ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 grudnia 24 (144) / 2009

Łukasz Folda,

POGODNO ANNO DOMINI 2009

A A A
Zespół Pogodno powstał w 1996 roku z inicjatywy gitarzysty i wokalisty Jacka Szymkiewicza, basisty Adama Sołtysika i perkusisty Tomasza Kubika. Po nagraniu dobrze przyjętego debiutu pt. „Pogodno” (Biodro Records 2000) Szymkiewicz, już z nowym perkusistą Jarkiem Kozłowskim i klawiszowcem Marcinem Macukiem, przeniósł się na południe kraju. Na górnośląskiej ziemi rozpoczął się nowy etap współpracy z basistą Michałem Pfeifem i klawiszowcem, kompozytorem i gitarzystą – Hrabią Fochamannem. Pochodzące z płyt „Sejtenik Mjuzik & Romantik Loff” i „Hajle Silesia”: „Orkiestra”, „Wieża”, „Oglądamy się”, „Pani w obuwniczym”, „Pedofeel”, „3 chłopców”, „Elvis” czy „Narkotyki” to już klasyka polskiego rocka. Późniejsza współpraca z Krzysztofem Vargą, teatralno-muzyczna „OPHerafolia” czy popowa „Pielgrzymka psów” przyniosły kolejne porcje przebojów i wzruszeń i ukonstytuowały silną pozycję rodziny Hajle Silesia na polskim rynku muzycznym.

Ostatnie doniesienia z obozu Pogodno są co najmniej szokujące. Jakiś czas temu z grupy odszedł jeden z jej filarów – perkusista Jarek Kozłowski (obecnie w Mitch&Mitch). Jego miejsce zajął młody perkusista Paweł Osicki, ponadto szeregi zespołu zasilił grający na saksofonie i klawiszach Marcin Zabrocki. Hajle Silesia Family w pięcioosobowym składzie dała niezły koncert w ramach Festiwalu Nowa Muzyka w Katowicach. Okazało się jednak, że był to ostatni występ z Michałem Pfeifem i Marcinem Macukiem na pokładzie. Pogodno AD 2009 to Jacek Szymkiewicz – gitara, wokal, Marcin Zabrocki – saksofon, klawisze, wokal, Damian Piełka – gitara basowa, wokal i Paweł Osicki – perkusja, wokal. Poniżej zapis krótkiej rozmowy z założycielem szczecińskiego bandu, z której dowiecie się m.in. o przyczynach spektakularnych zmian w Nowym Pogodno.



Łukasz Folda: Kilka lat temu Pogodno występowało z Mitch&Mitch i Paprika Korps na jednej trasie. W tym roku z Sorry Boys i łódzkim L.Stadt. Co to za trasa, kto ją organizuje, jak czujesz się na scenie z młodszymi stażem zespołami?

Jacek Szymkiewicz: Trasę zorganizował zespół L.Stadt i zrobili to z okazji wydania singla promującego nową płytę. Wczoraj widziałem pierwszy raz L.Stadt na scenie i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem zespołu.

Ł.F.: Te wspólne trasy są żywym dowodem na to, że istnieje realna scena muzyki niezależnej, czyli muzyków koncertujących z powodzeniem w całej Polsce, choć niekoniecznie wyprzedających nakłady swoich płyt w kilkudziesięciu tysiącach egzemplarzy. Które polskie zespoły, płyty i zjawiska z ostatnich kilku lat zwróciły Twoją uwagę?

J.S.: ParisTetris, Ballady i Romanse, właściwie cały czas powstaje dużo świetnej muzyki w naszym kraju. Trochę mi wstyd, że nie mam czasu jej słuchać.

Ł.F.: Gdy zaczynałeś grać, bardzo inspirowało Cię Jane's Addiction. Słyszałeś, że się reaktywowali? Byłeś na ich poznańskim koncercie? Myślisz, że jest szansa na płytę z nowym materiałem?

J.S.: Baaaardzo, ale to baaaardzo mnie inspirowali. Koncert sobie podarowałem, bo wakacje miałem zajęte pracą, ale nowej płyty nie wiem, czy jestem ciekawy. Słaby ze mnie fan. Nie przywiązuję się do zespołów, tylko do muzyki. I nie do końca wierzę, że ta muzyka, która najbardziej pasuje do czasów w których powstaje jest czyjegoś autorstwa. Myślę raczej, że „autor” nie ma wyjścia i to na niego spada i przepływa. Dlatego do dziś wzrusza mnie Gall Anonim.

Ł.F.: Twoje solowe dokonania uciekają od rock&rolla w stronę folku czy wręcz awangardy. Wśród Twoich ulubieńców na solowym MySpace jest Marc Ribot. Co obecnie inspiruje Cię do tworzenia muzyki?

J.S.: Rzeczywistość (uśmiech).

Ł.F.: Kilka lat temu, po wydaniu Opherafolii, odkryłeś dla siebie na nowo teatr. Udzielałeś głosu w teatrze w Szczecinie, tworzyłeś muzykę do słuchowiska Dublin. One way. Wspominałeś o próbach prozatorskich. Które projekty pozamuzyczne udało Ci się zrealizować?

J.S.: Współpracuję z teatrem. Zrobiłem w szczecińskim Teatrze Współczesnym muzykę do dwóch spektakli Michała Zadary. Teraz zaczynam pracę nad muzyką do spektaklu tego samego reżysera w Teatrze Starym w Krakowie. Piszę raczej do szuflady, bo jak mawia moja koleżanka poetka: nie przekroczyłem jeszcze progu drukowalności.

Ł.F.: Dlaczego to robisz? Nie realizujesz się w 100% w muzyce?

J.S.: Chyba tak. Coś mnie rozsadza od środka i nie mogę nic z tym zrobić – muszę eksplodować tu i tam.

Ł.F.: Jesteś nazywany jednym z najciekawszych i najbardziej porywających i wyrazistych liderów polskiej sceny rockowej. Czym są dla Ciebie koncerty Pogodno?

J.S.: Olbrzymią przyjemnością i powodem do eksplozji, o której mówiłem przed chwilą (śmiech).

Ł.F.: Czy jesteś uzależniony od wizerunku rock&rollowego jokera i prześmiewcy, emocji, które towarzyszą Ci na scenie i akceptacji publiczności? Nie obawiasz się, że treści, które chcesz przekazać giną w rock&rollowym chaosie?

J.S.: Rock&rollowy chaos sam w sobie jest treścią, którą podajemy na koncercie. Mundurek i zuch w niego odziany to jedno i to samo. Ten sam zuch pod budką z piwem to już inny wiersz i inne wydarzenie estetyczne.

Ł.F.: Kilka lat temu na festiwalu w Węgorzewie zaginęła Twoja cenna gitara (Fender), a występ był przerwany przed końcem około drugiej w nocy. Jak wspominasz tamte wydarzenia?

J.S.: Straszna trauma. Nikomu tego nie życzę i cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze, dzięki pomocy przyjaciół, policji i straży granicznej. Wielkie dziękuję. A koncert i jego zakończenie lekko wyparłem z pamięci, bo nie ma czego wspominać (uśmiech).

Ł.F.: Od kilku koncertów Pogodno występuje w nowym składzie. Czemu w zespole nie ma już Kozłowskiego, Pfeifa i Macuka?

J.S.: Nasze oczekiwania, co do tego, czym jest zespół Pogodno i jaką drogą ma podążać, rozminęły się zupełnie. Mieliśmy do wyboru dwie drogi: albo rozwiążemy zespół, albo wydarzy się rewolucja, która wywróci wszystko do góry nogami. Jestem typem rewolucyjnym, więc wybrałem drugą opcję i teraz cierpliwie znoszę piętno schizmatyka połączone z radością pracy z nowym składem.

Ł.F.: Obecnie w Pogodno na perkusji gra Paweł Osicki, na saksofonie i klawiszach Marcin Zabrocki, a na gitarze basowej (znany chociażby z zespołu Lecha Janerki) Damian Piełka. Czemu akurat ci muzycy? Jakich zmian możemy się spodziewać w brzmieniu Pogodno w tym składzie?

J.S.: Zmiany wynikają z tego, że to właśnie ci, a nie inni. Każdy z tych dżentelmenów ma poważną formację muzyczną już za sobą. Czerpanie z ich doświadczenia to prawdziwa przyjemność. Ale o tym, jakie konkretnie zmiany nastąpią, jeszcze nie pora. Poczekajmy do końca roku, a samo się wyjaśni.

Ł.F.: Czy powstały już jakieś nowe nagrania? Kiedy możemy się spodziewać nowej płyty Pogodno?

J.S.: Są teksty, są melodie, czeka nas orka w sali prób i studio. Płyta będzie na wiosnę przyszłego roku.

Łukasz Folda: Dziękuję za rozmowę.

Tekst i fotografie: Łukasz Folda, październik 2009