ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 stycznia 2 (170) / 2011

Mirella Siedlaczek-Mikoda,

CZTERY PORY ROKU W SZTOKHOLMIE

A A A
Nigdy nie byłam w Sztokholmie, choć jako czytelniczka kryminałów mogłabym znać dobrze to miasto, jego zaułki, place, funkcjonalnie urządzone biura i komisariaty. Ten Sztokholm sprzed wieku przypomina trochę Kraków – niby duże miasto, a jednak tak łatwo spotkać znajomych, zwłaszcza gdy wcale się tego nie chce. Nie przytłacza ciężarem wielowiekowej historii i ma wdzięk miasta ogrodów i parków. Taki obraz dziewiętnastowiecznej stolicy Szwecji zapamiętam. Wenecja Północy, najmniejsze wielkie miasto świata – takie określenia do dziś o nim funkcjonują, prawie zakochałam się w nim po lekturze powieści Söderberga, ciekawe w jakiej mierze jeszcze istnieje?

Klimat „Zabłąkań” porównać można do tego, który znamy z „Buddenbrooków” – czytelnik wie, że koniec będzie nieuchronnie zły. Wydana w Polsce po stu latach od powstania powieść Hjalmara Söderberga zachwyca pełnym kunsztu językiem. Trudno uwierzyć, że to autor w Polsce nieznany, jego findesieclowy bohater – Tomas Weber – uzupełnia bohaterów Zapolskiej, Kisielewskiego. Biedny młody człowiek, który pomylił marzenia z rzeczywistością. Jego znajomy to Johannes Hall, rzekomy artysta, który nie może napisać ani jednej linijki, ale udaje mu się utrzymać na powierzchni życia towarzyskiego. W protestanckiej, surowej Skandynawii próżniactwo było jednym z największych przewinień, jaskrawo odznaczając dopuszczających się go od tych, którzy cierpliwie gromadzili dobra doczesne i pracowali na nagrodę w przyszłym życiu. Drugim z bohaterów jest Sztokholm – miasto, które Tomas, a wraz z nim i my przemierzamy pieszo. W jego parkach odbywają się zaloty, w kawiarniach, oprócz ciastek, degustuje się plotki, przenosimy się nawet do podłego teatrzyku. Są tam piękne zakątki sprzyjające zalotom, jak i gwarne miejsca użytku publicznego. Według opisów jest to miasto racjonalnie zaprojektowane.

Flaneur, dandys, z jednej strony chce realizować mieszczański ideał miłości (żona z odpowiedniej rodziny, przyzwoite dochody, wygodny dom), z drugiej – uwodzi sprzedawczynię rękawiczek, co jeszcze mieściłoby się w zachowaniu panicza. Lecz później namawia do grzechu także ukochaną, co niesie za sobą konsekwencje przekreślające pierwotne plany, być może złamanie życia owej dziewczynie – naiwnej i romantycznej Marcie. Wierzących w męskie zaklęcia dziewczyn jest zresztą więcej, pozbawiony złudzeń Tomas widzi czyhające na swoją siostrę niebezpieczeństwo w postaci uwodziciela – Halla.

Powieść rozpoczyna się wiosną, która ma okazać się przełomowa w życiu Tomasa, młodzieńca z dobrego domu, który właśnie zdał egzaminy na studia medyczne. Wraz w budzącą się przyrodą i w nim budzi się apetyt na przeżycie przygody. Rozpoczyna się niewinnie od smakowania dobrych win, cygar, nabywania kolejnej zbędnej pary rękawiczek. Właśnie w sklepie Tomas poznaje interesującą sprzedawczynię – Ellen, z którą zaczyna się spotykać. Uwodzi ją niezbyt finezyjnie, raczej naiwnie, choć skutecznie. Jednocześnie snuje plany wspólnej przyszłości z Martą, nieco rozpieszczoną, flirtującą dziewczyną. Spotykają się od dzieciństwa w tym samym kręgu znajomych, ich wzajemne obcowanie ujęte jest w ramy konwenansu. Wiele miejsca autor poświęca przedstawieniu bohaterów dalszego planu, charakteryzuje ich przy pomocy kilku zdań, czyni to jednak niezwykle celnie, tak że mimo wielości nowych nazwisk czytelnik zapamiętuje, kto jest kim w sztokholmskim światku. Autor nie wprowadza nas w wyższe sfery, raczej w dostatnie mieszczańskie salony, w których ojcowie rodzin bywają powiązani z dworem. Sam Tomas dosłownie ociera się o króla, potrącając go na ulicy. Tak, tak, szwedzkiego władcę można było spotkać na ulicy, w ogóle wydaje się, że podziały klasowe, choć zapewne równie sztywne, jak u Manna czy Galsworthy’ego, nie determinują tak mocno życia bohaterów. To zapewne złudzenie, gdyż w istocie Tomas nawet nie myśli poważnie o związku z Ellen, ona zresztą również, godząc się ze swoim losem i wychodząc za mąż za starszego od siebie rzemieślnika.

Po skłaniającej do szaleństwa wiośnie przychodzi upajające lato (rzecz jasna w kategoriach chłodnej Północy) a wraz z nim Midsommar, czyli letnie przesilenie, święto zakorzenione w pogaństwie. Wtedy dochodzi do brzemiennego w skutkach spotkania młodej pary. Jesień, zamiast upłynąć pod znakiem edukacji, oznaczała upojenie uczuciem, szybko przyszło też otrzeźwienie – sytuacja zabrnęła za daleko. Aby nie zdradzać całej fabuły, zatrzymam się w tym momencie. Angielska nazwa powieści – „Delusions” – może nawet lepiej oddaje istotę doświadczeń niż polskie „Zabłąkania”. Sądzę, że chodzi nie tylko o zejście z drogi przeznaczonej młodemu człowiekowi, lecz o przyspieszoną szkołę życia, odarcie z iluzji, że można dokonywać wyborów nie ponosząc ich konsekwencji: „– Tak, czyli wstanie i będzie żył, i zacznie żyć od nowa. Co czeka go za dwadzieścia lat? »Długie życie nie zawsze ulepsza człowieka, a często tylko zwiększa rozmiar winy«. O, za dwadzieścia lat może uśmiechnie się na to wszystko, jeśli kiedyś o tym pomyśli. Chociaż była to tak przykra historia, że nie miał ochoty na nowo jej przeżywać (…) Głowa go bolała, nogi miał sztywne jak pale i gdy w końcu wstał z łóżka, przypominał rycerza, który podczas zbyt brawurowej jazdy został wyrzucony z siodła i teraz podnosi się z trudem, żeby mimo bolących członków iść dalej pieszo, chromy, powalany krwią i błotem gościńca”. Tak kończy się powieść o przykrej historii podobnej do choroby wieku dziecięcego, którą Tomas musiał przejść. Zima przynosi rozczarowanie, rozpacz i drastyczne decyzje. Na szczęście dla bohatera pomoc nadchodzi z nieoczekiwanej strony.

W przedmowie tłumacz zachęca do lektury i nie jest to czcza reklama, zgadzam się z każdym słowem: „Piękno i mądrość, czegóż więcej możemy oczekiwać od literatury?” Rozkoszowałam się każdym rozdziałem, treść rozwija się niespiesznie. Należy jednak przyznać autorowi, że na ostatnich kilkunastu stronach podwyższa napięcie. Tomas wplątuje się w beznadziejną sytuację. Söderberg pokazuje, jak kolejne ustępstwa moralne doprowadziły nieomal do katastrofy dobrze zapowiadającego się, choć lekkomyślnego bohatera. Sto lat temu, jak relacjonuje tłumacz, powieść oburzała ze względu na otwartość w sprawach erotycznych, cynizm niektórych bohaterów. Dzisiaj jest jak pocztówka w sepii.
Hjalmar Söderberg: „Zabłąkania”. Przeł. Paweł Pollak. Wydawnictwo Kojro. Rusiec 2010.