwaffe. Wojna zaskakuje, jeśli nie wprost, to pośrednio, tych, którzy – mimo świadomości zagrożenia – nie zdawali sobie sprawy z jego charakteru i rozmiarów.

1 września 1939 roku już po 3:00 w nocy wojska niemieckie przekroczyły polskie granice. O 4:40 spadły pierwsze bomby na Wieluń, podówczas 16-tysięczne miasteczko, gdzie trzecią część mieszkańców stanowili Żydzi. W ataku na Wieluń brali udział lotnicy, co bombardowali Guernikę, która potem za sprawą dzieła Picassa została upamiętniona i stała się przestrogą dla potomnych. Na Śląsku w Gliwicach miała miejsce niemiecka prowokacja. O 4:45 pancernik „Schleswig-Holstein” punktualnie w zaplanowanej przez Hitlera godzinie ataku na Polskę rozpoczął ostrzał Westerplatte. Sytuacja geopolityczna w 1939 roku nakazywała Polsce oczekiwać wybuchu wojny, jednak treścią filmu o maturzystach poza katastrofą wojny jest także zaskoczenie jej wybuchem. Z trójki przyjaciół dwóch wybrało karierę wojskową. Wacek poszedł na medycynę. W jednej z kończących film scen Andrzej, choć przewaga wojsk niemieckich jest oczywista, ożywia polski mit ułana i dumnie wskazuje na szablę i konia oraz hart ducha jako oręż do walki. W konfrontacji z rzeczywistym przebiegiem kampanii wrześniowej obrazek to tyleż ładny, co naiwny. Historyk Wojciech Roszkowski oceniał: „Polska mogła się oprzeć na niepewnych sojuszach z mocarstwami zachodnimi lub wybrać dobrowolne samobójstwo przy milczącej aprobacie państw zachodnich. Pierwsza ewentualność oznaczała wojnę, lecz niewykluczone, że nie było to rozwiązanie najgorsze”. Henryk Batowski dodaje: „Niezrozumienie sytuacji istniało do ostatniej chwili w stolicach mocarstw zachodnich, a także w Rzymie. Z krótkowzrocznym uporem zachodni politycy i dyplomaci wierzyli, że jeszcze w ostatniej godzinie nastąpi coś, co uratuje pokój. Ale było to tylko tragiczne złudzenie”.

„Jutro idziemy do kina” przywołuje narodowe sentymenty, w związku z czym wyczuwa się w nim nutę martyrologiczną. Film ożywia legendę wielkiej międzywojennej II Rzeczpospolitej i pokazuje dramat pierwszego od czasów końca XVIII wieku pokolenia wychowanego w wolności, któremu będzie ona odebrana. Trójka przyjaciół, skacząc z mostu do rzeki, wykrzykuje: „Jesteśmy niezniszczalni, będziemy nieśmiertelni”. Bieg wydarzeń szybko weryfikuje „niezniszczalność”, ale historia nowożytna i kultura rzeczywiście uczyniły to pokolenie nieśmiertelnym.

Chodźmy do kina

Inspirujący jest sam tytuł filmu i zawarte w nim odwołanie do kina. Pokolenie kolumbów, bohaterowie filmu Michała Kwiecińskiego, to pokolenie dorastające wraz z rozwojem kina. Lata 1929 – 1930 to pierwszy sezon dźwiękowy w polskim kinie. 27 września 1929 roku odbyła się premiera zagranicznego filmu dźwiękowego, a 29 marca 1930 roku premiera dźwiękowej „Moralności pani Dulskiej” z Adolfem Dymszą w jednej z ról. W kolejnej dekadzie wyprodukowano w Polsce kilkadziesiąt filmów fabularnych, między innymi: „Dziesięciu z Pawiaka” (1931), „Każdemu wolno kochać” (1932), „Antka Policmajstra” (1935), „Ada to nie wypada” (1936), „Trędowatą” (1936) czy „Włóczęgi” (1939) z udziałem Szczepka i Tońka – dobrze znanych lwowskich batiarów. W samym 1939 roku wyprodukowano filmy, które premierę miały już w czasie okupacji: „Złotą maskę”, „Żołnierza królowej Madagaskaru”, „Żonę i nie żonę”. Rozwój polskiej kinematografii przerwała wojna.

W zakończeniu filmu Kwiecińskiego pod kinem ginie jeden z bohaterów. Samo kino również staje się ofiarą rozpoczętej wojny. Na uwagę zasługuje scena balu maturalnego. To obraz szaleństwa młodości, o której pisał Leopold Staff w wierszu „Znad ciemnej rzeki”. Jedyny element burzący euforyczny wydźwięk sceny to słowa piosenki Mieczysława Fogga śpiewanej przez maturzystów:

Może kiedyś, innym razem, dziś na razie nie.
Dzisiaj głowa jest pod gazem – nie wie, czego chce.
Dni się robią coraz krótsze, może jutro czy pojutrze
będzie lepiej – dziś jest jeszcze źle.
Może w maju, może w grudniu, zresztą, kto to wie?
Może dzisiaj po południu, może jeszcze nie?
Ja pod gazem, ty pod gazem, wszystko jedno – innym razem,
w każdym razie dzisiaj nie!


Pozostaje to, co jest jedyną skazą w radości wyidealizowanego pokolenia, wziąć za dobrą monetę i starać się o to, by dobre czasy były teraz. Po to także są rocznice wybuchu wojen, by nigdy nie było kolejnych. 1 września 2009 roku mija 70 rocznica wybuchu II wojny światowej. Według naukowców i publicystów ostatniej – kolejna byłaby zagładą ludzkości.
„Jutro idziemy do kina”. Reż.: Michał Kwieciński. Scen.: Jerzy Stefan Stawiński. Obsada: Jakub Wesołowski, Mateusz Damięcki, Antoni Pawlicki. Gatunek: melodramat wojenny. Polska 2007, 85 min.