ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 listopada 22 (142) / 2009

Tadeusz Kosiek,

THE SLITS

A A A
“Cut” (Deluxe Edition). Island, 1979/2009.
Rolę, jaką The Slits odegrały w historii muzyki popularnej, trudno jest przecenić. W sposób mniej lub bardziej świadomy ich muzyka oraz image był kopiowany nie tylko przez liczne grono tzw. artystów niezależnych, ale i przez popowe gwiazdki z Madonną na czele.

Wspominając The Slits zwykle podkreśla się fakt, że była to pierwsza czysto żeńska grupa (post)punkowa, jednak jej największym osiągnięciem nie było przełamanie stereotypu zespołu rockowego, lecz przede wszystkim wykreowanie w pełni oryginalnej stylistyki. Oczywiście, jak wszystko co wartościowe, muzyka The Slits inkorporowała elementy rozmaitych gatunków, jednak grupa i współpracujący z nią producenci nie tylko wymieszali je we wcześniej niewyobrażalnych proporcjach, ale przede wszystkim tchnęli w nią własnego ducha.

„Cut” to debiutancka płyta zespołu. Wydana oryginalnie przed trzydziestu laty – w tym samym roku co kilka innych arcydzieł postpunka (m.in. „154” Wire, „Metal Box” PIL i „Y” The Pop Group) – doczekała się w 2009 rocznicowej edycji deluxe. Dwudyskowy album zawiera dziesięć nagrań z longplaya oraz kilka odrzutów zarejestrowanych podczas tej samej sesji. Uzupełniają je alternatywne wersje piosenek, raz to inaczej zmiksowane, to znów udubowione. Znalazło się też miejsce na utwory zarejestrowane dla BBC na potrzeby audycji Johna Peela.

Kwartet The Slits powstał pod koniec 1976 roku. Jego spiritus movens była perkusistka i autorka tekstów Palmolive (wł. Paloma Romero). Od samego początku obowiązki wokalistki pełniła nastoletnia Ari Up (wł. Arianne Foster), zaś dwie inne ważne dla zespołu postacie: gitarzystka Viv (Vivianne) Albertine i basistka Tessa Pollitt dołączyły do składu dopiero w roku następnym, zastępując członkinie-założycielki Kate Korus i Suzy Gutsy.

Założeniem Palmolive było aby The Slits była formacją czysto żeńską, na paradoks zakrawa więc fakt, że to właśnie ją zastąpił mężczyzna. Skonfliktowana z resztą składu Romero na kilka tygodni przed sesją nagraniową płyty, przeszła do The Raincoats – innej ważnej żeńskiej grupy ery postpunk – z którą nagrała tylko jeden longplay (notabene ostatnio wznowiony), a na jej miejsce do The Slits dołączył (na chwilę tylko, bo jeszcze przed premierą „Cut” bębnił już w Siouxie & the Banshees) Budgie (wł. Pete Clarke). Ponieważ rocznicowa edycja zawiera wersje tych samych utworów zarejestrowanych przez zespół z każdym z obydwojga z perkusistów w składzie, można spróbować porównać ich grę. Wydaje się, że Budgie dodał brzmieniu The Slits lekkości, choć przyznać należy, że wniosek ten może wynikać z różnic w realizacji nagrań oraz szybkiego rozwoju pozostałych instrumentalistek.

Jeśli chodzi o realizację płyty, to warto przypomnieć, że jej producentem był Dennis Bovell, realizator o wielce eklektycznym guście i dużym doświadczeniu. To właśnie on szeroko otworzył przez The Slits drzwi prowadzące do świata reggae i popu. Muzyka The Slits nigdy nie miała wiele wspólnego z typowym punk rockiem, było w niej miejsce na rock’n’roll, pop, dub i na beefheartowski outrock, a nawet na funk oraz jazz, jednak to Bovell – określany przez The Slits mianem piątego członka zespołu, grającego na stole mikserskim – pomógł wszystkie elementy wstawić w odpowiednie miejsce.

Niegłupie teksty i niebanalne melodie dopełnione zostały przemyślnymi aranżacjami, często bardzo prostymi – grupa wykorzystywała standardowe rockowe instrumentarium: gitary, bas i perkusja – jednak nigdy prostackimi. Oryginalny styl wypracowany przez The Slits charakteryzowały płynność i miękkość rytmu, ascetyczne partie gitarowe, budzące większe skojarzenia z muzyką etniczną niż rockową, oraz wokalne harmonie obarczone sporą dawką emocji.

„Cut”, stanowiąc świadectwo pewnej, dawno minionej epoki, jest równocześnie płytą ponadczasową. Albumem, który niewiele, jeśli w ogóle, się zestarzał i wciąż może się podobać. Gorąco polecam.