
FILOZOFICZNA DIAGNOZA DR. HOUSE’A
A
A
A
Dr Gregory House, tytułowy bohater jednego z najpopularniejszych ostatnio telewizyjnych seriali, na dobre zagościł już w wyobraźni szerokiej rzeszy widzów. Jak się okazuje, do fascynacji postacią genialnego diagnosty z fikcyjnego szpitala Princeton-Plainsboro przyznaje się nie tylko zasiedziała przed szklanym ekranem młodzież, ale również dość spore grono filozofów, którzy wspólnie wydali książkę „Dr House i filozofia – wszyscy kłamią”. Grupa amerykańskich autorów nie sprostała niestety – w moim odczuciu i z nielicznymi wyjątkami – szerokiego kalibru problematyce, która z niezwykłą lekkością przewija się w kolejnych odcinkach serialu. Uczciwie trzeba przyznać, że książka ta nie jest pozycją wybitną. Niemniej jednak z kilku powodów wydaje się interesująca.
Zaletą jest z pewnością niezwykle klarowna struktura książki. Składa się na nią osiemnaście esejów, które pogrupowane zostały w cztery tematyczne części. Teksty odpowiadają kolejno problematyce związanej z szeroko pojętym „sensem życia”, analizie metodologicznej rozumowania dr. House’a, zagadnieniom związanym z etyką i w końcu cechom charakterologicznym przejawiającym się w serialu. Przedstawiany czytelnikom tom cechuje się zatem sporą różnorodnością. Do niezaprzeczalnych walorów należy także przystępność publikacji, z łatwością przyswajalnej dla każdego. Tytułowa filozofia nie powinna zatem nikogo zrażać, bowiem autorzy świadomie – jak się zdaje – zarzucili jej ekskluzywne i nadmiernie sofistyczne wyobrażenie. Nie jest konieczne dysponowanie bogatym wachlarzem skomplikowanych pojęć czy znajomością idei zawartych w opasłych tomach bibliotecznych zbiorów. Sokrates, Nietzsche czy Sartre występują na kartach książki w jasnych i zrozumiałych (czy nie zbyt jednak?) kontekstach. W tym sensie „Dr House i filozofia” ma spory walor edukacyjny, w której filozoficzne koncepty stają się czytelne poprzez sytuacje „z życia (czy z serialu) wzięte”. Niestety, jak można było przypuszczać, fakt ten nie mógł nie sprawić, że książka stała się z konieczności intelektualnie słabsza. Wydaje się, że znaczna część opublikowanych w tym tomie tekstów spłyca zagadnienia, o których traktuje, bądź też pozostawia czytelnikowi spory niedosyt. Jest tak chociażby w przypadku eseju, w którym przyglądamy się House’owi z perspektywy Nietzschego. Z jednej strony jego autor, David Goldblatt, celnie zestawia postać głównego bohatera serialu z figurą Übermenscha, a także wskazuje na specyficzny styl House’a, łącząc go z koncepcjami estetycznymi rodem z „Ecce homo”. Z drugiej jednak strony, brakuje w tym eseju na przykład jakiegokolwiek odniesienia do filozofii interpretacji, której wszakże Nietzsche był ojcem, Zaś diagnosta z New Jersey nie robi przecież niczego innego niż tworzenie rozlicznych interpretacji. Symptomy, które występują u jego pacjentów nigdy nie są przecież jednoznaczne.
Wydaje się również, że zebrane w tomie teksty wyraźnie stronią od nowszych nurtów filozoficznych. W książce brakuje chociażby jakiegokolwiek odniesienia do postmodernizmu. Owszem, Anglosasi bywają wobec niego nieco sceptyczni i zniechęceni, ale Jacques Derrida czy Michel Foucault zdobyli przecież ogromne uznanie na części przynajmniej amerykańskich uniwersytetów. W ustach głównego bohatera częstokroć przewija się fraza „wszyscy kłamią”. Bez trudu natrafić też można u niego na takie chociażby zdanie: „Jeśli wierzysz w życie wieczne, doczesność jest bez znaczenia (…) Ważne jest tylko to, co robimy tu i teraz” (odcinek „One Day, One Room”). W tym kontekście można mieć wrażenie, że na przykład słynna Lyotardowska teza o końcu wielkich narracji, Derridiański „efekt inskrypcji” czy też Foucaultowska koncepcja lokalnych starć pasowałaby do „diagnozowania” filozoficznych konotacji House’a daleko bardziej niż sztuczne łączenie go z taoizmem, szkołą – jakby nie było – obcą zachodniej tradycji myślenia. Oczywiście, uznanie tego typu braków jest kwestią indywidualnych preferencji. Wydaje się jednak, że książka byłaby znacznie bardziej „aktualna” i przekonywująca, gdyby autorzy sięgnęli do refleksji opatrywanej mianem ponowoczesnej. Z pewnością tom zyskałaby sporo na wyrazistości.
Próżno też szukać w „Dr House i filozofia” rozbudowanych wątków związanych z kłopotami, jakie główny bohater ma z metafizyką i wiarą. Pojęcia te są dla niego niezrozumiałe, bo – jak sam mówi – nie opierają się „ani na logice, ani na doświadczeniu” (odcinek „The Right Stuff”). W książce wątek ten pojawią się jedynie na cienko zapisanych marginesach, gdy tymczasem w wielu odcinakach problem ten przyjmuje centralną wręcz postać. Dyskusje naszego wybitnego diagnosty z chorą zakonnicą (odcinek „Damned If You Do”), kaznodzieją-uzdrowicielem (odcinek „House vs. God”), pacjentem, który przeżył tzw. śmierć kliniczną (odcinek „97 Seconds”) czy też lekarzem-mormonem (odcinek „The Right Stuff”) są przecież niezwykle interesujące. Zresztą – by przywołać tu na powrót Nietzschego – czy, aby być Nadczłowiekiem dr House nie musi „uśmiercić Boga”?
Nie jest jednak tak – byłoby to fałszywe przekonanie – że trudno znaleźć miejsca, w których prezentowana pozycja zapracowała na pochwały. Bardzo interesujący jest rozdział „House i traf moralny”, w którym Jane Dryden prowadzi rozważania na temat „odpowiedzialności przekraczającej granice kontroli”. Na wyróżnienie zasługuje również tekst Renee Kyle, w którym – by nie zdradzać zbyt wiele – zestawione zostały ze sobą dwie koncepcje etyki –oparta na sprawiedliwości i oparta na trosce („Ty troszczysz się o wszystkich – zasady etyki Cameron”). Największą zasługą prezentowanej książki jest jednak – w moim odczuciu – to, że wraz ze swoim odpowiednikiem w postaci serialu, obala ona silnie utrwalony – zwłaszcza na polskim podwórku – mit o istniejącym jakoby binarnym podziale na kulturę wysoką i niską. Powiązanie filozofii, postrzeganej jako nagromadzenie mądrości i telewizyjnego serialu, gatunku z definicji mało ambitnego, prezentuje się wprost jako zaprzeczenie zasady decorum. Być może jednak – w erze „Google” i „mp3” – nie ma lepszego sposobu na przemycanie na masową skalę zasadniczych dla naszej cywilizacji problemów i wartości niż pod postacią łatwo i szybko przyswajalnych pigułek. Czyż jedną z nich nie może być na przykład regularnie emitowany serial?
Zaletą jest z pewnością niezwykle klarowna struktura książki. Składa się na nią osiemnaście esejów, które pogrupowane zostały w cztery tematyczne części. Teksty odpowiadają kolejno problematyce związanej z szeroko pojętym „sensem życia”, analizie metodologicznej rozumowania dr. House’a, zagadnieniom związanym z etyką i w końcu cechom charakterologicznym przejawiającym się w serialu. Przedstawiany czytelnikom tom cechuje się zatem sporą różnorodnością. Do niezaprzeczalnych walorów należy także przystępność publikacji, z łatwością przyswajalnej dla każdego. Tytułowa filozofia nie powinna zatem nikogo zrażać, bowiem autorzy świadomie – jak się zdaje – zarzucili jej ekskluzywne i nadmiernie sofistyczne wyobrażenie. Nie jest konieczne dysponowanie bogatym wachlarzem skomplikowanych pojęć czy znajomością idei zawartych w opasłych tomach bibliotecznych zbiorów. Sokrates, Nietzsche czy Sartre występują na kartach książki w jasnych i zrozumiałych (czy nie zbyt jednak?) kontekstach. W tym sensie „Dr House i filozofia” ma spory walor edukacyjny, w której filozoficzne koncepty stają się czytelne poprzez sytuacje „z życia (czy z serialu) wzięte”. Niestety, jak można było przypuszczać, fakt ten nie mógł nie sprawić, że książka stała się z konieczności intelektualnie słabsza. Wydaje się, że znaczna część opublikowanych w tym tomie tekstów spłyca zagadnienia, o których traktuje, bądź też pozostawia czytelnikowi spory niedosyt. Jest tak chociażby w przypadku eseju, w którym przyglądamy się House’owi z perspektywy Nietzschego. Z jednej strony jego autor, David Goldblatt, celnie zestawia postać głównego bohatera serialu z figurą Übermenscha, a także wskazuje na specyficzny styl House’a, łącząc go z koncepcjami estetycznymi rodem z „Ecce homo”. Z drugiej jednak strony, brakuje w tym eseju na przykład jakiegokolwiek odniesienia do filozofii interpretacji, której wszakże Nietzsche był ojcem, Zaś diagnosta z New Jersey nie robi przecież niczego innego niż tworzenie rozlicznych interpretacji. Symptomy, które występują u jego pacjentów nigdy nie są przecież jednoznaczne.
Wydaje się również, że zebrane w tomie teksty wyraźnie stronią od nowszych nurtów filozoficznych. W książce brakuje chociażby jakiegokolwiek odniesienia do postmodernizmu. Owszem, Anglosasi bywają wobec niego nieco sceptyczni i zniechęceni, ale Jacques Derrida czy Michel Foucault zdobyli przecież ogromne uznanie na części przynajmniej amerykańskich uniwersytetów. W ustach głównego bohatera częstokroć przewija się fraza „wszyscy kłamią”. Bez trudu natrafić też można u niego na takie chociażby zdanie: „Jeśli wierzysz w życie wieczne, doczesność jest bez znaczenia (…) Ważne jest tylko to, co robimy tu i teraz” (odcinek „One Day, One Room”). W tym kontekście można mieć wrażenie, że na przykład słynna Lyotardowska teza o końcu wielkich narracji, Derridiański „efekt inskrypcji” czy też Foucaultowska koncepcja lokalnych starć pasowałaby do „diagnozowania” filozoficznych konotacji House’a daleko bardziej niż sztuczne łączenie go z taoizmem, szkołą – jakby nie było – obcą zachodniej tradycji myślenia. Oczywiście, uznanie tego typu braków jest kwestią indywidualnych preferencji. Wydaje się jednak, że książka byłaby znacznie bardziej „aktualna” i przekonywująca, gdyby autorzy sięgnęli do refleksji opatrywanej mianem ponowoczesnej. Z pewnością tom zyskałaby sporo na wyrazistości.
Próżno też szukać w „Dr House i filozofia” rozbudowanych wątków związanych z kłopotami, jakie główny bohater ma z metafizyką i wiarą. Pojęcia te są dla niego niezrozumiałe, bo – jak sam mówi – nie opierają się „ani na logice, ani na doświadczeniu” (odcinek „The Right Stuff”). W książce wątek ten pojawią się jedynie na cienko zapisanych marginesach, gdy tymczasem w wielu odcinakach problem ten przyjmuje centralną wręcz postać. Dyskusje naszego wybitnego diagnosty z chorą zakonnicą (odcinek „Damned If You Do”), kaznodzieją-uzdrowicielem (odcinek „House vs. God”), pacjentem, który przeżył tzw. śmierć kliniczną (odcinek „97 Seconds”) czy też lekarzem-mormonem (odcinek „The Right Stuff”) są przecież niezwykle interesujące. Zresztą – by przywołać tu na powrót Nietzschego – czy, aby być Nadczłowiekiem dr House nie musi „uśmiercić Boga”?
Nie jest jednak tak – byłoby to fałszywe przekonanie – że trudno znaleźć miejsca, w których prezentowana pozycja zapracowała na pochwały. Bardzo interesujący jest rozdział „House i traf moralny”, w którym Jane Dryden prowadzi rozważania na temat „odpowiedzialności przekraczającej granice kontroli”. Na wyróżnienie zasługuje również tekst Renee Kyle, w którym – by nie zdradzać zbyt wiele – zestawione zostały ze sobą dwie koncepcje etyki –oparta na sprawiedliwości i oparta na trosce („Ty troszczysz się o wszystkich – zasady etyki Cameron”). Największą zasługą prezentowanej książki jest jednak – w moim odczuciu – to, że wraz ze swoim odpowiednikiem w postaci serialu, obala ona silnie utrwalony – zwłaszcza na polskim podwórku – mit o istniejącym jakoby binarnym podziale na kulturę wysoką i niską. Powiązanie filozofii, postrzeganej jako nagromadzenie mądrości i telewizyjnego serialu, gatunku z definicji mało ambitnego, prezentuje się wprost jako zaprzeczenie zasady decorum. Być może jednak – w erze „Google” i „mp3” – nie ma lepszego sposobu na przemycanie na masową skalę zasadniczych dla naszej cywilizacji problemów i wartości niż pod postacią łatwo i szybko przyswajalnych pigułek. Czyż jedną z nich nie może być na przykład regularnie emitowany serial?
H. Jacoby, W. Irwin: „Dr House i filozofia – wszyscy kłamią”. Przeł. A Romanek, Wydawnictwo HELION, Gliwice 2009.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |