WIERSZE
A
A
A
Majówka
Pchani banalną ciekawością, poszliśmy zobaczyć wylew Warty.
Chwaliszewem na most Chrobrego i dalej, na most Jordana.
Cybinka rozlała się szeroko. Lewe ramię oparła
o mury Śluzy Katedralnej, a prawym wchodzi po schodach na Ostrówek.
Spacer miły. Po Ostrowie Tumskim kręciły się,
w asyście Straży Miejskiej i Policji, całe rodziny.
Ojcowie z dziećmi pozowali do zdjęć na tle rozlanej rzeki,
matki pstrykały foty. Piknik. Majówka.
Brakowało jedynie kiełbasek z grilla, pana z watą cukrową,
grubej pani z naręczem balonów. Reszta wypadła bez zarzutu.
Zrobiliśmy kółko, już bez zbędnego towarzystwa.
W krzakach śpiewał ptak. Ty upierałeś się, że to słowik, ja nie.
Na drzewie przy Katedrze zauważyłeś ogłoszenie:
KTOKOLWIEK WIDZIAŁ MOJĄ MAMĘ PROSZĘ O KONTAKT.
Pobite gary
Całą noc pisałem, przed piątą wstaję od stołu.
Wypada położyć się spać,
wcześniej idę do kuchni, staję nad zlewem i
zmywam gary, ponieważ obiecałem.
Prawie zasypiam
nad tłustą patelnią, na której kilkanaście godzin wcześniej
smażyłem dla ciebie jajecznicę na bekonie.
W całym domu cicho.
Śpisz, stróżka śliny sączy się z kącika ust i
tworzy mokrą plamę na poduszce.
Jesienna kolekcja
W prawej kieszeni spodni wibruje telefon,
wychodzę na zewnątrz, aby przeczytać wiadomość:
Jesienią się nie tańczy, jesień to żałoba.
Szlagiery będą zimować w zielniku. Ruszaj, ruszaj.
Wyjeżdżam, w końcu. Nie będzie mnie, porzucam
miasto, samo będzie musiało sobie radzić.
Pewnie ktoś je podtrzyma, nie ja,
mnie nie będzie, będę podtrzymywał inne miasto.
Prawdziwą przyczyną mojej podróży
w rodzinne strony było wielkie zmęczenie.
Ojciec patrzy na mnie, patrzy, bo mówię.
Patrzy nie na mnie, ale na mój głos.
Robisz mu zdjęcia analogowym aparatem,
czy to znaczy, że jest staroświecka? Na zdjęciach
jego uszy są duże, ale usta jeszcze większe.
Pchani banalną ciekawością, poszliśmy zobaczyć wylew Warty.
Chwaliszewem na most Chrobrego i dalej, na most Jordana.
Cybinka rozlała się szeroko. Lewe ramię oparła
o mury Śluzy Katedralnej, a prawym wchodzi po schodach na Ostrówek.
Spacer miły. Po Ostrowie Tumskim kręciły się,
w asyście Straży Miejskiej i Policji, całe rodziny.
Ojcowie z dziećmi pozowali do zdjęć na tle rozlanej rzeki,
matki pstrykały foty. Piknik. Majówka.
Brakowało jedynie kiełbasek z grilla, pana z watą cukrową,
grubej pani z naręczem balonów. Reszta wypadła bez zarzutu.
Zrobiliśmy kółko, już bez zbędnego towarzystwa.
W krzakach śpiewał ptak. Ty upierałeś się, że to słowik, ja nie.
Na drzewie przy Katedrze zauważyłeś ogłoszenie:
KTOKOLWIEK WIDZIAŁ MOJĄ MAMĘ PROSZĘ O KONTAKT.
Pobite gary
Całą noc pisałem, przed piątą wstaję od stołu.
Wypada położyć się spać,
wcześniej idę do kuchni, staję nad zlewem i
zmywam gary, ponieważ obiecałem.
Prawie zasypiam
nad tłustą patelnią, na której kilkanaście godzin wcześniej
smażyłem dla ciebie jajecznicę na bekonie.
W całym domu cicho.
Śpisz, stróżka śliny sączy się z kącika ust i
tworzy mokrą plamę na poduszce.
Jesienna kolekcja
W prawej kieszeni spodni wibruje telefon,
wychodzę na zewnątrz, aby przeczytać wiadomość:
Jesienią się nie tańczy, jesień to żałoba.
Szlagiery będą zimować w zielniku. Ruszaj, ruszaj.
Wyjeżdżam, w końcu. Nie będzie mnie, porzucam
miasto, samo będzie musiało sobie radzić.
Pewnie ktoś je podtrzyma, nie ja,
mnie nie będzie, będę podtrzymywał inne miasto.
Prawdziwą przyczyną mojej podróży
w rodzinne strony było wielkie zmęczenie.
Ojciec patrzy na mnie, patrzy, bo mówię.
Patrzy nie na mnie, ale na mój głos.
Robisz mu zdjęcia analogowym aparatem,
czy to znaczy, że jest staroświecka? Na zdjęciach
jego uszy są duże, ale usta jeszcze większe.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |